czwartek, 27 lutego 2014

Noc i ciemność

Autor: Agatha Christie
Tytuł oryginału: Endless Night
Tłumaczenie: Anna Mencwel
Rok wydania: 1997
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Stron: 216

   Agatha Christie jest autorką, której nikomu nie trzeba przedstawiać, słusznie uznawana za królową kryminału. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że nie był to jedyny gatunek literatury pięknej, którym się zajmowała. Recenzowanej książce najbliżej do psychologicznej powieści grozy, z elementami romansu, co stanowi ciekawe urozmaicenie dla tych, którzy mogli poczuć znudzenie kryminalnym zagadkami, jakie stworzyła.

   Punktem kluczowym tej powieści jest Cygańskie Gniazdo, piękna ziemska posiadłość, obciążona cygańską klątwą, nie pozbawiona jednak pewnego uroku. Malowniczo położona, wśród mieszkańców uznana za pechową, a nawet złowrogą. Autorka nie szczędzi czytelnikowi przepięknych opisów, które pozwalają zachwycić się przedstawioną areną wydarzeń. Rozległe lasy, stare drzewa, zaciszne leśne polany, łąki i pola, typowy angielski krajobraz przywodzący na myśl minioną epokę.

   Głównym bohaterem książki i jednocześnie narratorem opowieści jest Micheal Rogers, młody człowiek, lekkoduch, który nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. Zajmował się różnymi rzeczami, bywał w rozmaitych związkach, aż w końcu poznał Elie. Dziewczynę, która zmieniła jego wyobrażenie o miłości. Elie, czyli Fenela Gutemann, jest młodą kobietą, bogatą dziedziczką cierpiącą z powodu ograniczenia wolności, na jakie skazała ją rodzina i majątek. Na łamach powieści przewijają się postacie z jej otoczenia, dalecy krewni, przyjaciele rodziny. O rodzinie i znajomych Mike'a niewiele się dowiadujemy, poznajemy jego matkę oraz przyjaciela, niezmiernie ważną postać: Rudolfa Santonixa, genialnego, schorowanego architekta.

   Fabuła książki posuwa się dość leniwie, gdyż to nie tempo akcji jest tu kluczowe. Najważniejszy jest powoli narastający nastrój grozy. Od pierwszych stron wiemy, że ta historia nie może skończyć się dobrze, czuć napięcie w powietrzu, jakieś widmo, które zawisło nad bohaterami, nie pozwalające w pełni czerpać radości z życia. Akcja narasta niczym w antycznej tragedii, można tu odkryć nieuniknione fatum, które doprowadza do tragicznego finału.

   Jak każdą powieść Agathy Christie i tę, czyta się błyskawicznie, choć sposób skonstruowania fabuły jest nieco inny, niż ten, do którego można było przywyknąć po lekturze innych książek tej autorki. Lektura zmusza do refleksji, do zastanowienia się, czy człowiek jest w stanie naprawdę siebie poznać? Czy to czego oczekuje od życia, da mu spełnienie? Ile w każdym z nas jest szaleńca?

   Miłośnikom autorki nie muszę polecać tego tytułu, co najwyżej przestrzegam, że jest to nieco inna powieść, niż te, do których królowa kryminałów zdążyła przyzwyczaić swoich czytelników. Tym, którzy nie mieli jeszcze okazji poznać prozy Agathy Christie książkę gorąco polecam. Bije z niej taki niepokój, że nie jednokrotnie przechodziły mnie ciarki na plecach.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Ostatni smokobójca

Autor: Jasper Fforde
Tytuł oryginału: The last dragonslayer
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Cykl: Kroniki Jennifer Strange
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2013
Stron: 320

   Od czasów Harry'ego Pottera młodzieżowa fantastyka przechodzi prawdziwy renesans, potteromania zaowocowała wykwitem wielu powieści fantastycznych, których bohaterowie mają nie więcej niż te naście lat. Jedną z takich książek jest właśnie „Ostatni smokobójca” Jaspera Fforde, czy jest to pozycja warta lektury? Odpowiedź znajdziecie poniżej.

   Miejscem akcji pierwszego tomu przygód Jennifer Strange autor uczynił alternatywną wizję dwudziestopierwszowiecznej Wielkiej Brytani. Z jednej strony mamy sporo znanych nam, z codzienności przedmiotów, z drugiej natomiast świat roi się od magii i przedziwnych stworów, począwszy od ostatniego smoka, na kwarkostworach skończywszy. Wizja uniwersum jest dość spójna i bardzo ciekawa, autor nie szczędzi nam opisów miejsc, co pozwala poczuć się, może nie tyle mieszkańcem Zjednoczonych Królestw, ale na pewno turystą, który chociaż pobieżnie poznaje włości króla Snoda oraz Smocze Ziemie.

   Nastoletnia Jennifer Strange para się bardzo niedocenianym zawodem agenta i opiekuna magów. Bo choć wydawać by się mogło, że potężni czarodzieje, nie potrzebują opieki, to jednak poniżej ich godności jest dbanie o tak przyziemne sprawy, jak pieniądze, jedzenie, czy też praca. Na tym polega rola głównej bohaterki, organizuje mistrzom magii zajęcie, tak by mieli z czego żyć. A ponieważ magia słabnie, nie jest to zadanie zbyt łatwe. Co gorsza, zbliża się data i godzina śmierci ostatniego smoka. Na pozór młoda agentka nie ma z tym nic wspólnego, a jednak ten fakt nie daje jej spokoju.

   Główna bohaterka książki to inteligentna, szesnastoletnia dziewczyna o sporym poczuciu honoru i mimo młodego wieku posiadająca jasno ustalone zasady moralne. Gdy musi podjąć słuszną decyzję, nie waha się ani chwili, nawet, jeśli może mieć to nieprzyjemne konsekwencje. Innych bohaterów powieści ciężko było bliżej poznać, obdarzeni są charakterystycznymi cechami, zgodnie z utartym szablonem, dumna szlachcianka, nieporadny geniusz, ciekawy świata młody chłopiec, zapatrzony w siebie bohater, czy też upajający się władzą król. Postacie jednak, mimo iż dość szablonowe można polubić, zwłaszcza, że potrafią czasem czymś zaskoczyć.

   Książka została porównana do cyklu o Harrym Potterze, co jest dość zrozumiałe, kusić nabywców miały też nawiązania do humoru rodem z twórczości Terry'ego Pratchetta, czy intrygami ala Agatha Christie. Pewne nawiązania można zauważyć, choćby genialny pomysł na kwarkostwora, który równie dobrze mógłby być mieszkańcem Świata Dysku. Jedno o tej książce można stwierdzić z pewnością, jest bardzo brytyjska.

   Język jest dość prosty i bardzo przystępny, dzięki temu przez powieść mknie się błyskawicznie. Wartka akcja nie galopuje, pozwalając na zapoznanie się ze stworzonym światem, zaś fabuła potrafi zaskoczyć. Powoli odkrywana intryga nie jest zbyt przewidywalna, jednak nie jest też przesadnie wydumana, pozostając prawdopodobną w danych realiach.

   Zdecydowanie polecam tę książkę. Nie stanowi wyzwania intelektualnego, jednak może być przyjemną rozrywką na przyzwoitym poziomie. Dobrze napisana, niesie ze sobą przesłanie, że zawsze warto postępować przyzwoicie, nawet, gdy jest to niebezpieczne. Z pewnością lektura uprzyjemni wieczór, pozwalając zagłębić się w interesującym świecie stworzonym przez autora. Z ciekawością wypatruję kolejnych tomów przygód panny Strange.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

niedziela, 23 lutego 2014

Libster blog award

   W końcu, po długim oczekiwaniu przyszedł czas, by odpowiedzieć na nominacje do Libster Blog Award, którą dostałam od Isil, z Isilbook, a za którą serdecznie dziękuję. A przechodząc do konkretów, oto pytania i odpowiedzi:

1. Gdybyś miał/a możliwość zamieszkania w domu z wybranej książki, np. dom hobbitów, muminków etc. Jaki byś wybrał/a? Oczywiście współlokatorów dostajesz gratis;)

   Hmm.. strasznie trudne pytanie, ale chyba wybrałabym dom państwa Bennet, pełen zwariowanych sióstr, z rozegzaltowaną matką i zmęczonym ojcem na pokładzie. Razem z Elizabeth ponabijałabym się z pana Collinsa, czy popłakałabym w poduszkę wraz z Jane.

2.Jesteś zwolennikiem/zwolenniczką książek w wersji papierowej czy elektronicznej? Wybór uzasadnij.

   Wolę tradycyjne książki, z prostej przyczyny, lubię posiadać, a ebook, to niby jest, a jakby go nie było...

3. Bohater lub bohaterka literacka, która swoją postawą zainspirowała Cię do zmiany/stworzenia czegoś? Kto to jest i w czym Cię zainspirował?

   Ciężko kogoś wybrać, podejrzewam, że w wielu bohaterach znajduję jakąś inspirację, ale ciężko mi to sprecyzować. Nie ma nikogo, kto by diametralnie odmienił moje życie, czy wprowadził jakieś wielkie zmiany, jednak podejrzewam, że drobnych zmian było wiele i nawet nie do końca zdaję sobie z nich sprawę.

4. Jaki gatunek literatury preferujesz?

   Po pierwsze klasyka literatury, zarówno polskiej, jak i światowej, Książki, które ujrzały światło dzienne ponad sto lat temu, zawsze wydają mi się ciekawsze, od tych wydanych wczoraj. Drugą moją słabością jest fantastyka, z przewagą fantasy, choć ostatnio też raczej unikam nowości. Lubię też klasyczne, czy historyczne kryminały. Unikam zaś romansów. To tyle jeśli chodzi o literaturę piękną. 

5. Jeśli pracujesz, to czy Twoja praca również związana jest z książkami, czy ogranicza się to raczej do hobby? Jeśli jeszcze się uczysz... czy książki pomagają Ci w nauce czy raczej stanowią odskocznię i czasem pretekst do zaniedbywania jej?;)

   Moja praca nie ma nic wspólnego z literaturą. Bloga założyłam, kiedy jeszcze byłam bezrobotna i był dla mnie świetną odskocznią od codzienności, w sumie nadal jest.

6. Twoja ulubiona książka z dzieciństwa.

   Przygody Filonka Bezogonka Gosta Knutsson, czytałam tę powieść tyle razy, że aż zaczęła się rozpadać.

7. Czytasz w ciszy czy lubisz słuchać muzyki w trakcie czytania? Jeśli tak, to jakiej najczęściej?

   Lubię muzykę w trakcie lektury, a słucham tego co akuratnie jest na mojej playliście, czyli rozmaite klimaty, od punka po gothic, czy folkmetal.

8. Czy po przeczytaniu książki dzielisz się swoimi odczuciami i spostrzeżeniami tylko na blogu? czy rozszerzasz to na jakieś koła dyskusyjne/ rozmowy ze znajomymi?

    To akurat zależy od książki, czasem wywrze na mnie silne wrażenie i muszę się nim podzielić, czasem znajomi proszą mnie o opinię, wtedy dzielę się również.

9. Miejsce, w którym najbardziej lubisz czytać, np. ławka w parku, łóżko..

   Łóżko, wanna, gdziekolwiek na świeżym powietrzu, w środkach komunikacji, w kolejkach...

10. Czy jest książka, w której nie podobało Ci się zakończenie i chętnie byś je zmienił/a? Np. zginął ulubiony bohater. Jaka to książka i jakie wydarzenie byś zmienił?

   Zdecydowanie skróciłabym zakończenie Trylogii Husyckiej Andrzeja Sapkowskiego i chociaż rozumiem, czemu wyglądało, jak wyglądało, to moim zdaniem było zbyt długie.

11. Co spowodowało, że zacząłeś/zaczęłaś prowadzić bloga? To była spontaniczna decyzja czy raczej była w planach  od dawna?

   Nieśmiały pomysł na bloga kiełkował w mojej głowie od dawna, choć nawet nie bardzo wiedziałam o czym chcę pisać. W końcu poczułam impuls i założyłam go, w dużej mierze z nudów. Początkowo nie myślałam o pisaniu recenzji i prowadzeniu typowo książkowego bloga, dlatego jest tu wiele ciekawych zwiedzenia zakamarków, jak choćby kącik kulinarny, czy twórczy. Potem poszła pierwsza recenzja i jakoś to się kręci, na tyle dobrze, że nawet przegapiłam pierwsze urodziny bloga, które były 11 lutego. Podoba mi się obecna koncepcja nie zrezygnowałam zupełnie z wpisów innych niż książkowe, choć z braku czasu, weny i chęci pewnie będzie ich sporo mniej niż ostatnio.


   Dziękuję serdecznie za pytania i przepraszam, że tyle trwało zabranie się za odpowiedzi. Każda osoba, która pokusi się o komentarz może czuć się nominowana. A o to moje pytania:

1. Dlaczego książki, a nie film, muzyka... etc?
2. Kawa, czy herbata?
3. Czy jesteś osobą raczej skrytą, czy uprawiasz intelektualny i psychologiczny ekshibicjonizm?
4. Masz jakąś wizję siebie za X lat, czy raczej żyjesz chwilą obecną i płyniesz z prądem?
5. Gdybyś znalazła/znalzal się w powieści, co by to była za książka?
6. Płonie Twoja biblioteka, możesz uratować tylko jedną książkę, co by to było?
7. Dlaczego blogujesz? 
8. Masz jakieś zwierzątko?
9. Autor, z którym koniecznie chciałabyś/chciałbyś porozmawiać to?
10. Wolisz, gdy akcja w powieściach mknie jak szalona nie dając chwili wytchnienia, czy raczej preferujesz spokojne tempo, które pozwala w pełni rozkoszować się światem stworzonym przez autora?
11. Lubisz wracać do książek, czy uważasz, że jednokrotna lektura wystarcza?

Kolejne lutowe zdobycze oraz Zbiórka darów kulturalnych

   Dziś przyszedł czas na srogi stosik, choć srogi będzie on tylko z nazwy, ale tak wyszło, że wciąż mamy luty, choć pogoda za oknem sugeruje zupełnie co innego. W Zdobyczach widać progres w uzupełnianiu stanu posiadania książek Agathy Christie oraz Terry'ego Pratchetta.


   Tradycyjnie od dołu stosika:
   Długa wojna Terry Pratchett, Stephen Baxter Tom drugi serii o światach równoległych, zdobyty za dwa złote i trzy tysiące punktów Payback, czas w końcu był je wykorzystać.
   Jak zdrowo i cało przyszedłem na świat Willy Breinholst Książeczka wyłowiona przez moją mamę na Allegro, daje dziecku odpowiedź na najtrudniejsze pytanie: skąd się biorą dzieci? Przejrzałam ją pobieżnie i mi się podoba.
   Czarna kawa, Noc i ciemność, Śmierć w chmurach Agatha Christie Kolejne trzy tomy królowej kryminału, z tego co się orientuję mam już całą kolekcję jej kryminałów, które ujrzały w naszym kraju światło dzienne. 
   Agencja Burnett i spółka Maurice Leblanc To akurat jeden z trzech brakujących mi tomów opowieści o Arsenie Lupin.

   Stosik skromniutki, ale ważne że jest, gdyż nie podejrzewałam, że jeszcze jakieś książki w tym miesiącu do mnie zawitają.

   A teraz druga sprawa, akcja Zbiórka Darów Kulturalnych wciąż trwa, więc po pierwsze zachęcam Was byście do niej dołączyli na facebooku, a po drugie, jeśli macie w domu jakiekolwiek niepotrzebne książki, które tylko zagracają Wasze regały podzielcie się nimi z tymi, którzy nie mają nic.

piątek, 21 lutego 2014

Mądrości Shire. Krótki poradnik jak żyć długo i szczęśliwie

Autor: Noble Smith
Tytuł oryginału: The wisdom of the Shire. A short guide to a long and happy life
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2012
Stron: 232 

   Miłośników J. R.R. Tolkiena przybywało wraz z kolejnymi ekranizacjami jego książek, w równym tempie narastała ilość publikacji odnoszących się do stworzonego przez autora „Hobbita” uniwersum. Pojawiały się opracowania książek, czy filmów, przyszła też pora na poradnik. Na szczęście recenzowana książka jest nie tylko poradnikiem a również rozprawką na temat hobbitów i tego, co to znaczy być jednym z nich.

   Książka składa się z dwudziestu rozdziałów a każdy z nich rozprawia się z inną mądrością wyniesioną z Shire. Począwszy od analizy utworów Tolkiena, poprzez wydobycie przesłania, autor w końcu przybliża czytelnikowi złote myśli rządzące życiem hobbitów. Większość z nich sprowadza się, do afirmacji zwyczajnej egzystencji. Zamiłowania do dobrego, naturalnego jedzenia, prostej rozrywki a przede wszystkim życia w z zgodzie z naturą i co najważniejsze z samym sobą. Kluczem do hobbickiego szczęścia jest kufel pełen Ale, przyjaciele u boku, smaczne jedzenie i spokój. Czyż taka wizja nie jest kusząca?

   Sporą wartością tej książki jest wnikliwa analiza twórczości Tolkiena. Autor skupił się na wszystkich jego dziełach, nie ograniczając się jedynie do „Hobbita” i „Władcy pierścieni”. Z każdej strony wyłania się fascynacja, jaką autor obdarzył najsłynniejszego pisarza fantastyki. Można odnieść wrażenie, ze lektura jego książek miała duży a przede wszystkim pozytywny wpływ na życie Noble'a Smitha. Mądrościami, które wyniósł z prozy Tolkiena postanowił się podzielić z czytelnikami, sugerując, że życie na sposób niziołków jest kluczem do szczęśliwości. Nie można odmówić mu racji, jednak jego poglądy nie są aż tak uniwersalne, jak to sobie wyobraża.

   Nie lubię poradników, psychologicznych tym bardziej, uważam, że do wielu rzeczy lepiej dojść samemu na skutek analizy własnego życia, bo któż, jak nie my, zna nas najlepiej? Dużą nieufnością traktuję książki, które mówią mi, jak żyć, by być szczęśliwym, albo wyczuwam w nich manipulację, albo nie odkrywam absolutnie niczego nowego, co sprawia, że lektura była tylko stratą czasu. Tak też było z tym poradnikiem. Mądrości Shire nie są odkrywcze i większość rozsądnych ludzi, sama potrafi je odkryć, a to stawia pod znakiem zapytania sens czytania takiej książki. Nie mogę jednak stwierdzić, bym zmarnowała czas przy lekturze. Z przyjemnością odświeżyłam sobie świat stworzony przez Tolkiena, zwłaszcza, że jego książki czytałam bardzo dawno temu. Nie mogę jednak stwierdzić, bym spojrzała na hobbitów inaczej, niż patrzyłam do tej pory. 

   Książka napisana jest bardzo przystępnie i jedyne co mnie irytowało to przypisy. Wrzucone są bez ładu i składu, często nie w tym miejscu co trzeba, a często odnoszą się, do czegoś, co w ogóle nie było wspomniane. Ciekawy jest załączony na samym końcu test na to ile w czytelniku hobbita, oraz instrukcja założenia własnego przydomowego ogródka.

   Komu mogę więc polecić tę pozycję? Na pewno fanom Tolkiena i wszystkim, którzy choć trochę czują się mieszkańcami Shire. Może nie znajdą w niej nic nowego, ale lektura z pewnością upłynie przyjemnie. Zwłaszcza, że nie jest to książka napisana tylko z potrzeby zysku, co jest, niestety, dość częstym zjawiskiem, gdy coś odnosi sukces. Nie żałuję czasu spędzonego przy tej książce, jednak z pewnością do niej nie wrócę.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

niedziela, 16 lutego 2014

Ula i urwisy. Nowi sąsiedzi

Autor: Katarzyna Majgier
Ilustrowała: Katarzyna Kołodziej
Cykl: Ula i urwisy, Tom I
Wydawnictwo: Nasza księgarnia
Rok wydania: 2014
Stron: 96

   Na pozór napisanie książki dla najmłodszych, to coś bardzo prostego. Jednak rzeczywistość brutalnie rozwiewa takie złudzenia, gdyż z jednej strony taka powieść musi zadowolić wymagających rodziców, a z drugiej zachęcić młodych czytelników do lektury. Nie jest łatwo pogodzić oba aspekty, czego rezultatem niejednokrotnie są banalne książeczki dla dzieci, nie niosące ze sobą żadnej wartości, albo piękne opowieści, które nudzą początkujące mole książkowe. Jak z tym wszystkim poradziła sobie Katarzyna Majgier? O tym możecie poczytać poniżej.

   Ula jest miłą pięciolatką, mieszkającą razem z rodzicami i babcią w domku z ogrodem, w którym spędza mnóstwo czasu. Gdy dowiaduje się, że będzie miała nowych sąsiadów, postanawia się odpowiednio przygotować, bo przecież skąd może wiedzieć, czego się po nich spodziewać? Wyobraża sobie różne, straszne scenariusze, ale rzeczywistość pozwala jej je zweryfikować.

   Narratorem powieści jest tytułowa bohaterka i to właśnie z jej perspektywy poznajemy otaczający świat. Rzeczywistość widziana oczami pięciolatki różni się mocno, od takiej, jaką oglądają dorośli. Ula patrzy na świat z uroczą, dziecięcą nieufnością, boi się zmian, zakładając, że muszą to być zmiany na gorsze. Odniosłam wrażenie, że rodzice nieco zbagatelizowali jej rozterki, nie podejrzewając nawet jakie emocje nią targają. Niestety smutną prawdą jest, że dorosłym dziecięce problemy wydają się błahe i bez znaczenia, stąd też w pełni rozumiem ich podejście.

   Książeczkę czyta się bardzo dobrze, prosty język, duża czcionka i gęsto wplecione ilustracje sprawią, że powinna zachęcić początkujących czytelników. Fabuła nastawiona jest bardziej na emocję targające dziewczynką, niż na akcję, czy zadziwiające przygody. Dzięki temu pomoże dziecku zmierzyć się z lękiem przed nieznanym, uświadamiając, że zmiany nie zawsze są złe, a potrafią być nawet zaskakująco dobre.

   Polecam tę książeczkę młodym czytelnikom, jak również rodzicom, by przypomnieli sobie, jak wygląda świat widziany oczami pięcioletniego dziecka. Dzieci powinna zmusić do myślenia, gdyż nie stawia prostych odpowiedzi, przedstawia jedynie, że nasze oczekiwania, nie zawsze się sprawdzają. Jest to pierwsza książeczka o przygodach Uli, ale z chęcią poznam jej dalsze losy.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

sobota, 8 lutego 2014

Kłamca. Viva l'arte

Autor: Jakub Ćwiek
Ilustrował: Dawid Pochopień
Kolory: Grzegorz Nita
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2012
Stron: 68

   Postać Lokiego, pochodząca z nordyckiej mitologii jest jedną z ciekawszych kreacji boga o jakiej zdarzyło mi się czytać. Świat wierzeń Wikingów jest niezmiernie interesujący, a fakt, że wielu twórców po niego sięga świadczy, iż jest on również szalenie inspirujący. Jednym z pisarzy, który pochylił się nad skandynawskim mitem o przebiegłym bogu kłamców, jest Jakub Ćwiek, autor dwóch zbiorów opowiadań, dwóch powieści oraz komiksu o Lokim. Po zapoznaniu się z trzema pierwszymi częściami opowieści o Kłamcy, przyszła pora by sięgnąć po historię, w której obrazy są równie ważne, co słowa.

   Realia w jakie Jakub Ćwiek wplótł Lokiego znam bardzo dobrze. Uratowany z wiecznej męki przez aniołów, zawarł pakt z Gabrielem i wykonuje zadania, którymi siły niebieskie się brzydzą. Pełni rolę pośrednią między szpiegiem, płatnym zabójcą, a detektywem, niejednokrotnie pomagając anielskim zastępom w trudnych przypadkach. Komiks osadzony jest w identycznym świecie, współczesności, nawiedzanej przez boskie i anielskie istoty.

   Kłamca zostaje zaangażowany do wyjaśnienia tajemnicy zaginięcia jednego ze śmiertelników, którego anioł stóż został brutalnie zamordowany. Śledztwo prowadzi go w świat nowojorskiej biedoty, żebraków i bezdomnych. Rozwiązując zagadkę natrafia na tajemniczych kultystów, wyznawców Quetzalcoatla, ale czy to wśród nich znajdzie chociaż wskazówki odnośnie losu zaginionego żebraka?

   Jak na komiks przystało ogromną rolę w opowiadaniu historii odgrywają obrazy. Ilustracje są dość mroczne, utrzymane w ponurych barwach idealnie oddają przedstawiony świat. Odniosłam jednak wrażenie dużego chaosu, a może raczej pewnych niedopowiedzeń, zmuszających do chwili refleksji i dogłębnego przeanalizowania ilustracji. Zwłaszcza sceny walki niejednokrotnie sprawiły mi problemy w interpretacjii zrozumieniu tego, co dokładnie przedstawiają. Zapewne był to zabieg celowy, jednak minimalnie zepsuł mi przyjemność płynącą z lektury.

   Bardzo interesujące jest oddanie postaci, choć i wobec nich mam mieszane uczucia. Podobała mi się postać Gabriela, zniewieściały elegancik z nieodłączna lilią w dłoniach. Pozostałe anioły sprawiały wrażenie nieco zdegenerowanych, wychudzeni, przygarbieni o niepięknych twarzach, na których próżno by szukać anielskiej dobroci. Nieco natomiast zawiodłam się na samym Lokim. Po lekturze książek miałam swoje wyobrażenie Kłamcy, odbiegające mocno od tego wykreowanego przez Dawida Pochopienia. Przede wszystkim przeszkadzała mi niezmienna mina malująca się na jego twarzy i taka postawa twardziela, u którego rzadkie przebłyski humoru wyglądają na objaw szaleństwa. Tytułowego bohatera wyobrażałam sobie trochę inaczej, widząc w nim przede wszystkim większą płynność w zmianie wyrazu twarzy. Wszak Loki był Kłamcą doskonałym, operującym twarzą niczym maską, jaką przybierał zależnie od okoliczności, a tego właśnie mi zabrakło.

   Komiks mi się podobał, miał swój specyficzny, nieco duszny, mroczny klimat. Zabrakło w nim natomiast poczucia humoru, za które tak bardzo polubiłam książki o Lokim. Jednak z czystym sercem mogę polecić ten komiks każdemu fanowi Kłamcy, gdyż z pewnością pozwoli spojrzeć na niego nieco inaczej. Nie mogę też nie wspomnieć, o genialnym zakończeniu komiksu, zwłaszcza, że w nim, w końcu doczekałam się swojej porcji humoru.

Komiks przeczytałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

czwartek, 6 lutego 2014

Mały zbój. Tuzin wierszy dla urwisów

Autor: Anna Dmytruszyńska
Ilustrowała: Katarzyna Kołodziej
Wydawnictwo: OVO
Rok wydania: 2013
Stron: 24

   Bez wahania sięgnęłam po tę niewielką książeczkę, mimo że jej oprawa graficzna nie do końca przypadła mi do gustu. Miałam jednak nadzieję, że literacko spodoba mi się znacznie bardziej i nie zawiodłam się. Wierze niezmiernie przypadły mi do gustu, a co równie ważne, spodobały się też mojemu dziecku.

   Słów w tej książeczce nie ma zbyt wiele, zawiera wszak raptem dwanaście niedługich wierszyków, co sprawia, że stanowi idealną propozycję dla dzieci, które dopiero zaczynają swoją przygodę z literaturą. Krótkie historyjki opowiedziane w kilku, rymujących się zdaniach niosą ze sobą sporą dozę humoru i pobudzają wyobraźnię. Autorka poruszyła kilka codziennych tematów, jakie dotyczą kilkulatka, począwszy od zagadki, gdzie znikają skarpetki, po różne psoty, nieobce żadnemu dziecku.

   Kolorowe ilustracje sprawiają wrażenie namalowanych przez siedmiolatka, co pozwala młodym czytelnikom poczuć się niczym współautor książeczki. Wszystkie są utrzymane w ciepłej, radosnej palecie barw i idealnie współgrają z nastrojem wierszy Daleko mi do zachwytu nad oprawą graficzną, gdyż, jak już wspominałam, nie do końca jest w mi odpowiada, jednak wraz z tekstem tworzą nierozerwalną całość, co sprawiło, że mi nie przeszkadzały a tylko podkreślały wydźwięk zawartej w tomie poezji.

   Jest to godna polecania propozycja dla młodych czytelników, których z pewnością rozbawi, choć może również podsunąć kilka pomysłów na psotę. Nie zniechęci dzieci nadmierną objętością i podejrzewam, że zostanie niejednokrotnie przeczytana. Dorosły zapewne też nie raz się uśmiechnie, czytając o małych łobuziakach, zwłaszcza, jeśli am takich w domu.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

środa, 5 lutego 2014

Zdobycze lutego i kilka upolowanych w styczniu

   Zgodnie z niedawną zapowiedzią, pojawił się post z gatunku łowieckich, czyli prezentacja zdobyczy ze stycznia, jakoś mi nie szło pisanie w poprzednim miesiącu a i książek było mało. No i przesyłka od Sztukatera na początek miesiąca, z której już dwie pozycje za mną i oczekują na recenzje. Na zdjęciu prezentują się tak:


Od dołu licząc:
   Mały zbój, Tuzin wierszy dla urwisów Anna Dmytruszyńska Kolorowa książeczka w sam raz dla dziecka w wieku wczesnoszkolnych. Przeczytana, obejrzana i oceniona przez syna pozytywnie, recenzja wpadnie wkrótce.
   Ostatni smokobójca Jasper Fforde Mam nadzieję na lekką, przystępną fantastykę, zobaczę, jak będzie w rzeczywistości, podobnie jak poprzedniczka z zamówienia od Sztukatera.
   Mądrości Shire, Krótki poradnik jak żyć długo i szczęśliwie Noble Smith Nie toleruję poradników i pewnie gdybym nieco przemyślałam tę pozycję, to bym jej nie wzięła do recenzji, ale cóż słowo się rzekło...
   Ula i urwisy, Nowi sąsiedzi Katarzyna Majgier Kolejna książka dla dzieci, którą przygarnęłam w ramach współpracy, lubię czasem sięgnąć po tego typu lekturę.
   Gender Grzegorz Wróblewski Jestem ciekawa co kryje się pod tym tytułem, wszak słowo gender przeżywa ostatnio istny renesans. Również od Sztukatera.
   Opowieści niesamowite Edgar Allan Poe Przygarnięta z wymiany, muszę sprawdzić gdzie swój początek biorą horrory w literaturze..
   Bajeczki z obrazkami Wladimir Sutiejew Po długotrwałym polowaniu, w końcu mam własny egzemplarz. Zapłaciłam za niego niewspółmiernie dużo, do stanu w jakim się znajduje, ale co zrobić, nakład był niewielki, wydana dawno temu, więc osiąga niebotyczne ceny. Ale warta jest by w nią zainwestować!
   Poufny dziennik Dominika Pola, Mogucka noc, Rapsodia świdnicka, tom I i II  Władysław Jan Grabski To akurat zakupy dokonane przez moją mamę, ale i tak wpadają do wspólnej rodzinne biblioteki, więc pozwoliłam sobie wrzucić je na stosik. Nie wiem, czy po nie sięgnę, ale nie wykluczam, że tak, choć nie mam najbledszego pojęcia czego się spodziewać.
   Złota księga nalewek Jan Rogala Kupiona kiedyś tam, za niewielkie pieniądze, zawiera w sobie szereg przepisów od bardzo prostych, bo bardziej skomplikowane, od takich o niewielkich wymaganiach, po bardziej wyrafinowane. Inspiruje!
   Kłamca Viva l'Arte Jakub Ćwiek, David Pochopień ostatnia już pozycja od Sztukatera w tym miesiącu i podobnie, jak pierwsza w stosiku, ta już za mną. Niedługo z pewnością pojawi się recenzja.

   No i tyle, jest co czytać, póki co kończę inną książkę, więc te pewnie nieco jeszcze poczekają.

wtorek, 4 lutego 2014

Podsumowanie i lektury stycznia

   Styczeń skończył się już kilka dni temu, ale tak totalnie brak mi motywacji do pisania, że notka podsumowująca nieco się przesunęła. W pierwszym miesiącu 2014 roku wyniki mam zbliżone do średniej, więc źle nie jest, ale szału też nie ma. A w liczbach wygląda to tak:

    Przeczytałam 7 książek, w tym dwa e-booki (nieco podróżowałam, więc sięgnęłam po mobilniejszą wersję literatury). Ponieważ sporo pozycji było dość obszernych, to i stron było w normie: 2250, czyli ok 73 dziennie.

   Jeśli chodzi o nowe zdobycze, to było bardzo biednie i uwzględnię je niedługo, podsumowując zdobycze lutego, których już nieco wpadło. Pocieszający jest fakt, że nieco udało się odchudzić Poczekalnię.

   Udało mi się w styczniu napisać raptem 6 postów, w tym tylko 3 recenzje, więc nie jest dobrze. Odkryłam, że po zmianie wyglądu bloga, jakoś nie chce mi się tu zaglądać, muszę nad tym popracować i wrócić do mnie ascetycznych kolorów, możecie więc spodziewać się ponownych zmian.

  A przechodząc do lektur styczniowych to kolejno wpadły:

   Przekleństwo tronu Piastów Andrzej Zieliński

   Gdyby nie współpraca ze Sztukaterem, pewnie bym nie sięgnęła po taką książkę, tłumacząc sobie, że przecież mam co czytać. A tak, musiałam ją skończyć, z czego się bardzo cieszę, gdyż zainteresowała mnie niezmiernie i zaciekawiła ogromnie. Zresztą wspominałam o tym w recenzji.

   Złodziejka książek Markus Zusak

   To pod wieloma względami magiczna pozycja, a sięgnęłam po nią skuszona wieloma pozytywnymi opiniami, mimo że nie lubię takiej tematyki. Cieszę się, że ją przeczytałam, choć nie wiem jeszcze, czy chcę ją zatrzymać. Stare wydanie moim zdaniem jest znacznie ładniejsze od tego w filmowej okładce, ale to już kwestia gustu. O moich wrażeniach szerzej w recenzji.

   Chimeryczny lokator Roland Topor

   Polubiłam tego autora bardzo dawno temu i jeżeli ktoś ma chęć na mocno abstrakcyjną powieść, która daje do myślenia, to szczerze polecam. Miejscami wieje grozą, gdzie indziej surrealizmem, tak czy inaczej, jest to pozycja warta uwagi. Zmusza do zastanowienia się, czym jest normalność i jak ważne jest poczucie samoświadomości. Czy warto równać do otoczenia, czy lepiej pozostać sobą? Czy uległość w drobnych kwestiach nie zmienia nas w mentalnych niewolników, nie przewartościowuje spojrzenia na świat? Gorąco polecam tym, którzy lubią czasem pomyśleć nad lekturą.

    Ruth Elizabeth Gaskell

   Drugi po Chimerycznym lokatorze e-book w styczniu, który tylko sprawił, że tym bardziej pragnę dorwać wydanie książkowe, by w spokojnej lekturze skupić się na walorach językowych, miast podążać za fabułą. Powieść mnie zachwyciła, o czym pisałam już w recenzji. Wspomnę jeszcze o tej jakże pięknej okładce, idealnie symbolizującej zrzucenie krępujących więzów narzucanych przez społeczne normy.

   Bajeczki z obrazkami Władimir Sutiejew

   Pamiętam tę książeczkę z dzieciństwa. Po długotrwałych poszukiwaniach udało mi się ją nabyć we w miarę rozsądnej cenie. Co ważne, wciąż zachwyca i bawi. Mądre historyjki o zwierzątkach pomogą dziecku zrozumieć zawiłości otaczającego je świata. Pokażą, jak ważna jest przyjaźń i nauczą, że nie zawsze mój punkt widzenia, jest tym najlepszym.  Mądre w treści i zachwycające szatą graficzną, są idealną lekturą dla kilkulatków. Najlepszy dowód, by nie oceniać książki po okładce, która piękna nie jest i nie zdradza nawet ,jak cudne ilustracje znajdziemy w środku.

   Płonący las James Oliver Curwood

  Mam słabość do powieści tego autora, które choć często w tym samym stylu i powielające typowy dla niego schemat mają swój urok, któremu nie potrafię się oprzeć. Jest tu mężczyzna, który zaczyna dostrzegać, że świat nigdy nie jest czarno-biały, wielka miłość, ta jedyna na całe życie i oczywiście bogactwo północnoamerykańskiej przyrody, tym razem tylko w letniej odsłonie. Bezkresna lasy, rzeki i jeziora budzą tęsknotę i kuszą, by choć raz wybrać się w bezkresne odstępy kanadyjskiej tajgi.

   Sprzysiężenie czerwonego wilka Robert V.S. Redick

   Sięgnęłam po tę powieść z myślą, że przemęczę te pięćset stron i przynajmniej będę miała kolejną pozycję na półce wymianowej. Po trudnawym początku wciągnęła mnie niezmiernie i już wiem, że jej nie oddam. Urzekła mnie, zachwyciła, o czym mogliście poczytać w poprzedniej notce. Mam ogromną nadzieję, że MAG zdecyduje się wydać tom trzeci, gdyż druga część, którą właśnie czytam nie ustępuję w niczym tej książce. Nieczęsto spotyka się tak dobry debiut, warto więc zwrócić na niego uwagę.

sobota, 1 lutego 2014

Sprzysiężenie czerwonego wilka

Autor: Robert V.S. Redick
Tytuł oryginału: The red wolf conspiracy
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Cykl: Rejs Chathranda- Tom I
Rok wydania: 2008
Wydawnictwo: MAG
Stron: 472

   Z debiutami bywa różnie, niektóre zachwycają świeżością, inne nużą powielanym schematem. Czasem wydawnictwa zarzucają czytelników przeciętnymi powieściami, wokół których wrze różnie pojęta reklama, gdy inne powieści przechodzą zupełnie bez echa. Ten drugi los spotkał, niestety, rewelacyjną, debiutancką powieść „Sprzysiężenie czerwonego wilka”. Wydana w 2008 roku, pogrążyła się w niebycie i aż trzy lata czekała kiedy pojawi się w Polsce tom drugi. Sama sięgnęłam po nią dopiero teraz, mimo, że kilka ładnych lat zbierała kurz na regale. Mam szczerą nadzieję, że informacje o planowanej na drugie półrocze tego roku premierze tomu trzeciego okażą się prawdziwe, gdyż recenzowana powieść mocno pobudziła mój apetyt na więcej.

   Autor stworzył pasjonujący świat- Alifros, gdzie większość życia skupia się na morzu. Niewielkie połacie, niezbyt gościnnych lądów i mnogość wysepek rozsianych po trzech oceanach sprawia, że nie sposób uniknąć marynistycznego języka pojawiającego się w powieści. Uniwersum ma swoją, spójną historię, która wiąże się z wydarzeniami, jakich jesteśmy świadkami. Autor stworzył szereg ciekawych i oryginalnych ras, które oprócz ludzi zamieszkują morza i krainy Alifros. Są tu przebudzone zwierzęta, które pewnego dnia odkryły w sobie świadomość. Niewielkie, cieszące się złą sławą zatapiaczy okrętów, ixchele, zwane przez ludzi pełzaczami. Tajemnicza rasa murgh, żyjących w morskich głębinach, czy migarzy, zajmujący się głównie handlem niewolnikami. Ważne miejsce w powieści zajmuje polityka i konflikt między wchodem- Arqualem, a zachodem- Mzithrinem. U źródła konfliktu leży wiara, lecz to imperialistyczne marzenia władców sprawiają, że wojna nigdy na dobre się nie skończyła a oba narody darzą się niesłabnącą nienawiścią.

   W celu zaprowadzenia pokoju między cesarstwami w rejs wypływa Chathrand- ostatni z Wielkich Żaglowców, zbudowany przed wiekami, gdy ludzkość zamieszkująca Arqual potrafiła jeszcze budować tak wspaniałe okręty. To właśnie na nim skupia się większość kluczowych dla powieści zdarzeń. Akcja rozkręca się dość wolna, gdyż pośród przygotowań do rejsu po kawałku poznajemy tło opowieści i jesteśmy wprowadzani w meandry historii oraz szczegóły i prawa rządzące Alifros. Spotykamy pasażerów statku, wokół których upleciona została wielopoziomowa intryga, za którą skrywa się prawdziwy cel przedsięwziętej wyprawy.

   Wśród bohaterów książki na pierwszy plan wysnuwa się małoletni Pazel Pathkendle, smołownik, pomocnik okrętowy, który dziwnym trafem znalazł się na pokładzie Chathranda. Chłopiec skrywa w sobie niespotykany talent do języków, wzmocniony jeszcze czarem, rzuconym niegdyś przez matkę. Jest odważny i nieco brawurowy, zaskakująco dojrzały, jak na swój wiek. Los, a może zacieśniająca się powoli intryga sprawia, że wkrótce zaznajamia się z Tashą Isiq, nastoletnią córką ambasadora Arqualu, przeznaczoną na żonę Mzithrińskiego księcia. Tasha jest inteligentną dziewczyną, która może nie wie, czego chce, ale z pewnością wie, czego nie chce. Wśród pobocznych bohaterów zaintrygował mnie Hercól, szpieg i wojownik a także stróż i przyjaciel Tashy. Zaciekawiła mnie Dradielu, królowa ixcheli, które również mają swój cel związany z wielkim żaglowcem. Wszystkie postacie są ciekawie nakreślone, nieschematyczne i posiadające w sobie indywidualne cechy charakteru. Do końca książki nie można mieć pewności, kto stoi po jakiej stronie, komu Pazel i Tasha mogą zaufać, a kogo unikać.

Powieść jest napisana bardzo dobrze. Podoba mi się spokojnie rozkręcająca się akcja, gdyż pozwala poczuć się częścią stworzonego świata. Autor nie zarzuca nas szeregiem gwałtownie następujących po sobie wydarzeń, gubiąc gdzieś ich sens, jak czasem się to zdarza debiutantom. Wprost przeciwnie, stworzył pełny obraz przeplatających się zdarzeń, które razem odkrywają powoli kolejne karty intryg i tajnych planów bohaterów. Wyraźnie widać spójność w kreacji świata oraz w koncepcji fabuły, co nie każdemu początkującemu pisarzowi się udaje. Połączenie powieści fantastycznej z marynistyczną było świetnym i wciąż dość świeżym rozwiązaniem, widać, że autor jest obeznany w temacie i żeglarski żargon użyty jest w naturalny i nienachalny sposób. W książce przeoczono kilka literówek, z czym nie po raz pierwszy stykam się w przypadku książek wydanych przez MAGa.


Ciężko mi cokolwiek zarzucić tej powieści, jedyne czego mi nieco zabrakło, to możliwość lepszego poznania fascynujących ras stworzonych przez autora. Zirytował mnie jeszcze fakt, że od początku wiemy iż Chathrand zaginie, co moim zdaniem było zupełnie niepotrzebne. Jest to kawał świetnie napisanej fantastyki, od której ciężko oderwać, niejednokrotnie zaskakuje czytelnika nagłym zwrotem akcji. Zdecydowanie polecam miłośnikom dobrze skonstruowanej intrygi w powieściach fantastycznych. Z przyjemnością sięgnę po tom drugi i niecierpliwie wypatruję zakończenia cyklu.