czwartek, 21 lutego 2013

Tego się kotu nie robi

   Dziś kolejna minipraca konkursowa. Tym razem na smutno. Zainspirowało mnie opowiadanie pod tytułem Wspomnienie Tomasza Pacyńskiego.Rzecz na pewno wymaga dopracowania, póki co w bardzo surowej formie.


   Nie wiem, co oni widzą w tych kwiatach. Agnes co rusz przynosi jakieś przywiędłe chwasty i ustawia w wazonach. Jedyny plus jest taki, że z wazonu zawsze można co nieco wody odpić. A same kwiaty? Bzdura, niektóre mają stanowczo zbyt intensywne zapachy. Na przykład te śmierdzące lilie, od których aż się w głowie kręci a które ona tak bardzo lubi. Raz jeden spróbowałem skorygować ich zapach, ale Agnes mocno się pogniewała. Wyrzuciła mnie z domu! Na całą noc! Jak mogła! Nieważne, że noc była ciepła i nie padało, ale jak ona mogła mnie tak potraktować! Rano wołała bym przyszedł, ale swój honor mam. Niech sobie nie myśli. Przyszedłem dopiero następnego ranka, rzuciła się na mnie i zaraz zaczęła przytulać. Ach, że też ludzie nie potrafią wyrażać uczuć w jakiś normalny sposób. Ale co zrobić nie mają ogonów, wąsów, a uszy też zupełnie do niczego. Dałem się przebłagać dopiero miseczką wątróbki. Wie skubana co lubię, ale i tak dąsałem się jeszcze przez dwa dni. A co! Od tamtej pory, gdy tylko jakieś lilie przyniosła wychodziłem z domu i nie wracałem przez trzy dni. Niech wie!

   Dziś wyszła z domu z samego rana, od wczoraj była jakaś przybita. Wróciła w jeszcze gorszym nastroju. Usiadła w fotelu, zapatrzona gdzieś w pustkę. Nie wzięła nawet książki, choć to był rzadki widok. Płakała. Podszedłem do niej, otarłem się o kolana, nie zareagowała. Coś było zupełnie nie w porządku. Powinna mnie albo posadzić na kolanach, albo odepchnąć. Chociaż przemówić do mnie. Płakała nadal, z twarzą ukrytą w dłoniach. Wskoczyłem jej na kolana. Wtedy jakby się ocknęła.
- Ja umrę Grubciu!, zostało mi już tak niewiele czasu. A ty biedaku będziesz tu zupełnie sam- wyszeptała i przytuliła mnie tak mocno, jak nigdy przedtem. 
Jak to umrze?! Jak to sam?! Jest moim człowiekiem, nie prawa tak sobie umierać! Co ja bez niej zrobię?

   Usnęła w końcu w fotelu, wyślizgnąłem się cicho spod jej rąk. Poszedłem do ogrodu. W nocy ten nienawistny zapach lilii był wyjątkowo intensywny. Podszedłem do białych kwiatów, kiwających się lekko na wietrze. Zacząłem gryźć łodygę, w smaku była obrzydliwa, ale czułem, że tak trzeba. Gdy kwiat upadł z łoskotem na ziemię, chwyciłem go w pysk i zaniosłem do niej. Położyłem u jej stóp, wskakując z powrotem na kolana. Teraz mogłem zasnąć.

   Rano obudził mnie jej ruch, spoglądała zaskoczona na kwiat leżący u jej stóp. Na obgryzioną łodygę, w końcu na mnie. Zamarła i znów zamknęła oczy wydając cichy jęk. Poczułem jakiś straszny smutek przenikający mnie do szpiku kości. Próbowałem ją zbudzić. Nie otwierała oczu. Nie wyczuwałem jej oddechu, bicia serca. Jak to?! Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mam teraz żyć bez ciebie!? Proszę wróć! Błagam żyj! Przecież przyniosłem Ci lilię! Żyj!

   Ot, i to wszystko. Ma przede wszystkim budzić emocje i chyba to mi się udało.

1 komentarz:

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.