sobota, 30 marca 2013

Lektury marca- część 2

   Chociaż marzec jeszcze się nie skończył, wszak jeszcze cały dzionek został, jednak postanowiłam wieść naskrobać już dzisiaj, ponieważ po pierwsze czytam teraz książkę, której do jutra nie skończę, a po drugie świętować zapewne będę, więc i czasu na lekturę będzie mniej. Podobnie jak w poprzednim odcinku, dziś będzie mowa o pięciu utworach literackich, z których tylko trzy są powieściami.

   Pani McGingty nie żyje Agatha Christie 

  Jedna z nielicznych już książek tej autorki, której nie czytałam wcześniej. Występuję tu Herkules Poirot w duecie z panię Olivier. Jak zwykle mają zupełnie inne spojrzenie na rozgrywające się wydarzenia, co pozwala poznać dwa rozmaite punkty widzenia i tym bardziej zaciemnia niezbyt jasną kryminalną zagadkę. A ta jak zwykle mocno zaskakuje, choć jedną z przyczyn zaskoczenia są językowe różnice. W naszym języku jedno z imion, które pada w książce jest ewidentnie imieniem żeńskim, w języku angielskim już niekoniecznie. Nie przeszkodziło to zbytnio, a nawet nieco zaintrygowało. Poirot, jak zwykle, prowadzi nas powoli po nitce do kłębka zwracając uwagę na pozornie błahe szczegóły. Książkę uważam za bardzo dobrą, jest dokładnie tym czego można by oczekiwać od tej autorki.

  Pułapka na myszy Agatha Christie

  Kolejna książka tej autorki, która w tym miesiącu przeszła przez moje ręce. Tym razem jest to zbiór opowiadań, z których każde z wyjątkiem tytułowego ukazało się w innej książce. W związku z tym przez całą lekturę towarzyszyło mi odczucie, że ja to już znam, co zaburzyło nieco radość z lektury książki. Jednak opowiadania same w sobie są dobre. Krótkie historie, w których pojawiają się: i Herkules Poirot, i panna Marple, są w stanie zaintrygować i zaciekawić. Rozwiązania często banalne, równie często zaskakują. Jedno z opowiadań dość mocno opiera się na angielskich przysłowiach, przez co jest nie tak przystępne, gdy brakuje znajomości wspominanych powiedzonek. Książka jest dobra i na pewno do niej wrócę, choć gdyby nie tytułowa opowieść, to pewnie zbiór szukałby nowego domu.

   Długa ziemia Terry Pratchett, Stephen Baxter

   Wizja światów równoległych, do których wystarczy wkroczyć jest bardzo kusząca. Niestety przez pierwszą połowę książki, przebrnęłam z niejakim trudem. Cały czas odnosząc wrażenie, że kiedyś już coś podobnego czytałam. Powieść wydała mi się bardzo podobna do cyklu o Endrew Wiginie Orsona Scotta Carda. Przy czym podobieństwo nie sprowadzało się do konkretów (choć Lobsang, jak nic przypominał mi Jane) ile do ogólnego odczucia towarzyszącego lekturze. Zabrakło mi też Prartchettowej lekkości, za którą tak bardzo go cenię. Jednak od pewnego momentu chyba załapałam klimat tej książki i nastąpił przełom, który sprawił, że drugą połowę pochłonęłam błyskawicznie. Problemem tej powieści nawet nie jest jej nierówność, bo mimo wszystko nierówną nie była. Problem sprawiło mi wgryzienie się w przedstawione realia na tyle, bym książkę mogła czytać z zapartym tchem.

   Dolina strachu Arthur Conan Doyle

   Książka swą konstrukcją przypomniała mi Studium w szkarłacie tegoż autora. Wątek kryminalny w pierwszej części opowieści jakoś za bardzo mnie nie zaskoczył. Druga opowieść, będąca odległym w czasie prologiem dla pierwszej, była nieco bardziej zaskakująca. Książkę czytało się bardzo dobrze, co zdecydowanie wynagrodziło brak zaskoczenia. Postać profesora Moriarty'ego, którą znam z filmów z Robertem Downey'em juniorem o Sherlocku Holmesie, została tu jedynie delikatnie zarysowana. Niezmiernie interesuje mnie, jak rozwinie się wątek z nim związany? Jak tylko zakończę obecną lekturę zapewne wezmę się za kolejne opowieści o tym mistrzu dedukcji.

   Fantazy Juliusz Słowacki

    Dramat, który w pewnym sensie miał być satyrą na romantyzm, a w sporej mierze jest wybitnie romantyczny. Miłość i zazdrość ubrane w bardzo afektowne słowa. Pełne wzruszeń wyznania i zmiany decyzji. Jest tu: i skruszona duma, i odwzajemniona w końcu miłość, a nawet niedoszła próba samobójcza, z której pochodzi jedno z najpiękniejszych miłosnych wyznań, jakie zdarzyło mi się przeczytać: "Ducha w ręce twoje, twe usta w ducha mego". Z drugiej strony bohaterowie mocno odstają od romantycznych ideałów. Są chciwi i małostkowi, a pod płaszczykiem pięknych słów ukrywają jak najbardziej przyziemne interesy. Książka podobała mi się mimo wszystko, może dlatego że mam słabość do tego autora.


środa, 27 marca 2013

Książkowe nabytki marca- część 3 ostatnia

  Myślałam, że dokonam jeszcze jakichś książkowych zakupów, ale niestety się nie udało, więc dziś mogę już zamieścić ostatnią odsłonę książkowych nabytków. Książki z dzisiejszego stosiku to w większości prezenty,  ale ponieważ i tak trafią do jednej biblioteczki, więc nie widzę powodów, by ich tu nie umieścić.

Licząc od dołu są to:

   Dom duchów Izabel Allende Książka, która czytałam już kilka razy, widziałam też całkiem niegłupią ekranizację. Kupiłam ją na prezent.
   Płomienie gniewu, Bóg Nilu, Lampart poluję w ciemności Wilbur Smith Trzy książki jako uzupełnienie brakujących tomów w seriach. Wszystkie trzy w ramach prezentu. Takie niezbyt zobowiązujące, nieźle napisane czytadła. Czytałam jedną powieść tego autora i jakoś mocno mi do gustu nie przypadła, choć tragicznie nie było.
   Zborowski Jacek Komuda Lubię książki tego autora, zwłaszcza te osadzone w Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Czyta się je dość lekko. Nie jest to proza wysokich lotów, ale też nie jest z nią najgorzej. Ta również ma być prezentem.
    Długa ziemia Terry Pratchett oraz Stephen Baxter Książka, którą dla odmiany ja otrzymałam w urodzinowym prezencie. Ucieszyłam się ogromnie, bo nie wiem czy bym ją sama kupiła. Przeczytana już a opinia o niej zapewne pojawi się z końcem miesiąca.
   Dzieje Tristana i Izoldy Joseph Bedier Jakoś nigdy nie udało mi się przeczytać tego klasyka. Kupiłam za niewielkie pieniądze w książkowym dyskoncie. Czeka na swoja kolej.
   Trzej muszkieterowie Alexander Dumas Te dwa tomiszcza przygarnęłam w ramach książkowej wymiany. Miałam w domu ten tytuł, ale w jakiejś koszmarnie okrojonej wersji (którą zresztą chętnie komuś odstąpię). Trafiła się okazja przygarnąć całość, więc się nie wahałam.

  Zabrakło mi tu dwóch pozycji, które również nabyłam w książkowym dyskoncie. Wrzucę je przy okazji innej notki.

wtorek, 26 marca 2013

Ulubieni bohaterowie literaccy

  Tak chodzi za mną od jakiegoś już czasu lista ukochanych postaci wykreowanych przez rozmaitych autorów. Są czasem postacie, które lubi się mimo wszytko. Mimo ich dziwactw, a może właśnie dzięki nim, sprawiają, że darzę je wielką sympatią. Dziś dla odmiany kolejność celowa.

10. Rodrigo Borgia Postać autentyczna, którą znam z powieści Maria Puzo Rodzina Borgiów. Zachwycił mnie swym geniuszem, który objawiał się, gdy papież Aleksander VI umacniał swoją władzę. Potrafił przewidzieć prawie wszystko, dzięki czemu trwał na Piotrowym Tronie. Bardzo zajęty sprawami wielkiego świata, nie zauważył co dzieje się u jego boku. Chęć dominacji i brak zrozumienia własnych dzieci doprowadziły go do zguby. Jednak mimo jego licznych wad polubiłam go i chociaż koniec, który go spotkał był jak najbardziej zasłużony, to żal mi było wielkiego, nieskończonego dzieła jego życia.

9. Longinus Podbipięta Bohater Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza. Dobrotliwy Litwin, którego nie sposób nie lubić. Postać potężna o równie wielkim sercu. Często naiwny, jednak zawsze prawy i przez swe śluby przesadnie cnotliwy. Jego umysł do zbyt lotnych nie należał, jednak braki nadrabiał oddaniem dla przyjaciół i ojczyzny. Bardzo mi było smutno, gdy autor postanowił go uśmiercić.

8. Kedrigern Po raz pierwszy spotkałam go w książce Głos dla księżniczki Johna Morressy. Jest czarodziejem, który bardzo nie lubi wyruszać z domu. Największą grozę budzą w nim przygody. Autor jednak co rusz zmusza go do wyruszenia ze swej przytulnej siedziby. Jest postacią dość zabawną, czarodziejem, który nie budzi nabożnego lęku, zamieniając go w sympatię. Zawsze skłonny do pomocy, potrafi poświęcić swój cenny spokój i czas dla tych, którzy go potrzebują. Nie omieszka przy tym ponarzekać na niewygody, które go z racji podejmowanego zadania spotykają.

7. Pippi Pończoszanka Wykreowana przez Astrid Lindgren idolka mego dzieciństwa. Zawsze pełna humoru i szalonych pomysłów. Samodzielna i samowystarczalna dostarczała swym przyjaciołom niesamowitych wrażeń a mnie, gdy czytałam o jej przygodach mnóstwo uśmiechu. Opowieści o jej perypetiach były jedną z pierwszych książek do których wracałam wielokrotnie. Pozostał mi do niej ogromny sentyment.

6. Lord Vetinari Patrycjusz Ankh Morpork stworzony przez Terry'ego Pratchetta. Pojawia się w wielu powieściach ze Świata Dysku. Zawsze osiąga swój cel, choć nie zawsze w sposób w pełni uznany za moralny. Pod wieloma względami geniusz, potrafi świetnie poradzić sobie z każdym kryzysem, który spotyka jego ukochane miasto. Manipuluje pojedynczymi ludźmi oraz całymi tłumami, nie boi się wyzwań, które pomogą mu podkreślić swą wielkość. Obok Śmierci jest moim dyskowym ulubieńcem.

5. Babunia Jagódka Wiedźma mieszkająca w Wilżynskiej Dolinie, wykreowana przez Annę Brzezińską. Jak na wiedźmę przystało jest wredna i złośliwa. Nie lubi ludzi, tolerując ich co najwyżej. Wymaga od nich należytego szacunku, który wzbudza strachem. Nosi w sobie wielką tajemnicę, którą autorka dawkuje nam dość homeopatycznie. Jak na wiedźmę przystało ma swe słabości, które zaspokaja w miarę możliwości. Ma w sobie coś, czym zjednała sobie moją sympatię, choć w książkach Brzezińskiej nie brakuje niebanalnych postaci.

4. Emma Woodhause Stworzona przez Jane Austen dziedziczka fortuny, która w przeciwieństwie do pozostałych bohaterek powieści tej autorki nie musi się martwić o swoją przyszłość. Jest dziewczyną bystrą i inteligentną, jednak nie jest wolna od dumy oraz naiwności. Chociaż bardzo się stara pełna jest prostych ludzkich słabości i chyba dzięki temu jest tak niezmiernie sympatyczna.

3. Emiel Regis Rohellec Terzieff Godefroy Wampir wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego w pięciotomowej Sadze o Wiedźminie. Inteligentny, wielowiekowy humanista i cyrulik. Z racji ogromnego doświadczenia posiada wiedzę o świecie, którą czasem lubi się popisywać. Jednak uderzające jest w nim to, jak bardzo jest bardzo ludzki. Jedna z nielicznych postaci będąca bardzo porządną osobą w całej sadze. Zdecydowanie mój ulubieniec wśród postaci wykreowanych przez Sapkowskiego.

2. Aphrael Stworzona przez Davida Eddingsa w cyklu Ellenium, pojawia się również w cyklu Tamuli. Boginka, która przybrała postać małej dziewczynki by móc wpłynąć na losy świata. Jest postacią bardzo uroczą. W subtelny sposób manipuluje swoimi bliskimi. Jednak proces ten sprowadza się raczej tylko do pchnięcia ich naprzód, niż do zmuszania ich do podjęcia działań, które są sprzeczne ich naturze. Inspiruje ich do podejmowania właściwych decyzji. Robi to w tak uroczo niewinny sposób, że trudno jej nie lubić. Jej pojawienie się na stronach książki, zawsze wywołuję uśmiech na mej twarzy,

1. Herkules Poirot Postać detektywa stworzona przez Agathę Christie, pojawia się w bardzo wielu historiach. Choć z czasem robi się coraz starszy, to i tak zawsze jest tym samym perfekcyjnym i pedantycznym sobą. W pewnym sensie pokochałam go już przy pierwszym  kontakcie. Jego słabostki, jak miłość do symetrii i dobrej kuchni są urocze i dodają mu realizmu. Jego zmysł postrzegania świata i znajomość ludzkiej natury budzą podziw i zaskakują. Jest jednym z tych fikcyjnych bohaterów, z którymi bardzo chętnie bym porozmawiała.

Zapewne pominęłam całą gromadę pasjonujących literackich bohaterów. Wybór jak zwykle nie był łatwy. Ciekawa jestem, do jakich postaci Ty Drogi Czytelniku czujesz sympatię? Czy jest jakiś książkowy bohater kto Cię uwiódł? Zachęcam do komentowania

piątek, 22 marca 2013

Ukochani autorzy

  Dziś przyszła pora na listę 10 ulubionych autorów. Wybór jest niezmiernie trudny, trafili tu różni twórcy, w większości już nieżyjący. Tu znów decydującą rolę odegrał mój niechętny stosunek do współczesnej literatury. Kolejność na liście jest zupełnie niezależna od moich sympatii, bo trudno porównać tak różnych twórców, jak ci poniżej.  W takim razie nazwiska alfabetycznie wprowadzą porządek, bez niepotrzebnej hierarchii.

  David Attenbrough

 Urodzony w roku 1926 w Londynie. Autor rewelacyjnych książek oraz twórca wybitnych seriali popularnonaukowych. Niewątpliwą zaletą jego dzieł jest ich wielka przystępność. Są najeżone ciekawostkami ze świata przyrody niczym prawdziwa wielkanocna baba rodzynkami. Za najlepsze książki uważam: Na ścieżkach życia oraz Życie na Ziemi. Najlepsze seriale to moim zdaniem: Życie ssaków oraz Życie gadów i płazów. Nie zmienia to faktu, że wszystkie jego książki są bardzo interesujące, a i seriale oglądam z wielką przyjemnością.

    Jane Austen

   Żyła w latach 1775- 1817 w Anglii. Nie napisała wiele, jednak każda z jej powieści jest świetnie napisana i porywająca. Nie jest to literatura ambitna, ale za to idealny przykład literatury przyjaznej czytelnikowi. Najbardziej cenię sobie jej Emmę, choć przyznać muszę, że do każdej z sześciu powieści wracam z wielką przyjemnością. Każda książka roi się od barwnych, żywych postaci, które choć żyły dawno temu, jednak są bardzo bliskie. O jej wielkiej popularności świadczy chociażby liczba ekranizacji jej nielicznych powieści, naliczyłam ich blisko trzydzieści. Jest to autorka, której nie wypada nie znać, gdy jest się kobietą. 

  Agatha Christie 

  Kolejna Brytyjka na mojej liście, żyła w latach  1890- 1978. Stworzyła szereg niebanalnych postaci, począwszy od Herkulesa Piorot, poprzez pannę Marple, państwo Beresford, na pani Adrianne Olivier skończywszy. Przeczytałam i posiadam prawie wszystkie jej kryminały, tych kilka brakujących sztuk namiętnie poszukuję. Ciężko mi wybrać ulubioną jej powieść, chyba przez sentyment będzie to Morderstwo w Orient Expresie, był to mój pierwszy kontakt z jej twórczością. Film z 1974 roku zachwycił mnie na tyle, że postanowiłam bliżej poznać Herkulesa Poirot. W ten sposób sięgnęłam po książki. The ABC Murders udało mi się kiedyś zdobyć w wersji oryginalnej i była to pierwsza książka, którą przeczytałam po angielsku.

   James Oliver Curwood

  Kolejny nieżyjący już autor na mojej liście. Urodził się w 1878 roku w Michigan, zmarł w 1927. Jego prozę poznałam dawno temu i zachwyciła mnie wielkimi północnoamerykańskimi przestrzeniami, pięknymi opisami przyrody oraz zwierzęcymi bohaterami książek. Jego powieści czyta się błyskawicznie, potrafiłam jako podlotek, całą noc poświęcić czytając po raz kolejny, którąś z jego książek. Najbardziej zapadły mi w pamięć: Szara wilczyca oraz Włóczęgi północy. Jego powieści, choć często dość schematyczne, jednak moim zdaniem na głowę biją współczesną literaturę młodzieżową. Mam do niego wielki sentyment i z ogromną chęcią wracam do jego książek.

  Aleksander Dumas (ojciec)

 Żył w latach 1802-1870 we Francji. Napisał ogromną  ilość powieści historycznych. Jedne czyta się lepiej inne gorzej, ponoć lubił podpisywać swoim nazwiskiem nie tylko swoje teksty. Nie zmienia to faktu, że po książki opatrzone tym nazwiskiem sięgam bez większego zastanawiania się. Ma u mnie swoją własną półkę, na której zmieści się jeszcze wiele jego dzieł. Do moich ulubionych z pewnością należy: Józef Balsamo, choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze wielka ilość powieści przede mną i możliwe, że gdy się z nimi zapoznam zmienię ulubieńca. Czeka na mnie w domu kilka tytułów, w międzyczasie poluję na inne. Muszę mieć humor, by się do jego książek zabrać, ale o tak bardzo je lubię.

   David Eddings

   Pierwszy twórca fantastyki na mej dzisiejszej liście, chociaż nie ostatni. Żył w latach 1931-2009, jest jednym z nielicznych amerykańskich twórców, którzy nie budzą we mnie negatywnych skojarzeń. Napisał pięć obszernych cykli fantastycznych, z których najbardziej cenię sobie Ellenium. Jego książki czyta się bardzo dobrze, są napisane lekkim językiem, jednak posiadają w sobie to coś, co sprawia, że nie są ani bardzo banalne ani męczące. Jego ogromne poczucie humoru delikatnie wypływa z kolejnych stron nie zalewając czytelnika powodzią. Ponadto stworzył szereg przesympatycznych bohaterów, których bardzo trudno nie lubić. Jego książki nadają się również dla młodszych czytelników, choć są tam niuanse, których młodzież może nie wyłapać. Polecam jego powieści wszystkim miłośnikom klasycznej fantasy.

   Robert van Gulik

   Jedyny Holender na mej liście, choć jak tak sobie pomyślę, to chyba jedyny holenderski autor, którego znam. Żył w latach 1910-1967, a jego wielką miłością były Chiny, którym oddał należny hołd w swoich powieściach. Bohaterem większości jego książek jest Sędzia pokoju Di, postać mająca swój historyczny pierwowzór. Akcja jego książek dzieje się w drugiej połowie siódmego wieku naszej ery w Chinach. Jego powieści stanowią połączenie klasycznych kryminałów, z powieścią historyczną ukazującą średniowieczne Chiny. Łakomy kąsek zarówno dla miłośników kryminałów, jak i amatorów państwa środka.

   Terry Pratchett

   Jeden z trzech żyjących jeszcze autorów w dzisiejszym zestawieniu, urodził się w 1948 roku. Pierwszym moim kontaktem z jego twórczością był Dobry omen, którego współautorem był Neil Gaiman. Książka oczarowała mnie ogromnym poczuciem humoru oraz niebanalnym spojrzeniem na świat. Nie za wiele czasu minęło a skusiłam się na Świat Dysku, z których blisko czterdziestu tomów posiadam i przeczytałam już zdecydowaną większość. W jego książkach cenię sobie przemycane dyskretnie ważne problemy, które choć przeniesione w zupełnie inne uniwersum są aktualne i dają do myślenia. I choć spotkałam się z ludźmi, którzy jego książek nie trawią, to trudno mi to zrozumieć. Powieści choć w większości lekkie, łatwe i przyjemne, skłaniają jednak do refleksji i to jest ich zdecydowanie mocną stroną.

   Andrzej Sapkowski

   Trzeci i ostatni zarówno żyjący autor, jak i pisarz fantastyczny. Jest rówieśnikiem Terry'ego Pratchetta, choć pisze w zupełnie innym stylu. Jego książki również niosą ze sobą sporą dawkę humoru, jednak tu najczęściej towarzyszy im brutalna rzeczywistość oraz zwykła przemoc. Powieści roją się od nietuzinkowych bohaterów, którzy często mają swoje słabości. Lubuje się w niestandardowych zakończeniach, nie pozwalając bohaterom na klasyczny happy end. Oprócz Sagi o Wiedźminie, bardzo podoba mi się opowiadanie Złote popołudnie. Ma w sobie urok, który nie jest typowy dla jego twórczości.

   Wiliam Shakespeare

  Ostanie nazwisko na moje liście, żyjący w latach 1564-1616. Jego komedie zawsze są zabawne, tragedie zawsze krwawe. Pisał sztuki tak, by podobały się każdemu. Mimo ponad 400 lat są wciąż aktualne i ciągle żywe dzięki licznym adaptacjom teatralnym i filmowym. Gdy tylko wypatrzę jakąś adaptacje w najbliższym teatrze to staram się jej nie opuszczać. Tematyka jego dzieł oscyluje wokół silnych emocji, które targają bohaterami. Dzięki temu jego sztuki nie starzeją się i można śmiało manipulować umieszczając ich akcję w dowolnych czasach. Do moich ulubionych sztuk należą przede wszystkim: Sen nocy letniej, Makbet, Otello, Wiele hałasu o nic.

  Już w trakcie pisania tej notki, przyszło mi do głowy, że może warto by napisać kolejną o ulubionych autorach fantastyki, gdyż tej czytam dość sporo. Zapewne kiedyś taka notatka powstanie.

wtorek, 19 marca 2013

Książkowe nabytki marca- część II

   Dziś kolejny odcinek o moich książkowych zdobyczach, które zalęgły się na mych regałach w tym miesiącu. Dziś stosik wymianowo-prezentowo-Allegrowy. W gruncie rzeczy tylko klasyka, po polsku i nie tylko.

Licząc od spodu:

  Czarny tulipan Aleksander Dumas Kolejna powieść tego pana zdobyta na wymianie. Nie miałam jeszcze okazji, by ją przeczytać. Czeka cierpliwie na swą kolej.
   Złota czara Henry James Tę dostałam w prezencie urodzinowym, była zresztą na liście moich upragnionych książek. Czeka cierpliwie, razem z kilkoma innymi powieściami tego pana.
   Rodzina Thibault  Roger Martin du Gard Wszystkie cztery tomy zdobyte na wyminie. Nie mam pojęcia o czym to będzie ani jak będzie się czytać. Mam nadzieję, że nie rozczaruje mnie ta francuska, wczesnoXX -wieczna saga rodzinna. Jak to mówią miłość jest ślepa, jak widać moja sympatia do literatury dawnej również.
   Dżuma Albert Camus Klasyk, który pamiętam jeszcze z czasów licealnych. Jedna z nielicznych lektur, którą udało mi się wtedy przeczytać. Wspominam miło i jak znalazła się okazja, by przygarnąć za niewielkie pieniądze, to się skusiłam.
   Dziewica i cygan, St Mawr David Herbert Lawrence Przygarnięta na wymianie kolejna powieść, a w zasadzie dwie w jednym tomie, tego autora. Miło wspominam powieści Kochanek Lady Chatterley oraz Synowie i kochankowie. Czeka na swoją kolej, razem z książką Zakochane kobiety tegoż autora.
   Hamlet, A midsummer night's dream William Shakespeare Dwie sztuki Szekspira zdobyte w wersjach oryginalnych. Mam na nie wielki apetyt, ale w sumie nie wiem, kiedy zacznę je czytać, gdyż jakby nie było, będzie to niejakie wyzwanie. Pierwszą z nich zawsze lubiłam i czytałam już wielokrotnie. Tę drugą bardzo miło kojarzę, ze świetnym przedstawieniem wystawianym w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a którego współtwórcą był Leszek Możdżer. Widziałam też dwie świetne ekranizacje, choć żadna z nich nie umywa się do wspomnianej adaptacji. Niestety nie posiadam jej w wersji polskiej, nad czym mocno ubolewam i co na wszelkie możliwe sposoby próbuję zmienić.
   Pride & Predujice Jane Austen Oryginalna wersja jednej z moich ulubionych powieści. Podobnie, jak dwie poprzednie oraz Dżuma wymieniona wcześniej zdobyta za bardzo małe pieniądze. Czeka cierpliwie, aż dojrzeję do tego wyzwania.
   Pułapka na myszy, Pierwsze, drugie... zapnij mi obuwie, Pani McGinty nie żyje Agatha Christie Pierwsza z nich to zbiór opowiadań, z których tylko tytułowego nie miałam w innych tomach. Druga, to powieść z Herkulesem Poirot, która mi się zdublowała, ale ponieważ za wszystkie trzy zapłaciłam jak za jedną, więc nie wydziwiałam. Zwłaszcza, że duplikat już znalazł nowy dom. Ostatnia, to powieść, której nie miałam wcześniej okazji przeczytać i której do tej pory nie było na moich półkach. Jestem z niej zadowolona. Wszystkie trzy już przeczytałam.

   To tyle na dzisiaj, następny (albo i następne) stosik wkrótce.

poniedziałek, 18 marca 2013

Książkowe nabytki marca- część I


   Dziś o stosiku, pierwszym z trzech, które już się uskładały, marcowych nabytków. Stosik złożony z książek nabytych poprzez książkowe wymiany poprzez lubimyczytac.pl oraz kilka nabytków z taniej książki.



I znów od spodu licząc:

   Pirat królowej oraz Rubaszny król Hal George Bidwell Kolejne dwie biografie, tym razem postaci, które od dawna mnie fascynują, czyli, jak widać na zdjęciu Sir Francisa Drake'a oraz Henryka VIII. Czekają na swój czas, choć podejrzewam, że bardzo długo czekać nie będą.
   Z miłości do prawdy Karina Pjankowa Zdążyłam już napisać o tej książce w notce o marcowych lekturach. Nabyłam ją w taniej książce, choć tak bardzo tania to nie była. Ale nazwisko autorki podziałało jak magnes, choć okładka nieco mnie odpychała.
   Białe szepty antologia opowiadań fantastycznych, nabyta za całą złotówkę w taniej książce. Nie wiem, czego się podziewać, ale w tej cenie...
   Rodzina Połanieckich Henryk Sienkiewicz Jest to jedna z nielicznych powieści tego autora, której jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Zakupiona w taniej książce, czeka aż się do niej dobiorę.
  Mikael Karvajalka, Mikael Hakim oraz Coś w człowieku Mika Waltari Wszystkie trzy książki przygarnęłam na wymianie. Dwie pierwsze to dwa tomy powieści historycznej, trzecia jest zbiorem opowiadań. Czekają na swoja kolej.
 Siódma minęła, ósma przemija, Przygody najwcześniejszych odkryć geograficznych tom 2 Paul Herrmann Niestety na wymianie udało mi się zdobyć tylko drugi tom. Teraz wyruszam na wielkie poszukiwania tomu pierwszego. Jak znajdę to na pewno przygarnę i wtedy może zabiorę się za lekturę.

   To tyle w dzisiejszym stosiku, kolejne nabytki, pojawią się tu wkrótce.

piątek, 15 marca 2013

Kryminalnej opowiastki prolog

   Już wcześniej myślałam, by mą kryminalną opowiastkę jakoś rozwinąć, w tym celu postanowiłam nakreślić tło akcji oraz wykreować głównego bohatera. Pracy przede mną jeszcze sporo, by całość nadawała się do jakiejkolwiek publikacji. Póki co liczę gorąco na wszelkie uwagi i opinie, które pozwolą mi dopracować całą opowiastkę, której zarys gdzieś mi się majaczy.

Koń wdrapał się na szczyt wzgórza. Jeździec zatrzymał się na chwilę i podziwiał okolicę. Był wysoki i szczupły, spod mocno już używanego kapelusza wychylały się kosmyki pszenicznej barwy włosów. Był młody, na twarzy nie widać było jeszcze zarostu. Odziany był skromnie, w zniszczony podróżny płaszcz nieokreślonej barwy oraz w mocno już wysłużone nogawice. Jego buty, choć dobrej jakości pokryła patyna kurzu. Wyraźnie było widać, że jego przyodziewek choć dobrej jakości, lata świetności miał już dawno za sobą. Do siodła miał przytroczoną sakwę, z której wystawała rękojeść miecza. Musiał być więc szlachcicem, albo rzezimieszkiem. Choć ci drudzy nie włóczyli by się w środku dnia po głównym gościńcu.
 Przed jego szarymi oczami młodzieńca roztoczyła się panorama Canteloup. Od strony wschodniej Wewnętrzne Morze roztaczało swe sino bure wody, łącząc się z mulistą deltą rzeki Loup. Nawet z tak wielkiej odległości widać było, że dzielnica portowa tętniła życiem. W porcie stało kilkanaście wielkich dalekomorskich okrętów oraz kilkadziesiąt mniejszych jednostek.  Nad portem górowała olbrzymia cytadela, szaro siny gmach rzucał cień na całe podgrodzie. Dalej widać było wieżę, musiała być to słynna wieża magów, gdyż tylko oni byli zdolni zbudować budynek sięgający chmur. Podobno na nauki przybywali tu młodzi magowie z całego cesarstwa. Dalej w kierunku zachodnim rozciągały się lepsze dzielnice, wśród których nawet z tej odległości wyraźnie odznaczał się pałac książęcy. Canteloup było wyjątkowe w całym cesarstwie. Miasto razem z okolicznymi polami, łąkami i lasami tworzyło księstwo, najmniejsze w całym cesarstwie. Wielki Książę tych ziem był, co było wyjątkowe, wybierany przez zgromadzenie, w którego skład wchodziła miejscowa arystokracja i magowie.
Jeździec pogonił konia ostrogami i zjechał na połać spalonej ziemi, rozciągającą się od winnic na północnych wzgórzach, aż po wschodnie wybrzeże. Nie rosło tu nic od ponad trzystu lat, przypominała klepisko w chłopskiej chacie. Magowie stoczyli tu ogromną bitwę, ogień strumieniami lał się nieba a błyskawice szalały. Mało kto pamiętał, o co im poszło, zapewne o władzę. Faktem pozostaje to, że od tamtej pory tylko wieża z Canteloup przyjmuje uczniów. Niegdyś istniały ponoć inne szkoły magii, lecz ich nazwy dawno zostały zapomniane. Magia była jedną z potęg Canteloup.
Przy bramie przybysza zatrzymał go strażnik żądający myta.
- Cztery pensy za wjazd!
- A czemuż tak drogo? - zapytał przyjezdny.
- Jak drogo? Jak zwykle trzy za zbrojnego i jeden za konia-  odrzekł strażnik bramy wskazując na głownię miecza. – gdybyś nie miał miecza, to co innego, ale rozkaz, to rozkaz.
- Dobrze, dobrze, masz tu piątkę. Powiedz mi jeszcze dobry człowieku, gdzie znajdę głównego śledczego?
- Widzisz cytadelę w porcie, to jest biuro morskie, pomiędzy nim, a wieżą magów znajdziesz niewielki budynek z czerwonej cegły, tam jest główny inspektorat Canteloup. Wiedz jednak, że główny inspektor Szarmaff, jest już bardzo stary, jego obowiązki przejął Tromdir, naczelnik straży.
-  A możesz polecić mi jakąś gospodę?
- Może Pod ryczącym bykiem, w północnej części dzielnicy portowej, tania i przyzwoita. Nikt cię nie obrabuje w nocy, pluskiew dosyć mało, a piwo przednie.
- Dzięki ci dobry człowieku. Niech bogowie ci sprzyjają.
- I tobie podróżniku.
 
            Obdrapany szyld, z czymś co miało wyglądać na byka, wisiał na jednym z dwóch łańcuchów. Drugi łańcuch oderwany od szyldu stukał w ścianę gospody. Woń ryb z portu mieszała się z odorem starej i świeżej krwi z niedalekiej rzeźni. Młodzieniec wszedł przez rozchybotane drzwi. W nozdrza uderzył go zapach zatęchłego potu, piwa i gulaszu. Gdy wzrok przyzwyczaił się do panującego półmroku zobaczył kilka porządnych ław i stołów, podłogę przysypaną dość świeżą słomą i karczmarza stojącego za ladą. Jego wygląd zdecydowanie kłócił się z funkcją, którą sprawował, był chudy, wręcz żylasty, przygarbiony i niski. Zupełnie nie przypominał znanych młodzieńcowi oberżystów. Karczma o tej porze była pusta, tylko w kącie siedział drobny staruszek w bardzo nieświeżej sukmanie, zajmujący się dłubaniem w misce z kaszą.
            - Znajdzie się pokój i miejsce w stajni dla konia? – zapytał
           - Może – rzekł garbus mierząc przybysza surowym spojrzeniem – ale płatne z góry, pół pensa za ciebie i dziesięć miedziaków za konia. - zastrzegł widząc jego sponiewierany przyodziewek.
            - Dobra, niech będzie, dostaniesz dwa pensy, tylko przyszykuj mi jeszcze balię z gorącą wodą, a póki co podaj mi tego gulaszu, który tak aromatycznie pachnie.
           - Spocznij więc panie, a żonka zaraz poda strawę – zmienił front oberżysta, widząc, że przybysz nie zamierza oszczędzać. – Kalia! Podaj gościowi posiłek i pogoń Marcię, niech przyszykuje mu kąpiel. – Z kuchni wyłoniła się potężna kobieta wycierając ręce w zaskakująco czysty fartuch. Za nią przemknęła młoda dziewczyna,  o pięknych kształtach i dość pospolitym obliczu.
            - Panie, jak już nasycisz głód zapraszam na górę, do twojego pokoju, już idę grzać wodę na kąpiel – rzekła dziewka, mrugając znacząco na widok przystojnego młodzieńca.
- Kalia! Podaj panu posiłek, ale wiesz, z tego lepszego kociołka- zaordynował karczmarz. Jego żona z zaskakującą przy jej tuszy gracją zniknęła w kuchni, by po chwili wyłonić się z parującą miską w jednej i bochenkiem chleba w drugiej dłoni. Oberżysta tym czasem przyniósł dzban z piwem, za który przybysz łapczywie się zabrał, spłukując posmak kurzu w ustach. Zastanawiając się przy okazji, że nie ważne, czy to wieś czy miasto, zawsze jest jakiś lepszy kociołek.
- To złe miasto – wysyczał staruszek, który na widok piwa nie wiadomo kiedy zbliżył się do młodzieńca. – Tu umierają dzieci, a miasto, gdzie dzieci giną, a władza umywa ręce jest złym miastem.
- Zamilcz Kanstei! Nie strasz gościa- obrugał go oberżysta i odprowadził z powrotem do ciemnego kąta - Wybacz panie, nie będzie ci już przeszkadzał.
            - Nie szkodzi, powiedz mi tylko, o jakich dzieciach on mówił?
            - Ot widzisz panie, od jakiegoś roku giną dzieci, dokładniej dziewuszki, takie, którym niewiele brakuje do bycia panną. Czasem mają jedenaście, czasem więcej lat, znajdują je potem okaleczone.
- A straż co na to? – zapytał podróżny przeżuwając kawałki mięsa.
- Powiesili już trzech morderców, ale dzieci giną nadal. Ot, wczoraj zaginęła najstarsza córka mistrza drzewnego cechu. Jak go znam nie popuści, dopóki nie pomści córki. Cóż, takie czasy, że lepiej córek nie mieć.
- A książę? Zrobił cos w tej sprawie?
- Ech widać panie, żeś z daleka, toć u nas dopiero co mianowano księcia. Po śmierci starego Anfiego trzy lata temu, różni chcieli wdrapać się na jego pozłacany stolec. Co chwilę wybuchały jakieś zamieszki, na szczęście to tylko arystokraci mordowali się nawzajem, a jeśli o mnie chodzi, to im ich mniej, tym lepiej. W końcu jakieś dwa tygodnie temu wybrali na Wielkiego Księcia Argona, z rodu Nathaniel, widocznie on opłacił większość miejskiej rady, ponadto jego stryj jest arcymagiem więc i Wieża go poparła.
- A powiedz mi coś o głównym inspektorze Szarmaffie? Mam sprawę do niego.
- Nie wiem, czy coś zdziałasz. Szarmaff, ledwo żyje, zapadł w jakiś letarg, jak już odzyska  przytomność, to ma problem by poznać własną żonę i dziatki. Mawiają, że oszalał. Medycy co i rusz upuszczają mu krwi, czy poją jakimiś wywarami, ale nic nie pomaga. Aż trudno uwierzyć, że tak zmarniał, bo pamiętam, że był kiedyś wielkim człowiekiem. Ale cóż, taki nasz los, śmierć nikogo nie minie, mam tylko nadzieję, że jak moja kolej przyjdzie, to nie będę tak leżał we własnym gównie, krzycząc na wszystkich, którzy chcą mi pomóc.
- Dzięki za wieści karczmarzu. – rzekł młodzieniec wstając od stołu – przyślij mi jeszcze dzban tego piwa na górę, jest naprawdę wyborne.
            - Już się robi, panie.

czwartek, 14 marca 2013

Marcowe lektury- część pierwsza

  Wiem, że marzec dopiero co się rozpoczął, ale już udało mi się naskładać pięć tytułów, za chwilkę będzie szósty, a pewnie zaraz potem kilka kolejnych. W związku z tym postanowiłam już dziś zacząć pisać o marcowych lekturach, by nie musieć z początkiem kwietnia pisać o zbyt wielu książkach naraz. A będzie dziś w 80% klasycznie, w 40% kryminalnie i w 40% obyczajowo. Ale po kolei:

   Profesor Charlotte Bronte

  Odkąd poznałam wszystkie cztery wydane w Polsce powieści Charlotty Bronte to ciągle mnie zastanawia, czemu właśnie Dziwne losy Jane Eyre są najbardziej znaną z nich. Zwłaszcza, że jest powieścią, która zdecydowanie odbiega od pozostałych trzech, do których należy również książka o której piszę dzisiaj. Tym razem główną postacią jest mężczyzna, a nie silna i wyzwolona kobieta. Tytułowy profesor ciężką pracą dochodzi do przyzwoitego majątku dającego mu niezależność po drodze zdobywając miłość swego życia. Fabuła tej książki bardzo przypomina mi fabułę Villette tej samej autorki. Główną różnicą jest płeć bohatera, charakterem obie postacie są do siebie bardzo podobne. Jednak mimo tego nie odniosłam wrażenia by książka była wtórna. Na pewno książka jet wielką pochwałą dla Anglii, chociaż jej akcja dzieje się w znacznej mierze w Belgii, to wszędzie można się natknąć na peany pochwalne na cześć angielskiej tradycji i wychowania. Podsumowując, książkę czytało mi się bardzo dobrze i zdecydowanie polecam ją miłośnikom angielskiej literatury.

   Woroszyłowgrad Serhij Żadan

   Książkę tę udało mi się wygrać w konkursie na lubimyczytac, sama raczej bym po nią nie sięgnęła. A ponieważ już znalazła nowy dom, postanowiłam dać jej szansę, zanim mnie opuści. Muszę przyznać, że czytało się ją dość dobrze, choć częste, narkotyczne wizje i retrospekcje rozpraszały oraz sprawiały, że i tak rozmyta nieco fabuła rozpływała się jeszcze bardziej. Nie jestem fanką współczesnej literatury, choć muszę przyznać, że ta książka do najgorszych nie należy. Absurdalne momentami sceny rodem ze wschodnio-ukraińskiej prowincji przywodziły mi na myśl filmy Emira Kusturicy, które bardzo lubię. Powieść jest warta przeczytania, chociaż zupełnie nie wpasowuje się w moje literackie preferencje.

   Bajki Jean de La Fontaine

  Mam ogromny sentyment do tych klasycznych francuskich bajek, a gdy są przełożone przez polskich poetów, to nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. Pamiętam jak w dzieciństwie zaczytywałam się nimi i próbę czasu przeszły bardzo dobrze. Zamierzałam przeczytać je memu dziecku, ale jak zaczęłam, to nie mogłam się oderwać, mimo że syn już dawno przestał mnie słuchać. Pełne dwuznaczności i nieśmiertelne w swym przesłaniu. Ponadto wydane zostały dość ładnie, a zabawne ilustracje cieszą oko. Zapewne sięgnę po nie jeszcze nie jeden raz, by znów czerpać z nich ogromną przyjemność. Czy komukolwiek trzeba ten tytuł polecać? Nie spotkałam nikogo, kto znając twórczość Jeana de La Fontaine'a wyrażał się o niej z niechęcią.

  Z miłości do prawdy Karina Pjankowa

   Zachwycona powieścią Prawa i powinności tej autorki sięgnęłam po ten tytuł z wielkim oczekiwaniem. I chociaż ta powieść nie urzekła mnie tak, jak poprzednia, to jednak bardzo mi się podobała. Kryminał w pięknie wykreowanym, pełnym różnorakich ras uniwersum to coś, czego nie mogłam nie polubić. Zwłaszcza, że książka napisana jest bardzo dobrze. Ciężko mi się było od niej oderwać i nawet nie wiem, kiedy minęło mi te pięćset stron. Główna bohaterka, choć pod wieloma względami wybitna jest mimo wszystko bardzo ludzka. Ma swoje małe potknięcia i czasem szczęście nieco jej pomaga, jednak nie na tyle często by zniechęcało to do lektury. Jedyne co mi się nie podobało, to samo zakończenie. W zasadzie tylko ostatnich parę stron, które wywołały u mnie reakcję: Ale jak to?! Gorąco polecam tę książkę, gdyż choć nie jest to literatura wysokich lotów, to jednak wybitna w swej rozrywkowej klasie.

   Pies Baskerville'ów Arthur Conan Doyle

  Jest to moje trzecie spotkanie z panami Holmesem i Watsonem, i chyba najbardziej znana z powieści o wielkim detektywie. Przeczytałam ją w jeden wieczór i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Obraz ponurych, jesiennych wrzosowisk Dartmoor był bardzo sugestywny. Aż można było poczuć wiatr niosący ze sobą wilgotne, zatęchłe powietrze znad bagien. Ponadto, choć od początku zdawałam sobie sprawę, że tytułowy pies to wielka mistyfikacja to jednak nastrój grozy towarzyszył mi podczas lektury, a nawet już po jej zakończeniu. Autor w mistrzowski sposób zbudował napięcie, wokół w sumie dość banalnej, historii. Mamy tu również prawdziwie nikczemnego przestępce, który na swe usprawiedliwienie nie ma absolutnie nic, a który stanowi godnego przeciwnika dla Sherlocka Holmesa. Książka naprawdę warta polecania.


   To tyle na dziś, na pewno jakoś pod koniec miesiąca pojawi się kolejna notka, choć nie wiem, czy w międzyczasie nie naskrobię jeszcze jednej. Mam teraz w planach kilka krótkich dzieł, więc zobaczę ile się tego nazbiera.

czwartek, 7 marca 2013

Kryminalna opowiastka w odcinkach- odcinek 3, ostatni

  Dziś czas na kolejny odcinek, zapewne znajdzie się ktoś, kogo interesuje, co było dalej, a jeśli nie? Mówi się trudno. Nikt mnie przed publikacją nie powstrzyma nawet siłą! Historia również dobiega końca, więc zachęcam do lektury i komentowania.


- Najjaśniejszy panie, cech drzewny Canteloup prosi o audiencję.
- Niech wejdą.- Odpowiedział książę, codzienne posłuchania były wyjątkowo nudne i męczące, ale takie były obowiązki księcia. A on musiał udawać chociaż, że słucha. Po wczorajszych kłótniach, akurat cechu drzewnego nie miał ochoty oglądać. Znowu będą go oskarżać, szkoda, że mieli aż tyle pieniędzy. Gdyby byli biedniejsi mógłby ich zignorować, a tak...
- Mój wielce szanowny książę Argon, wybacz mi proszę nasze wczorajsze nieporozumienie- zaczął mistrz Kandrel- w ramach przeprosin chciałbym w imieniu cechu przekazać ci, najjaśniejszy panie, ten oto skromny podarek. – Z tłumu dworzan wynurzył się czeladnik niosąc niewielki rzeźbiony kuferek. Kandrel odebrał go z jego rąk, otworzył i oczom księcia ukazały się dwa piękne puchary.
- Mistrzowie snycerscy naszego cechu przy współpracy z najlepszymi jubilerami stworzyli te dwa puchary, byś, Najjaśniejszy Panie, myślał o nas ciepło, w trakcie biesiadowania.
Dworzanin odebrał z rąk mistrz kuferek i zaniósł księciu. Ten z wielkim zaciekawieniem wyjął jeden z pucharów Był piękny, czarka wykonana była z rzadkiego drewna, o ciepłej ciemnopomarańczowej barwie. Z zewnątrz był inkrustowany złotem, linie tworzyły zarys książęcego gryfa, jego oczy zrobiono ze szmaragdów, a pazury zaznaczono drobnymi rubinami. Jednak prawdziwą maestrią popisał się mistrz tworząc trzon pucharu. Była to delikatna złota plecionka, w której oczkach tkwiły rubiny i szmaragdy. Na dole plecionka rozchodziła się tworząc coś jakby korzenie drzewa. Książę uwielbiał otaczać się pięknymi przedmiotami, a te puchary były wyjątkowe i niepowtarzalne.
- Wspaniała robota, mistrzu. Będę o was pamiętał.
- Dziękuje Najjaśniejszy Panie- odpowiedział Kandrel, po czym oddalił się z sali audiencyjnej. Tylko dworzanie, którzy stali najbliżej mogli dostrzec na jego twarzy wyraz mściwej satysfakcji. Oczywiście, gdyby przyszło im do głowy spoglądać na kogoś tak pośledniego stanu.

Od kilku tygodni, na dworze rozchodziły się wieści, że książę Argon choruje. Mimo wielkich wysiłków kucharzy, medyków i magów, książę wciąż cierpiał na niestrawność. Czuł się coraz słabszy, zaczynał mieć zawroty głowy. Po pałacu rozeszła się plotka, że książę został otruty. Wszyscy zastanawiali się, kto przejmie po nim stanowisko, największe szanse miał szlachetny pan Wandetel, jednak jego konflikty z naczelnikiem straży, Tromdirem były wszystkim znane. Wandetel zarzucał naczelnikowi, że nie przykłada się wystarczająco do rozwiązania sprawy morderstw na dziewczętach. W przeciągu pół roku znaleziono około dwunastu okaleczonych ciał. Lud był wzburzony, stracono już cztery osoby jednak morderstwa zdarzały się nadal. Wandetel postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zaczął prowadzić prywatne śledztwo. Okazało się, że nie sposób odnaleźć ludzi, którzy znajdywali ciała. Kilku zabrała dziwna choroba, mocno przypominająca zatrucia, kilku zmarło w karczemnych awanturach, kilku zniknęło bez śladu. Strażnicy również nie udzielali wyjaśnień. Przeprowadził bardzo ciekawą rozmowę z młodym Harfem, ale gdy miał się z nim spotkać po raz drugi, ten już został oddelegowany razem z poselstwem zmierzającym do Salissi. Znalazł kilka poszlak prowadzących go do Tromdira, jednak to ciągle było za mało, by wytoczyć mu proces. Do tego jeszcze sprawa tronu. Wandetel miał zostać Wielkim Księciem, gdy niespodzianie dla wszystkich pojawił się Argon i sprzątnął mu tytuł sprzed nosa.
- Panie Wandetel, mistrz Kandrel do ciebie- powiedział jego zaufany sługa Andrea.
- Niech wejdzie, muszę z nim porozmawiać.
- Witaj szlachetny panie, chciałeś mnie widzieć?
- Tak Kandrelu. Książę zachorował, do kiedy zaczęły mu się pojawiać czerwone plamy na całym ciele, medycy są zgodni co do tego, że nie przeżyje. Mógłbym zostać księciem, ale na przeszkodzie stoi Tromdir. Obiecałeś, że znajdziesz na niego sposób.
- Szanowny panie, mam pewność, że właśnie Tromdir jest rzeźnikiem z Canteloup, a książę zdawał sobie z tego sprawę.
- Niemożliwe!
- To pewne, mój człowiek podsłuchał ich rozmowę, kilka tygodni temu. Jednak cóż znaczy moje słowo, wobec takiej potęgi? Dopiero przy innym księciu może będzie można go ukarać.
- Tak, ale póki Tromdir rządzi strażą, nie mam szans by zostać księciem.
- Wiem i pragnę Ci pomóc panie, musisz jednak obiecać pewien drobiazg.
- Kupiec, zawsze pozostanie kupcem! Dobrze więc, co to za drobiazg i ile będzie mnie kosztował.
- Nie będzie kosztował wiele. Jak zapewne wiesz książę Argon wprowadził niebotycznie wysokie cło na drewno importowane, a u jego ministra czeka już ustawa na mocy, której zniesie cło na wyroby drewniane. W ten sposób nasz rodzimy, jakże dobrze prosperujący, przemysł umrze zduszony przez import z Draganhalt. A tego byśmy bardzo nie chcieli. Musisz mi panie obiecać, że jak już będziesz Wielkim Księciem, to anulujesz podpisaną już ustawę, a ta oczekująca nie zostanie ogłoszona.
- Dobrze, tyle mogę obiecać, więcej zarobię ściągając z was normalne podatki. Po za tym poparcie Draegnhalt nie jest mi do niczego potrzebne.
- Bardzo dobrze mój panie! W takim razie mogę dać ci Tromdira na tacy, pozostało wykonać, ostatni, krok a ten tylko ty możesz zrobić.
- No więc słucham.
- Wiesz panie, że książę zachorzał, a jeśli ci powiem, że to nie jest zwyczajna choroba.
- Nie?!
- Nie, medycy tez już pewnie powoli dochodzą do wniosku, że objawy przypominaj zatrucie cisem.
- Cisem?
- Tak cisem, świetne drewno na łuki. Ma ono jednak trujące nasiona, z których nawet ktoś o zerowej wiedzy alchemicznej, może przyrządzić śmiertelną truciznę. A posiadłość Tromdira otaczają właśnie cisy. Nie wiem, czy osobiście przyrządził truciznę, czy komuś to zlecił, jednak prawda jest taka, że książę umiera od cisu.
- Ale dlaczego on miałby otruć księcia, przecież to on go wspierał!
- Tak, ale książę obiecał mu tytuł generała, a potem się z tego nie wywiązał. Wyślij swoich ludzi, najlepiej z magiem i jakimś neutralnym dworzaninem, by przeszukał jego komnaty, na pewno znajdziecie dowody, ze Tromdir przyrządzał z cisu truciznę. A jak zapewne świetnie pamiętasz, gdy tylko książę zaczął chorować na niestrawność, Tromdir przyniósł mu swoją cudowna nalewkę, na wszystkie schorzenia. Jestem pewien, że zaprawił ją trucizną, wszak po tym księciu miast się polepszać, tylko się pogorszyło.
- Dobrze, tak zrobię, możesz odejść.

Książę zmarł trzy dni później, jeszcze tego samego dnia kilku ludzi pod wodzą Wandetela aresztowało Tromdira. W jego mieszkaniu odkryto spory zapas cisowej trucizny. Proces odbył się błyskawicznie, chociaż oskarżony do końca utrzymywał, że jest niewinny. Lud dostał istny spektakl, gdy wymierzano karę, książęcemu zabójcy. Kaci postarali się by egzekucja nie była zbyt krótka. I choć początkowo mało, kto dawał wiarę temu, że to właśnie Tromdir był rzeźnikiem, to teraz gdy po jego śmierci, fala zbrodni ustała, wszyscy przyznawali rację mistrzowi Kandrelowi, który jako pierwszy oskarżył przełożonego straży. Wandetel został Wielkim Księciem, jedna tylko rzecz nie dawała mu spokoju, gdy przemierzał prywatne komnaty w książęcym pałacu, do którego właśnie się wprowadził.
- Więc mówisz, że w miksturze nie znaleziono, ani śladu cisu?- Zapytał Anhelma de la Vinca, swojego maga i alchemika.
- Nie panie, był spory zapas trucizny, w osobnej butelce, jednak nalewka zawierała tylko miętę, szałwię, tymianek i spirytus. Taki sam był skład nalewki znalezionej u księcia Argona.
- Dziwne, jak więc podał truciznę księciu?
- Nie mam pojęcia, ale na pewno nie z nalewką.
- Ciekawe… dzięki za wszystko mój drogi Anhelmie, jak będziesz wychodził zawołaj mi głównego pokojowego.
- Dobrze panie- odpowiedział mag, po czym wyszedł, po kilkunastu minutach zamyślonemu Wandetelowi rozmyślania przerwał wchodzący sługa.
- Wzywałeś mnie panie?
- Tak, mój drogi. Powiedz mi, czy od śmierci księcia wynoszono z jego sypialni jakieś przedmioty?
- Nie najjaśniejszy panie.
- Wyrzuć wszystko z czym miał styczność, odkąd zaczął chorować: pościel, ubrania, przybory toaletowe, naczynia. Zostaw jedynie biżuterię.
- Dobrze najjaśniejszy panie- odrzekł sługa, po czym razem z pomocnikiem, udał się do książęcej sypialni.
W pokoju unosił się zapach choroby, fekaliów i lekarstw. Od śmierci księcia nie robiono tu porządków. W półmroku widać było porozrzucane przedmioty codziennego użytku. W ostatnim miesiącu życia, książę wyrzucił wszystkich prócz medyka, który go doglądał. Silne bóle głowy sprawiały, że każdy ruch w jego pobliżu był mu nieznośny. W efekcie komnaty nie sprzątał nikt od kilku tygodni, bałagan był wszechogarniający.
- Mamy wyrzucić wszystko co tu znajdziemy, z wyjątkiem klejnotów i pieniędzy- rzekł do pomocnika główny pokojowy zaczął od zdjęcia ciężkich stor zasłaniających okna, gdy to uczynił, jego wzrok przykuł błysk na stoliku obok łóżka. Zobaczył jeden z dwóch pucharków, które książę otrzymał jakiś czas temu. Drugi leżał na podłodze. Widać bardzo je polubił, skoro podawano mu w nich nawet lekarstwa.
- Są piękne, szkoda ich na zmarnowanie- rzekł pomocnik, który teraz również zobaczył dwa misternie wykonane kielichy.
- Wiem, że szkoda, ale rozkaz to rozkaz- odparł główny pokojowy zahipnotyzowany blaskiem drogich kamieni. Wyrzucił oba pucharki do skrzyni gdzie wcześniej wylądowały zasłony i pościel. Gdy jego pomocnik nie patrzył, wyciągnął je stamtąd i wsunął pod liberię. Chciał je sprzedać, ale później doszedł do wniosku, że może za nie kupić cały dzień ze słodką Annabellą, najdroższą kurtyzaną a Conteloup. Wiedział, że ma słabość do takich błyskotek, a stanowczo zbyt rzadko mógł sobie pozwolić na jej wdzięki. Annabella była zachwycona kielichami, pili z nich przez cały dzień, w przerwach między kolejnymi igraszkami. Następnego dnia oboje zmorzyło okropne zatrucie. Przesiedzieli cały dzień w latrynie. Główny pokojowy dość szybko wyzdrowiał, jednak słodka Annabella nigdy więcej nie przyjęła już gości. Pochowano ją pod płotem cmentarza, jak każdą inną dziwkę.

środa, 6 marca 2013

Kryminalna opowiastka w odcinkach- epizod 2

   Dziś odcinek drugi, wprawdzie nikt nie dopominał się o ciąg dalszy, ale i tak miałam w planach nim zarzucić.

Nad ranem, gdy miasto powoli budziło się do życia, ulicami śpieszył zakapturzony człowiek, przekradł się traktem nadrzecznym i skierował swe kroki w stronę siedziby cechu drzewnego. Zastukał do drzwi, najpierw raz, potem szybko trzy razy, potem znowu raz. Drzwi otworzył mu zaspany służący.
- Zbudź mistrza- powiedział przybysz, po czym bezceremonialnie wdarł się do wnętrza. Mistrz cechu nie pozwolił czekać, na siebie zbyt długo, zszedł na dół i wysłuchał wieści przyniesionych przez książęcego sługę.
- Więc mówisz, że książę wie o wszystkim?- Zapytał, gdy ten skończył swą opowieść.
- Tak, znowu powieszą jakiegoś drobnego przestępcę, a Tromdir uniknie kary. Jak dostanie tytuł szlachecki, tym trudniej będzie się na nim zemścić.
- Ale przecież to moja zemsta, dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?
- Daj spokój, widziałem, co ten potwór jej zrobił. To mogła być również moja córka. Ba, nie ma pewności, czy któregoś dnia nie porwie Farli. Póki co prawie nie wypuszczam jej z domu, ale pewności mieć nie mogę. Zresztą sam wiesz, że nie łatwo jest zamknąć dwunastoletnią pannę w domu.
- Bądź spokojny, mam plan. Jak dobrze pójdzie zginą obaj.
- Obaj? Dlaczego chcesz śmierci księcia?
- Powiedz mi mój drogi przyjacielu, któż jest bardziej winien. Wilk, który zagryza owce, bo taka jego natura, czy pasterz, który wchodzi w układy z wilkiem, bo tak mu wygodniej? A nasz książę pan powinien nas strzec, gdy tymczasem woli chronić wilka. Czy taki pasterz nadaję się do czegoś, czy raczej zasługuje na karę?
- W sumie to masz rację panie.
- Teraz wracaj do pałacu, ja się zajmę wszystkim. 
Co za głupiec! - Pomyślał mistrz Kandrel, patrząc za oddalającą się sylwetką służącego. – W sumie to wygodne, że Tromdir zabił mi córkę, mam przynajmniej pretekst by dobrać się do księcia.  Tak by się wszyscy pytali: A po co? A dlaczego? A tak dla wszystkich jest jasne, że mszczę się za śmierć Layli. Stara trochę popłakała, ale co tam, mamy jeszcze trzy córki, szybko się pocieszy.
Do domu mistrza Kandrela zbliżał się dziwaczny jegomość. Wysoki, ale chudy i przygarbiony, a długi powypalany miejscami płaszcz świadczył, że jego właściciel zajmuję się wątpliwej reputacji, profesją alchemika.
- Mistrzu, przyszedł pan Trey von Grimaun- zaanonsował służący.
- Wprowadź.
Ciekawe, z czym przychodzi, po mieście rozchodzą się wieści, że przysiągłem Tromdirowi zemstę, Czego może chcieć ode mnie jego alchemik?
- Witaj mistrzu alchemii- powitał gościa w progu
            - Witaj mistrzu.
- Przyszedłem do ciebie, ponieważ doszły mnie słuchy, że masz pewność, kto stoi za morderstwami dziewcząt.
- Wiem na pewno, że Tromdir maczał swe brudne paluchy w śmierci mojej córki!
- Skoro tak, mój panie, na pewno ucieszy cię wieść, że wiem, jak go podejść. Jeśli faktyczni jest rzeźnikiem, musi spotkać go kara. Tak nikczemna postać nie powinna chodzić po ziemi.
- Świetnie, czego pragniesz za wyjawienie mi tej tajemnicy?
- Drobnostki, trzystu koron, płatnych w tej chwili, i miejsca na najbliższym statku.
- Tani nie jesteś, mam kupić kota w worku? Dwieście koron i już jutro odpłyniesz, do Ardeen, jeśli ci pasuje.
- Możesz mi wierzyć, że będziesz usatysfakcjonowany. Ardeen?- rzekł wyraźnie zdegustowany- Wolałbym jakieś bardziej cywilizowane miejsce, dwieście siedemdziesiąt!
- Następny statek jest do Tourp, jeszcze większa dziura, ale tylko tam mają wybornej jakości palisander, Dwieście pięćdziesiąt!
- Dobrze, niech już będzie Ardeen, A teraz idź po te dwieście sześćdziesiąt koron dla mnie.
- Dobrze, poczekaj tu, pójdę po pieniądze.
- Nie śpiesz się mam czas.
Ciekawe, co takiego kupiłem, no mam nadzieję, że interes się opłaci. Trey, jest w takiej sytuacji, że musi mieć naprawdę mocne dowody na Tromdira, inaczej nie ryzykowałby swoją głową. Jest na to zbyt wielkim tchórzem. Takie myśli zajmowały Kandrela, gdy udał sie do swojego skarbczyka. Wszedł do sypialni. Na wprost drzwi stało ogromne łoże, drewniana rama była bogato rzeźbiona, na wszystkich czterech słupkach cycate nimfy splatały się w uściskach z satyrami o olbrzymich fallusach. Idealny poligon, do miłosnych igraszek. Kandrel udał się do wezgłowia i nasunął postać satyra, na najbliższą nimfę. Otworzyły się, niewidoczne dotąd, drzwi z lewej strony łoża. Wszedł do przestronnego pomieszczenia, gdzie oprócz worków z pieniędzmi, skrzyń z dokumentami, stało małe łóżko i worki z prowiantem. W tym pomieszczeniu można było mieszkać nawet dwa tygodnie, a ściany były tak skonstruowane, że pokój ocalałby nawet w pożarze. Kandrel był ostrożny i wiedział, że bogactwo, jakie udało mu się zgromadzić, zawsze będzie pokusą. Odsypał do sakiewki dwieście sześćdziesiąt koron, po czym wrócił do alchemika.
- Trzymaj- rzekł podając mu sakiewkę.
- Mam przeliczyć? Nie denerwuj się, żartowałem, wiem, że byś mnie nie oszukał. Wracając do sprawy. Jak wiesz zapewne, pracuję, a właściwie, pracowałem, dla Tromdira. Mam u niego w piwniczce przytulną pracownie, gdzie ważę dla niego różne mikstury. Ot, choćby cudowną nalewkę na problemy zdrowotne. Nie mówiąc już o zwykłym prozaicznym bimberku. Od kiedy zaczęto znajdować ciała, Tromdir zamówił u mnie truciznę, przygotowałem mu ja z cisowych nasion. Cisów u niego w ogrodzie pod dostatkiem, więc postanowiłem zaoszczędzić fundusze, które mi przekazał. Kto wie, kiedy komuś takiemu, jak ja przyda się gotówka?
- Na co mu była trucizna?
- Cóż tego mogę się jedynie domyślać, grunt, że kilka dni po tym, jak zaniosłem mu pierwszy flakonik, umarło nagłą śmiercią kilku świadków związanych ze sprawą rzeźnika. Teoretycznie wszystkie zgony wyglądały w miarę naturalnie, akurat pora, gdy bagienna zaraza atakuje, jednak…
- Dzięki za informacje, faktycznie była warta swej ceny. Jutro o świcie staw się w porcie, moi ludzie będą wiedzieli, że z nimi płyniesz.
- Świetnie, żegnaj więc panie i mam nadzieję, że uda ci się pomścić córkę.