Autor: Grzegorz Wróblewski
Wydawnictwo: Forma
Rok wydania: 2013
Stron: 80
Lubię od czasu, do czasu
sięgnąć po literaturę współczesną a gdy jest to, tak zwana,
literatura z górnej półki, stanowi to dla mnie wyzwanie. Miedzy
innymi z tego względu sięgnęłam po książkę Grzegorza
Wróblewskiego, twórcę nowoczesnej, ambitnej sztuki literackiej.
Zachęcająco podziałał na mnie opis na okładce, obiecujący dość
ciekawą, intelektualną i niejednoznaczną rozrywkę.
W skład tek książki
wchodzi jedenaście opowiadań i jeden dramat. Każde z opowiadań
jest inne, większość łączy Dania, w której od lat mieszka autor
książki. Ciężko mi pisać o jakiejś fabule, czy tle akcji w
opowiadaniach, gdyż sprawiają wrażenie alkoholowo-narkotykowych
wizji. W większości są niespójne i niezrozumiałe, jednak zmuszają do zastanowienia się, gdyż każde z nich stawia jakieś pytanie.
Spodobało mi się
jedynie opowiadanie pod tytułem „800 dzikich gęsi i kot”, w
którym temat masowej eksterminacji dzikiego ptactwa jest pretekstem
do rozważanie o tym, dokąd zmierza ludzkość. Moją uwagę zwrócił też zawarty w tomie dramat zatytułowany „Lodówka” a będący
nowoczesnym teatrem improwizacji, w którym fabuła wymyka się spod
kontroli, a aktorzy są w równej mierze odtwórcami, co kreatorami
rzeczywistości. Jednak mimo różnorodności w każdego teksu
wyłania się pytanie, o to kim naprawdę jesteśmy. Czy
rzeczywistość, z którą się stykamy jest prawdą, czy tylko
ułudą? Czy jest sens tworzyć coś oryginalnego, czy lepiej
wygodnie żyć powielając tylko, to co wcześniej robili inni?
Zdecydowanie nie jest to
łatwa książka. Język sprawia wrażenie mocno chaotycznego, nieco
poetyckiego. Pełen jest nie do końca klarownych metafor oraz
symboli. Lektura wymaga przemyślenia i niełatwo ją zrozumieć, co może
zniechęcić czytelników. Nieco przywiodła mi na myśl twórczość
Ronalda Topora, jednak Francuz pisał bardziej zrozumiale, a przede
wszystkim okraszał swoje opowiadania i powieści sporą dawką
humoru, którego u Wróblewskiego nie znalazłam.
Ciężko mi ją polecić
komukolwiek, po prozę tego typu albo się czyta, albo nie. Z
pewnością stanowić może wyzwanie, choć z drugiej strony ileż
można sięgać po banalne czytadła? Mam spory problem z
jednoznaczną oceną tej książki, gdyż aż za bardzo czuję, że
brak mi kompetencji, by ją obiektywnie podsumować.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Hm, wydaje się całkiem ciekawa. Muszę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
W.
Muszę się przyznać, że mnie właśnie tytuł skłonił do przeczytania tego postu. Spodziewałam się czegoś w rodzaju Genderu o którym trąbią w telewizji - chyba, że on tu faktycznie jest, a po prostu go nie doczytałam w Twojej opinii.
OdpowiedzUsuńO seksualności w tej książce też jest, ale nijak to się odnosi do "filozofii gender", o której teraz aż tak głośno.
Usuń