Autor: Robert V.S. Redick
Cykl: Rejs Chathranda, Tom II
Tytuł oryginału: The rats and the
ruling sea
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2011
Stron: 672
Po jakże obiecującej
lekturze pierwszej odsłony Rejsu Chathranda, pełna pozytywnych
uczuć sięgnęłam po tom drugi. Po lekturze wiem już, że w niczym
nie ustępuje swojemu poprzednikowi i z wielką nadzieją wypatruję
zaplanowanej na czwarty kwartał tego roku premiery zwieńczenia
cyklu.
Z Tashą, Pazelem oraz
Neepsem rozstaliśmy się na chwilę przed uroczystością podpisania
traktatu godzącego po latach Mzithrim z Arqualem a ściśle
powiązanym z planowanym ślubem, mającym przypieczętować
przymierze. Z drugiej strony, trójka młodych bohaterów razem z
Dradielu oraz Hercólem, również naznaczonymi przez czerwonego
wilka, zawiązali przymierze, którego celem jest pokonanie Anurisa i
uniemożliwienie mu zdobycia władzy nad Nie-kamieniem. Bohaterowie
opuszczeni przez Ramachniego muszą szukać sprzymierzeńców na
pokładzie statku. Jednak czy mogą komuś zaufać w tak ważnej sprawie? Ponadto obecność
Nie-kamienia na pokładzie statku ma dziwny wpływ na wszystkich
podróżujących.
Odpłynąwszy z Simji
Chathrnad wyrusza z powrotem na wschód do Etherhode, a przyjemniej
tak ma to wyglądać dla wszystkich obserwatorów. Po upozorowanej
katastrofie statek udał się na południe mijając szereg
tropikalnych wysepek, by w końcu wypłynąć na Morze Rozległe,
bezkresny ocean, pośrodku którego szaleje straszliwy wir,
wciągający w swe otchłanie wszystko, co tylko pojawi się na
morzu, bądź w powietrzu ponad nim. Bliskość wiru sprawia, że
podróż tak wielkim okrętem jest niezmiernie uciążliwa, jednak
mniejsze jednostki nie mają najmniejszych szans na NelluRoq.
Zabrakło mi mapy południowych krain, co w sumie jest zgodne z
koncepcją dziennikarskiej relacji, której trzyma się powieść, jednak nieco mi utrudniło orientację.
Umiejscowienie akcji na
pokładzie Chathranda ma jeden mankament, jest to zamknięty teren, w
związku z tym nie możemy liczyć na spotkanie nowych bohaterów, a
co najwyżej na lepsze poznanie, którzy pojawili się już w poprzednim tomie. I chociaż na pierwszym planie wciąż pozostają Tasha,
Pazel i Neeps, to mamy okazję zdecydowanie lepiej zrozumieć
pozostałych bohaterów. Swe, nieznane wcześniej oblicze odkrywa
między innymi Bolutu, Lady Oggosk, czy kapitan Rose. Każda z tych
postaci jest niejednoznaczna i wielopoziomowa, wszystkimi kierują motywy absolutnie
niejasne dla pięciorga sprzysiężonych. Autor umiejętnie dawkuje odkrywane
powoli tajemnice, więc czytelnikowi równie trudno wybrać kogoś,
kto mógłby pomóc im w walce z Anurisem.
Książkę czyta się
bardzo dobrze, nie ma w niej przestojów, ale fabuła nie pędzi też jak szalona. Można w pełni rozkoszować się słoną bryzą, nie
narzekając na nudę. Autor idealnie oddał zagubienie i desperację
bohaterów, zmuszonych do działania, którego nie są pewni. Zwroty
akcji nie są zbyt częste, dzięki czemu sprawiają wrażenie
naturalnych konsekwencji, a nie niespodziewanej interwencji istot z
innych wymiarów. Akcja toczy się dość spokojnie, są momenty, w
których dzieje się bardzo dużo oraz takie, które pozwalają nieco
odpocząć. Niczym na morzu, gdzie po burzy, następuje chwila ciszy.
Zdecydowanie polecam tę
powieść. Autor z wielkim wyczuciem prowadzi fabułę, nie
zarzucając czytelnika ciągłymi zwrotami akcji o sto osiemdziesiąt
stopni. Jest to kawałek świetnie napisanej fantastyki, która
pozwala zagłębić się w bardzo bogatym i skrupulatnie stworzonym uniwersum.
Bardzo ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
W.
witaj, nominowałam Cię do zabawy Liebster Award:) zapraszam: http://isilbooks.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuń