środa, 27 września 2017

Remek marzyciel

Autor: Anne Crauzas
Tytuł oryginału: Raymond reve
Tłumaczenie: Anna Nowacka-Devillard
Wydawnictwo: Widnokrąg
Rok wydania: 2017

   Gdy sięgałam po pierwszą wydaną u nas książkę Anne Crauzas – „52 tygodnie” nie wiedziałam czego się spodziewać. Skusiły mnie ornitologiczna tematyka i dość charakterystyczne ilustracje. Ponieważ ta pozycja bardzo mi się spodobała, nie wahałam się ani chwili, by sięgnąć po kolejną książkę tej autorki wydanej nakładem wydawnictwa Widnokrąg. W „Remku marzycielu” znajdziemy identyczną stylistykę ilustracji co w „52 tygodniach” i jest to ogromnym plusem książki.

   Remek jest ślimakiem, zwyczajnym muszlowym ślimakiem, najpewniej winniczkiem, jakich wiele pełza po każdym przydomowym ogródku i jakiego większość dzieci niejednokrotnie ma okazję spotkać na swej drodze. Poznajemy go od samych narodzin, od czasu, kiedy to wypełzł z jajeczka, jednego z wielu, zniesionych wiosną przez jego rodziców. Remek lubi swój zwyczajny żywot, jednak marzy czasem, by być kimś więcej: stonogą, smokiem, a nawet muchomorem. Wyobraźnia Remka nie ma żadnych ograniczeń.

   Każdej wyobrażonej przemianie Remka towarzyszy odpowiednia ilustracja. Kolejno możemy podziwiać ślimakowilka, ślimakożyrafę, czy ślimakojabłuszko. Oszczędność kreski i zdecydowane barwy sprawiają, że ilustracje są może nieco minimalistyczne, ale dokładnie oddają, to co tworzy wyobraźnia Remka. Te ślimacze hybrydy budzą w dzieciach salwy śmiechu i sprawiają, że każdą kolejną kartkę młody czytelnik obraca z wielkim zainteresowaniem i oczekiwaniem na kolejną zabawną ślimaczą krzyżówkę.

   Opowieść o Remku nie zawiera zbyt wielu słów, oprócz bardzo krótkiego wprowadzenia i równie krótkiej puenty, pojawiają się tu jedynie zdawkowe komentarze do poszczególnych remkowych wyobrażeń. Tak niewielka ilość słów sprawia, że dzieci dopiero zaczynające swą przygodę z książką, z chęcią chłoną kolejne epitety opisujące niezwykłe ilustracje różnych wcieleń Remka.

   O ile w „52 tygodniach” Anne Crauzas w bardzo nienachalny sposób przemyciła sporo wiedzy ornitologicznej, o tyle „Remek marzyciel” pozbawiony jest edukacyjnego aspektu. Obranie za  główną postać zwierzątka tak zwyczajnego i pospolitego jak ślimak jest świetnym wyborem, gdyż dla każdego małego czytelnika jest to ktoś, kogo bez trudu sobie wyobrazi. Publikacja posiada bardzo wyraźny aspekt wychowawczy. Z jednej strony mały ślimak marzy, by być kimkolwiek, a jego wyobraźnia nie ma absolutnie żadnych ograniczeń, z drugiej zaś książkę puentuje silne wyrażenie akceptacji siebie, bo „Przecież nic w tym złego, że jest się ślimakiem”.

   „Remek marzyciel” to bardzo ładnie wydana książka. W twardej oprawie znajdziemy kartki z grubego i lekko szorstkiego w dotyku papieru, co znacząco zwiększa trwałość książki. Kwadratowy, nieco większy od A5 format publikacji jest idealny, by z jednej strony pomieścić duże i wyraźne ilustracje, z drugiej zaś nie sprawiać wrażenia zbyt wielu pustych przestrzeni na poszczególnych stronach, zwłaszcza, że tekstu jest tu naprawdę bardzo mało. Jest to też format w sam raz wpasowujące się w niewielkie rączki małych czytelników.

   „Remek marzyciel” Anne Crauzas to bardzo dobra książeczka dla dzieci. Na  pierwszy rzut oka zwraca uwagę ładnym i trwałym wydaniem oraz prostymi, intensywnie barwionymi, minimalistycznymi ilustracjami. W młodym czytelniku budzi głośne salwy śmiechu oraz co znacznie ważniejsze, pobudza wyobraźnię. Niesie też ze sobą ogromnie ważne przesłanie, mówiące, że choć możemy być kim tylko zechcemy i robić, co tylko przyjdzie nam do głowy, zawsze najlepiej jest być sobą. 

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

piątek, 15 września 2017

Prowadź swój pług przez kości umarłych

Autor: Olga Tokarczuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2016

   Rzadko ulegam modom na jakiś tytuł, a szum medialny wokół książki raczej mnie zniechęca niż jest dla mnie rekomendacją. Zupełnie inaczej było z „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olgi Tokarczuk. Gdy zobaczyłam zwiastun filmu „Pokot” Agnieszki Holland, od razu wiedziałam, że chcę go zobaczyć. Jednak czas mijał a okazja sprawiła, że sięgnęłam po literacki pierwowzór, zanim zapoznałam się z jego ekranizacją. Wrażenia z lektury mam dość niejednoznaczne.

   Fabuła skupia się wokół Janiny Duszejko, będącej jednocześnie narratorką powieści. W zapomnianym przez ludzi i bogów odludziu, gdzieś w Kotlinie Kłodzkiej ginie sąsiad głównej bohaterki. Kilka dni później w podejrzanych okolicznościach umiera lokalny komendant. Obydwie śmierci łączy jedno, obaj mężczyźni brali aktywny udział w polowaniach a w pobliżu ich ciał znaleziono mnóstwo sarnich tropów. Czyżby natura brała odwet na myśliwych i kłusownikach?

   Powieść od początku budzi zainteresowanie. Tajemnica, dość śmiała teza dotycząca motywów oraz nieliczni ale ekscentryczni bohaterowie zdecydowanie przykuwają uwagę. Jednak w dalszej części tempo akcji maleje a napięcie jakie pojawiło się na pierwszych stronach gdzieś się ulatnia. Pojawiające się opisy Płaskowyżu i okolic oraz ludzi ich zamieszkujących tworzą mroczny klimat, i trzymają w napięciu. Z czasem jednak zostaje on zastąpiony astrologią, którą para się Janina. Związek oddziaływań znaków zodiaku na życie człowieka z jednej strony stanowi dobrą podwalinę do kreacji postaci, z drugiej sprawia, że główny wątek powieści gdzieś umyka a akcja i fabuła zaczynają się rozmywać.

   Znacznie mocniejszą częścią powieści jest kreacja postaci. Spośród kilkorga jacy przewijają się na pierwszych planach, każdy wydaje się interesujący. Są to zwyczajni ludzie, zmagający się ze swoimi słabościami i problemami. Przedstawieni zostali z perspektywy Janiny, której nie można odmówić spostrzegawczości, dzięki czemu stają się realistyczni i pełnowymiarowi. Główna bohaterka uchodzi w okolicy za starą wariatkę i choć bardzo dobrze poznajemy jej punkt widzenia oraz sposób w jaki patrzy na świat, nie sposób nie uznać jej za ekscentryczną. Jej działania i motywy są zrozumiałe, a silnie spolaryzowane poglądy i przymus ich bronienia a nawet narzucania ich innym sprawiają, że jest bardzo wyrazista.

   Motywem przewodnim powieści jest stosunek ludzi do zwierząt. Główny nacisk położony został na okrucieństwo polowań, ale nie zabrakło też innych aspektów zwierzęco-ludzkich relacji. Ponieważ narratorką jest Janina a jej poglądy w tej sprawie są bardzo kategoryczne, tak również został przedstawiony problem traktowania zwierząt przez ludzi. Olga Tokarczuk zrobiła to w sposób bardzo emocjonalny i silnie spolaryzowany. Mamy tu złych, okrutnych myśliwych pozbawionych empatii oraz pełną współczucia Janinę. Zabrakło tu szarości, tym bardziej, że z punktu widzenia narratorki każdy kto nie podziela jej poglądu na sprawę polowań staje się wrogiem. Janiny nie sposób nazwać ekologiem, gdyż w jej spojrzeniu dominuje antropomorfizacja natury a nie zrozumienie mechanizmów jej działania, przez co łatwo nadać jej etykietkę ekoterrorystki.

   Lektura upływa przyjemnie, choć spadek tempa i napięcia jest mocno odczuwalny. Stylistyka zdań i język nie charakteryzują się niczym szczególnym. Jedyny dość nietypowy zabieg to rozpoczynanie niektórych słów, umieszczonych w środku zdania, wielką literą. Ma to podkreślić ich ważność oraz znaczenie dla narratorki i ten zabieg udał się w zupełności. Autorce nie można odmówić dużej wprawy w operowaniu słowem, gdyż klimat opowieści oddziałuje na czytelnika. W połączeniu z pierwszoosobową narracją możemy poczuć się bezpośrednim świadkiem rozgrywanych wydarzeń, co sprawia bardzo dobre wrażenie.

   Jako thriller powieść nie spisuje się najlepiej. I choć wątek kryminalny nie jest najgorszy a jego rozwiązanie może zaskakiwać, to jednak w pewnym momencie zostaje mocno zepchnięty na drugi plan, co niezbyt mu się przysłużyło. Moralno-etyczny aspekt książki jest w niej dominujący a sposób przedstawienia problemu może być męczący. Okrutni bezduszni myśliwi skontrastowani zostali nawiedzoną staruszką, a takie postawienie sprawy nie jedna zwolenników żadnej ze stron. Powieść budzi kontrowersje, choć można odnieść mocne wrażenie, że właśnie o to w niej chodzi.

   „Prowadź swój pług przez kości umarłych” jest dobrą książką a jej lektura upływa błyskawicznie. Ma sporo mocnych stron, ma jednak również swoje (nieliczne) wady. Z pewnością nie jest to książka, o której szybko można zapomnieć i choć mnie nie oczarowała, to jednak jestem zadowolona, że po nią sięgnęłam.

sobota, 9 września 2017

Stąd do płotu, czyli z życia wiejskiego podwórka

Autor: Anna Kaca
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Rok wydania: 2017

   W XXI wieku w Polsce, coraz trudniej o prawdziwie wiejskie podwórka. Coś co dla pokolenia obecnych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków jest oczywiste, dla osób o połowę młodszych już niekoniecznie, a dla dzieci wydaje się być zupełnie abstrakcyjne. Mleko prosto od krowy, jajka od wiejskich kur niegdyś były czymś zupełnie zwyczajnym, dziś zaś często stanowią trudno dostępny rarytas. W takich realiach absolutnie nie dziwi wydanie książeczki dla dzieci, przybliżającej im ten, w pewnym sensie, egzotyczny świat. Pozycja „Stąd do płotu” Anny Kacy, próbuje pokazać dzieciom prawdziwą wieś, o którą w dzisiejszych czasach już wcale nie tak łatwo.

   Bohaterami książeczki są zwierzęta zamieszkujące niewielkie gospodarstwo. Jest tu krowa Wala, świnka Gryzia, kot Supeł, pies Szybki oraz liczne kury, kaczki i gęsi. Bohaterowie przeżywają bardzo zwyczajne przygody – wycieczkę kota do miasta, czy pojawienie się nowego koguta w zagrodzie. Zwierzęta zostały przedstawione zgodnie ze stereotypami z jakimi są kojarzone. Majestatyczny i dumny kot, nadpobudliwy i rozszczekany pies, czy głupawe i rozgdakane kurki, to tylko niektóre z postaci w książce. Opowiadania nie są ani szczególnie zabawne, ani nie dają dzieciom tematu do rozmów z rodzicami o poważniejszych sprawach. Są miłe, ładne i przyjemne, ale nie niosą ze sobą zbyt wiele wartości.

   „Stąd do płotu” to nie tylko krótkie opowiadania o wiejskich zwierzętach, ale również kilka wierszyków. Ich tematyka skupia się wokół przemijających pór roku, zwierząt oraz zjawisk atmosferycznych. Cechuje je dość swobodne podejście do rymów, które często są niedokładne, a czasem po prostu ich nie ma. Rytmika wierszy zostaje zachowane, dzięki czemu czyta się je sprawnie i łatwo zapadają w pamięć. Podobnie, jak w przypadku opowiadań, młody czytelnik nie będzie wybuchał śmiechem, raczej podejdzie do nich z obojętnością.

   Książeczka utrzymana jest w biało-pastelowej tonacji. Na białych stronach opowiadania i wierszyki zostały napisane kolorową, bezszeryfową czcionką i okraszone wielobarwnymi ilustracjami, na których widać wyraźne ślady kredek. Tytuły napisano pisanymi literami, co z pewnością ułatwi lekturę młodemu czytelnikowi dopiero poznającymi słowo pisane. Niestety, w przeciwieństwie do czytanek stricte dedykowanych dzieciom, tu kolumny tekstu są dość obszerne, a same litery stosunkowo małe, co może zniechęcić i utrudnić lekturę niewprawnemu czytelnikowi.

   Językowo publikacja nie zachwyca, trudno też mówić o dostosowaniu książki do wieku czytelnika. Pojawiają się tu pojedyncze anachronizmy oraz kilka rzadziej używanych słów, co na pewno pozwoli dziecku na pogłębienie słownictwa. Autorka posłużyła się również dość oczywistymi schematami, wskazując w dialogach konkretnych rozmówców. Na przykład krowa przeciąga głoskę „u” a kury zwielokrotniają sylabę „ko”. W warstwie językowej zabrakło czegoś co uczyniłoby książkę wyjątkową i wartą uwagi.

   W mnogości publikacji dla dzieci, „Stąd do płotu” niczym nie zachwyca. Ilustracje są ładne, ale nie wyjątkowe, podobnie jak literacka warstwa książki. Jej zaletą jest pokazanie dzieciom kulisów  życia wiejskiego gospodarstwa, ale w tej roli znacznie lepiej sprawdzi się choćby „Przygód kilka wróbla Ćwirka” Sławomira Grabowskiego i Marka Nejmana. Kolejnym sporym mankamentem jest wygórowana cena, nadrukowana kwota dwudziestu złotych to stanowczo zbyt dużo za niewiele ponad trzydzieści cieniutkich stron w miękkiej oprawie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

wtorek, 5 września 2017

Kapitan Czart. Przygody Cyrano de Bergerac

Autor: Louis Gallet
Tytuł oryginału: Le Capitaine Satan
Tłumaczenie: Witold Gomulicki
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2017

   Od chwili gdy w zapowiedziach wydawnictwa MG ukazał się „Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac” Louisa Galleta kusiło mnie by sięgnąć po tę książkę. Uwielbiam stare powieści i choć literatura przygodowa nie należy do moich ulubionych odmian, to jednak mam do niej pewną słabość. Co najważniejsze, powieść, choć dość schematyczna, nie zawiodła mnie ani trochę.

   Sawiniusz Cyrano de Bergerac to autentyczna postać. Żyjący w siedemnastym wieku pisarz i filozof o bujnym życiorysie był inspiracją dla wielu twórców. Jednym z nich był Louis Gallet, który uczynił z niego głównego bohatera powieści. Znany w paryskim świecie pod pseudonimem Kapitan Czart, Cyrano de Bergerac jest człowiekiem w średnim wieku o sporych zasobach finansowych i ustabilizowanej sytuacji życiowej. Jednym z jego zajęć jest pisanie utworów scenicznych, które niejednokrotnie stają się pretekstem do licznych pojedynków, w które się wplątuje. Jest awanturnikiem, który nie puści płazem najmniejszej nawet ujmy na honorze. Z drugiej strony cechuje go spore poczucie sprawiedliwości i łagodności okazywanej nawet względem wrogów. Jest postacią nietuzinkową i godna podziwu, równie często budząc wśród ludzi uwielbienie jak i nienawiść.

   Fabuła powieści oparta jest o intrygę związaną z zaginionym i cudem odnalezionym dziedzicem rodu de Lembrat. Ścierają się tu interesy prawowitego dziedzica nazwiska z tym, który nosił je do tej pory, a którego prawa potwierdził umierający ojciec. Pomiędzy nimi oboma znalazł się przyjaciel umierającego na początku powieści hrabiego de Lembrat – Cyrano de Bergerac. Poeta za wszelka cenę poszukuje kompromisu między dwoma synami i robi wszystko by uchronić nazwisko zmarłego hrabiego przed hańbą, jednak charakter starszego z braci oraz postać jego narzeczonej, uniemożliwiają pokojowe rozwiązanie.

   Jest to typowa powieść przygodowa, więc na brak akcji nie można narzekać. W książce dzieje się dużo i intensywnie, a nagłe zwroty akcji są częste, choć konsekwentnie wynikające z rozgrywających się wydarzeń. Jak przystało na typowego przedstawiciela gatunku, w książce nie zabrakło wątku romansowego, w którym losy kochających osób są niepewne, a perspektywa szczęśliwego zakończenie niejednokrotnie wydaje się bardzo odległa. Cyrano de Bergerac jest bezpośrednio zaangażowany w rozgrywające się wydarzenia i to na nim spoczywa odpowiedzialność za szczęśliwe zakończenie intrygi.

   Bohaterowie zostali przedstawieni dość schematycznie. Mamy wspaniałego Cyrana de Bergerac, człowieka o licznych przymiotach, któremu wszystko się udaje. Znajdziemy tu nikczemnego Cygana, jaki nie cofnie się przed niczym, by wywrzeć zemstę za urojone krzywdy. Nie brakuje tu również interesownego sługi, gotowego do każdej podłości, byle tylko dobrze za nią zapłacono. Są tu również interesujące postacie kobiece, które choć mają znacznie mniejsze możliwości działania, również odgrywają kluczowe role. Relacje między bohaterami nie są może zbyt głębokie i wielopoziomowe, jednak są realistyczne i naturalne. I choć takie schematyczne podejście do przedstawionych postaci może nieco irytować, to jednak nie przeszkadza zbytnio, gdyż taka a nie inna ich kreacja jest dokładnie tym, czego można oczekiwać po tej powieści.

   W książce nie znajdziemy zbyt wielu opisów, gdyż główny nacisk narracji położony jest na prezentacji wydarzeń, jednak nie sposób pominąć tła obyczajowo-społecznego w jakim się one rozgrywają. W powieści przedstawiono zarówno świat francuskiej szlachty, której życie towarzyskie przez większą część czasu koncentruje się w Paryżu, jak i obyczaje Cyganów, którzy odgrywają znaczącą rolę w rozwoju intrygi. Ukazano też, choć dość powierzchownie, zwyczaje związane z wymiarem sprawiedliwości w siedemnastowiecznej Francji.

   Książkę czyta się znakomicie. Niezbyt skomplikowany ale i nie nazbyt prosty język oraz dość bogate słownictwo sprawiają, że kolejne strony odwraca się z prawdziwą przyjemnością. Liczne dialogi zostały napisane bardzo dobrze, dokładnie oddają charaktery rozmówców. Wyraźnie zaznaczono rozróżnienie między szlachetnie urodzonymi bohaterami a licznie występującymi tu cyganami, czy osobami o niższym statusie społecznym.


   „Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac” to typowa, ale i bardzo dobra powieść przygodowa. Znajdziemy w niej wszystko, czego można oczekiwać po tego typu literaturze. Wartką akcję, dobrze wykreowanych bohaterów i bogate tło historyczo-obyczajowe. Dla miłośników gatunku jest to wręcz pozycja obowiązkowa, ale powinna spodobać się każdemu kto lubi dobrą, lekką powieść, której lektura może nie zmusza do refleksji, ale daje mnóstwo przyjemności.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

piątek, 1 września 2017

Psygoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach

Autor: Agata „Agi” Włodarczyk
Ilustracje: Ksenia Potępa
Wydawnictwo: Helion
Rok wydania: 2017

   Nieczęsto zdarza mi się sięgnąć po książkę ze względu na rysownika, tak było z książkami z serii „Opowiem ci mamo...”, rysowanymi przez Katarzynę Bajerowicz, tak również stało się w przypadku pozycji będącej bohaterką tej recenzji. „Psygoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach” zilustrowana została przez Ksenię Potępę, znaną z internetowego komiksu o wombacie – słodkim miłośniku ciastek, kocyków i błogiego lenistwa. W opowieść Agaty Włodarczyk rysunki Kseni Potępy wpasowują się idealnie.

   Główną bohaterką i narratorką historii jest Diuna – suczka, w której żyłach płynie domieszka wilczej krwi. Gdy pewnego dnia jej państwo zaczęli zachowywać się inaczej niż zwykle, nie spodziewała się, że to początek wspaniałej Przygody (a właściwie psygody). Z psiej perspektywy krok po kroku poznajemy szczegóły przygotowań i wyprawy w Himalaje, której celem są źródła Gangesu. Bohaterowie książki nie zapuszczają się w najwyższe góry, docierając nie dalej niż do śniegów, pokrywających pogórze w porze letniej. W trakcie wyprawy muszą zmierzyć się z licznymi niebezpieczeństwami. Suczkę w przerażenie wprawia słoń, czy tygrys, dzielnie zaś stawia czoła i ostrzega swych państwa przed zagrożeniem ze strony rzeźby terenu, lub pogody.

   Ze względu na nietypową, psią narrację nowe miejsca przedstawione zostały za pomocą węchu, słuchu i w znacznie mniejszym stopniu wzroku. Diuna jest naszą przewodniczką i towarzyszymy jej poznając zakamarki Indii. Nie zabrakło też fragmentów, w których pies przytacza wypowiedzi swoich opiekunów, ukazujące szczegóły odwiedzanych miejsc i obyczajowość ich mieszkańców. Hałas miast oraz pustota bezdroży, gdzie łatwiej spotkać tygrysa niż człowieka przedstawione zostały bardzo obrazowo, dodając opowieści walory książki podróżniczej.

   Najważniejsza w przedstawionej przygodzie jest Diuna. Suczka została przedstawiona jako odważna i zdecydowanie przeceniająca swoje siły bohaterka. Często można zauważyć jej zmienność, gdy początkowe „nigdy” topnieje pod wpływem psiego herbatnika, bądź perswazji opiekunów. Takie zaprezentowanie Diuny, świetnie oddaje psi charakter, dzięki czemu jest to postać bardzo autentyczna i wiarygodna. Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że autorka książki doskonale zna wszystkie słabości i mocne strony swojego psa.

   Książka została napisana bardzo przystępnym językiem. Użyte słownictwo jest niezbyt wyszukane, ale i nieprzesadnie skromne. Niejednokrotnie, gdy Diuna trafia na nowe dla siebie okoliczności, zwierzęta, czy przedmioty, mamy okazję poczytać ich definicję z perspektywy psa. Pojawia się tu również kilka neologizmów, takich jak psysmak, czy psygoda, które podkreślają gatunkową przynależność narratorki opowieści.

   Mocną stroną książki jest jej wydanie. Twarda oprawa oraz zakładka z tasiemki robią bardzo dobre wrażenie. Wewnętrzną stronę okładek pokrywa mapa, na której możemy prześledzić trasę wędrówki Diuny i jej państwa. Podobnie jak wszystkie, bardzo liczne, ilustracje jest ona dziełem Kseni Potępy. Jej kreska jest bardzo charakterystyczna, a pastelowa tonacja kolorowych ilustracji i łagodne, delikatne kreski sprawiają bardzo przyjemne, ciepłe wrażenie i budzą pozytywne uczucia. 

   „Psygoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach” to ładnie wydana i bardzo przyjemna, zupełnie nietypowa książka podróżnicza. Łączy w sobie zamiłowanie do psów wraz z umiłowaniem podróży. Przyjemność z lektury podkreślona jest walorami artystycznymi oprawy graficznej. Książka z pewnością zachwyci młodego czytelnika, pozwalając mu poznać egzotyczny kawałek świata. Dorosłym sprawi równie wiele przyjemności swą lekką i zabawną formą oraz sympatyczną postacią psiej przewodniczki.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.