poniedziałek, 31 marca 2014

Dzieci planety Ziemia

Autor: Luiza Dobrzyńska
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Białe Pióro
Stron: 314

   Nie jestem wielką fanką literatury fantastyczno-naukowej, na swoim koncie mam w zasadzie tylko „Diunę” Franka Herberta i wiele powieści Orsona Scotta Carda. Ta pierwsza mnie nie porwała, proza drugiego pisarza, z „Grą Endera” na czele, całkowicie mnie urzekła. Po książkę Luizy Dobrzyńskiej sięgnęłam ze sporymi oczekiwaniami i ogromną ciekawością, niestety nieco się zawiodłam.

   Grupa kolonistów ląduje na planecie Patris, na której mają zamiar stworzyć od zera zupełnie nową cywilizację, nie popełniając błędów, jakie miały miejsce na Ziemi. Zaopatrzeni w najnowsze zdobycze technologiczne, powoli aklimatyzują się w nowym świecie. Pionierzy buduje specjalne osiedle, gdzie mieszkać będzie starannie wyselekcjonowana genetycznie populacja ludzi. Jednak pozornie gościnna planeta niejednokrotnie zaskakuje przybyszy i sprawia im nie lada kłopoty.

   Świat Patris jest bardzo intrygujący, widać, że autorka miała pomysł na stworzenie flory i fauny zupełnie odmiennej od ziemskiej, jednak na tyle bliskiej, że nie czuło się zbytniego oderwania od znanej nam fizyki, czy chemii. Natomiast bardzo poważną, w moim mniemaniu wadą, była przebijająca się gdzieniegdzie ignorancja autorki w kwestii nauk ścisłych. Z jednej strony wykreowała nowe materiały i zaznaczyła rozwój technologiczny, jaki miał miejsce na Ziemi, jednak po drugiej stronie wychodziły absurdalne błędy rzeczowe w samych podstawach. Strasznie mnie to irytowało i zepsuło nieco przyjemność obcowania z książką.

   Przerażająca wizją było społeczeństwo idealnie dobierane pod względem genetycznym. Na Ziemi zarodki,  które nie wykazywały odpowiednich cech genotypowych, poddawano eutanazji, a ludziom, którzy mogli być w jakikolwiek sposób nosicielami nieodpowiednich genów zakazywano się rozmnażać. Taka wizja mocno mną wstrząsnęła, zdawała się być totalnie wyprana z humanizmu, wszystko zostało ubrane w ideały czystości i doskonałości istoty ludzkiej. Na Patris koloniści musieli nieco zmienić swoje spojrzenie na eugenikę, jednak tego, jakie wnioski wyciągnęli możemy się jedynie domyślać.

   Opowieść poznajemy z perspektywy kronikarki wyprawy Estrelli Solis. Młodej kobiety, której podstawowym zadaniem, po za nauczaniem, jest spisywanie losów kolonizacji. Dzięki temu jest zawsze w centrum wydarzeń i przedstawia czytelnikowi pełny obraz tego, co się dzieje na Patris. Jest wrażliwą kobietą, tak zwaną „zerówką” z blokadą rozrodczą, przez co nie stanowi dla nikogo materiału na partnerkę i szuka pocieszenie u Towarzysza, androida całkowicie oddanego swej Dominie. Etta tęskni za miłością i mimo ciągłej obecności Raula czuje się samotna oraz spragniona ludzkiego przyjaciela i kochanka. Wydała mi się całkiem zwyczajną osobą, na tyle nijaką, że ciężko było mi się do niej przywiązać. Pozostali bohaterowie książki też mnie nie oczarowali, choć podobało mi się, że w większości przypadków były to zwyczajne osoby, które każdy z nas na co dzień może spotkać.

   Książkę czyta się przyjemnie, chociaż nie porywa. Fabuła toczy się leniwie, a poznawanie nowego świata pozbawione jest, jakże zrozumiałego w takim wypadku, dreszczyku emocji i niecierpliwości. Odniosłam też wrażenie, dość nieumiejętnego budowania nastroju grozy, zabrakło mi klimatu, pewności zagrożenia, choć z drugiej strony wiedziałam, że akcja właśnie ku temu zmierza. Opowieść nie zaskoczyła mnie prawie niczym,wszystko działo się zgodnie z góry wytyczonym schematem, ta powieść po prostu musiała tak wyglądać. Gdyby chociaż miejscami budziła emocje, lektura byłaby dużo przyjemniejsza.

   Nie mogę stwierdzić, by była to zła książka, przewija się w niej trochę moralnych dylematów, które nieraz zmuszają do pomyślenia. Jednak stanowczo zabrakło mi w niej czegoś porywającego, co sprawiłoby, że od lektury nie można by się oderwać, by każdej nowej strony wypatrywałabym z niecierpliwością. Powieść można przeczytać, choćby po to, by zobaczyć, jak w literaturze Sci-Fi radzi sobie polska pisarka, wszak w nie ma na tym polu zbyt wielkiej konkurencji.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

środa, 19 marca 2014

Światy dwa. W pogoni za leśnym lichem

Autor: Katarzyna Georgiou
Wydawnictwo: Eurosystem
Rok wydania: 2013
Stron: 90

   Miałam jakieś takie dziwne, pozytywne przeczucie odnośnie tej książki i okazało się ono prawdziwe. To moje trzecie spotkanie z współczesną poezją w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, a jednak jakże odmienne od dwóch pozostałych. Po infantylnych i banalnych Emocjanach wybranych, Katarzyny Grzyb po nieprzystępnym i hermetycznym tomie City Dharma Kaja Bogusława Ducha natrafiłam w końcu na poezję, która do mnie przemówiła. Wiersze, które w pełni rozumiem i niejednokrotnie tylko im przytakuję.

   Tomik ten jest bardzo ładnie wydany. Gruby kredowy papier i urokliwe zdjęcia wplecione między kolejne rozdziały, sprawiają, że obcowanie z książką jest szalenie przyjemne. Całość skomponowana została w czterech częściach, po jednej dla każdej z pór roku. Począwszy od wiosny przechodzimy dzięki wierszom i krótkim utworom pisanym prozą, przez cały rok, co ma odzwierciedlenie zarówno w zmienności natury, jak i w uczuciach.

   Wiele miejsca w zawartych utworach zajmuje afirmacja przyrody, zachwyt nad zachodzącymi zmianami, których cykliczność jest odwieczna i niezmienna. Autorka w prosty sposób przenosi czytelnika na pachnącą mokrą trawą łąkę, do lasu niosącego grzybowy powiew, nad wodę, gdzie w uszy wdziera się rechot żab. Równie ważnym tematem są uczucia, tak samo prastare, jak zmienność pór roku. Miłość, smutek, tęsknota, ból rozstania i nadzieja na lepsze jutro, niczym kolejne sezony zapętlają się między sobą tworząc prawdziwy krąg życia.

   Ogromną zaletą zawartych w tomie wierszy i fragmentów prozy jest język, bardzo plastyczny i szalenie sugestywny. Pełny jest urokliwych neologizmów, które tylko wzmacniają specyficzny czar otaczający ten tomik. Całość jest dzięki temu bardzo przyjemna w odbiorze, niebanalna i piękna, nie zbyt wymyślna, lecz również nieinfantylna.

   Bardzo podoba mi się ta książka, poruszyła mnie z całej duszy. Otuliła swoistą subtelnością i delikatnością, jednoczenie budząc szereg emocji i zmuszając do zastanowienia się, i odpowiedzi na pytanie, po co tak pędzić. Czyż nie lepiej zatrzymać się i spojrzeń na niebo, las, łąkę, posłuchać śpiewu ptaków, nacieszyć oczy kwiatami?

   Szczerze polecam każdemu, kto czuje w sobie choć minimalną więź z naturą, kto potrafi zachwycić się na pozór zwyczajnym pięknem przyrody. Jest to bardzo przyjemna i ciepła lektura, bardziej kobieca, niż uniwersalna, łatwiejsza w odbiorze dla tych, którzy noszą ze sobą już jakiś bagaż doświadczeń i wspomnień.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

wtorek, 18 marca 2014

Marcowe fiołki

Autor: Sarah Jio
Tytuł oryginału: The violets of march
Tłumaczenie: Julia Gryszczuk-Wicijowska
Wydawnictwo: Miedzy słowami
Rok wydania: 2012
Stron: 304

   Na co dzień nie sięgam po współczesną literaturę obyczajową, czy romans, jednak coś sprawiło, że miałam wielką ochotę przeczytać tę powieść. Czy zadecydowały pozytywne opinie o książce, na które niekiedy trafiłam, czy może urokliwa okładka nie jestem w stanie stwierdzić jednoznacznie, tak, czy inaczej, przeczytałam ją prawie jednym tchem, choć raczej nie zapadnie mi w pamięć.

   Miejscem akcji jest wyspa Bainbridge, położona nieopodal Seatle. Miejsce oddalone raptem o godzinną podróż promem od miasta tętni zupełnie innym życiem, leniwym i spokojnym. Morze i bogactwo przyrody zdaje się wpływać kojąco na mieszkańców, a marcowe fiołki, zgodnie z legendą przynoszą ulgę i leczą ludzkie dusze.

   W takie miejsce trafia około trzydziestoletnia Emily udając się w odwiedziny do ciotki swojej mamy Bee. Bohaterka dopiero co rozwiodła się z mężem, który zostawił ją dla innej. Próbuje uporządkować sobie życie na nowo, może napisać kolejną książkę, a przede wszystkim znaleźć ukojenie i siłę, by zrozumieć, dlaczego musiało się stać tak, a nie inaczej. Jakie niespodzianki czekają ją na wyspie? I jaki związek z jej rodziną ma pamiętnik znaleziony w komodzie w domu ciotki?

   Jest to przede wszystkim książka o kobietach i ich sekretach. Autorka stworzyła kilka interesujących postaci, jednak panowie grają zdecydowanie drugorzędną rolę. Emily, zagubiona, próbująca pogodzić się ze zmianami, jakie zaszły w jej życiu, dzięki pobycie na wyspie lepiej poznaje siebie, dojrzewa. Bee, nieco ekscentryczna staruszka o paradoksalnie młodej duszy, próbuje pogodzić się z demonami przeszłości. Esther, żyjąca zgodnie ze spontanicznie dokonanym wyborem, który na zawsze odmienił jej życie.

   Jest to też opowieść w powieści. Znaleziony pamiętnik odkrywa przed nami zdarzenia sprzed sześćdziesięciu lat, które w przedziwny sposób splatają się w wydarzeniami rozgrywającymi się współcześnie. Pewne dylematy i wybory są ponadczasowe i uniwersalne i ważnym jest, by podjąć właściwą decyzję, słuchając głosu serca. Jednak by tego dokonać, najpierw trzeba zrozumieć co ono próbuje nam powiedzieć.

   Książka napisana jest dobrze i czyta się ją błyskawicznie, jednak nie wzruszyła mnie, a tego właśnie oczekuję od romansu. Burzliwe losy bohaterów ani razu nie wywołały u mnie dreszczyku niepewności, nie obudziły współczucia, nie wycisnęły łzy. Przez to powieść wydała mi się nieco niepełna, mimo że żywo zainteresowały mnie obie toczące się historie, których finału można się było spodziewać.

   Czy mogę ją zatem polecić? Chyba tak, lektura pomaga zastanowić się chwilę, przemyśleć własne uczuciowe dylematy, a przede wszystkim dostarczy wielu miłych chwil. Idealnie można przy niej odpocząć, zrelaksować się, a czytelniczkom bardziej wrażliwym ode mnie powinna dać niejeden powód do wzruszeń, których mnie nie udało się doświadczyć.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 17 marca 2014

Zdobyczy marcowych odsłona druga

   Dotarły w końcu długo oczekiwane paczuszki, wynik intensywnych polowań, oraz kilka zaległych urodzinowych prezentów. Stosik może niezbyt okazały, ale za to szalenie smakowity. I tylko smutek, że dni są tak krótkie, a spać jednak trzeba, do pracy chodzić, z dzieckiem się bawić. 
   A stosik wygląda tak: 


   Tradycyjnie od dołu licząc:

   Północ południe (dwa tomy) Elizabeth Gaskell  To pozycja na którą już od dawna polowałam na Allegro. Nie był to tani zakup, ale w końcu mam ją u siebie i już nie mogę się doczekać lektury.
   Wezwanie Ziemi, Pamięć Ziemi Orson Scott Card To dwa pierwsze tomy z cyklu, którego tom trzeci już od jakiegoś czasu gości na moim regale. Przed lekturą postaram się upolować pozostałe tomiszcza, więc te dwie spokojnie mogę odłożyć na później. 
   Pomnik cesarzowej Achai  Tom III Andrzej Ziemiański To podobnie, jak dwie powyższe prezent urodzinowy. Ostatni tom, czyli skończyła się wymówka i najwyższa pora zabrać się za lekturę. 
   Morderca we mnie Jim Thompson Był to gratisik od sprzedawcy z Allegro, kryminał, może będzie ciekawy. Póki co trafia na półkę: "nie wiem, kiedy sięgnę i czy w ogóle".
   Kłamca, Kłamca- Bóg Marnotrawny Jakub Ćwiek Wyjątkowo te dwie książki już za mną, Od dawna miałam w planach zakup, a że udało się trafić na dobrą okazję, więc nie wybrzydzałam.

   I tyle w dzisiejszym stosiku. Nie wiem, kiedy i za co wezmę się jako pierwsze, nie chcę też obiecywać recenzji, bo czasem po prostu brak mi natchnienia by pisać. Coś wpadło Wam w oko?

City Dharma Kaja

Autor: Bogusław Duch
Wydawnictwo: Biblioteka Rity Baum
Rok wydania: 2012
Stron: 54

   To moje drugie, w krótkim czasie, spotkanie z polską poezją współczesną. Zupełnie odmienne od poprzedniego, lecz gdy mam to podsumować w jednym słowie, różnicy nie widać, gdyż obie pozycję nazwę przeciętnymi, choć z zupełnie innych względów.

   Do poezji można spróbować podejść w całkowicie analityczny sposób, jednak obawiam się, że brak mi wystarczającej wiedzy, by tak właśnie patrzeć na wiersze. Dlatego odbieram je w sposób bardzo subiektywny i szalenie indywidualny, kolokwialnie rzecz ujmując, poezja albo do mnie trafi, albo nie. Ten zbiór wierszy niestety do mnie „nie trafił”.

   Tomik ten jest przykładem bardzo współczesnej poezji, pełnej przedmiotów z codziennego życia i prezentujący spojrzenie na świat okiem człowieka dwudziestego pierwszego wieku. Można tu znaleźć nieco popkultury, sporo komercjalizmu i seksu, a także pewną swoistą duchowość, poszukiwanie absolutu.

   Nie jest to poezja łatwa w odbiorze, a liczne nawiązania do buddyzmu również nie ułatwiają zrozumienia o czym tak naprawdę podmiot liryczny chce nam powiedzieć. Nie mogę stwierdzić, że udało mi się wychwycić sens we wszystkich zawartych w tym tomie wierszach, są dość nieprzystępne i nieco hermetyczne. Wymagały ode mnie sporo skupienia i równie dużo refleksji, bym chociaż uchwyciła ich ogólną tematykę. Nieliczne utwory, które udało mi się w pełni i bez większych problemów zrozumieć spodobały mi się, jednak większość wierszy do dziś jest dla mnie zagadką.

   Zdecydowanie nie była to książka dla mnie, dlatego też moja opinia jest nieco chaotyczna. Myślę, jednak, że ten zbiór może spodobać się komuś, kto prezentuje nieco inną wrażliwość, niż ja, kogo sztuka współczesna nie przeraża.   

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

sobota, 15 marca 2014

Dziewczyna w mechanicznym kołnierzu

Autor: Kady Cross
Tytuł oryginału: The girl with the clockwork colar
Tłumaczenie: Patricia Soransen
Cykl: The steampunk chronicles- Tom II
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2014
Stron: 384

   Mimo, że steampunk w literaturze pojawił się już jakiś czas temu i od razu mnie zainteresował, to jakoś nie miałam okazji by sięgnąć po książkę typowo osadzoną w tym nurcie. Gdy trafiła się okazja przeczytania „Dziewczyny w mechanicznym kołnierzu” nie wahałam się, mimo, że nie czytałam tomu pierwszego, a okładka aż za bardzo przywodziła na myśl typowy romans paranormalny. A jak wrażenia? Przekonajcie się sami

   Czasy wiktoriańskie, zachwyt nad rozwijającą się technologią oraz rewolucja przemysłowa napędzana maszyną parową. Ponadto tajemnicza moc eteru, czyli fantastyczny pierwiastek w przedstawionym świecie. Miejscem akcji jest dziewiętnastowieczny Nowy York, nad którym góruje już Statua Wolności, a na ulicach oprócz dorożek spotkać można automatony i mechaniczne zwierzęta. Całość brzmi niezmiernie kusząco, zwłaszcza, że autorka dość dobrze oddała steampunkowe realia.

   W takiej scenerii zjawia się Finley, Griffin, Emilia oraz Sam, poszukując Jaspera, który w dość niezwykłych okolicznościach został aresztowany pod koniec pierwszego tomu. Młodzi ludzie przylecieli sterowcem aż z Anglii, by pomóc swemu przyjacielowi, wykorzystując wizytę w Nowym Yorku, do spotkania z Nikola Teslą. Przygoda okazuje się dużo bardziej skomplikowana i zdecydowanie groźniejsza, niż zdawała się być na początku.

   Kluczowe w tej powieści są relacje między postaciami. Ich wewnętrzne dylematy, rozterki oraz uczucia zdominowały fabułę, sprawiając, że cała ta, jakże kusząca, steampunkowa otoczka jest tylko tłem, dla wątków romansowych. Relacje Sama i Emilii są dość spokojne, są szczęśliwą parą, która mimo różnic w pełni się rozumie. Zdecydowanie bardziej burzliwie toczy się relacja między Griffinem, a Finley. Oczywiście Jasper też boryka się z miłosnymi problemami, a w tle przewijają się osoby trzecie, które wprowadzają jeszcze więcej zamieszania. Zasmuciło mnie niezmiernie, że ta powieść jest przede wszystkim romansem i to niezbyt wysokich lotów. Młodość bohaterów sprawia, że nie potrafią radzić sobie z uczuciami, co tylko utrudnia ich wzajemne więzi.

   Sami bohaterowie nie wzbudzili mojej sympatii. Każde obdarzone zostało zupełnie inną, nieludzką cechą, jednak gdybym się nie skupiła mocniej na czytanym tekście, to nie byłabym w stanie powiedzieć, które myśli należą do którego bohatera. W sposobie postępowania i patrzenia na świat nie różnią się prawie niczym. Są płascy, a przez to nijacy, ich myśli obracają się prawie wyłącznie wokół spraw damsko-męskich. Niczym rozegzaltowane nastolatki przeżywają każdy najdrobniejszy gest osób, na których im zależy. Teoretycznie można by spodziewać się nieco więcej po, młodych wprawdzie, ludziach którzy już raz zwalczyli wielkie zło, ratując świat, a teraz stanęli przed równie trudnym zadaniem.

   Tempo powieści jest stosunkowo dobre, choć rozwlekłe refleksje na tematy uczuciowe wrzucone w najmniej odpowiednich momentach, psują odbiór książki. Gdyby refleksje zostały zastąpione opisami steampunkowej rzeczywistości, książka byłaby znacznie lepsza. Akcja niczym specjalnym nie zaskakuje, jest dość liniowa i przewidywalna. Tego jak skończy się przygoda można domyślić się bardzo szybko, co też nie działa na korzyść tej pozycji.

   Jedną z nielicznych zalet książki jest bardzo przystępny język, dzięki któremu kolejne strony pochłania się bardzo szybko. Niestety, gdy trafiałam na kolejne rozważania natury: „a czy ja na pewno go kocham?”, albo „czy ona jest taka, jak sobie wyobrażam?”, miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Rozumiem, że są to istotne sprawy w przypadku romansów, ale zostały ujęte w tak infantylny i nadęty sposób, że czułam się jakbym czytała pamiętnik czternastolatki. Od romansu można oczekiwać wzruszeń, niestety jedynym uczuciem, które budziła we mnie ta lektura, była irytacja.

   Nie polecam tej książki, jest banalna i infantylna. Nie ma w sobie nic, co byłoby warte uwagi, może poza steampunkową otoczką, która jednak niknie w natłoku uczuć targających bohaterami. Powieść może się podobać, jeśli ktoś ma ochotę na banalną historię o zakochanych nastolatkach w niecodziennej oprawie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

Emocjany wybrane

Autor: Katarzyna Grzyb
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Ad oculos
Stron: 72

   Nieczęsto mam okazję sięgnąć po współczesną, polską poezję, więc postanowiłam to zmienić, a jedną z pozycji, po które sięgnęłam w ramach tej zmiany jest właśnie ten niewielki tomik, króciutkich utworów Katarzyny Grzyb.

   Emocjan, to zgodnie z definicją autorki, krótki i prosty utwór dla „poetyczncych laików” , których tematem są emocje, uczucia i przemyślenia autorki. Dokładnie taki jest ten tomik wierszy. Bardzo intymny i osobisty, ukazujący czytelnikowi jej nieco staromodne, ale szalenie urocze spojrzenie na świat, w którym ogromną rolę odgrywa miłość, jedna, wielka i prawdziwa. W niektórych wierszach zauważyć można nieco bardziej gorzkie uczucia, destruktywne emocje, które sprawiają ból. Czasem pojawia się odpowiedź, jak sobie z nimi poradzić, niekiedy zaś czuć tylko bezsilność.

   Zdumiała mnie informacja z okładki, że autorka miała trzydzieści lat w chwili wydania tego tomiku poezji, gdyż wiele z wierszy przywodzi na myśl emocje szalejące w nastoletniej głowie. Nieco niedojrzałe, trochę nieporadne, czasem wybijające się irracjonalnym optymizmem, by gdzie indziej pogrążyć się w głębinach rozpaczy, czy tępego bólu. Z drugiej strony w większości utworów można znaleźć coś swojego, z czym nie sposób polemizować, gdyż bez problemów można zrozumieć tok myślenia autorki i niejednokrotnie pozostaje tylko się z nim pogodzić. W zebranych wierszach brak jest dogłębnych analiz uczuć, są raczej próbą uzewnętrznienia ich.

   Nie jestem koneserką poezji, tym bardziej poezji współczesnej. Zbiór ten, zgodnie z zapowiedzią jest prosty w odbiorze i nie pozbawiony swoistego uroku, który odkryć powinien każdy, choć odrobinę wrażliwy czytelnik. Wierszom można zarzucić banalność i młodzieńczą naiwność, jednak jest to częścią ich uroku, który sprawia, że tomik ten czytało mi się przyjemnie i lekko. Nie wiem, czy jeszcze do niego wrócę, jednak spędziłam przy nim kilka przemiłych chwil.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

wtorek, 11 marca 2014

Łupy z marca

   Marzec zawsze jest dla mnie dość hojnym miesiącem jeśli chodzi o książkowe zdobycze, wszak właśnie w marcu mam urodziny,a  moi bliscy wiedzą, że nic mnie tak nie cieszy, jak kolejna książkowa pozycja. Do tego dotarła kolejna przesyłka od Sztuaktera, a i udało się sfinalizować kilka aukcji z Allegro. Jeśli chodzi o upolowane pozycje, to nie wszystkie jeszcze przyszły, a ponieważ jest ich kilka, więc muszą poczekać na kolejny stosik. Obecny stosik prezentuje się tak:


   Czyli od dołu licząc:

   Światy dwa. W pogoni za leśnym lichem Katarzyna Georgiou, to tomik poezji oraz esejów okraszony przepięknymi fotografiami. Ciekawa jestem, jak przystępny będzie w lekturze.
   City Dharma Kaja Bogusław Duch Kolejny tom współczesnej poezji, po wstępnym przekartkowaniu obawiam się, że będzie ciężko.
   Dzieci planety Ziemia Luiza Dobrzyńska Typowe sci-fi, tym razem polskiej autorki, jestem szczerze zainteresowana i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
   Marcowe fiołki Sarah Jio Lubię czasem sięgnąć po współczesny romans, choć nie zdarza się to często, mam nadzieję, że ta pozycja mnie przekona
   Dziewczyna w mechanicznym kołnierzu Kady Cross Skusiłam się na słowo steampunk, po lekturze jakiejś połowy już wiem, że więcej tu romansu, niż czegokolwiek innego, a szkoda...
   Emocjany wybrane Katarzyna Grzyb Kolejny tom poezji, ten już nawet przeczytany, recenzja wkrótce.
   Odmieniec Philippa Gregory Pierwszy z urodzinowych prezentów, od mamy, której spodobała się inna powieść tej autorki. Nieco się boję tej książki, zbyt wiele osób się zachwyca tą pisarką, a to budzi moją nieufność, choć pewnie zupełnie niepotrzebnie.
   Ambasadorowie Henry James Kolejny z prezentów i to taki, na który mam ogromny apetyt, choć nieco przeraża mnie jego objętość. Tak, czy inaczej temu autorowi nie odmawiam!
   Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Pólnoc-Południe Robert M. Wegner W końcu, po dość długim oczekiwaniu zdobyłam pierwszy tom tej trylogii. Będę mogła spokojnie rozpocząć lekturę, jak tylko znajdę chwilę...

    I tyle w tym stosiku, różnorodnie, a miejscami bardzo apetycznie. Coś wpadło Wam w oko?


niedziela, 2 marca 2014

Podsumowanie i lektury lutego

   Luty minął nawet nie wiem, kiedy, pogoda zaś już od dawna sugeruje marzec. W tym miesiącu nie było jakiejś dominanty wśród czytanych gatunków, co nieco kryminałów, co nieco fantastyki. Zaś stwierdzam ze smutkiem, że klasyka legła odłogiem, muszę nad tym popracować w marcu.
   A teraz kwestia liczb.

   Na koncie książek przeczytanych przybyło 10 tytułów, razem dających 1964 strony, czyli nieco ponad 70 stron dziennie. Wynik jak dla mnie przeciętny, a biorąc pod uwagę wieczny brak czasu na lekturę, jest zadowalający.

  Na moich regałach przytulny kącik znalazło kolejnych 19 książek, czyli współczynniki przeczytane/kupione znów wyszedł ułamkowy i nie wiem tylko, czy się tym martwić, czy cieszyć.

   Zrecenzowałam osiem z dziesięciu książek, w tym sześć w ramach współpracy ze Sztukaterem. A kolejno przez moje ręce przetoczyły się:

   Szczury i morze rozległe Robert V. Redick

  Już po pierwszym tomie spodobał mi się ten cykl, z wielką niecierpliwością wypatruję ostatniego tomu trylogii, gdyż apetyt mam na nią wielki. Kawał świetnie napisanej fantastyki marynistycznej, jeśli mogę użyć takiej nazwy. Ponieważ to dość obszerna lektura zrobiłam sobie kilka krótkich przerw, na inne mniejsze pozycje, stąd recenzja pojawiła się dopiero w połowie miesiąca.

   Mały zbój, tuzin wierszy dla urwisów Anna Dmytruszyńska

   Niewielka książeczka dla małych urwisów, zrecenzowana w ramach współpracy. Dziecku się spodobała, a to chyba najważniejsze, mnie aż tak bardzo jednak nie urzekła.

   Kłamca Viva l'arte Jakub Ćwiek, Dawid Pochopień

   Czasem lubię sięgnąć po komiks, gdy dostałam możliwość zrecenzowania historii obrazkowej o jednym z ciekawszych nordyckich bogów, nie wahałam się ani chwili. Lubię cykl powieści Jakuba Ćwieka, choć ostatni tom jeszcze przede mną. W komiksie jedynym co mi przeszkadzało, to niezmienna mina Lokiego, rozumiem kamienny wyraz twarzy, ale wolałabym  by używał jej jak maski, niż by wciąż prezentował to samo oblicze.

   Ula i urwisy Katarzyna Majgier

   Kolejna książka dla kilkulatków, okraszona miłymi dla oka ilustracjami, niosąca ze sobą wartościowe przesłanie,pozostaje zabawna i przyjemnie mi się ją czytało. Jeśli ktoś szuka prezentu dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym to jest to dobra propozycja.

   Gender Grzegorz Wróblewski

  Książka, po którą sięgnęłam z ciekawością i nadzieją na intelektualne wyzwanie. Jednak wyzwanie chyba okazało się zbyt trudne, bo nie jestem pewna, czy rozumiem, co autorowi przyświecało, gdy tworzył opowiadania zawarte w tym zbiorze. Tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że chyba nie do końca rozumiem współczesną sztukę. Szerzej poczytać o niej można w recenzji, a jak kogoś skusi, to wystarczy się do mnie odezwać, chętnie poślę ją w świat.

   Mądrości Shire, krótki poradnik jak żyć długo i szczęśliwie Noble Smith

   Książka, która może stanowić smaczny kąsek dla miłośników Tolkiena. Ja, chociaż nie zaliczam się do jego wielkich fanów, przeczytałam tę pozycję z zainteresowaniem. Jest ona po równi poradnikiem, co analizą niziołków z Shire. Można sporo się z niej dowiedzieć zarówno o hobbitach, jak i o ich twórcy, a przede wszystkim o świecie Władcy Pierścieni. Jest to książka, która szuka nowego domu, gdyż po lekturze i recenzji, nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek do niej wrócę.

   Ostatni smokobójca Jasper Fforde

  Spodziewałam się przeciętnej powieści dla nastolatków, którzy przeżywać będą niesamowite przygody, jednak nieco pozbawioną czegoś więcej. Moje oczekiwania absolutnie się nie spełniły! Książka może zmusić młodego czytelnika do myślenia, do zastanowienia się jak łatwo można manipulować tłumem i jak wielką siłę może mieć konsumpcjonizm. Wydawca porównał autora do Pratchetta i w sumie, podobnie, jak u ojca Świata Dysku, tak i tu pod zabawną otoczką autor przemycił poważne problemy. Zrobił to mniej zgrabnie i nieco chaotycznie, jednak i tak ta książka mi się spodobała, o czym możecie poczytać w recenzji.

   Jak cało i zdrowo przyszedłem na świat Willy Breinholst

  Niewielka książeczka przeznaczona dla dociekliwych dzieci, które zastanawiają się nad odwiecznym pytaniem, skąd się wzięły. Książeczka, której narratorem jest poczęte dopiero co dzieciątko przybliża nieco różne problemy, z którymi borykać się musi ciężarna mama a przede wszystkim tłumaczy, jak różne zachowania mogą wpłynąć na rozwijające się dziecko. Książka powinna również zainteresować mamy spodziewające się swojego pierwszego dziecka, gdyż pozwala spojrzeć na ciążę z innej perspektywy.

   Czarna kawa Agatha Christie

  Jedna z ostatnich moich książkowych zdobyczy i jednocześnie jeden z brakujących tytułów w mojej kolekcji powieści tej autorki. Jest to bardzo typowy kryminał, dokładnie taki, jakiego spodziewać się można spod pióra królowej. Grupa bliskich sobie osób, zamknięte pomieszczenie, nagła śmierć i ograniczona grupa podejrzanych. Na jaw wychodzą różna tajemnice, które miały nie ujrzeć światła dziennego, a zaskakujące rozwiązanie kryminalnej zagadki zawdzięczamy Herkulesowi Poirot.


   Noc i ciemność Agatha Christie

   Ta książka doczekała się recenzji, gdyż wyróżnia się nieco z pośród innych powieści tej autorki. Z pewnością na jej podstawie nie można sobie wyrobić opinii o kryminałach jakie zwykła pisać Agatha Christie. Więcej tu budowania nastroju i oddawania psychiki bohaterów, niż klasycznie prowadzonego śledztwa. Zbrodnia wieńczy książkę, zamiast ją rozpoczynać a opowieść sprowadza się do przybliżenia okoliczności jej popełnienia, a nie do odkrycia winnego. Mimo tego jest to bardzo dobra książka, trzyma w napięciu i idealnie oddaje scenerię tragicznych wydarzeń.

   I w towarzystwie takich lektur upłynął mi najkrótszy miesiąc roku. Było dość różnorodnie i w sumie nie żałuję lektury żadnej z książek, choć nie każda do mnie trafiła. Mam nadzieję, że marzec będzie jeszcze lepszym miesiącem pod względem lektury.