sobota, 29 lutego 2020

Siedem ekscelencji i jedna dama

Autor: Aleksander Piskor
Wydawnictwo: LTW
Rok wydania: 2013

   W ofercie wydawnictwa LTW od czasu do czasu możemy trafić na książki literaturę faktru powstałą prawie sto lat temu. Jedną z takich pozycji jest książka Aleksandra Piskora zatytułowana „Siedem ekscelencji i jedna dama”, w której pochodzący z Galicji publicysta i pisarz przybliża czytelnikom ośmioro (właściwie to dziewięcioro) postaci, które można by nazwać dziewiętnastowiecznymi celebrytami.

   Książka podzielona jest na dwie mniej więcej równe części. Pierwszą jest biografia jedynej kobiety w tym zbiorze nietuzinkowych osobowości, tytułowej damy – Katarzyny Starzeńskiej. Jej urok oraz niewątpliwa uroda a także odpowiednie znajomości oraz szerokie koneksje sprawiły, że była wręcz idealną kobietą swoich czasów, prawdziwą salonową lwicą. Od dziecka rozpieszczana, wychowana w poczuciu, że wszystko ma swoją cenę, a na piękno nigdy nie brak pieniędzy prowadziło życie na bardzo wysokiej stopie, marnotrawiąc ogromne pieniądze, skrupulatnie zbierane przez wcześniejsze pokolenia. Prowadziła życie nieskromne i (w dzisiejszym ujęciu) mocno niemoralne, stanowiąc wręcz zaprzeczenie porządnej żony. Z drugiej strony jej wrodzony smak i klasa uchroniły ją od społecznego potępienia i każdy jej, nawet najbardziej zdumiewający wybryk uchodził jej na sucho. 

   Kolejne strony w książce poświęcone są mężczyznom, Wacław Rzewuski, Wacław Zaleski, Juliusz Dzieduszycki, Juliusz Kossak, Leopold Starzeński, Włodzimierz Dzieduszycki, Jan Aleksander Fredro i Wojciech Dzieduszycki to bohaterowie krótkich biografii. Każdy z nich to postać, która w jakiś sposób wyróżniła się w przedwojennej (przed I wojną światową) Galicji. Autor przybliża nam ich sylwetki opierając się na pamiętnikach, listach, opowieściach i wspomnieniach. W przeciwieństwie do wspomnianej damy, panowie najczęściej dysponowali jakimś talentem, który wyróżnił ich spośród tłumu szlachetnie urodzonych Polaków przesiadujących we Lwowskich salonach.

   Losy wszystkich wymienionych postaci przeplatają się z wielką polityką. Galicja w dziewiętnastym wieku nie była spokojnym miejscem. Wojny i powstania regularnie powtarzały się co kilka lat a stronnictwa zmieniały się i tasowały. Był to rejon pod zaborem austriackim i mieszkający tam polscy szlachcice mieli ciężki orzech do zgryzienia jeżeli chcieli się liczyć w towarzystwie. Aleksander Piskor dość dobrze naszkicował tło polityczne pozwalając czytelnikowi na wyrobienie sobie opinii o tym, jak wyglądało ówczesne życie.

   Książkę czyta się bardzo dobrze. Barwne losy jej bohaterów zostały opisane w niezwykle przyjemny i plastyczny sposób. Co ważne, autor nie stara się ich ocenić, nie potępia ich rozwiązłości, czy rozrzutności, przytacza jedynie jej przykłady pozostawiając czytelnika z tym, jakie wnioski on z tego wyciągnie.

   „Siedem ekscelencji i jedna dama” to bardzo ciekawa lektura przybliżająca odbiorcy postacie dawno już zapomniane we współczesnym świecie. Pierwsze wydanie książki datowane jest na rok tysiąc dziewięćset trzydziesty dziewiąty a był to czas gdy pamięć po wymienionych osobach powoli zacierała się w świadomości społeczeństwa. W dzisiejszych czasach, w dobie wszechobecnych socialmediów śledzenie czyjegoś życiorysu, zwłaszcza gdy jest to osoba sławna jest banalnie proste. Tym ciekawsze jest spojrzenie na to, jak rozbrzmiewała i przemijała sława dziewiętnastowiecznych celebrytów, których im współcześni docenili nie tyle ze względu na osiągnięcia, co w oparciu o niebanalną, magnetyczną i przyciągającą innych osobowość. Polecam opowieść Aleksandra Piskora każdemu, kto lubi zgłębiać się w cudzą prywatność i poznawać szczegóły życia charyzmatycznych osobowości.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater

sobota, 22 lutego 2020

Bez wyjścia

Autor: Wilkie Collins, Charles Dickens
Tytuł oryginału: No thoroughfare
Tłumaczenie: Stanisław Boduszyński
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2019

   Wilkie Collins już od jakiegoś czasu trzyma się wysoko w mojej hierarchii ulubionych pisarzy i każdą nowo wydaną książkę sygnowaną jego nazwiskiem witam z wielkim entuzjazmem. Nic więc dziwnego, że gdy wśród premier wydawnictwa MG znalazłam tytuł „Bez wyjścia”, wiedziałam, że muszę po niego sięgnąć. Tym bardziej, że oprócz pierwszego nazwiska widniało na nim drugie, również działające na mnie jak magnes. Charles Dickens był przyjacielem Wilkie’go Collinsa, obaj napisali niewielką powieść łącząc w niej to co najlepsze z ich własnych stylów.

   „Bez wyjścia” to pozornie prosta opowieść o młodym człowieku, wychowanku Domu podrzutków, który rozkręca i przywodzi do świetności odziedziczony po odnalezionej po latach matce interes związany z handlem winem. Ponieważ handel tym trunkiem wymaga licznych kontaktów ze Szwajcarią, a kontakty prywatne przedstawionych bohaterów również kierują ich w tamtą stronę, miejscem akcji jest więc zarówno Londyn jak i Neuchatel. 

   W powieści przewijają się różnego typu międzyludzkie relacji Jest tu przyjaźń w imię, której przyjaciel nie obawia się ryzykować i rzucić wszystkiego na jedną kartę. Jest tu miłość, uskrzydlająca i niezważająca na niebezpieczeństwa, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Jest tu również przywiązanie i wdzięczność za możliwość doznania pięknych wzruszeń. Są tu też te mniej jasne strony ludzkiej duszy, jak chciwość, która sprawia, że człowiek skłonny jest to wielkiej podłości. Jest też nienawiść zmieszana z zazdrością i lękiem, przez które staje się tym bardziej niebezpieczna i dla której żadna zbrodnia nie jest zbyt trudna.

   Konstrukcją powieść przywodzi na myśl dramat. Została podzielona na cztery akty, każdy z nich związany z konkretną scenerią bądź wydarzeniami. Również postaci w powieści nie ma zbyt wiele, z tych na pierwszym planie powieści przewija się nie więcej niż dziesięcioro. Jednak niewielka ilość idzie w parze z jakością. Są to bohaterowie niejednorodni i wielowymiarowi. Gdy wydaje nam się, że panna Margerita niczym nas nie zaskoczy okazuje się w jak wielkim byliśmy błędzie. To powieść w kilku miejscach przełamująca schemat, gdyż w niej to właśnie mężczyzna bywa słaby i potrzebujący, a kobieta musi okazać siłę i hart ducha. To w końcu mieszanina niebanalnych charakterów, a każdy wykreowany został z mistrzowską znajomością ludzkiej natury i najciemniejszych nawet zakamarków duszy.

   „Bez wyjścia” czyta się dobrze, choć trzeba przywyknąć do nieco nietypowej składni i odrobinę nadmiernej kwiecistości, przez którą początek książki może wydać nie najłatwiejszy w odbiorze. Jednak to tylko pierwsze wrażenie a do stylu można dość szybko się przyzwyczaić, by docenić całą jego malowniczość. Opisy gwałtownych wydarzeń rozgrywających w Alpach przy budzącej grozę pogodzie są niezwykle sugestywne i niesamowicie plastyczne. Wręcz poczuć możemy wszechogarniający chłód i usłyszeć wycie lodowatego wiatru. 

   Książka będąca wspólnym dziełem dwóch wybitnych angielskich pisarz dziewiętnastowiecznych siłą rzeczy nosi w sobie znamiona ich obydwu. Znajdziemy tu typowy wątek kryminalny, jakimi niejednokrotnie raczył nas Wilkie Collins oraz zaskakujące zbiegi okoliczności o jakie dość łatwo w książkach Charlesa Dickensa. Nie zabrakło tu również drobiazgowo wykreowanej scenerii w jakich rozgrywa się akcja powieści, czy jest to kameralne otoczenie mieszczańskiego domu, czy zapierające dech w piersiach górskie plenery. I choć kryminalna intryga nie jest tu najmocniejszym punktem, to jednak doza tajemnicy jest tu wystarczająco duża, by usatysfakcjonować czytelnika.  To w końcu książka obok której nie powinien obojętnie przejść żadne miłośnik brytyjskiej literatury klasycznej.

Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.

niedziela, 16 lutego 2020

Pierwszy stosik tego roku

   W końcu przyszła pora by wrzucić stos, zbierany w zasadzie od samego początku roku, związany z zakupowym szaleństwem na aukcjach WOŚP, bo jak zwykle nie tylko wystawiłam całkiem sporą pulę książek, ale również co nieco kupiłam. A na WOŚPowych aukcjach kupuje się całkiem nieźle, bo to ta nieliczna okazja, gdzie zaglądam, by zobaczyć, a cóż tam ciekawego można kupić. Do tego nieco zakupów innych, mniej lub bardziej okazjonalnych oraz całkiem pokaźny stos recenzentek. Miał być mniejszy, ale gdzieś się moje zamówienie zapodziało, więc wyszedł w końcu całkiem pokaźnych gabarytów. W sumie jest co oglądać, bo wyszło tego sześć zdjęć. 

   Zacznijmy więc od typowego zakupowego, w większości WOŚPowego stosika.


   Mały lord Frances Hodgson Burnett Ot taki kolejny klasyk dziecięcej literatury i kolejna powieść tej autorki w mojej biblioteczce.
   Przeminęło z wiatrem (trzy tomy) Margart Michell I kolejny z klasyków. Miałam już w domu wydanie, ale w dość kiepskim stanie, więc jak mogłam nabyć nowe, w lepszej kondycji, to czemu by nie.
   Szewcy i inne dramaty Stanisław Witkiewicz Zawsze byłam łasa na klasyki, tak zagraniczne, jak i polskie.
   Ojciec Goriot, Kobieta trzydziestoletnia Honore de Balzac I następne dwie pozycje z klasyki
   Italczyk, czyli Konfesjonał czarnych pokutników Anne Radcliffe Odkąd pierwszy raz przeczytałam Opactwo Northanger Jane Austen, to nie mogłam się oprzeć by nie dorwać w końcu czegoś wspominanej tam Ann Radcliffe. Nie są to wprawdzie Tajemnice zamku Udolpho, ale i tak jestem niezmiernie ciekawa tej książki i jej wszystkich wad.
   Bel Ami Guy de Moupassant I kolejny klasyk francuski, wyjątkowo nie z WOŚPa w tym stosie, a dorwany w nieinternetowym antykwariacie.
   Teresa Desqueyroux Francois Mauriac Nie mam pojęcia ani o autorze, ani o samej książce, ale pewne zaufanie do tej serii wydawniczej kazało mi się skusić.
   Teatr Willima Somerset Maughan Analogicznie w przypadku tej książeczki, gdyż serię Nike cenię całkiem wysoko.

   Stosik drugi - prezentowo, zakupowo, recenzencki:


   Bohaterowie Joe Abercrombie Pierwszy z otrzymanych w lutym prezentów. Pozycja, która od dłuższego czasu była na mojej liście zakupowej tym razem w ładnym wydaniu. Tak czy inaczej kolejna wizyta w świecie Pierwszego prawa.
   Starość aksolotla Jacek Dukaj To książka, na którą napaliłam się od kiedy dowiedziałam się, że wyjdzie w papierze. Czytałam ją w formie ebooka, bo tak właśnie wyszła w ramach premiery, ale zwyczajnie musiałam mieć papier w domu. Również prezent.
   Tajemnicze zgony władców Iwona Kienzler Przypadkowy zakup do kolekcji historycznych książek poplarno-naukowych.
   Piękne Heleny, boskie i fatalne Jerzy Besala Analogicznie z tą książką, tym bardziej, że autora bardzo dobrze wspominam z książki Miłość i śmierć. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn.
   Grzechy imperium, Gniew imperium Brian McClellan Drugi tom wzięłam do recenzji, więc trzeba było dokupić pierwszy. Autora dobrze wspominam z Trylogii magów prochowych a ta trylogia jest jej bezpośrednią kontynuacją.
   Grzybownik Justyn Kołek, Ewa Furtak Recenzentka i pierwsza "grzybowa" książka w dzisiejszej kolekcji. Całkiem ładna i poręczna rzecz.
   
   Stos zdominowany przez grzyby


   Góry Italii Cassimo Zapelli Zdobycz z WOŚP, razem z dwiema następnymi za wręcz śmieszną cenę. Typowy album, piękne zdjęcia, niewiele treści.
   Góry świata Yoshikazu Shirakawa Drugi z albumów, tym razem prawie w ogóle pozbawiony treści poza opisami poszczególnych zdjęć.
   Lodowce Bernhard Edmaier, Angelika Jung-Hutti A to nietypowy album o lodowcach, treści w nim całkiem sporo, wizualnie również oszałamiający, jak dwie poprzednie.
   Konie Marian Gadzalski Typowy album poświęcony koniom, zdjęcia autorstwa jednego ze słynniejszych konnych fotografów, przeplatane są cytatami z literatury.
   Hucuły. Konie połonin Marek Piotr Krzemień Książka album o wolno żyjących bieszczadzkich konikach.
   Poznajemy grzyby Aurel Dermek, Albert Pilat Ponieważ coraz głębiej zapadam na grzyboentuzjazm, postanowiłam też wzbogacić swą bibliotekę w odpowiednią literaturę. Kupiona razem z resztą grzybowych pozycji, za całkiem niezłe pieniądze.
   Grzyby. Rozpoznawanie i zbieranie Till Reynhard Lohmeyer, Ute Kunkele I jeszcze jedna, zaskoczyła mnie całkiem pokaźnym formatem, spodziewałam się niewielkiego przewodnika.
   Grzyby i las Andrzej Grzywacz Książka nie tyle przewodnik, co opowieść o znaczeniu grzybów w lesie.
   Grzyb jadalny czy trujący Zbigniew Domański Niewielki poradnik dla początkujących grzybiarzy wydany w latach dziewięćdziesiątych.
   Atlas grzybów Brune Henning Kolejny atlasik w kolekcji
   Kieszonkowy atlas grzybów Frantisek Kotlaba, Vladimir Antonin I jeszcze taki maleńki
   Nasze grzyby Alina Skirgiełło Ten atlasik pamiętam z dzieciństwa, niestety gdzieś przepadł mój egzemplarz, więc dokupiłam nowy.
   Atlas grzybów leśnych Henryk Orłoś I ostatni już w tym stosie, ale na pewno nie ostatni w mojej biblioteczce.

   Stos zakupowy, zdecydowanie popularno-naukowy


   Życie zwierząt. Bezkręgowce, Ryby, płazy i gady, Ptaki, Ssaki Alfred Brehm To również WOŚPowa zdobycz, pierwsze wydanie napisano grubo ponad sto lat temu, to jest przedruk z wydania z lat sześćdziesiątych, uzupełniony i wzbogacony zdjęciami. Rzecz całkiem piękna i interesująca.
   Sulejman II wspaniały i jego czasy Jerzy S. Łątka Sporo u mnie ostatnio historycznych książek popularno-naukowych, ta jest kolejną.
   Matka Jagiellonów Dorota Pająk-Puda Powieść historyczna, o Jagiellonach, całkiem przyjemna lektura.
   Gra królowych. Kobiety, które stworzyły szesnastowieczną Europę Sarah Gristwood I jeszcze jedna historyczna opowieść, tym razem o kobietach.
   Aferzyści, spekulanci i szmalcownicy. Afery gospodarcze PRL Kazimierz Kunicki, Poczet kochanek i matres władców Polski, Król Kazimierz. Wielki bigamista Iwona Kienzler Kolejne trzy tomy w serii wydawniczej od Deagostini i Bellony.
   Kochanki, księżne, królowe, Kobiety ze słynnych obrazów, Romanse w PRL Iwona Kienzler i jeszcze trzy książki tej autorki w kolekcji.

I ostatni stos zakupowy


   Czy foka jest biała Czesław Centkiewicz Kolejna z polarnych opowieści tego autora w mojej biblioteczce.
   Krew, pot i piksele Jasnon Schreier Książka o tym, jak pisano gry komputerowe, zainteresowała mnie, więc przygarnęłam w ramach wymiany.
   Stróże Jakub Ćwiek Ta była w moich planach zakupowych, więc jak znalazłam w antykwariacie, to wzięłam.
   Hańba John Maxwell Coetze I kolejna z WOŚPowych zdobyczy, zaufanie do nazwiska i do serii wydawniczej. Zobaczymy.
   Przygoda fryzjera damskiego Eduardo Mendoza Jak wyżej, zresztą do iberoamerykańskiej prozy też mam słabość.
   Tango raz jeszcze, Opowieść o Łukaszu, Nikt, byle kto Julio Cortazar W pakiecie dorwałam za jakieś śmieszne pieniądze.
   Śniadanie mistrzów Kurt Vonnegut Ten autor znalazł u mnie swoje miejsce po lekturze Syren z Tytana, więc jak znalazłam jego książkę w antykwariacie, to przytuliłam.

   Stos ostatni - w całości recenzencki.


   Historia kolorów Clive Gifford, Marc-Etienne Peintre O kolorach w historii w wersji dla dzieci - czemu nie!
   Nowa mapa cudów. Podróż w poszukiwaniu rzeczy niepojętych Caspar Handerson Przygarnięta po tym, jak zaintrygował mnie Atlas zwierząt niemalże niemożliwych tego autora.
   Czekając na Duida Stefan Czerniecki Podróżnicza książka o Amazonii, pełna przepięknych zdjęć.
   Rzeczy mówią do rzeczy a nie od rzeczy Wiesław Błach Tomik zabawnych wierszy dla dzieci i nie tylko.
   Pieśni wydmowej trawy Maksymilian Dzikowski Powieść z pogranicza fantastyki, jestem dość sceptyczna, ale zobaczymy.
   Koniec świata a Makowicach Jan Mazur Komiks o armagedonie gdzieś na obrzeżasz Polski, oszczędny w obrazie, ale nie w treści.
   Jeden dzień w starożytnym Rzymie Alberto Angela I jeszcze jedna książka popularno-naukowa, tym razem ze starożytnością na tapecie. 
   Głupie łzy Jarosław Mikołajewski Tomik wierszy, niewielki objętością, ciekawa jestem wrażeń.
   Znak zapytania, Szpieg z Falklandów, Tajemnica Kanału LaManche Marek Romański Trzy kryminały, autora z którego twórczością już miałam do czynienia.
   Brązownicy Tadeusz Boy-Żeleński Felietony o narodowym wieszczu brzmiały na tyle ciekawie, że się skusiłam.

   Uporałam się z opisaniem tego, co u mnie zawitało ostatnio. I niby oszukuję się, że na razie nie planuję większych zakupów, ale wiem aż za dobrze, jak to się pewnie skończy. W pierwszej kolejności wezmę się za recenzentki, choć pewnie przeplotę je innymi książkami, jak choćby pierwszym tomem Bogów prochu i krwi McClellana. Albumy pewnie też dość szybko wylądują na półce Przeczytane, bo i lektury w nich niewiele.

czwartek, 13 lutego 2020

Zbrodnia lorda Artura Savile

Autor: Oscar Wilde
Tłumaczenie: Maria Przymanowska
Tytuł oryginału: Lord Artur Savile’s Crime
Wydawnictwo: Książka i wiedza
Rok wydania: 1997

   Nazwisko Oscara Wilde’a kojarzy się przede wszystkim z powieścią „Portret Doriana Graya”, zanim jednak dane mi  było po nią sięgnąć postanowiłam zaznajomić się z drobniejszym objętościowo utworem i tak mój wybór padł na niewielką książeczkę. Zatytułowana „Zbrodnia lorda Artura Savile”, zawiera w sobie nie tylko tytułowe opowiadania, ale i drugie opowiadanie „Upiór rodu Canterville’ów”.

   Bohaterem pierwszej noweli jest lord Artur Savile, młody szlachcic, który wkrótce ma się ożenić z ukochaną. Gdy na przyjęciu podaje swą dłoń chiromancie, aby dowiedzieć się jakiż też los go czeka, nie spodziewa się nawet, że zamiast zabawnej, pozytywnej przepowiedni, otrzyma taką, która stanie się przyczyną zmiany planów. W Arturze obowiązek (utwór zresztą ma podtytuł: „Studium obowiązkowości”) walczy z egoistyczną chęcią poddania się pokusie. Artur Savile musi zmienić plany, by chronić ukochaną, co nie przychodzi mu wcale aż tak łatwo, jakby sobie tego życzył.

   Drugi tekst poświęcony jest tytułowemu upiorowi. Stary lord Canterville od kilkuset lat straszył na korytarzach rodzinnego dworzyszcza,po tym jak zmarł zamurowany w jednej z komnat, w ramach kary za zamordowanie małżonki. Gdy nieruchomość zakupuje amerykański bogacz i wprowadza się do niej wraz z rodziną, nieszczęsny upiór musi się zmierzyć z ich pragmatyzmem. To starcie nowoczesnego racjonalizmu, do bólu wręcz praktycznego ze staromodnym już romantyzmem i wiarą w zjawiska nadprzyrodzone. Los upiora, który w swej postaci od lat czuł się całkiem nieźle, nagle odmienił się całkowicie, rujnując całe jego nieżycie. Nie można tak egzystować i nieszczęsny upiór musi znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.

   Obydwa teksty aż kipią od podszytego satyrą humoru, to ironiczne spojrzenie na ówczesną autorowi rzeczywistość, pozbawione jednak cienia goryczy tak częstej w utworach tego rodzaju. Dzięki temu opowiadania przyjmuje się lekko i przyjemnie, co rusz zaśmiewając się do rozpuku, bez cienia nieprzyjemnych refleksji. To kopalnia mądrych myśli, niezwykle trafnych zarówno dziś, jak i przed laty, które zmuszają do zamyślenia się nad swą ponadczasową prawdą, jednak nie pozostawiają gorzkiego poczucia beznadziei i niemożności uwolnienia się od nich.

   Książkę czyta się wyśmienicie. Oscar Wilde w mistrzowski sposób prezentuje tu różne sposoby myślenia, oddając zarówno klimat rozważań, jak i znajdując w nich głębszy sens. Bogate słownictwo nie sprawia problemu, a stosunkowo prosta składnia sprawia, że kolejne strony czyta się bardzo szybko, bez problemu odkrywając ogromne pokłady ironii schowane w każdym zdaniu. Nie można też pominąć milczeniem sposobu oddania świata w opowiadaniach. To sugestywna i plastyczna wizja, skupiająca się głównie na charakterystyce konkretnych grup społecznych – szlachty i mieszczaństwa.

   Książka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, a słowa: „Nie, nie jestem cyniczna, po prostu mam doświadczenie, co zresztą znaczy zupełnie to samo” to fraza, która nie tylko urzekła mnie swoją prawdziwością, ale i od razu się z nią utożsamiłam. Jest to jeden z nielicznych utworów, które z czystym sercem jestem gotowa polecić absolutnie każdemu, bo każdy, kto potrafi szerzej spojrzeć na świat i otaczającą nas rzeczywistość znajdzie tu nie tylko wiele śmiechu, ale i równie dużo mądrości. „Zbrodnia lorda Artura Savile” to inteligentna komedia pozbawiona zupełnie głupkowatych żarcików z zachwycającą absurdalną fabułą.

sobota, 8 lutego 2020

W pewnym miasteczku

Autor: Thomas Hardy
Tytuł oryginału: Fellow Townsman
Tłumaczenie: Jadwiga Korniłowiczowa
Wydawnictwo: PIW
Rok wydania: 1962

   Thomas Hardy to brytyjski autor najbardziej rozpoznawalny dzięki powieści „Tessa de Uberville”, zaliczanej do jednej ze stu najważniejszych książek w historii. Lektura niewielkiej nowelki „W pewnym miasteczku” to dla mnie drugie po „Z dala od zgiełku” spotkanie z tym autorem. Podobnie jak poprzednie, to mogę zaliczyć do udanych, gdyż ta niewielka objętościowo książeczka niesie w sobie ważną myśl, by nie zwlekać z tym co ważne.

   Bohaterem opowieści jest pan Barnet, człowiek majętny, dziedzic kupieckiego imperium handlu tkaninami, któremu pozostały po rodzicach majątek pozwala nie pracować i wieść żywot dżentelmena. W związek małżeński pchnął go rozsądek i chęć zdobycia małżonki równej mu majątkiem i przewyższającej go pozycją. Szybko okazało się, że kobieta jawnie gardzi swym mężem, zmieniając jego życie w pułapkę i mękę. W takich okolicznościach pan Barnet wspomniał biedną pannę Lucy, z którą przed ślubem łączyła go pewna bliskość. W związku z nią zaczyna dostrzegać szansę, z której nie skorzystał i dopatruje się szczęścia jakie mogła mu dać relacja, gdyby tylko nie przekreślił jej swym ożenkiem.

   „W pewnym miasteczku” to powieść o wielkiej, niespełnionej miłości. O szansach przekreślonych już na wstępie i skazywaniu się na los, który pozornie tylko wydaje się łatwiejszy. To historia nieszczęśliwych ludzi, zmuszonych do akceptacji sytuacji w jakiej się znaleźli, a w końcu tak bardzo w niej okrzepli, że perspektywa zmiany losu jest równie pociągająca, co przerażająca. Znajdziemy tu niejedną niewykorzystaną szansę, czasem wręcz na granicy moralności, zawsze jednak odrzuconą w ostateczności. To w końcu opowieść o tęsknocie za tym, co nieuchwytne, co z perspektywy wydaje się czymś cudownym.

   Nowelę czyta się bardzo dobrze. Thomas Hardy z wielkim wyczuciem przedstawia losy kilkorga przedstawionych bohaterów, zagłębiając się w ich najskrytsze pragnienia i lęki. To w końcu całkiem niezłe i sugestywne przedstawienie prowincjonalnego miasteczka, choć przedstawiona historia jest na tyle uniwersalna, że jej scenerią może być każdy czas i miejsce. Plastyczne opisy wydarzeń i tego, jak podchodzą do nich postacie pozwala bardzo dobrze wczuć się w nich i zrozumieć w pełni ich sposób myślenia, z którym niekoniecznie trzeba się zgadzać.

   Opowieść cechuje spokojnie poprowadzona, zdystansowana do wydarzeń narracja, która nie wzbudza w czytelniku gwałtownych emocji, powoli wprowadzając go w nastrój beznadziei sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie. Nie sposób nie zauważyć, że ich postępowanie unieszczęśliwia przede wszystkim ich samych, jednak muszą się zmierzyć z konsekwencjami tego co postanowili i tego co robią.

   ,,W pewnym miasteczku” to niezwykle uniwersalna i ponadczasowa opowieść o tęsknocie, pragnieniu i lęku, który uniemożliwia osiągnięcie wymarzonego celu. To historia o tym, że czasem więzy moralności również stają się przeszkodą nie do przebycia i silne poczucie obowiązku oraz tego co robić należy, niekoniecznie ułatwia trwanie w tym co jest, a świadomość tego, że postąpiło się słusznie, nie musi przynosić ulgi w cierpieniu. To smutna relacja ze związku między dwojgiem ludzi, gdzie trudno wyobrazić sobie możliwość szczęśliwego zakończenia.

niedziela, 2 lutego 2020

Podsumowanie stycznia

   Dopiero co skończył się rok poprzedni, a już minął styczeń. Mimo moich wcześniejszych obaw zakończył się całkiem niezłym wynikiem, gdyż padło siedem książek. Zdecydowana większość to recenzentki, trzeba było nadrobić grudniowe zamówienie. Tematycznie - sporo starych powieści w nowych wydaniach i nieco literatury popularno-naukowej. Stosik może niezbyt imponujący, ale w gruncie rzeczy zadowolona jestem z rezultatów.
   A na zdjęciu wygląda to tak:


   Ciało. Instrukcja dla użytkownika Bill Bryson Rok rozpoczęłam od dokończenia popularno-naukowej książki - przewodnika po ludzkim ciele. To kopalnia ciekawostek i podstawowych informacji z anatomii i fizjologii człowieka. Całkiem przyjemna lektura.
   W czym grzyby są lepsze od ciebie? Marta Wrzosek, Karolina Głowacka To z kolei kopalnia ciekawostek o grzybach podana w formie wywiadu z pracownicą zakładu mykologii Uniwersytetu Warszawskiego.
   Przerażające opowieści Charles Dickens Zbiór opowiadań grozy z czasów, gdy tego typu forma była niezwykle popularna. No i nazwisko autora jest dla mnie niczym bezwarunkowa rekomendacja.
   Salamandra Stefan Grabiński Miło wspominam Wyspę Itongo, ta powieść choć zupełnie inna, była równie przyjemna i wciągająca.
   Pan Lecoq Emile Gaboriau Francuski dziewiętnastowieczny kryminał, który kusi przedstawieniem Paryża i postacią niezłomnego detektywa, który pomimo napotkanych trudności nie poddaje się w drodze do rozwiązania zagadki.
   Rouletabille u cara Gaston Lecroux Trzecia opowieść o młodym zdolnym dziennikarzu autorstwa twórcy Upiora w operze, to przede wszystkim niesamowite przedstawienie carskiej Rosji.
   Odkłamać Żarnowiec Jerzy Lipka A to akurat książka, która choć porusza dość ważny temat, to niestety nie daje rady pod względem kompozycji. Dla tej publikacji lepiej by było, gdyby ktoś ją porządnie przeredagował, bo tego najwyraźniej zabrakło.

   Ot i tyle, w sumie sama nie wiem, kiedy udało się to wszytko skończyć. Mam nadzieję, że luty będzie równie, albo chociaż porównywalnie owocny. Recenzje prędzej, czy później pojawią się na blogu, póki co wrzucam te, które powstały wcześniej.