Autor: Anne Bronte
Tytuł oryginału: Agnes Grey
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2012
Stron: 240
Po twórczość
pozostałych sióstr Bronte sięgnęłam już dawno temu,
rozpoczynając swą przygodę od Charlotte i jej „Jane Eyre”,
która całkowicie mnie oczarowała. Nieco później sięgnęłam po
pozostałe jej powieści, wydane u nas w kraju i choć mogą wydać
się nieco monotematyczne, jednak urzekły mnie pięknym stylem i
dobrą kreacją postaci. Jakoś w międzyczasie sięgnęłam również
po „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte i choć jest to powieść w
zupełnie innym klimacie niż książki najstarszej z sióstr, również
ma w sobie specyficzną magię. Byłam niezmiernie ciekawa, jak w ich
świetle zaprezentują się dzieła najmłodszej, Anne Bronte, po dość
długim oczekiwaniu w końcu udało mi się to sprawdzić i mogę
jedynie pożałować, że nie zrobiłam tego wcześniej.
Tłem akcji powieści
jest brytyjska prowincja, choć nie mamy zbyt wiele okazji by
pozachwycać się opisami przyrody i krajobrazów. Fabułę
rozpoczyna zarysowanie sytuacji rodzinnej tytułowej bohaterki, która
będąc córką niezamożnego pastora postanawia zacząć na siebie
zarabiać jako guwernantka. Początkowo trafia do arystokratycznej
rodziny i trójki małych dzieci, które sprawiają, że musi
zrewidować swoje poglądy na nauczanie. W końcu zostaje towarzyszką i nauczycielką dwóch dorastających panien, z którymi
spędzi kilka lat życia.
Tytułowa panna Grey była
nieco rozpieszczana i zagłaskana przez rodzinę, wyręczano ją w
większości zajęć, nie kłopotano niczym, pozwalając, by swobodnie zgłębiała wiedzę. Gdy rodzinę dopadł finansowy kryzys, to
właśnie ona znalazła w sobie odwagę, by pójść do pracy i pomóc
bliskim w uporaniu się z kłopotami. Początkowo naiwna i nie
znająca życia, szybko zmuszona jest zweryfikować swoje poglądy, i uczy się postępować z ludźmi, zawsze jako podstawę
przyjmując szczerość i życzliwość. Trudy nauczania nie szczędzą
jej ciosów, jednak Anges wie, że musi stawić im czoła i nie może
się poddać. Upór i determinacja sprawiają, że chociaż znajduje
się w otoczeniu nieżyczliwych jej osób, zawsze jest w stanie
znaleźć w sobie wystarczająco wiele hartu ducha, by trwać w
tym, co postanowiła. Dziewczyna wszystko przyjmuje z niezmąconym
spokojem, ze stoicyzmem przyjmując konsekwencje podjętych decyzji.
Oprócz Agnes mamy okazje
poznać dość urozmaiconą mieszankę pobocznych bohaterów. Pani
Murray, której jedynym życiowym celem jest znalezienie córkom
bogatych mężów, nawet jeśli nie ma to wiele wspólnego z ich
przyszłym szczęściem. Jej starsza córka jest idealnym
odzwierciedleniem pragnień matki, próżna, lubi bawić się
uczuciami innych, jednak jej głównym celem w życiu jest
poślubienie dziedzica sąsiedniego majątku. Miejscowy proboszcz,
pan Hartfiled myśli raczej o własnych przyjemnościach niż o
swoich parafianach, jego totalnym zaprzeczeniem jest młody wikary,
pan Weston, który z tego powodu nie budzi sympatii swego
przełożonego.
Akcja powieści toczy się
dość leniwie, nie ma w niej nagłych zwrotów i niespodziewanych
zdarzeń, przypomina pod tym względem powieści najstarszej z
sióstr Bronte. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że bohaterów i
wydarzenia poznajemy przez pryzmat samej Agnes. Panna Grey nie ocenia
swoich bliskich a jedynie opisuje nam ich zachowania pozwalając byśmy
sami wyrobili sobie o nich opinię. Finał powieści jest
przewidywalny gdyż akcja biegnie utartym schematem, jednak książka i tak
wzbudza emocje.
Niewyszukany, jednak
niezmiernie urokliwy język powieści, sprawił że przeczytałam ją
jednego dnia. Bez zbędnej egzaltacji, w sposób subtelny i dyskretny
przyglądamy się kiełkującemu powoli uczuciu. Towarzyszymy Agnes w
lekcjach, jakich udziela jej życie, przyglądając się jak
dojrzewa. Bohaterka odnotowuje zachowania towarzyszących jej osób,
nie wnikając w ich pobudki, które czytelnikowi wydają się proste
i dość czytelne. Nie możemy mieć jednak pewności, czy panna Grey
nie potrafi odczytać zachowania swych znajomych, czy tylko boi się,
lub nie chce opisywać ich interpretacji.
Zdecydowanie podobała mi
się ta powieść. Przypomniała mi „Villette”, „Shirley”
oraz „Profesora” Charlotte Bronte, podobnie, jak w tamtych trzech
pokazana została kobieta, która nie chce tylko biernie czekać na
księcia z bajki, ale ciężką pracą stara się polepszyć swoje
życie. Polubiłam Agnes Grey i smutno było mi się z nią tak
szybko rozstać.
Gorąco polecam tę
książkę wszystkim miłośnikom angielskiej literatury
dziewiętnastowiecznej, może nie cechuje jej tak wartka akcja, jak w
powieściach Jane Austen, ani wiszące nad bohaterami nieszczęście,
jak w przypadku „Wichrowych Wzgórz”, jednak jest to powieść
pełna uroku i trudno się od niej oderwać.
Czytałam może nie jest to książka z najwyższej półki, ale ma coś w sobie urokliwego, przeszłego, również miło spędziłam z nią czas. Natomiast nie czytałam innych sióstr zatem muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie, i będzie na wishliście, chociaz zaraz będę płakać, że mi się nie komponuje wizualnie z resztą tego typu książek.
OdpowiedzUsuńSiostry Bronte wydane przez MG same w sobie się ładnie komponują ;)
Usuń"Agnes Grey" była moim pierwszym spotkaniem z twórczością sióstr Bronte. Na szczęście okazało się bardzo udane i sprawiło, że mam ochotę na więcej.
OdpowiedzUsuńTo chyba najmniej ulubiona (tak, właśnie najmniej ulubiona, bo jestem fanką wszystkich ;-) ). Dla mnie akcja, ta powolna i spokojna, była zbytnio skondensowana. Wolę obszerniejsze powieści sióstr.
OdpowiedzUsuńFakt, tu się mimo wszystko strasznie dużo dzieje :)
UsuńJeśli lubisz naprawdę spokojną akcję, tak, że odnosisz wrażenie iż "nic się nie dzieje" to polecam powieści Henry'ego Jamesa :)
Recenzja jego Złotej czary już wkrótce u mnie na blogu :)