czwartek, 28 lutego 2019

O wilku, który nie lubił czytać

Autor: Orianne Lallemand
Ilustracje: Eleonore Thuillier
Cykl: Przygody Wilka. Tom X
Tytuł oryginału: La loup qui n’animait pas lire
Tłumaczenie: Iwona Janczy
Wydawnictwo: ADAMADA
Rok wydania: 2018

   W dobie wszechobecnej elektroniki, która oferuje dzieciom rozmaite rozrywki, zachęcenie do lektury książek nie jest łatwym zadaniem. Książeczki dla dzieci muszą być odpowiednio atrakcyjne wizualnie oraz posiadać wciągającą fabułę. Jedną z takich pozycji jest najnowsza, dziesiąta już, część „Przygód Wilka” Orianny Lalleland, zatytułowana „ O Wilku, który nie lubił czytać”.

   Podobnie jak w przypadku pozostałych książeczek z serii, ta również porusza tematy, z jakimi borykają się dzieci. Wilk uczył się już jak radzić z własnymi emocjami (”O Wilku, który miał humory”), mierzył się z własnym strachem („O Wilku, który bał się własnego cienia”) czy uczył się akceptowania siebie („O Wilku, który chciał zmienić kolor”). W tym przypadku Wilk uczy się jaką przyjemność mogą dawać książki. Tytułowy zwierzak, który do tej pory traktował książki jako przekąskę za namową i z udziałem przyjaciół odkrywa, że można w nich znaleźć znacznie więcej przyjemności. Pomagając sowie w odnalezieniu kilku zaginionych książek, trafia w literackie, baśniowe światy, śledząc scenki ze znanych powieści dla dzieci.

   Wilk podróżując przez różne książkowe uniwersa staje się świadkiem, a czasem i aktywnym uczestnikiem, wydarzeń znanych z klasycznych opowieści dla dzieci. Spotkamy tu nawiązania do „Alicji w Krainie czarów” Charlesa Lutwidge'a Dodgsona, „Piotrusia pana” Jamesa Matthew Barrie’ego czy „Księgi Dżungli” Rudyarda Kiplinga a także wielu innych dzieł klasyki literatury. W każdym przypadku Wilk trafi w sam środek zamieszania, zamienia kilka słów z bohaterami opowieści, by po chwili przenieść się na karty kolejnej książki. To budzi w nim apetyt na więcej i rodzi chęć poznania dalszych losów napotkanych postaci.

   Książeczka jest niezwykle barwna a pstrokata okładka w charakterystyczną dla serii wielobarwną szachownicę, przyciąga wzrok. Wyraziste i nasycone kolory oraz ilustracje zajmujące całe strony przykuwają oko młodego czytelnika. Nieco groteskowa i przerysowana postać długonosego Wilka budzi sympatię, zaś przedstawienie bohaterów przytoczonych powieści oddaje w szczegółach ich charakterystyczne cechy, nie posiłkując się wyobrażeniami znanymi z filmów Walta Disneya (co w przypadku takich postaci jak Piotruś Pan, czy Mowgli, byłoby niezwykle łatwe). Dzięki temu dość łatwo zidentyfikować w jakiej powieści zawitał Wilk. Krótkie zdania jakimi napisane jest „O Wilku, który nie ubił czytać” są czytelne i dobrze kontrastują z tłem, będącym częścią ilustracji.

   Warstwa literacka książeczki nie należy do zbyt wymyślnych. Nie ma tu przeładowania tekstem ani zbyt skomplikowanej składni. Zdania i słownictwo są proste, idealnie dopasowanego do niezbyt zaawansowanego wieku odbiorców. Nie rażą jednak nadmierną prostotą i przesadnymi zdrobnieniami, dzięki czemu nawet dla dorosłego jest to przyjemna lektura. Młody czytelnik może wzbogacić słownictwo i oswoić się ze słowem pisanym.

   „O Wilku, który nie lubił czytać” Orianny Lalleland to świetna lektura dla początkującego czytelnika. Oprócz pasjonującej przygody przeżywanej przez tytułowego Wilka, dziecko znajdzie tu również mnóstwo inspiracji, zachęcając je do sięgnięcia po, nie zawsze docenianą, klasykę dziecięcej literatury. Jest to jedna z tych książek, które z czystym sercem można wręczyć dziecku zaczynającemu swoją przygodę z literaturą i mieć pewność, że mu się spodoba.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

niedziela, 24 lutego 2019

Córka Izebel

Autor: Wilkie Collins
Tytuł oryginału: Jezebel’s Daughter
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2018

   Odkąd kilka lat temu natrafiłam na najgłośniejszą z powieści Wilkie’go Collinsa „Księżycowy kamień” z ogromną ciekawością i niecierpliwością śledzę jakie kolejny tytułu tego autora pojawią się w księgarniach. Po bardzo dobrych wrażeniach z „Nawiedzonego hotelu” oraz „Tajemnicy Mitrowego  pokoju” ze spokojem sięgnęłam po „Córkę Izebel” spodziewając się wciągającej opowieści z tajemnicą w tle.

   Akcja powieści osadzona jest w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku. Świat idzie do przodu a rewolucja przemysłowa otacza bohaterów powieści. Na uniwersytetach trwają rozległe badania naukowe, a najnowsze wynalazki powoli pojawiają się w domowych zaciszach.  Kiełkują śmiałe i rewolucyjne idee, takie jak zatrudnianie w biurze kobiet, czy całkowicie odmienny sposób traktowania osób obłąkanych, gdzie tortury i więzienie zamienione zostają na pracę nad danym przypadkiem i realną chęć pomocy w wyjściu z obłędu.

   Snuta przez młodego człowieka – Davida opowieść kluczy wokół dwójki szaleńczo zakochanych, równie młodych bohaterów. Fritz Keller, syn przedsiębiorcy z Frankfurtu pała silnym i niezłomnym uczuciem do Minny, córki madame Fontaine wokół której krążą skandaliczne plotki. Gdy ojciec Fritza dowiaduje się o uczuciu, robi wszystko by rozdzielić kochanków i wybić synowi z głowy uczucie do córki tak podejrzanej osoby. Matka Minny natomiast gotowa jest na każde poświęcenie, aby swej jedynej córce zapewnić szczęście i dobrobyt.

   Choć opowiedziana historia dotyczy młodych zakochanych, to właśnie madame Fontaine jest jej główną bohaterką. Jest to kobieta pozbawiona wszelkich skrupułów, silna i jako wdowa, niezależna. Niczym lwica walczy o szczęście córki, nie rozważając nawet faktu, że to właśnie jej charakter oraz liczne, nieuregulowane długi, są przyczyną nieszczęścia. Zupełnym kontrastem dla madame Fontaine jest druga z wdów, będąca ciotką Davida, pani Wagner. Równie silna i niezależna, w przeciwieństwie do niej posiada silny kręgosłup moralny i ogromne poczucie praworządności.

   Miłość w tej powieści jest siłą napędową historii, jednak to nie ona jest w niej najważniejsza. Mamy tu starcie silnych charakterów – bezwzględną madame Fontaine oraz stanowczego i konserwatywnego ojca Fritza. Wilkie Collins poruszył też niezwykle ważny problem, ponoszenia przez dzieci konsekwencji decyzji rodziców. Niewinna i dobra Minna, niezależnie od tego jaka jest, w pełni ponosi konsekwencje wątpliwej reputacji matki. W oczach pana Kellera żadna z realnych zalet Minny nie predysponuje jej do małżeństwa, jeśli nad jej matką ciążą poważne podejrzenia. Opinia społeczeństwa piętnującego i zaocznie wydające wyroki bogatego mieszczaństwa determinuje zachowania bohaterów, mając realne przełożenie na wydarzenia. Dziś wydaje się to absurdalne, jednak niecałe dwieście lat temu, były to rzeczy niezwykle ważne. 

   Powieść czyta się wyśmienicie. Niezwykły talent autora w snuciu okraszonej tajemnicą historii, sprawia, że te nieco ponad trzysta stron pochłania się błyskawicznie. Bogate słownictwo oraz płynność jego użycia są silnymi stronami książki. I choć sposób przedstawienia historii nie zostawia wiele miejsca na domysły (wiele rzeczy można przewidzieć dość wcześnie), to jednak kunszt Wilkie’go Collinsa w snuciu opowieści pozwala nie przejmować się tym i czerpać niekłamaną radość z kolejnych, odkrywanych stron.

   „Córka Izebel” to dobra i niezwykle przyjemna w odbiorze powieść. Zawarty w niej wątek kryminalny nie należy do przesadnie skomplikowanych, i choć jest on jedną z sił napędowych determinująca rozgrywające się wydarzenia  nie jest w książce najważniejszy. Lektura skupia się na starciu silnych, zupełnie różnych osobowości i to jest jej największą zaletą. Wierne oddanie dziewiętnastowiecznych realiów jest bardzo dobrym uzupełnieniem opowiedzianej historii.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

piątek, 22 lutego 2019

Nocny gość. Skradziona biżuteria

Autor: Anna Kłodzińska
Seria: Najlepsze kryminały PRL. Tom XIV
Wydawnictwo: CM
Rok wydania: 2017

   „Nocny gość. Skradziona biżuteria” Anny Kłodzińskiej to czternasty już tom z wydawanego nakładem wydawnictwa CM cyklu „Najlepszych kryminałów PRLu”. Po całkiem dobrych wspomnieniach z lektury kilku poprzednich dzieł tej autorki z wielką chęcią sięgnęłam po kolejne, by ponownie spotkać się z kapitanem Szczęsnym, tropiącym sprawców zabójstwa.

   W książce znajdziemy dwa utwory, z czego pierwszy z nich znacznie dominuje objętością. „Skradziona biżuteria” to tylko niewielkie opowiadanie, epizod zupełnie niezwiązany z resztą książki. Może sprawiać wrażenie wrzuconego nieco na siłę, w celu nadania książce objętości i przedstawieniu czytelnikowi również krótkiej formy w wykonaniu Anny Kłodzińskiej. Nie zmienia to faktu, że sam tekst jest całkiem przyjemny, a choć zawarta w nim niewielka kryminalna zagadka nie należy do bardzo skomplikowanych, to jednak i tak ogólne wrażenia są całkiem dobre.

   Głównym utworem w książce jest „Nocny gość”. To kolejne prowadzone przez kapitana Szczęsnego śledztwo w jakiś sposób po raz kolejny zahaczające o świat naukowców i inżynierów. Ponownie w utworze tej autorki mamy do czynienia z nowatorskim wynalazkiem, a poznanie jego specyfiki jest głównym celem antagonistów. Jest to jeden z tych kryminałów, w których bardzo długo nie wiadomo: kto, po co i w jakim celu. Przed kapitanem Szczęsnym kroi się bliżej nieokreślona zagadka, w której poszczególne elementy niezbyt chcą do siebie pasować. Jest to znaczną kontrą w porównaniu z poprzednim tomem wydanym w ramach „Najlepszych kryminałów PRLu”zatytułowanym „Potem przychodzi ktoś inny”, w którym to od początku wiemy kto i dlaczego, a intryga sprowadza się do sposobu ujęcia sprawcy. Jednak nawet tak enigmatyczna zagadka nie stanowi problemu dla Kapitana Szczęsnego, który zbierając ślad po śladzie i łącząc je z własnymi przeczuciami odkrywa prawdę.

   Jak i w poprzednich książkach autorki PRLowską rzeczywistość przedstawiono bardzo dobrze, z uwzględnieniem najnowocześniejszych w danych czasach technologii i z pełnym oddaniem opisywanych realiów. Po raz kolejny też na kartach książki zaprezentowano luksusowy jak na dane czasy samochód, wyraźnie rzucający się w oczy na ulicach Warszawy zdominowanych przez Syreny, Warszawy i inne pojazdy rodem z fabryki z Żerania. Również okoliczności pracy w dużym zakładzie przemysłowym K12 zaprezentowane zostały z najdrobniejszymi szczegółami i z pełną znajomością tematu.

   Powieść Anny Kłodzińskiej czyta się bardzo dobrze. Lekka, ale wciągająca fabuła ubrana została w bardzo przystępny i swobodny język, dzięki czemu przez kolejne meandry kryminalnej zagadki mknie się błyskawicznie. Pojawiające się gdzieniegdzie specjalistyczne słownictwo nie sprawia najmniejszego problemu, gdyż jego znaczenie zostaje albo dokładnie wyjaśnione, albo czytelnie wynika z kontekstu. Kapitan Szczęsny i jego współpracownicy, konsekwentnie w odniesieniu do poprzednich części, trzymają się swoich powiedzonek i nieznacznych manier językowych, nadając charakteru ich kreacjom oraz wzbogacając język książki.

   „Nocny gość. Skradziona biżuteria” to taki typ kryminału, jaki lubię najbardziej. Przez większą część książki trudno odgadnąć kto może mieć powody do popełnienia zbrodni i choć intryga zagęszcza się coraz bardziej, to dość długo, trudno jest przewidzieć jej finał. Dokładne wyjaśnienie motywów zbrodni sprawia, że wszystko nabiera sensu a triumf kapitana Szczęsnego jest tym pełniejszy. Opisanie zbrodni w suchy i rzeczowy sposób sprawia, że nie odczuwa się ich okrucieństwa, dzięki czemu spokojnie można nazwać tę książkę lekką lekturą.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

sobota, 16 lutego 2019

Demon luster

Autor: Martyna Raduchowska
Cykl: Szamanka od umarlaków. Tom II
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2018

   Debiutancka powieść Martyny Raduchowskiej - „Szamanka od umarlaków” kończy się w otwarty sposób, jednoznacznie wskazując, że losy Idy Brzezińskiej doczekają się kontynuacji. Jej dalsze przygody można śledzić w „Demonie luster”, który w tym roku doczekał się kolejnego wydania, tym razem nakładem grupy wydawniczej Foskal. Przed lekturą drugiego tomy, sięgnęłam po początek opowieści o szamance, co było zdecydowanie dobrym pomysłem, gdyż obie książki stanowią jedną całość.

   Podobnie jak w pierwszej części, w „Demonie luster” znów cała fabuła toczy się wokół Idy i jej niezwykłej, unikatowej wręcz profesji.„Szamanka od umarlaków” kończy się w momencie, w którym Ida Brzezińska składa obietnicę, jakiej nie będzie mogła zerwać, by chwilę później dowiedzieć się, że jej wypełnienie będzie w zasadzie niemożliwe. Dziewczyna, nie posiadając innego wyboru próbuje uratować zagubioną w lustrzanych piekłach duszę czarnoksiężnika Kwiatkowskiego i przy okazji ocalić własną duszę przed niebytem. Nieodmiennie towarzyszy jej Pech, prywatny, pomniejszy demon, który co rusz pakuje ją w tarapaty.

   Kreacja Idy poprowadzona jest konsekwentnie względem pierwszego tomu. Szamanka nadal pozostaje dziewczyną, której największym marzeniem jest uwolnienie się od swego kłopotliwego daru i życie „zwyczajnym życiem”, bez magii, duchów, zjaw i innych ekscesów, które skutecznie utrudniają jej codzienną egzystencję. Jej postępowanie może irytować, zwłaszcza z początku książki, jednak jest jak najbardziej zgodne z przyjętą koncepcją postaci. Dlatego nie dziwi dominujący w jej zachowaniu lęk i późniejszy upór w działaniu. Około dwudziestoletnia Ida, cechuje się typowymi dla tego wieku przywarami takimi jak niewielka znajomość i zrozumienie świata oraz szybkie i bezrefleksyjne ocenianie innych. Zbierając doświadczenia, dziewczyna wyraźnie się rozwija nie tylko poznając nowe zdolności, co głównie poszerzając horyzonty i ćwicząc umiejętności miękkie.

   W książce poza antagonistą – tytułowym Demonem luster, nie natrafimy na zbyt wiele nowych postaci. Wciąż obracamy się w znanym z pierwszego tomu kręgu, w którym najbliższymi towarzyszami Idy, jest jej ciotka Tekla, oraz poznany pod koniec „Szamanki od umarlaków” agent WONu o ksywce Kruchy.  O ile pierwsza z nich nadal pozostaje tą samą irytującą staruszką, o tyle o Kruszyńskim dowiadujemy się bardzo dużo, poznając jego przeszłość. Pozwala to na lepsze zrozumienie natury relacji jaka łączy go z Idą oraz reakcji jego współtowarzyszy z WONu, na rozwój tej relacji. Spośród kilkorga nowych bohaterów najbardziej barwną z nich (dosłownie również) jest Kornelia Kwiatuszek, dawna znajoma Kruchego, kobieta o błyskotliwym umyśle i fatalnym guście. Antagonista – Kusiciel z lustrzanych piekieł z początku pozostaje postacią bardzo tajemniczą, z czasem jednak poznajemy kierujące nim motywy i możemy spróbować zrozumieć jego postępowanie. Relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami zostały przedstawione bardzo dobrze i nie mamy problemów, aby je zrozumieć.

   Podobnie jak „Szamankę od umarlaków”, „Demona luster” czyta się błyskawicznie, mknąc przez kolejne strony bez większych problemów. Język oraz składnia jakimi posługuje się Martyna Raduchowska są proste i nieprzesadnie skomplikowane, a jednocześnie niezwykle płynne i lekkie w odbiorze. Opowieść jest poprowadzona bardzo dobrze i napięcie opada jedynie momentami, by po chwili ponownie wzrosnąć.

   „Demon luster” to całkiem dobry kawałek polskiej literatury zaliczanej do urban fantasy i choć nie jestem wielką fanką tego podgatunku fantastyki, to przy lekturze książki bawiłam się bardzo dobrze. Lekkość pióra Martyny Raduchowskiej w połączeniu z całkiem oryginalną fabułą sprawia, że od książki trudno się oderwać i jedyne czego można żałować, to fakt, że jest stosunkowo krótka.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

środa, 13 lutego 2019

Bośniacki płaski pies

Autor: Max Andersson, Lars Sjunnesson
Tytuł oryginału: Bosnian Flat Dog
Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Wok wydania: 2018

   Z czasów szkolnych pamiętam wzmianki o wojnie w byłej Jugosławii. Nazwy takie jak Sarajewo, Kosowo, czy Bośnia niejednokrotnie obijały mi się o uszy. Nigdy natomiast nie skusiłam się, by prześledzić kulisy konfliktów i przeanalizować kto z kim, kogo i dlaczego. Dlatego też z tym większą ciekawością sięgnęłam po komiks napisany przez dwóch Szwedów: Maxa Anderssona oraz Larsa Sjunnessona zatytułowany „Bośniacki płaski pies” opowiadający właśnie o wydarzeniach jakie pod koniec dwudziestego wieku miały miejsce na Bałkanach.

   Fabuła skupia się wokół postaci autorów, którzy z festiwalu komiksów niekomercyjnych zbiegiem dziwnych przypadków trafiają w sam środek powojennej zawieruchy. Przy czym, na próżno w przedstawionej wojnie szukać realistycznego obrazu. Zamiast niego, na kartach komiksu znajdziemy ostrzały lodami, zamrożone zwłoki Tita, tytułowe płaskie psy oraz podziemne tunele przywodzące na myśl „Underground” Emira Kusturicy. Poziom absurdu już od pierwszych stron jest dość wysoki, z czasem staje się wręcz niewyobrażalny. 

   Komiks otwiera przedmowa autorstwa Stefana Skledara, którego postać również przewija się przez kolejne obrazki. Możemy z niej wyjąć minimum niezbędne do zrozumienia sytuacji politycznej na terenie byłej Jugosławii. Jest ona kluczem, pozwalającym przebić się przez powierzchnię absurdalnych, onirycznych wizji dwójki autorów. Kolejne klucze zawarte są w okładkowym opisie. To z niego dowiemy się, że tytułowe płaski psy, ubrane za pomocą wyobraźni autorów to spotkane przez nich prawdziwe zwierzęta, zmiażdżone przez gruz i czołgi a jednak wciąż pozostające przy życiu. To tylko przykład tego, jak daleko w tym komiksie posunięte są wrażliwość i poczucie abstrakcji, każące realną makabrę ubierać w absurdalne wizje.

   Niezmiernie istotne w pełniejszym zrozumieniu przedstawionych treści jest słowniczek, w  który zaopatrzony jest komiks. Dzięki wybiórczemu doborowi haseł, możemy poznać kulisy konfliktu, zaangażowane w niego strony oraz zrozumieć jaką rolę odegrali w nim Szwedzi. Jest to spojrzenie dość subiektywne, pozwalające jednak na całkiem dobre poszerzenie powierzchownej wiedzy odnośnie opisywanego konfliktu. Podkreślona została wielokulturowość byłej Jugosławii, która leży u podstaw wydarzeń na Bałkanach. Biorąc pod uwagę, że ostatnie z republik powstały już ładnych kilka lat po zakończeniu wojny, łatwo można wyobrazić sobie skalę podziałów etnicznych i kulturowych. Gdyż choć wszystkie narody mają ze sobą wiele wspólnego, to jednak patrząc na nie od wewnątrz, dostrzec można wyraźne konflikty między nimi.

   Komiks jest narysowany wyrazistą, mocno niepokojącą kreską. W monochromatycznych ilustracjach przeważa czerń, mimo że tła poszczególnych kadrów prawie zawsze są białe. Trudno nazwać je ładnymi, ale nie można odmówić im wyjątkowego klimatu, idealnie wpisującego się w tematykę wojenną. Nadają realizmu wojennym okrucieństwom przydając im jednocześnie ogromną dozę absurdu. Począwszy od tytułowych płaskich psów, na ostrzałach z lodów skończywszy.

   „Bośniacki płaski pies” to komiks pod wieloma względami wyjątkowy. W sposób groteskowy i absurdalnie przerysowany próbuje wyjaśnić czym była wojna na Bałkanach. Widać, że konflikt zbrojny zrobił na autorach tego działa ogromne wrażenie, które próbują przekazać czytelnikom ubierając je w bezpieczną karykaturalną otoczkę, gdyż wojna prezentowana zbyt realistycznie, jest zbyt trudna do zniesienia. Lektura niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny i zmusza do zastanowienia się, że jeszcze nie tak dawno temu i wcale nie tak daleko działo się wiele zła.

Książka powstała na potrzeby portalu Sztukater.

piątek, 8 lutego 2019

Stosiszcze styczniowo-lutowe

   Styczeń to miesiąc, w którym w mojej biblioteczce znacząco przybywa książek. By zrobić im miejsce, zawsze w tym okresie przetrzepuję regały i te pozycje, których nie chcę mieć u siebie lądują na WOŚPowych aukcjach. Z drugiej strony, na tychże aukcjach nie tylko sprzedaję, ale i kupuję sporo. W tym roku, poza jednymi puzzlami, kupiłam troszkę książek. No może odrobinę więcej niż troszkę. Czekając na wszystkie wysyłki, zdążyłam uzupełnić zakupy o pozycje, które już od jakiegoś czasu były u mnie na liście, a i kilka zupełnie spontanicznych rzeczy się znalazło. Powrót do recenzowania też ma swoje prawa, więc i kolejne zamówienie recenzenckie do mnie dotarło. To wszystko sprawia, że choć planowałam nie za wielki stosik, to okazało się, że jest to ogromne, wielotomowe stosiszcze. No ale po kolei.

Część pierwsza - recenzencka:


   Na wiosłach przez Atlantyk Romuald Koperski Muzyk i podróżnik, który odważył się przepłynąć Ocean Atlantycki na łodzi napędzanej wiosłami. Tego nie można było pominąć.
   Basil Wilkie Collins Kolejna powieść tego autora na mojej półce, jedna z tych, które skusiły mnie do zamówienie recenzenckiego.
   Jak hodować i karmić domową czarną dziurę Michelle Cuevas Książka dla dzieci i fizyka, biorę w ciemno!
   Obietnice poranka Carrie Turansky Szukałam czegoś do uzupełnienia zamówienia, wybór padł na romans historyczny o całkiem niezłych ocenach na Lubimyczytać.
   Jad Daniel Karpiński Analogiczna historia jak z powyższym, tym razem powieść historyczna, która również pochwalić się może całkiem przyzwoitymi ocenami.
   Mutant Bogdan Loebl Miałam do czynienia z prozą tego autora (Śpiąca jasnowłosa), tym razem sięgnęłam po poezję. Jestem po lekturze i nie narzekam.

Część druga - nie tylko książkowa:


   Zwierzęta, które zniknęły Nikola Kucharska Jeden z planowanych zakupów, który nieco zaskoczył mnie rozmiarem. Póki co przekartkowałam i nie jestem rozczarowana, mam nadzieję, że lektura mnie nie zawiedzie.
   Zwierzęta na mapie (170), Wszystko na mapie (600) Aleksandra i Daniel Mizielińscy Będąc wielką fanką ichniejszych Map oraz puzzli nie mogłam przejść obojętnie obok tych wspaniałości. Oficjalnie dla syna, nieoficjalnie, no cóż...
   Gdzie ten ptak Dawid Kilan To jedna z pozycji, która bardzo krótko gościła na liście zakupowej, zakup przemyślany, wypatrzony na fanpage'u Birding Poland. Podobnie jak pierwsza z książek na tym zdjęciu, ta zaskoczyła mnie rozmiarem. Wstępne wrażenia bardzo dobre.
   Niezwykłe przyjaźnie w świecie roślin i zwierząt, Rok w lesie Emilia Dziubak Drugą z nich kupiłam spontanicznie w Biedronce i zakochałam się w ilustracjach oraz w fajnym przekazaniu przyrodniczej wiedzy. Nic więc dziwnego, że dokupiłam drugą, zwłaszcza, że zawsze lubiłam ekologię.
   WWF Panda (1000) Jakiś czas temu można było za całkiem przyzwoite pieniądze kupić puzzle z tej serii, żałuję do dziś, że nie kupiłam wszystkich, gdy znalazłam te na WOŚPowej aukcji nie wahałam się zbyt długo.

Część trzecia - zdecydowanie WOŚPowa:


   Duchy polskie, czyli krótki przewodnik po nawiedzanych zamkach, dworach i pałacach Bogna Wernichowska, Maciej Kozłowski Zakup zupełnie spontaniczny, bardziej niż pozostałe, gdzie kierowałam się autorami, lub innymi względami. Tu zadziałała tematyka.
   Tajemnice piaszczystego kanionu (3 tomy), W wąwozach Bałkanów, Niebezpieczne szlaki, Kapitan Kajman, W niewoli Karol May - Uzupełnienie kolekcji przygodowych klasyków i wspaniały dowód na to, jak wydawano tanie książki w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
   Wesołe przygody Robin Hooda Howard Pyle Kolejny przygodowy klasyk w kolekcji.
   Na giełdzie Forsyte'ów John Galsworthy Rok temu kupiłam prawie wszystkie tomy (też w ramach WOŚP), tej jednej nie zdążyłam, więc uzupełniłam zbiór w tym roku.
   Drobne utwory Gabriela Zapolska Obok tej pani nie przechodzę obojętnie, a sama książka to ciekawa historia, o czym pisałam przy podsumowaniu stycznia.
   Robinson w Bolechowie Maciej Płaza Autora znam z tłumaczeń Lovecrafta, postanowiłam sprawdzić, jak podejdzie mi jego proza.
   Giaur George Gordon Byron I znów uzupełnianie klasyków i nadrabianie braków w szkolnych lekturach.
   Odprawa posłów greckich Jan Kochanowski Historia jak powyżej, z tą różnicą, że już przeczytana.
   Cień wzgórz Giovani Arpino A to książka niespodzianka, którą dostałam gratis do tej powyżej. Miła niespodzianka biorąc pod uwagę, że cenię sobie tę serię wydawniczą.
   Klejnoty Guy de Maupassant Klasyk, a ja jestem łakoma na klasyki.

Część czwarta - zakupowa, nie WOŚPowa:


   Złoty atlas Edward Brooke Hitching To jeszcze świąteczny zakup, i podobnie jak poprzednia książka tego autora, jest to przepiękna pozycja.
   Księga zwierząt niemalże niemożliwych. Bestiariusz XXI wieku Caspar Henderson Jedna z tych pozycji, którą jak tylko zobaczyłam w zapowiedziach wiedziałam, że chcę mieć.
   Nikt nie idzie Jakub Małecki Co tu dużo mówić, proza tego autora urzekła mnie już jakiś czas temu, nie wiem jak to wyszło, że jeszcze nie miałam tej książki u siebie.
   Kobieta w bieli Wilkie Collins Ten autor już się tu pojawił, cóż z pewnością jeszcze nie raz zagości u mnie na blogu.
   George i tajny klucz do wszechświata Lucy i Stephen Hawking Książka dla dzieci i fizyka... wiem powtarzam się,Hawkingowi się jednak nie odmawia.
   Świt między dobrym a złym Marta Krajewska Świat Wilczej Doliny mnie oczarował bez reszty, również w opowieściach dla dzieci.
   Wilki Adam Wajrak A to trochę spontaniczna niewiadoma, ale się skusiłam.
   Gawędy o wilkach i innych zwierzętach Marcin Kostrzyński Druga w tym wielki stosiszczu zdobycz biedronkowa. Jestem dobrej myśli.

Część piąta - ostatnia nie tylko WOŚPowa:


   Encyklopedia grzybów w Polsce Wiesław Kamiński, Malwina Flaczyńska Od jakiegoś roku buszuję po fanpage'u Sympatycy portalu NaGrzyby, więc i chęć nabycia nowego atlasu grzybów rosła dość szybko. Tu autorem jest założyciel portalu NaGrzyby, grzyboznawca z wieloletnim stażem, który wciąż poszerza swoją wiedzę. Jeden zarzut mam do tej publikacji - uszeregowanie gatunków z podziałem na jadalne, niejadalne/trujące i chronione.
   Wyprawa dookoła Galii, Asteriks i Kleopatra, Walka wodzów, Asteriks u Brytów, Asteriks i Goci, Asteriks i Normanowie, Asteriks i kociołek, Asteriks u Helwetów, Osiedle bogów, Wróżbita, Asteriks na Korsyce, Asteriks u Belgów, Róża i miecz, Jak Obeliks wpadł do kociołka kiedy była mały Rene Goscinny, Albert Uderzo Prawie wszystkie, poza ostatnią, kupione w Tezeuszu, przy okazji odkryłam jak bardzo złe jest nowe grupowanie aukcji na Allegro.
   Dookoła świata bez sztormów Andrzej Urbańczyk Kupiona w WOŚPowej aukcji, jestem fanką Urbańczyka, nie mogłam odpuścić.
   Legenda jako też bohaterskie, wesołe i sławne przygody Dyla Sowizdrzała i Jagnuszka Poczciwca w krajach flamandzkich i gdzie indziej Charles de Coster Kolejny przygodowy klasyk wyłapany na WOŚPie.
   Na bialskim zamku, Cet czy licho Józef Ignacy Kraszewski  Złapane w ostatniej chwili na aukcjach charytatywnych, w momencie, w którym już miałam nic nie kupować.
   Ethan Frome Edith Wharton To kolejny klasyk a WOŚPowej aukcji.
   Plaża nad Styksem Wojciech Żukrowski Książka również aukcyjna, polecona przez mamę.
   Elektra Eurypides Kolejny klasyk do kolekcji
   Trojlus i Kressyda William Shakespeare I jeszcze jeden
   Samotny rejs Opty Leonid Teliga Kolejna w wielkim stosie pozycja okołożeglarska, stan pozostawia co nieco do życzenia, ale cóż... Też WOŚPowy nabytek.
   Cesarzowa Norbert Fryn I kolejna pozycja z aukcji polecona przez mamę.
   Pieśń o Rolandzie, Dzieje Tristana i Izoldy, Wielki Testament Joseph Bedier, Francois Villon Takie oto ładne wydanie klasyków, z których miałam tylko ten środkowy utwór, ponadto w znacznie brzydszym wydaniu.
   Namioty Wezyra Walery Przyborowski I jeszcze jedna przygodowa powieść napisana dość dawno temu.
   Porwany za młodu Robert Louis Stevenson Ostatni już w tym sosie przygodowy klasyk złowiony na WOŚPie w tym roku.

   Ot i całe stosiszcze. Jest co czytać (aż za bardzo), jest co oglądać i jest co układać. Na pierwszy ogień na pewno pójdą recenzentki, a reszta zależy od tak wielu czynników, że ciężko mi powiedzieć, co będzie pierwsze, póki co wszystko ląduje w rozrośniętej niesamowicie Poczekalni.

niedziela, 3 lutego 2019

Binio Bill. Rio Klawo

Autor: Jerzy Wróblewski
Cykl: Binio Bill.Tom II
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Rok wydania: 2017

   „Binio Bill. Rio Klawo” to drugi tom opowieści o polskim Lucky Luku, postaci wymyślonej przez Jerzego Wróblewskiego. Trzy zawarte w komiksie opowieści pojawiły się na łamach „Świata Młodych” we wczesnych latach osiemdziesiątych a za sprawą wydawnictwa Kultura Gniewu młodzi czytelnicy ponownie mogą się cieszyć przygodami nieustraszonego i błyskotliwego szeryfa.

   W komiksie znajdziemy trzy historie. Pierwsza z nich zatytułowana „Rio Klawo” opowiada o starciu między szeryfem a bezwzględnym rządzącym w mieście Maksem Kopyto, który poprzez zastraszenia i wymuszenia otrzymuje wszystko, co chce. Druga z historii „Na szlaku bezprawia” to opowieść o tym, jak nieustraszony Binio Bill, przypadkiem trafia w sam środek gangu złoczyńców dowodzonych przez piękną Jane Klamota. Opowieść ostatnia „Binio Bill kontra trojaczki Benneta” fabułą przypomina pierwszą z zawartych w tomie historii, tym razem jednak przeciwko dzielnemu szeryfowi staje, trudniąca się złodziejskim rzemiosłem, rodzina Bennetów.

   Tytułowy Binio Bill, to typowy bohater bez zmazy i skazy. We wszystkim jest najlepszy, wszystko mu się udaje a z każdej, największej nawet, opresji wychodzi bez żadnego szwanku. Dzielny, odważny i obowiązkowo przystojny szeryf wykazuje się nie lada odwagą, bezwzględnym poszanowaniem prawa i sporą dozą pewności siebie, graniczącą miejscami z zarozumiałością. Taka, a nie inna kreacja postaci nie odbiega zbytnio od typowego wzoru dobrego, dzielnego szeryfa, robiącego porządek w miasteczkach Dzikiego Zachodu. Podobnym typem bohatera jest Old Satterrhand znany z książek „Winnetou” Karola Maya, czy komiksowo-kreskówkowy Lucky Luke.

   „Binio Bill” to przede wszystkim komiks dla dzieci i to widać w zasadzie na każdej stronie. Mimo że realia w jakich rozgrywają się przygody szeryfa są dość brutalne, to nie sposób odczuć to w zachowaniach bohaterów, którzy choć strzelają często, to trafiają bardzo rzadko i nigdy w inne postacie. Szeryf Binio, pozostając wzorem dla młodych czytelników gardzi publicznie wodą ognistą, wychwalając zalety picia wody sodowej. Tak przedstawiony Dziki Zachód jest mocno ugrzeczniony, jednak idealny dla kilkuletniego czytelnika.

   Wizualnie komiks prezentuje się bardzo dobrze. Bardzo kolorowe ilustracje, silne kontrasty i wyrazista kreska zdecydowanie przyciągają uwagę młodego czytelnika. Kreska Jerzego Wróblewskiego dobrze, choć dość schematycznie oddaje emocje na twarzach postaci, które prawie zawsze są podkreślone odpowiadającymi im dialogami. Skojarzenia z Lucky Luke’iem są bardzo silne również jeśli chodzi o wygląd komiksu. I choć kreska nie jest identyczna, a postacie są nieco mniej groteskowe i bardziej realistyczne, to jednak kolorystyka i wyrazistość komiksu wyglądają dość podobnie. Mankamentem strony graficznej może być użyta w dymkach czcionka, która momentami wydaje się być niezbyt czytelna.

   Pod względem językowym „Binio Bill. Rio Klawo” ani nie zachwyca, ani nie rozczarowuje. Wypowiedzi bohaterów nie są przesadnie skomplikowane, brakuje też trochę wyraźnego rozróżnienia w stylach wypowiedzi poszczególnych postaci, choć wypowiedziach Indian oczywiście nie zabrakło „bladych twarzy” i typowego żargonu jaki kojarzy się z czerwonoskórymi. Przeszkadzać może natomiast fakt, że zarówno bohaterski szeryf jak i każda osoba, jaką spotyka mówi czystą polszczyzną, charakterystyczną raczej dla ludzi wykształconych, niż prostych osadników na Dzikim Zachodzie.

   Drugi zbiór przygód Binio Billa to dobra lektura dla dzieci wciągająca młodych czytelników, w niego zapomniany w dzisiejszych czasach Dziki Zachód. Przyjemne dla oka i równie atrakcyjne w lekturze historie polskiego Lucky Luke’a z lat osiemdziesiątych przyciągają uwagę i sprawiają, że dziecku trudno się od nich oderwać, przy okazji prezentując takie wartości, jak honor, odwaga i praworządność.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

sobota, 2 lutego 2019

Podsumowanie stycznia

   Wraz z nowym rokiem postanowiłam wrócić do blogowania i częstszego czytania, bo z tym też ostatnio był problem. Powiedzmy, że póki co udaje mi się dotrzymać postanowienia i dość regularnie pojawiają się nowe notki, a blog doczekał się nowej oprawy graficznej. Wynik czytelniczy też jest niczego sobie, bo przez ten miesiąc przeczytałam w sumie 7 książek, które podziwiać można na zdjęciu poniżej. Cztery z nich pochodzą z Poczekalni, reszta to spontaniczne zakupy, które czekają na swoja notkę stosikową.

   Spośród przeczytanych pozycji dwie nie były zbyt treściwe. Jest to stojąca na drugim planie książka "Rok w lesie" Emilli Dziubak oraz wciśnięta pomiędzy "Piknik pod Wiszącą Skałą oraz "Wiedźmę Jego Królewskiej Mości" "Odprawa posłów greckich" Jana Kochanowskiego. Pozostałe pozycje to już "zwyczajne" pozycje, trzy powieści, jedna książka popularnonaukowa oraz z pewnych względów najciekawsza pozycja w tym zestawieniu, czyli zbiór nowel autorstwa Gabrieli Zapolskiej. Przechodząc do bardziej szczegółowych opinii.

  "Rok w lesie" Emilia Dziubak to książka obrazkowa przeznaczona dla dzieci. Znaleźć tu można sceny z życia lasu i jego mieszkańców miesiąc po miesiącu. Przepiękne barwne ilustracje, oraz sztywne kartki świetnie się sprawdzają przy wspólnej "lekturze" z dzieckiem. Dodatkowo na pierwszych stronach przedstawieni w kilku słowach zostali bohaterowie tej opowieści o leśnym życiu, zarówno ci więksi, jak dziki, czy rysie, jak i ci najmniejsi, jak kowale bezskrzydłe. Jest to godna uwagi pozycja, do której zaglądać można wielokrotnie, by poznawać i śledzić leśne życie.

   "Rzecz o ptakach" Noah Strycker To książka, na którą czaiłam się już od jakiegoś czasu i w końcu przyszedł ten moment, by po nią sięgnąć. To zbiór kilkunastu opowieści o konkretnych gatunkach i rodzinach ptaków, a poruszone w nich tematy często wychodzą daleko poza ornitologię. Jak dla mnie czasem odrobinę zbyt daleko. Choć na szczęście nie zdarza się to często a zbędnego uczłowieczania awifauny też tu nie znajdziemy. Autor niejednokrotnie bywa dość stronniczy względem ptaków, w tym sensie, że spogląda na ich miejsce w ekosystemach z ich perspektywy, wspominając o zagrożeniach ze strony nieptasich drapieżników, jakby nie było to częścią równowagi w przyrodzie. Niemniej jednak wrażenia z lektury mam bardzo pozytywne i każdemu "ptasiarzowi" z czystym sercem tę książkę mogę polecić.

   "Piknik pod wiszącą skałą" Joan Lindsay to historia, którą najpierw poznałam w wersji filmowej. Sięgając po książkę miałam nadzieję, na poznanie nieco większej ilości szczegółów tej niesamowitej, ponoć autentycznej historii z antypodów. Lektura upłynęła mi przyjemnie idealnie wpasowując się w moje gusta literackie, choć niekoniecznie spełniła wszystkie moje oczekiwania. Trochę mało odczuwalna była w niej groza, o  jakiej wspominano wielokrotnie na łamach powieści, ogólne wrażenia mam jednak bardzo dobre.

   "Odprawa posłów grackich" Jan Kochanowski Uzupełniając listę nieprzeczytanych szkolnych lektur nie mogłam pominąć tej, a że nabyłam ją ostatnio na jednaj z WOŚPowych aukcji, postanowiłam, że nie będzie zagrzewać miejsca w Poczekalni i od razu przystąpiłam do lektury. Nie jest to łatwa książka. Napisana archaicznym, nie zawsze zrozumiałym językiem  sprawia, że czyta się ją relatywnie długo względem dość mizernej objętości. Liczne wyjaśnienia nieco ułatwiają sprawę, jednak wciąż, zamiast czerpać radość ze słów, trzeba było się mocno skupić nad zrozumieniem ich sensu. Tak czy inaczej nie żałuję poświęconego na nią czasu i cieszę się, że w końcu udało mi się do niej wrócić.

   "Spalić wiedźmę" "Wiedźma Jego Królewskiej Mości" Magdalena Kubasiewicz Obie kupiłam jakieś półtorej roku temu, przy okazji jakiejś ciekawej promocji na stronie wydawnictwa. Poszukując z początkiem roku jakiejś lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury, rzuciły mi się w oczy. I faktycznie spełniły moje oczekiwania w tym zakresie, obydwa tomy to przyjemna i szybka lektura, która wciąga fabułą oraz intryguje przedstawionymi postaciami. Jest to całkiem przyjemny kawałek typowo rozrywkowej lektury, do której z chęcią wrócę. Z równie wielką przyjemnością poznam dalsze losy postaci, o ile takie się pojawią.

   "Drobne utwory" Gabriela Zapolska Pominięta wcześniej pozycja o dość niepozornym grzbiecie, to nie tylko bardzo interesująca, choć niekoniecznie równa, lektura ale też niesamowita historia. Kupiłam ją w ramach WOŚPowych aukcji i ku mojemu ogromnemu zdumieniu odkryłam, że byłam pierwszą jej czytelniczką po prawie siedemdziesięciu latach od wydania.Wydana w 1950 roku trafiła do Biblioteki Cukrowni w Gostyniu (o czym mówią liczne pieczątki), będąc żywym dowodem na walkę z analfabetyzmem klasy pracującej wczesnego PRLu. Coś jednak poszło nie tak i nikt nie sięgnął po nowelki Zapolskiej, gdyż książka trafiła do mnie z nierozciętymi stronami. Nie zrobiłam niestety zdjęć, zanim porozcinałam kartki, by móc ją przeczytać, zamieszczam za to poniżej kilka zbliżeń, na których widać co nieco. Same opowiadania są dość nierówne, od nieco naiwnych i niezgrabnych, bo te najbardziej przenikliwe, dające dowód na to, jak bystrą obserwatorką ludzi była Gabriela Zapolska. 





   To już koniec podsumowania miesiąca. Wciąż mam pewną recenzencką blokadę, ale ponieważ czekam na kolejne książki od Sztukatera, to i z nią będę musiała sobie poradzić.