piątek, 31 lipca 2015

Libster Blog Award- czyli notka- zapychacz

   Miesiąc powoli dobiega końca i pora by była, żeby stworzyć notkę podsumowującą... jednak... gdy pomyślałam o tym ile mam do napisania, by streścić dwa miesiące czytania, bo oczywiście nie udało mi się podsumować czerwca, stwierdziłam, że dziś jeszcze się wstrzymam. Tym bardziej, że dzięki autorom bloga A safe, warm place... ... with books, mam przynajmniej temat zastępczy, a jest nim nominacja do Libster Blog Award, za którą dziękuję. Dawno już nie brałam udziału w żadnym blogowym łańcuszku, więc jak najbardziej mogę to zrobić teraz. Zwłaszcza, że pytania są całkiem fajne. Zatem do dzieła.

1. Książka, którą poleciłabyś osobie, które nie lubi czyta, aby ją/go zachęcić?

   Jak ktoś nie lubi czytać, to raczej trudno będzie go zachęcić. Zdecydowanie skupiłabym się na w miarę krótkiej książce i w zależności od tego, co wiem o danej osobie miałabym kilka typów. Wszystkie są bardzo przystępnie napisane i niosą ze sobą silne wrażenia. Typ najbardziej uniwersalny to "Gra Endera" Orsona Scotta Carda, dużo się dzieje, sporo emocji, no i sam pomysł! Wstyd nie znać tej książki. Obowiązkową pozycją dla pań jest "Duma i uprzedzenie" Jane Austen, pełna wzruszeń i ciekawych postaci. To również powieść, której nie znać nie wypada, no chyba, że jest się mężczyzną. Zostaje mi ostatnia propozycja, ale tylko dla osób o niebanalnym poczuciu humoru, a jest to "Cztery róże dla Lucienne" Rolanda Topora, zbiór króciutkich opowiadań, pełnych czarnego humoru i groteski, coś dla smakosza, co urzec powinno też początkującego czytelnika. Dla tych moli książkowych, którzy powyższych tytułów nie kojarzą, niech będzie to zachętą, by po nie sięgnąć.

2. Czy miałaś kiedyś wrażenie, że czytaną książkę napisałabyś lepiej? Odpowiedź uzasadnij.

   Raczej nie, choć nie raz przychodziło mi do głowy, że zwroty akcji wprowadzane przez autora są niefajne i można by to zrobić lepiej. Miałam tak na przykład z "Trylogią husycką" Andrzeja Sapkowskiego, bo o ile rozumiem, że z zakończenie musiało być takie, a nie inne, niech będzie niezbędny tragizm, ale dopisanie potem jeszcze ze czterech rozdziałów, które skupiają się na polityce, uznałam za niepotrzebne przedłużanie książki, tym bardziej, że ostatnia scena z udziałem Reynevana i towarzyszącej mu niewiasty, była wręcz oczywista i musiała nastąpić. Ogólnie końcówka nieco się rozwlekła. Druga rzecz, która mnie niezmiernie rozczarowała, to trzeci to "Achaji" Andrzeja Ziemiańskiego i choć całość nie jest lekturą wybitną (delikatnie rzecz nazywając), to przynajmniej cechowała się wartką akcję, humorem i licznymi zwrotami akcji. W trzecim tomie nieco tego zabrakło, a wszyscy bohaterowie pogrążyli się w nałogach... 
   Czy napisałabym to lepiej? Wątpię, ale miło pomarzyć, że ktoś jednak mógłby to lepiej ubrać w słowa.

3. Oglądanie ekranizacji książki przed jej przeczytaniem - dobre czy złe?

   Oj zdecydowanie jestem przeciw. W ekranizacji człowiek od razu ma pokazaną wizję bohaterów, których w trakcie lektury można sobie dopiero wyobrazić, nadać im indywidualnych rysów, dopowiedzieć do nieco w ich charakterach. Przy obejrzeniu filmu/serialu przed sięgnięciem po książkę, często filmowi bohaterowie silnie utrwalają wizję tego, jak powinna wyglądać dana postać, wręcz narzucają się wyobraźni, hamując ją i zamykając w ramach. Inna sprawa, to spojlerowanie fabuły, to średnia przyjemność, czytać o tym, co wiemy, że musi się zdarzyć i często zniechęca by po książkę sięgnąć. Miałam tak choćby z "Grą o tron",  którą czytałam ze znikomym zainteresowaniem, po obejrzeniu serialu. Inna sprawa, że ani po kolejne tomy, ani sezony nie sięgnęłam, bo jakoś mnie G. R. R. Martin nie urzekł.

4. Czy słuchasz muzyki przy czytaniu? Jeśli tak, to jakiej?

   Bardzo rzadko, nawet jeśli coś włączę, to gdy pogrążam się w lekturze przestaję rejestrować dźwięki dobiegające z głośników.

5. Głośno ostatnio o kwestii przekazywania poglądów autora w jego książkach; czy zniechęciłoby Cię do książki to, że poglądy jej autora są przeciwstawne do Twoich?

   Ciężko mi powiedzieć... Nie czuję większych oporów przed poznawaniem poglądów autora i o ile książka jest czymś więcej niż tylko ich projekcją, to mi to nie przeszkadza. Co nie zmienia faktu, że jeśli uważam poglądy autora za głupie, bądź szkodliwe, tracę nieco szacunku do niego, co nie będzie przekładało się na zamiłowanie do jego prozy o ile ta będzie wysokiej próby. Zwłaszcza, że tak na dobrą sprawę, autor zawsze przemyci część swoich poglądów, a książka nie musi służyć jedynie rozrywce.

6. Książka samodzielna czy seria, a może saga? Co wolisz, i dlaczego?

   Nie lubię żegnać się z bohaterami, których zdążyłam polubić, stąd skłaniam się raczej ku wielotomowym pozycjom. Z drugiej strony tego typu cykle czasem czerpią na smutną przypadłość, gdy autorowi zaczynają kończyć się pomysły i kolejne części są jedynie odcinaniem kuponów od popularności poprzedników, a sam wątek główny rozwleka się niemożebnie. W przypadku pozycji jednotomowych, zwłaszcza tych krótszych aż ciężko opuszczać fajnie przedstawiony świat i intrygujące postacie. Dlatego chyba najlepiej się czuję czytając pozycje kilkutomowe, nie rozwleczone w nadmiarze, ani nie skurczone za bardzo.

7. Jak wygląda Twoje ulubione miejsce do czytania?

   Najlepiej czyta się w łóżku, albo wygodnym fotelu, najlepiej z kubkiem herbaty i jakimś ciastkiem do przegryzienia pod ręką. Choć niestety długie czytanie i tak sprawia, że z czasem w każdej pozycji robi się niewygodnie. Zresztą nie tyle miejsce jest ważne, co czas i gdy tylko mam chwilę, by poczytać, to wyciągam książkę, niezależnie od tego gdzie jestem, czy to domowe pielesze, czy komunikacja publiczna, czy też może kolejka u lekarza.

8. Pożyczanie - tak czy nie? Co robisz, jeśli ktoś nie odda Ci pożyczonej książki?

   Tylko zaufanym osobom, o których wiem, że książkę oddadzą. Gdy ktoś książki oddać nie chce, to najczęściej wpadam do takiej osoby, by ją sobie odebrać, no i taki człowiek na zawsze trafia na czarną listę, tych, komu książek nie pożyczę.

9. Postać z książki, której chciałabyś przyłożyć (z jakiegokolwiek powodu)?

   Przychodzi mi na myśl jedynie Bastard Rycerski z cyklu o Skrytobójcy Robin Hobb. Czytałam ten cykl bardzo dawno temu, ale bohater zapadł mi w pamięć aż za bardzo. Jest tak żałosny, z tendencją do użalania się nad sobą, że nic tylko porządnie złoić mu skórę. Na szczęście książką całkiem nieźle się broni, mimo takiej postaci, ale nie raz miałam ochotę mu przylać.

10. Książki "trudne" - zrezygnować, odłożyć na później, przecierpieć do końca?

   Zdecydowanie nie rezygnować! Wolę przemęczyć do końca, niż przekładać na później, ponieważ bardzo nie lubię czytania kilku rzeczy na raz. Wprawdzie tempo pochłaniania stron wyraźnie mi wtedy słabnie, ale co za różnica, można je szybko nadrobić jakimś prostym czytadłem. Sięgając po rzeczy trudniejsze, ambitniejsze jednak znacznie bardziej poszerza się horyzonty i zdecydowanie warto czasem czytać coś takiego. Z tego względu bardzo rzadko zdarza mi się nie dokończyć raz rozpoczętej książki i na palcach jednej ręki mogę policzyć tytuły, których nie ukończyłam.

11. Czy masz książkę, do której zniechęciłaś się zanim jeszcze ją przeczytałaś?

   Chyba każdy ma. Często na pierwszy rzut oka zniechęca mnie objętość lektury, bo chociaż lubię długie książki, to jednak łatwiej sięga mi się po te krótkie, które nie zajmą mi aż tyle czasu. Nie lubię, gdy wokół książki jest zbyt wiele szumu, dlatego też wciąż nie sięgnęłam po Harry'ego Pottera, choć podejrzewam, że mógłby mi się spodobać i nie wykluczam, że kiedyś po niego sięgnę. Sytuacji, w której przełamałam mój początkowy opór jakoś nie mogę sobie przypomnieć, poza historiami sięgającymi czasów bardzo odległych.

Uff! to wszystkie odpowiedzi, na mnie jednak urwie się ta nitka łańcuszka, gdyż brak mi pomysłów na pytania.

czwartek, 30 lipca 2015

Przed północą

Autor: Paweł Leśniak
Wydawnictwo: F-K Olejesiuk
Rok wydania: 2015
Stron: 454

    Miałam mieszane uczucia sięgając po tę książkę. Opis na okładce wyraźnie sugerował, że będę mieć do czynienia z opowieścią o wampirach, buszujących wśród normalnych śmiertelników. Rzadko sięgam po taką tematykę, postanowiłam jednak dać tej powieści szansę. A wrażenia? Dość mieszane.

   Autor pochodzący z Nowego Sącza prezentuje czytelnikowi dobrze znane mu okolice, umieszczając większość akcji w Zakopanem. Niejednokrotnie zawitamy na Krupówki, czy w miejscowych knajpkach. Cała fabuła zamyka się w mniej więcej dziesięciu dniach, a właściwie nocach, zaś kumulacja wydarzeń następuje w noc sylwestrową.

   Akcja toczy się dwutorowo. Rozpoczyna się od rozmowy dwójki osób, jednak prawie do samego końca powieści możemy się jedynie domyślać kim są rozmówcy. Z ich dialogu poznajemy kulisy wydarzeń, jakie rozegrały się w ostatnim tygodniu od ich spotkania. A przez ten czas w Zakopanem działo się bardzo dużo, choć początki były dość niewinne.

   Poznajemy Raziela - młodego, nieco ponad stuletniego, wampira, który wraz z towarzyszami poszukuje ofiary w jednym z zakopiańskich barów. Nie wie jeszcze, że dziewczyna jaką miał zamiar tego wieczora upolować, sprawi, że całe jego dotychczasowe życie legnie w gruzach. Sytuację skomplikował również krwiopijca z Senegalu - Mballo, gość zakopiańskiego domu pod władaniem Danaga, ojca tutejszych wampirów. Prawie od samego początku wiemy, że przybył on z Afryki do Polski w konkretnym celu, jednak ten bardzo długo pozostaje nam nieznany.

   Główny wątek powieści osadzony jest wokół Raziela, jego ciekawość sprowadziła na niego kłopoty, sprawiając, że stał się wyrzutkiem. Zaś nie do końca jasna zażyłość z Mballo spowodowała, że zaczął łamać odwieczne zasady domu Danaga, począwszy od nawiązania kontaktu z ludzką kobietą - Marleną. W pierwszej chwili zachowanie dziewczyny wydało mi się całkowicie irracjonalne i niezrozumiałe, jednak z czasem jej motywy zostały wyjaśnione. Postępowanie pozostałych zakopiańskich wampirów nie do końca było dla mnie czytelne, większość z nich cechuje ogromna naiwność i niesłabnące oddanie ojcu, co tylko potęguje kontrast między nimi, a Razielem.

   W książce natrafimy na dość złożoną intrygę prowadzoną przez najważniejszego z zakopiańskich wampirów, przy współudziale istot, o których istnieniu pozostali krwiopijcy nie mieli pojęcia. Postępowanie Danaga momentami wydało mi się nieco pozbawione sensu, o ile można zrozumieć jego nienawiść do niepokornego Raziela, o tyle trudno było mi pojąć skąd wzięła się jego niechęć do reszty tych, którym dał drugie życie.

   Nie do końca jasne zachowania bohaterów to nie jedyne, co przeszkadzało mi w lekturze. Zapętlające się intrygi ujawniają kolejne frakcje w pozornie tylko prostym konflikcie między ludźmi a wampirami. Dla mnie w pewnym momencie zrobiło się tego zbyt wiele, odniosłam wrażenie, jakby całość nieco wymknęła się autorowi spod kontroli. W książce znajdziemy też dość mizernie zrealizowany wątek miłosny, przywodzący na myśl historie żywcem wyjęte z tanich romansów.

   Powieść napisana jest w dość prosty sposób i nie sprawiała problemów w lekturze. Jednak autor nie uniknął pewnych językowych potworków i odniosłam wrażenie, że nie do końca zdaje sobie sprawę ze znaczenia słowa „eufemizm”, gdyż używa go w dziwnych momentach i ciężko mi stwierdzić, co pod nim rozumie. W książce natrafimy na dużą ilość brutalnych scen i opisów, w których leją się litry krwi, są aż zbyt naturalistyczne i mogą powodować niesmak u wrażliwego czytelnika.

   Trudno mi polecić tę książkę. Z jednej strony czytało mi się ją dość przyjemnie i lekko, z drugiej zaś irytujące zachowania postaci i kilka dziwnych zwrotów akcji zrobiło na mnie nie najlepsze wrażenie. Gdy dodać do tego pozostałe wady, otrzymujemy dość przeciętną pozycję, przeznaczoną raczej tylko dla miłośników wampirów.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

środa, 29 lipca 2015

Admirałowie polskiej floty. Od Mieszka I do admirałów XXI wieku

Autor: Henryk Mąka
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2015
Stron: 286

   O polskiej flocie mówi się niewiele a historia jakoś często przemilcza dokonania Polaków na morzach i oceanach. O ile jeszcze czasem ktoś wspomni zwycięską bitwę pod Oliwą i jej bohatera Arenda Dickmana (jego historię spopularyzował Jacek Komuda w powieści Galeony wojny), to już inne postacie z historii Polskiej marynarki nikną w mrokach przeszłości. Dlatego z ciekawością sięgnęłam po tę lekturę, tym większą, że morze zawsze było mi dość bliskie.

   Książka opowiada o losach polskiej marynarki wojennej od czasów średniowiecznych aż do współczesności. Wyraźnie możemy podzielić ją na dwie części, w pierwszej dotyczącej wydarzeń sprzed pierwszej wojny światowej poznajemy raczej ogólne tło polityczne i kulisy wojskowych operacji, niż postacie wybitnych dowódców. W przypadku admirałów XX i XXI wieku oprócz okoliczności, z jakimi musieli się zmierzyć, mamy okazję poznać ich pełne rysy biograficzne.

   Historia morskich podbojów Polaków rozpoczyna się już od Mieszka I, który od początku dążył by raczkujące państwo Polan posiadało dostęp do morza. Wolin był wtedy ogromnym portem budzącym zachwyt i zdumienie u przejezdnych, zapewniającym bogactwo oraz zyski z handlu. Polityka morska Słowian w tamtym okresie skupiała się głównie na morzu Bałtyckim, gdzie liczne plemiona słowiańskie, germańskie i nordyckie walczyły o dominację. Aż w końcu słowiańskie panowanie nad akwenem zapewnił Książę Racibor po całkowitym spladrowaniu Konungaheli w 1136 roku. Z czasem w wyniku wewnętrznych sporów Polska utraciła swą dominację nad Bałtykiem, co powtarzało się przez kolejne wieki.

   Nie wszyscy Polscy władcy zdawali sobie sprawę z tego, jak ważne jest posiadanie silnej i mobilnej floty oraz jak wielkie znaczenie ma dominacja nad morzem. Kolejne zwycięstwa zapewniały Polakom władzę na krótko, a sukcesy często nie były należycie wykorzystywane. Tak było od początków polskiej państwowości, do czasów rozbiorów. Niektórzy z polskich admirałów, jak Krzysztof Arciszewski zasłynęli w szerokim świecie, mając swój udział w kolonialnych podbojach. Było to jakby zapowiedzią losów późniejszych dowódców, z których wielu podbijało morze, daleko od bałtyckich wybrzeży.

   Z pośród notek biograficznych dwudziestowiecznych admirałów możemy przyjrzeć się rozmaitym historiom, często o dość tragicznych zakończeniach, zwłaszcza gdy wspomnieć admirałów dwudziestolecia międzywojennego, czy początków PRLu. Losy tych, często bardzo zdolnych, dowódców wysyłały ich po wszystkich morzach i oceanach, a zmagania drugiej wojny światowej często prowadziły ich w zupełnie egzotyczne rejony. Wszystkich zaś połączyło jedno- ogromna miłość do morza i silne przekonanie, że tylko mając silną pozycję na morzach Polska będzie silnym państwem.


   Książka jest dość interesującą pozycją, można w niej poznać plejadę wybitnych postaci a przede wszystkim zrozumieć, jak wielkie znaczenie ma polityka morska. Autor w dość przystępnych słowach przybliża polityczne i wojenne kulisy działań marynarki wojennej, dzięki czemu lektura nie nuży a kolejne informacje przyjmuje się z ciekawością. Polecam tę książkę każdemu miłośnikowi morza oraz wszystkim, którzy lubią zgłębiać kulisy przeszłych wydarzeń, gdyż jest to przystępna i interesująca publikacja, a niejedna informacja w niej zawarta potrafi zaskoczyć.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać,

wtorek, 28 lipca 2015

Ostrze

Autor: Joe Abercrombie
Tytuł oryginału: The blade itself
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Cykl: Pierwsze Prawo. Tom I
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2015
Stron: 688

   Za każdym razem, gdy sięgam po pierwszy tom cyklu, o jakim nie mam bladego pojęcia, autorstwa pisarza, o którym wiem równie niewiele, mam spory dylemat, czy na pewno chcę czytać daną książkę. Czy trafię na lekturę, która porwie mnie od pierwszej strony i będę z niecierpliwością wypatrywać kolejnych tomów, czy może ugrzęznę w danej powieści na dłużej denerwując się zmarnowanym czasem? Jak było w przypadku „Ostrza”?

   Joe Abercrombie zaprezentował przede wszystkim dość rozbudowane i złożone uniwersum, którego osią jest wielkie miasto: Adua wraz z jego centrum Agricontem. Jest to stolica Unii, zrzeszającej wszelkie cywilizowane narody od Anglandu na północy, po Dagoskę w Gurkhul na południu aż za morzem. Jednak Unia jest dziś już tylko cieniem tego, czym była wcześniej. Wolne ludy północy zostały podbite przez Bethoda, każącego nazywać się Królem Północy, a na południu głowę podnosi kolejny z cesarzy, któremu marzy się wyzwolenie Dagoski z rąk Unii i przejęcie kontroli nad morzami.

   W takich politycznych okolicznościach poznajemy trójkę nieprzeciętnych bohaterów. Logena, barbarzyńcę z północy, wolnego człowieka, zwanego Krwawą Dziewiątką. Po starciu z płaskogłowymi szankami, przekonany, że jego towarzysze zginęli, zasięga porady duchów a one wysyłają go do Bayaza- Pierwszego Wśród Magów przekonując, że ten go poszukuje. Sam Bayaz jest postacią występującą w legendach Unii, z czego dziewięciopalcy wojownik nie zdaje sobie sprawy. Drugą z postaci jest Jezal dan Luthar, typowy młodszego syna arystokratycznego rodu, dla którego udział w corocznym Turnieju Szermierczym jest szansą na sławę. Dumny i niepokorny spędza czas na hulankach i zabawach, nie zwracając wielkiej uwagi, na to co dzieje się wokół niego. Jednak znajomość z siostrą przełożonego majora Westa, sprawia, że na wiele spraw zmuszony jest spojrzeć zupełnie inaczej. Ostatnim z bohaterów jest kaleka Sand dan Glokta, niezwykle skutecznego inkwizytora, zaufanego człowieka samego arcylektora. Dawniej był zwycięzcą Turnieju Szermierczego i jako pułkownik zyskał sławę oraz rozgłos, jednak jedna błędna decyzja podjęta podczas ostatniej wojny z Gurkhulem sprawiła, że ze sprawnego i godnego podziwu młodzieńca przeistoczył się w pożałowania godny ludzki wrak.

   Oprócz głównych postaci, z których perspektywy prowadzona jest narracja powieści mamy okazję poznać cały szereg bohaterów pobocznych i z czasem poznajemy wydarzenia również z ich perspektywy. Z pewnością warto zwrócić uwagę na rodzeństwo Westów, prowincjuszy pochodzących z Anglandu, Collem, kolejny z turniejowych triumfatorów tylko wynikom w szermierce zawdzięcza swą pozycję, gdyż jako drobny szlachetka nie miał najmniejszych szans, by zaistnieć w kręgach, dla których arystokratyczne pochodzenie jest często ważniejsze od umiejętności. Jego siostra Ardee, jest kobietą wyjątkową, nieprzystającą zupełnie do ideałów piękna ani nie grzesząca ogłada, jednak właśnie dzięki tym cechom jest postacią interesującą. Nie można nie wspomnieć również o Bayazie, którego motywy przez całą powieść nie są do końca jasne. Wiemy, że ma wielkie plany a ich realizacji dotyczy nie tylko Unii, jednak z czym tak naprawdę się wiążą?

   Jest to wielowątkowa opowieść i z początku dość trudno odkryć w jakim kierunku zmierza fabuła, co budzi zrozumiałe zainteresowanie oraz poczucie niepewności. Tym bardziej, gdy okazuje się, że rozwiązanie żadnej z przeplatających się w książce intryg nie jest wcale tak liniowe i banalne, jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Spotkamy się tu zarówno z pokrętną polityką Zamkniętej Rady Unii, jak i z drobnymi ambicjami pomniejszych władców, wątek militarny oraz romansowy. A nad wszystkim przewija się tajemniczy wątek Pierwszego Wśród Magów, dzięki któremu odżywają zapomniane przez stulecia legendy.

   Lektura upłynęła mi nad wyraz przyjemnie, książkę czyta się szybko, a sposób przedstawienia fabuły nie zostawia zbyt wiele miejsca na niedomówienia. Po kawałku odkrywamy kolejne warstwy intryg i motywy bohaterów. Znajdziemy tu idealnie wyważone proporcje dość wartkiej akcji przeplecionej z opisem intrygującego świata.

   Jest to kawałek świetnie napisanej i dobrze przemyślanej literatury fantastycznej. Jest w niej wszystko, co być powinno: ciekawie i skrupulatnie skonstruowane uniwersum oraz garść intrygujących postaci, wartka akcja i wciągająca fabuła. Pierwszy tom zdecydowanie pozostawia po sobie niedosyt, ogromną chęć jak najszybszego poznania dalszych losów bohaterów.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy Czytać,