Autor: Agnieszka Tyszka
Ilustrowała: Agata Raczyńska
Cykl: Zosia
Cykl: Zosia
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2013
Stron: 224
Lubię, od czasu do
czasu, odnaleźć w sobie dziecko i w takich momentach sięgam po
literaturę dla najmłodszych czytelników. A ponieważ w najbliższej
rodzinie dzieci nie brak, więc poza przyjemnością z lektury
zyskuję również wiedzę, o tym co polecić, a co odradzić małym
książkowym molom. Jeśli chodzi o tę konkretną książkę, to ani
nie podbiła mego serca, ani nie budziła we mnie irytacji, pozostała mi zupełnie obojętna.
Tytułowa Zosia
Wierzbowska to dziewięcioletnia, przeciętna dziewczynka obdarzona
poczuciem humoru i bujną wyobraźnią. To ona wprowadza czytelnika
na ulicę Kocią w podwarszawskich Łomiankach, choć sama dopiero co
się tam wprowadziła. Z początku czuje się niepewnie, jednak z
czasem zaczyna oswajać okolicę i powoli odkrywa pozytywne strony
wyprowadzki z Warszawy.
Zosię łatwo można
polubić. Jest sympatycznym, dość inteligentnym dzieckiem,
życzliwie podchodzi do otaczającego ja świata. Nie podobały mi się jej delikatne uprzedzenia względem sąsiadek zza
płotu, czy kuzyna Misia, co jednak nie przeszkadzało Zosi w próbach
nawiązania z nimi bliższego kontaktu. Interesującą postacią z
pewnością jest ciocia Malina, matka Misia i Krzysia, kobieta o
artystycznej duszy i bardzo ekstrawertyczna. To właśnie ona
ułatwia swej siostrzenicy pogodzenie się ze zmianami w jej życiu.
Towarzystwa tytułowej bohaterce dotrzymuje prawie nierozłączna
siostra Mania, z którą Zosia wymyśla rozmaite zabawy oraz dwoje kuzynów: Misio i Krzyś, najmłodszy z całej gromadki.
W powieści sporo się
dzieje. Siostry Wierzbowskie przeżywają szereg zwyczajnych,
codziennych przygód, które opatrzone komentarzem Zosi zdają się
być dużo bardziej niesamowite. Ulicą Kocią rządzą koty, powoli
wkradające się pod numer piąty. Sporo miejsca poświęcono też
ogrodowi, niewielkiemu skrawkowi zieleni otaczającemu świeżo
kupiony dom. Jednak odniosłam wrażenie, że fabuła prowadzona jest
w nieco chaotyczny sposób, taki zlepek nie do końca powiązanych ze
sobą wydarzeń, szereg stosunkowo krótkich opowieści zamkniętych
w poszczególnych rozdziałach.
Taka kompozycja utworu z
pewnością jest przystępniejsza dla młodych czytelników, którzy
dopiero zaczynają czytać powieści. Nie za długie rozdziały
gęsto okraszone zabawnymi ilustracjami na pewno ułatwią
lekturę młodym miłośnikom książek. Ilustracji w powieści jest sporo, czarno białe rysunki, dość chaotycznie porozrzucane po stronach mogą nieco rozpraszać w trakcie lektury, jednak na pewno przyciągają uwagę.
Ogólnie jest to dość
dobra książka, pełna ciepła i humoru, na pewno sprawi przyjemność
dzieciom w wieku wczesnoszkolnym. Bardziej aktualna, niż powieści
Astrid Lindgren, pełna jest nawiązań do klasycznych utworów prozy
dziecięcej, co może skłonić czytelników do sięgnięcia po nie. Miło spędziłam przy niej czas i z czystym sercem mogę
ją polecić każdej dziewięciolatce. Zabrakło mi w niej niestety, czegoś
wyjątkowego, co sprawiłoby, że ta książka nie byłaby tylko
jedną z wielu pozycji, które znaleźć można na rynku wydawniczym.
Hm, ale wydaje mi się, że to dobrze, że w Polsce ktoś stara się pisać powieści dla młodszych dzieci i to w miarę na poziomie. Szczególnie przekonują mnie te odniesienia do innych dzieł, niech dziecko wie, gdzie żyje, a co kurczę blade!
OdpowiedzUsuńChętnie poznamy Hanię :)
OdpowiedzUsuń