Autor: Karolina Stojek-Sawicka
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2014
Stron: 312
Ta książka
zaintrygowała mnie od samego początku, z jednej strony do głosu
doszły zainteresowania, z drugiej wykształcenie biotechnologiczne,
z trzeciej zaś świadomość, że od Bellony można oczekiwać
dobrych książek. Spodziewałam się po tej pozycji przeglądu
chorób i schorzeń, które nękały naszych przodków, niestety w
trakcie lektury musiałam mocno zrewidować swoje oczekiwania.
Książka składa się z
czterech części, każda z nich poświęcona jest nieco innemu
zagadnieniu a wszystko wciąż oscyluje w pobliżu chorób nękających
szlachtę polską. Pierwszy rozdział poświęcony jest domniemaniu
na temat przyczyn wysokiej zachorowalności w szlachetnej Polsce.
Niski poziom higieny, niezdrowy styl życia, częste spożywanie
zepsutej żywności, nadużywanie alkoholu i objadanie się oraz
znikoma wiedza medyczna bardzo często prowadziły do poważnych
schorzeń, nie zawsze śmiertelnych, ale często niezmiernie
uciążliwych.
W drugim rozdziale
poznajemy same choroby. Dowiadujemy się, co najczęściej nękało
naszych przodków i jak wpływało na ich życie. Był to rozdział,
który wydał mi się najciekawszy i nieco ubolewałam nad tak
ogólnym potraktowaniu tematu. Kłopoty żołądkowe, przypadłości
kobiece, nowotwory, czy szalenie niebezpieczne choroby zakaźne, z
syfilisem na czele, to tylko cześć z dolegliwości stale obecnych w
czasach szlacheckich. Spodziewałam się większej analizy schorzeń
szlachty polskiej, a nie tylko dość ogólnego ich wyliczenia.
Rozdział trzeci,
poświęcony dawnej medycynie był najbardziej interesujący. Dał
możliwość poznania, często zaskakujących i niejednokrotnie
szkodliwych sposobów kuracji. Stosowanie rtęci, choć często
dawało dobre wyniki, ze względu na jej toksyczne właściwości,
równie często kończyło się źle dla kurowanego. A to i tak tylko
jedno z nielicznych podejrzanych lekarstw stosowanych przez naszych
przodków. Ponadto w leczeniu wykonywano szereg zabiegów medycznych
na czele z puszczaniem krwi i lewatywą, co również miało nie
zawsze pozytywne rezultaty.
W ostatnim rozdziale
poznajemy osoby, których obowiązkiem było czuwanie nad zdrowiem
innych. Lekarze, znachorzy, zielarki, astrolodzy czy zwykli
szarlatani częstokroć więcej szkodzili, niż pomagali. O ile ci
pierwsi nie musieli spodziewać się negatywnych konsekwencji, gdyż
jako dyplomowani medycy cieszyli się wręcz immunitetem, o tyle
pozostałych często spotykała przykra niespodzianka, gdy pacjent
zszedł z ziemskiego padołu. Nie należy również zapominać o
uzdrawiającej sile modlitwy, która pomagała, lub nie, zawsze tam,
gdy zawodzili ludzie.
Książka jest napisana
bardzo przystępnym językiem, dzięki czemu czyta się ja
błyskawicznie. Niepotrzebna jest specjalistyczna wiedza, by
przywozić sobie jej treść. Mamy okazję poznać historię medycyny
w pigułce, ograniczoną do czasów pierwszej Rzeczpospolitej. Liczne
źródła przytoczone na koniec każdego rozdziału pozwalają
dociekliwym poszukać więcej informacji.
Jest to bardzo
interesująca pozycja i zdecydowanie polecam ją każdemu, kto lubi
zgłębiać historyczne ciekawostki. Nieco zawiodło mnie tak ogólne
ujęcie tematu i jakieś dziwne przeczucie, że o ile historia
autorce jest bliska, o tyle medycyna już niekoniecznie. Wolę jednak
wierzyć, że pomylenie ospy wietrznej, z ospą wynikało raczej z
przeoczenia, niż z ignorancji.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.
Tematyka, która by mnie zainteresowała:) Mojemu Tacie też mogłaby się spodobać...
OdpowiedzUsuńSłyszałem o tej książce, jednak nie wiem co mam o niej myśleć.
OdpowiedzUsuń