poniedziałek, 17 listopada 2014

Stosik listopadowy numer dwa

   Ponieważ pogoda nie rozpieszcza, postanowiłam dogodzić sobie kolejnymi tytułami, które ledwo zmieszczą się w mojej biblioteczce. Tym razem cała obfitość pochodzi z jednej wymianowej paczki, jest tego bardzo dużo, a gatunkowo rozmaicie i jak zawsze w takiej sytuacji dominują książki stare. Na fotkę nie załapała się jedna książka, ale dorzucę ją w następnym stosie, bo coś czuję, że jeszcze jakiś się zjawi.
   Na zdjęciu prezentują się dość skromnie:


   A kolejno od dołu licząc:
   Krzysztof Kolumb, Jezioro śmierci. Młody Orzeł James Fennimore Cooper Kolejne dwie powieści tego autora zasiliły przygodową część mojej biblioteczki, cierpliwie czekają, aż najdzie mnie na nie ochota.
   Admirał i Kochanek George Bidwell Kolejna z biografii autorstwa tego pana i ponownie niezwykła, kontrowersyjna postać. Tym razem Horatio Nelson.
   Rozbitkowie z Cynthi, Zamek Karpaty, Łowcy meteorów Juliusz Verne Czyli następne tytuły na półkę z literaturą przygodową.
   Maigret i złodziej Georges Simenon Kolejny kryminał z detektywem Maigretem. Jak wiele innych, czeka na odpowiedni nastrój.
   Czerwień na czerwieni Wiera Kamsza Tę wzięłam w ostatniej chwili, daję szansę autorce, bo mnie zaintrygowała, jak mnie przekona, będę szukać kolejnych tomów.
   Naszyjnik królowej Alexandre Dumas I tak półka z tym autorem coraz bardziej się zapełnia.
   Cichym ścigałam go lotem Joe Alex Ponownie kryminał, kolejny z serii
   Wyprawa w śniegi Ellis Petters Następny tom opowieści o mnichu, średniowiecznym detektywie.
   Zamknięty krąg Erle Stanley Gardner I jeszcze jeden kryminał
   Dożywocie Aleksander Fredro Czyli prześmiewca po raz kolejny.
   Księżna de Cleves Marie de Lafayette Klasyczny romans, zawsze chętnie przygarnę.
   Ryszard II William Shakespeare Na samym szczycie wylądował jeden z moich ulubionych dramaturgów. 

   Stosik jak widać spory. Nie wiem, za którą z tych książek wezmę się najpierw, wybór duży, a wszystko i tak zależy od chwilowego nastroju. Coś Was kusi? Polecacie coś?

czwartek, 13 listopada 2014

Nigdziebądź

Autor: Neil Gaiman
Tytuł oryginału: Neverwhere
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2014
Stron: 332

   Moje dotychczasowe spotkania z tym autorem przyniosły mi mieszane uczucia. Z jednej strony rewelacyjne wrażenia, jakie odniosłam po lekturze „Dobrego omenu” który powstał przy współpracy z Terrym Pratchettem, z drugiej zaś niewielkie rozczarownie, jakie wzbudził we mnie zbiór „Dym i lustra”. W końcu przyszło mi się zmierzyć z jedną z najbardziej rozpoznawalnych powieści tego pisarza i jedno pozostało bez zmian, wciąż mam ochotę poznać inne jego książki, ponieważ w dalszym ciągu nie potrafię wyrobić sobie jednoznacznej opinii o tym autorze.

   Miejscem akcji jest Londyn, na pozór tylko, taki jakim go znamy współcześnie, dość szybko odkrywamy jego mroczniejszą naturę- Londyn Pod, równoległą rzeczywistość zamieszkaną przez rozmaite plemiona ludzi o niezwykłych talentach. Richard Mayhew, zwyczajny człowiek, prowadzący spokojne i niczym niewyróżniające się życie okazał dobre serce przypadkowo spotkanej, rannej dziewczynie. Był to pierwszy krok, który całkowicie odmienił jego codzienną rutynę. Gdy dziewczę powróciło do siebie, Richard łudził się, iż wszystko znów będzie jak dawniej, jednak okazało się, że powrót do tego, co było przed spotkaniem z Drzwi, jest niemożliwy. Mężczyzna postanowił ją odnaleźć i z jej pomocą odwrócić skutki, tego co się stało.

   Londyn Pod jest bardzo ciekawym miejscem, a jego główną własnością jest to, że jeśli raz miało się z nim styczność przestało się istnieć dla prawdziwego Londynu. Richard w pogoni za Drzwi, schodzi coraz głębiej i zapuszcza się coraz dalej w świat rodem ze swoich koszmarów. Przepuszczony przez plemię Szczuromówców wyrusza na ruchomy targ, by odnaleźć dziewczynę. Po drodze spotyka Łowczynię, legendarną postać ze świata Pod, aż w końcu razem z nią dołącza do Drzwi i Markiza de Carabas, wyruszają do anioła Islingtona, który pomoże znaleźć im odpowiedzi na dręczące ich pytania.

   W powieści znalazło się też miejsce na czarne charaktery, zaliczyć do nich można Pana Croupa i Pana Vandemara, płatnych morderców i specjalistów od mokrej roboty. Zlecono im ściganie Drzwi, jednak osoba zleceniodawcy dość długo pozostaje dla czytelnika tajemnicą. Obaj sprawiają wrażenie profesjonalnych sadystów, którzy z chęcią znęcają się nad ofiarami, o ile zleceniodawca im na to pozwoli. Każdego z nich charakteryzuje jakieś dziwactwo, co jednak nie przeszkadza im być zawodowcami.

   Intryga została spleciona dość ciekawie i nie jest zbyt oczywista, a jej rozwiązanie jest zaskakujące. Wokół niej zawiązana jest fabuła powieści i nie znajdziemy w książce zbyt wielu wątków pobocznych. Jednak tempo akcji i niejednokrotne jej zwroty nie pozwalają się nudzić w trakcie lektury. Nieliczne opisy rzeczywistości Londynu Pod robią ogromne wrażenie, przenoszą w mroczny, nierealny świat, którym jednak rządzą prawa fizyki.

   Powieść czyta się dobrze, choć nie była to książka, przez którą się płynie. Mimo niewielkiej objętości, zajęła mi dość dużo czasu, choć trudno mi znaleźć coś, co mogłabym jej zarzucić. Nie udało mi się poczuć klimatu Londynu Pod, mimo wielkich chęci miałam problem, by w pełni go sobie wyobrazić. Spodobało mi się zakończenie wątku Richarda, choć jego decyzja mnie nie zaskoczyła.

   Mam dość mieszane uczucia względem tej książki, z jednej strony bardzo mnie zainteresowała, a wizja świata Pod jest szalenie intrygująca, z drugiej zaś, zabrakło mi tego, trudnego do zdefiniowania, czegoś, co by mnie całkowicie urzekło. Książka mnie nie oczarowała, choć nie wątpię, że tkwi w niej wielki potencjał, dlatego polecam by każdy sam sprawdził, czy zadziała na niego magia tej powieści.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

środa, 12 listopada 2014

Chińskie lalki

Autor: Lisa See
Tytuł oryginału: China Dolls
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2014
Stron: 472

  Lubię orientalne klimaty i z tą autorką miałam okazję spotkać się już wcześniej, zaczęłam od Powieści „Kwiat śniegu i sekretny wachlarz” wstrząsającej opowieści o praktyce krępowania stóp. Drugim podejściem była bardzo poetycka i przepiękna historia „Miłość Peonii”. W końcu przyszła pora na „Chińskie lalki” i ogólne wrażenia mam po niej całkiem przyjemne.

   W książce poznajemy kulisy artystycznego świata końcówki lat trzydziestych dwudziestego wieku. Akcja rozpoczyna się w San Francisco, a dokładniej w tamtejszym Chinatown, gdzie młodziutka adeptka tańca rozpoczyna poszukiwania pracy w rozrywce. Grace, pochodząca z zupełnej prowincji powoli stawia pierwsze kroki w wielkim mieście. Wspomaga ją w tym Helen, wychowana w tradycyjnej chińskiej rodzinie, w której kobiety mają zupełnie podrzędne znaczenie. Dość szybko dołącza do nich Ruby, roześmiana i uwodzicielska, za wszelką cenę próbuje ukryć, że ma japońskie, a nie chińskie korzenie. Dziewczęta szybko się zaprzyjaźniają, każda z nich chce odmienić swoje życie, wszystkie są głodne sukcesu. Jednak, czy przyjaźń w takim świecie ma szanse przetrwać?

   Powieść aż kipi od emocji, dziewczęta doświadczają przeróżnych uczuć a ich wzajemne relacje nie należą do łatwych. Każda chowa w sercu jakąś mroczną tajemnicę, która ma ogromny wpływ na ich zachowanie i naznaczyła je na całe życie. Powoli odkrywamy przeszłość Grace, Helen i Ruby, dzięki czemu ich motywy stają się bardziej jasne, możemy lepiej zrozumieć dlaczego postąpiły tak, a nie inaczej.

   Z trójki dziewcząt najbardziej polubiłam właśnie Grace, z jednej strony, słodka, naiwna dziewczyna z małego miasta, z drugiej jako jedyna zawsze pozostała w porządku wobec swych przyjaciółek. Nie potrafiłam natomiast przekonać się do Helen, w której znaleźć można było mieszaninę dumy z tego kim jest, z całkowitym brakiem przynależności do rodziny, w której traktowana była, jako utrzymanka, której należy się wstydzić. Ponura przeszłość zaburzyła jej psychikę, powodując, że za wszelką cenę szukała akceptacji i przyjaźni. Ruby początkowo kierująca się tylko wyrachowaniem, z czasem odkryła jak cenna może być prawdziwa bliskość innych, podobnych do niej dziewcząt.

   Powieść czytało się bardzo dobrze, rozdziały pisane są z perspektywy każdej z trzech bohaterek, dzięki czemu dowiadujemy się, jak wydarzenie wyglądają w oczach każdej z nich. Wartka akcja wciąga, sprawiając, że trudno jest oderwać się od lektury. Świetnie została oddana atmosfera Chinatown i specyfika branży rozrywkowej. Nieco zirytował mnie absolutny brak wzmianki o drugiej wojnie światowej przed atakiem na Pearl Harbor, choć z drugiej strony rozumiem czemu tak się stało, wszak dla Amerykanów wojna zaczęła się dopiero wtedy, a trudno oczekiwać, by artystki studiowały wydarzenia, mające miejsce w Europie. Zaskoczyła mnie natomiast wzmianka o obozach dla Japończyków, w których zamykano wszystkie osoby z japońskim korzeniami, nawet jeżeli urodzili się w Stanach.

   Spodobała mi się ta powieść, choć nie mogę powiedzieć, by mną wstrząsnęła, bądź mnie oczarowała. Jest to dobrze napisana książka, od której ciężko się oderwać, niesie również spory ładunek emocji, a dokładnie wyrysowane realia przenoszą czytelnika w inny świat. Myślę, że spodoba się wielbicielom obyczajowych opowieści z egzotyką w tle i takim czytelnikom szczerze ją polecam.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

Szara dama

Autor: Elizabeth Gaskell
Tytuł oryginału: The Grey women
Tłumaczenie: J.F.
Wydawnictwo: Nakład księgarni Św. Wojciecha
Rok wydania: 1926
Stron: 87

   Szukałam czegoś niewielkiego, tak w sam raz na jedno popołudnie, przegląd posiadanych e-booków dość szybko wytypował kandydata na lekturę. Autorkę bardzo dobrze wspominam, z prawie dziesięciokrotnie dłuższej powieści „Żony i córki”. Byłam niezmiernie ciekawa, jak poradziła sobie w krótszej formie.

   Akcja noweli umiejscowiona jest we Francji, gdzieś w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku, by szybko przenieść się kilkadziesiąt lat wcześniej. Historię poznajemy z listu matki do jedynej córki, w którym powoli odkrywamy karty z jej dramatycznej przeszłości.

   Wielką siłą tej opowieści są emocje. Elizabeth Gaskell z maestrią buduje klimat, prowadząc czytelnika przez szereg nastrojów. Począwszy od ciekawości: dlaczego z pięknej dziewczyny autorka listu stała się niepozorną szarą damą? Wprowadza następnie nastrój grozy- puste, ponure zamczysko z dala od świata i ludzi. Niekochający mąż, kontrolujący każdy aspekt jej życia i izolujący swą żonę od towarzystwa innych. Gdy dochodzi do punktu zwrotnego w opowiadanej historii, akcja nabiera tempa, a wydarzenia stają się bardzo dramatyczne. I tak już do samego końca, z którego można się dowiedzieć, dlaczego matka postanowiła wyznać córce całą dotyczącą jej przeszłość.

   Przez te kilkadziesiąt stron mknie się w błyskawicznym tempie. Nie ma tu zbyt wielu opisów, czy dogłębnej charakterystyki przedstawionych postaci, są natomiast ich uczucia i dylematy. Autorka listu od dawna nosi w duszy tajemnicę, która wyczerpuje ją psychicznie. Postanawia więc podzielić się nią z córką, ale czy jest to słuszna decyzja? Czy córka faktycznie musiała znać prawdę o wydarzeniach, które nie dotyczą jej bezpośrednio, ale za to mogą całkowicie odmienić jej relacje z osobami, których sekret matki dotyczył?

   Odniosłam wrażenie, że wyznanie dokonane przez matkę, jest pewną formą oczyszczenie, przerzucenia ciężaru odpowiedzialności na osobę trzecią. Czy jest to wynik miłości do córki, czy bardziej chęć ulżenia sobie w duchowym cierpieniu? Z jednej strony mamy szczerość, zaś z drugiej sekret, którego ujawnienie w takim momencie przynosi więcej cierpienia, niż pożytku.

   Gorąco polecam tę krótką nowelkę zarówno miłośnikom autorki, choć ci pewnie obędą się bez polecanie, jak i każdemu fanowi dziewiętnastowiecznej literatury, który lubi czasem zastanowić się nad przeczytaną książką.

wtorek, 11 listopada 2014

Rewolwery i pistolety. Encyklopedia współczesnej broni palnej

Autor: Aleksandr B. Żuk
Tytuł oryginału: Riewolwiery i pistoliety
Tłumaczenie: Leszek Erenfeicht, Ryszard Jędrusik
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2014
Stron: 644

   Do sięgnięcia po taką książkę skłoniła mnie przede wszystkim ciekawość, nie należę do koneserów uzbrojenia i moja wiedza o współczesnej broni palnej jest bliska zeru. Ta publikacja zdecydowanie poszerzyła moje horyzonty i dowiedziałam się z niej wielu bardzo interesujących rzeczy, mimo że nie dałam rady przeczytać jej w całości.

   Jest to książka, która już od pierwszego rosyjskiego wydania została uznana za jedną z najważniejszych pozycji wśród miłośników broni palnej. Po wieloletnich staraniach, w końcu światło dzienne ujrzał jej przekład. Publikacja jest przepięknie, wręcz albumowo wydana, dzięki czemu jej najcenniejsza część, czyli bardzo drobiazgowe rysunki autora są należycie wyeksponowane. Co ważne, licząc od pierwszego wydania z lat pięćdziesiątych, książka mocno się rozrosła o współczesne modele broni palnej, dzięki czemu wciąż pozostaje aktualna.

   Książkę czytało mi się dość dobrze, jest to typowa techniczna encyklopedia, jednak nie wymaga znajomości specjalistycznego języka. Trudniejsze pojęcia, czy skróty są skrupulatnie wyjaśnione, jeśli nie przez autora, to dzięki wtrąceniom tłumacza. Pierwsze dwa rozdziały można potraktować jako wstęp do bardziej szczegółowej wiedzy. Znajdziemy w nich historię rewolwerów i pistoletów oraz opisy podstawowych rozwiązań konstrukcyjnych w nich stosowanych.

   W rozdziale trzecim zawarto szczegółowe opisy krótkiej broni palnej stosowanej i produkowanej w kolejnych, alfabetycznie ustawionych, krajach. Dowiemy się z nich o podstawowych konstrukcjach produkowanych w danych państwach, oraz o tym, jaką bronią służbową posługują się ich siły porządkowe, czy armia. Poznamy liczne warianty typowych konstrukcji, które, produkowane w bardziej egzotycznych, w tym światku, krajach, wykazuję minimalne różnice w bodowie.

   Czwarty rozdział poświęcono szczegółowym opisom rewolwerów. Te podzielono, nie ze względu na kraj pochodzenia, a na kilka podstawowych wariantów konstrukcyjnych. W kolejnych częściach dowiemy się o nielicznych modelach szturmowych i maszynowych oraz o dostosowanych do pistoletów kolbo-kaburach, które zwiększają ich możliwości strzeleckie. Na końcu znajdziemy rozdział poświęcony nabojom do pistoletów.

   Jest to niewątpliwie obowiązkowa pozycja dla wszystkich hobbystów, zajmujących się bronią palną. Nagromadzenie szczegółów, ogromna wiedza autora oraz jego dokładne rysunki czynią tę książkę niepowtarzalną i wyjątkową. Jednak nie tylko miłośnicy militariów znajdą w niej coś dla siebie. Z pewnością może okazać się pomocna autorom kryminałów, którzy dzięki niej unikną rzeczowych błędów oraz tym lepiej będą mogli rozwinąć szczegóły zbrodni.

   Książka, mimo że skierowana jest do dość wąskiego grona odbiorców, jest publikacją niezmiernie wartościową i myślę, że wiele osób znajdzie w niej coś dla siebie. Jej piękne wydanie sprawia, że idealnie sprawdzi się jako prezent dla każdego, kto choć trochę interesuje się militariami.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Stosik na listopad

   Po październikowej klęsce urodzaju w pozycje recenzenckie, w ramach kontrastu najnowszy stosik jest w nie wyjątkowo ubogi. Za to po raz pierwszy od dość dawna, zaszalałam w internetowej księgarni i zakupiłam kilka książek, na które już od dawna miałam chrapkę. 

   A niewielki stosik wygląda tak:


   Tradycyjnie od dołu licząc:

   Nigdziebądź Neil Gaiman To jedyna w tym zestawieniu pozycja recenzencka, Tym razem od Sztukatera, już przeczytana, na dniach pojawi się recenzja.
   Dialogi zwierząt Sidonie-Gabrielle Colette W podsumowaniu października wspominałam o wymianach i to jest właśnie jeden z wymiankowych egzemplarzy. Bardzo lubię tę autorkę i obiecuję sobie wiele po lekturze.
   Niesamowite historie, Kuzynka Phillis Elizabeth Gaskell Czyli kilka opowiadań tej autorki, w pierwszej z książek między innymi znalazła się "Szara dama", którą czytałam jako ebook
   Jane Austen i jej racjonalne romanse Anna Przedpelska-Trzeciakowska Biografia pisarki spisana przez jej tłumaczkę. Jestem nią szczerze zainteresowana.
   Bostończycy, Skrzydła gołębicy Henry James Dwie powieści jednego z moich ulubionych pisarzy. Drugą z nich kupuję już od bardzo dawna i w dopiero ostatnia z księgarnianych promocji mnie skusiła. Wiele sobie po obu obiecuję, choć wiem, że nie będą to bardzo lekkie lektury.
   Traktory Ellie Charleston To akurat pozycja kupiona synowi, jest nią zachwycony, ja raczej jej nie przeczytam, choć trzeba przyznać, że zdjęcia w niej są ciekawe.

   Jak widać, stosik dość wysoki, choć liczebnie skromny, zawiera jednak prawie same perełki, które cierpliwie czekają na swoją kolej.

piątek, 7 listopada 2014

Ripper. Gra o życie

Autor: Isabel Allende
Tytuł oryginału: Ripper
Tłumaczenie: Joanna Ostrowska, Grzegorz Ostrowski
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2014
Stron: 494

   Są takie książki, których okładki kuszą na tyle, że potrafimy kupić je w ciemno, inne z kolei wręcz straszą kompozycją i całkowicie zniechęcają do lektury. Gdybym, miała tę powieść ocenić tylko po okładce, z pewnością bym po nią nie sięgnęła. Tytuł, okraszony w polskim wydaniu banalnym dopiskiem, też raczej działa na jej niekorzyść. Jednak nazwisko autorki, którą znam, między innymi z niesamowitego „Domu duchów” nie pozwoliło mi na ominięcie tej książki.

   Isabel Allende przyzwyczaiła swoich czytelników do powieści obyczajowych, pełnych wyjątkowej magii i Ameryki Południowej. „Riper” jest zupełnie inną książką, w jej dorobku, pisarka po raz pierwszy postanowiła spróbować swoich sił w kryminale i idealnie udało jej się połączyć swój specyficzny styl z wymogami gatunku.

   Akcja dzieje się współcześnie w San Francisco, to właśnie w tym mieście ma swój gabinet Indiana Jackson, jedna z głównych postaci powieści, trzydziestotrzyletnia kobieta, o wielkim sercu i duszy nastolatki. Nie podchodzi do życia bardzo poważnie, jednak jakoś radzi sobie w roli matki. Jej córka, Amanda, nie odziedziczyła po matce wyjątkowej urody i seksownej sylwetki. Jest chudą, nieco zaniedbaną nastolatką, unikającą towarzystwa. Wyróżnia ją żywy, analityczny umysł, dzięki któremu, prowadzi grę fabularną, za pośrednictwem internetu. Razem ze swoimi graczami, próbują rozwiązać zagadki kilku morderstw, jakie miały miejsce ostatnio w San Francisco.

   Oprócz nietypowych kobiet, na kartach powieści spotykamy również interesujących mężczyzn, z których zdecydowana większość, czuje słabość do Indiany. Pierwszym z nich jest Alan Keller, najmłodsze dziecko w bogatej rodzinie. Pięćdziesięcioletni mężczyzna, który nic nie musi, a przede wszystkim nic nie potrafi zrobić. Jest kochankiem Indiany, choć nieco wstydzi się jej plebejskiego pochodzenia i ezoterycznej części jej natury. Znacznie ciekawszym mężczyzną jest Ryan Miller, weteran wojny w Afganistanie, walczący ze wspomnieniami z frontu. Jego życiowym towarzyszem jest pies, Atylla, również wojenny bohater. Ryan, zafascynowany Indianą, pozostaje tylko jej przyjacielem. Wśród mężczyzn otaczających Indianę, przewijają się jeszcze jej ojciec, Blake Jackson, aptekarz, który wraz z Amandą bierze udział w internetowej rozgrywce oraz były mąż Bob Martin, policjant pracujący nad rozwiązaniem tajemniczych morderstw.

   Poznajemy szereg ciekawych postaci, powiązanych ze sobą w rozmaitych relacjach. Bohaterowie posiadają złożoną osobowość, muszą mierzyć się ze swoimi lękami i wspomnieniami. Wszystkie postacie przewijające się na kartach książki są bardzo dobrze zarysowane i mimo, często niesamowitych umiejętności, są bardzo prawdziwe. Otacza ich wyjątkowa magia, niezwykła atmosfera, której nigdy nie brak w powieściach tej autorki. Nie udało mi się polubić Alana Kellera, jednak z pozostałymi przykro mi było się rozstawać wraz z końcem powieści.

   Historia zaczyna się niewinnie. Amanda, wraz ze swoją drużyną graczy i dziadkiem, rozpatrują okoliczności interesujących zbrodni. Zabójstwa nie mają nic wspólnego z prywatnym życiem bohaterów, są tylko tłem, tematem gry, jedynie dla Boba Martina stanowią kolejne zdanie w pracy. Powieść snuje się powoli, jak romantyczno-obyczajowa historia, której epicentrum jest Indiana Jackson. Jednak z rozdziału na rozdział, książka zaczyna coraz bardziej przypominać kryminał, rozwiązanie zagadkowych morderstw, zaczyna się przebijać na pierwszy plan, aż w końcu następuje przełom, wiążący oba wątki znacznie silniej, niż tylko postacią policjanta.

   Powieść czyta się bardzo dobrze. Jej obyczajowy początek jest niezmiernie interesujący, dzięki niebanalnym postaciom i skomplikowanym relacjom między nimi. Później zaczyna nas coraz bardziej trzymać w napięciu, razem z Amandą szukamy rozwiązania kryminalnej zagadki, mając nad nią tę przewagę, że mordercy szukamy wśród poznanych wcześniej osób. Zakończenie nieco mnie zaskoczyło, domyśliłam się jedynie części prawdy.

   Polecam tę powieść zarówno miłośnikom kryminałów, jak i fanom autorki. Ci, którzy lubią interesujące śledztwa, nie powinni czuć się rozczarowani, tym, jakie znajdziemy na kartach tej książki. Fani Isabel Allende mają zaś okazję sprawdzić, jak autorka poradziła sobie z nowym dla siebie gatunkiem. Moim zdaniem wyszło jej to znakomicie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać.

wtorek, 4 listopada 2014

Tajemnica morskiej latarni

Autor: Santa Montefiore
Tytuł oryginału: Secrets of the lighthouse
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Wydawnictwo: Świat książki
Rok wydania: 2014
Stron: 478

   Powieści Santy Montefiore cieszą się sporą popularnością, dla mnie jednak „Tajemnica morskiej latarni” była pierwszym spotkaniem z tą autorką. Nie jestem wielką fanką romansowych historii, ta jednak ma w sobie specyficzny urok i miło spędziłam przy niej czas.

   Miejscem akcji jest irlandzka prowincja, niewielkie miasteczko Ballymaldoon, gdzie wszyscy się znają i gdzie każde zdarzenie poddawane jest analizie przez wszystkich mieszkańców. A ponieważ niewiele się dzieje, burzliwe dyskusje prowadzone są również o zdarzeniach sprzed lat. W tej społeczności pojawia się Ellen, uciekając z Londynu przed życiem, w którym nie czuje się najlepiej. Dziewczyna zatrzymuje się w Connemarrze, która uwodzi ją pięknem krajobrazu i nostalgicznym widokiem spalonej morskiej latarni.

   Główny wątek powieści oscyluje wokół trojga osób, które tylko na pozór wplątane są w typowy miłosny trójkąt. Ellen po przybyciu do Connemarry, poznaje Conora i oboje od razu odkrywają, że są dla siebie stworzeni, jednak spokój ich wzajemnych relacji burzy duch tragicznie zmarłej żony Conora. Caitlin zamiast spokojnie odejść w zaświaty czuwa nad ukochanym mężem i dziećmi jako duch. Powoli odkrywamy tajemnice, dotyczące całej trójki i obserwujemy jak zmieniają się relacje między nimi.

   Książka pełna jest interesujących i ciekawie zarysowanych postaci. Peg i pozostała część rodziny Byrne'ów prezentują typowo prowincjonalny, irlandzki styl życia. Uczciwa praca, popołudnia w pubie i niedziele w kościele, a wszystko okraszone silnym pielęgnowaniem więzi rodzinnych. Zupełnym kontrastem jest Ellen wychowana w duchu angielskiej powściągliwości i nakierowana przez żądną sukcesów matkę na drogę idealnego życia. Jednak irlandzkie korzenie tkwią w dziewczynie bardzo mocno i już po kilku dniach spędzonych z ciotką Peg i resztą rodziny, czuje, że odnalazła prawdziwy dom. Dziewczyna może sprawiać wrażanie nieco niedojrzałej, jak na swoje trzydzieści trzy lata, ale biorąc pod uwagę, jak wielki był wpływ matki na jej życie, jej postępowanie przestaje dziwić. Na jaw wychodzi wiele spraw, ukrywanych do tej pory co pozwala bohaterom na oczyszczenie wzajemnych stosunków i pogodzenie się ze sobą.

   Fabuła toczy się dość schematycznie i w sumie już po kilkudziesięciu stronach wiedziałam jak ta historia się zakończy oraz jakie jest wyjaśnienie utrzymywanych od lat tajemnic. Nieco rozczarowała mnie ta przewidywalności i wierność konwencji typowego romansu. Do końca miałam nadzieję, że któryś z bohaterów jednak mnie czymś zaskoczy. Fragmenty, w których to Caitlin pełniła rolę narratora wydały mi się nieco dziwne i nie przekonały mnie. Wrażenia pokutującej duszy, która odkrywa, że jedyną prawdziwą wartością jest miłość, sprawiły wydały mi się nieco banalnych i infantylnych.

   Powieść napisana jest bardzo przyjemnym językiem i mimo przewidywalności fabuły miło spędziłam przy niej czas. Urzekły mnie zwłaszcza opisy przyrody, plastyczne, poetyckie i bardzo realistyczne. Wystarczyło przymknąć oczy, by poczuć morską bryzę i usłyszeć szum deszczu padającego na irlandzkim wybrzeżu. Książka pozwoliła mi się przenieść w inne miejsce, jednak nie mogę stwierdzić, by mnie wzruszyła. Zabrakło mnie w niej czegoś nieuchwytnego, co nawet trudno nazwać, by poruszyła mnie do głębi.

   Jest to typowo kobieca lektura i myślę, że książka wzruszy niejedną czytelniczkę, a z pewnością zapewni wiele miłych chwil. Idealnie pozwala oderwać się od codzienności i łatwo można się w niej zatopić.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy Czytać.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Ani słowa prawdy

Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2014
Stron: 618

   Jacek Piekara na szczyt listy książkowych bestsellerów wdrapał się dzięki książkom opisującym przygody Mordimera Madderdina w alternatywnej wizji średniowiecza. Każdy, kto miał okazję przeczytać, któryś ze zbiorów opowiadań o inkwizytorze, wie że jak mroczne i brutalne jest stworzone przez autora uniwersum. W „Ani słowa prawdy” mamy okazję zagościć, w znacznie ciekawszym i bardziej zbilansowanym świecie. A i sama postać Arivalda w niczym nie przypomina pracownika Świętego Oficjum.

   O samym uniwersum nie dowiedziałam się niestety, aż tyle ile bym chciała. Jest to typowo fantastyczny świat, w którym roi się od potworów i nieludzi. Choć nieco zaskakiwać kreacja elfów i krasnoludów, które jedynie pozornie łapią się w utarte schematy. Miejscową geografię oraz faunę poznajemy wyrywkowo, bez wglądu w całość. Mieszkańcy przedstawionych ziem prezentują sobą cały wachlarz charakterów i osobowości, są tu ludzie okrutni, zaskakująco dobrzy, jak również zupełnie zwyczajni, postacie proste i takie o poplątanym życiorysie.

   Głównym bohaterem opowiadań jest Arivald, czarodziej z Wybrzeża, choć magiem został przypadkiem, nie kończył akademii, w przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu. Wcześniej był najemnikiem, a magią zaczął się parać, wskutek zbiegu okoliczności i braku pomysłu na nowe zajęcie. Dzięki temu jest sprawnym i silnym człowiekiem, wyszkolonym w walce, jak na najemnitę przystało. Oprócz tego odnalazł w sobie talent do czarów, ale częstokroć to nie jego magiczne umiejętności, a zdrowy rozsądek i prozaiczne podejście do życia ratują go z opresji. Arivald jest człowiekiem poczciwym, który nawet muchy nie skrzywdzi, chyba że zmuszą go do tego okoliczności. Pomocny, nigdy nie szuka wymówek, gdy przyjaciele go potrzebują, nie ma również oporów, by szukać rozwiązań, które zadowolą każdą skonfliktowaną stronę. Ma żywy umysł i myśli niestandardowo, co nie raz mu pomogło.

   Z pośród zamieszczonych w książce, ułożonych chronologicznie, dziesięciu opowiadań najbardziej podobały mi się pierwsze dwa. W obu Arivald dzięki bardzo nowatorskiemu podejściu znalazł wyjście ze, zdawać by się mogło, beznadziejnej sytuacji. W pierwszej sytuacji uratował wioskę, która była mu domem, przed dansarskimi korsarzami, w drugim udało mu się udaremnić spisek, w jaki wplątano całą akademię. Pozostałe teksty są równie przyjemne w odbiorze, często zaskakują, niejednokrotnie pobudzają do śmiechu. W niektórych opowiadaniach mamy okazję poznać kulisy polityki w stworzonym świecie, od odwiecznej wojny z wiedźmarzami i Moribrondem, jak w opowiadaniu „Klątwa wiedźmarzy” poprzez dyskretny wpływ na stosunki międzynarodowe, jak ma to miejsce w historii „Arivald i wiedźmy”

   Lektura upłynęła mi bardzo przyjemnie, książka jest napisana lekko i przyjemnie, bez tego ponurego klimatu, tak wyraźnie obecnego w książkach o Mordimerze. Głównego bohatera nie sposób nie polubić, choć już po którymś z opowiadań zaczęło mnie irytować, że Arivald jest we wszystkim taki rewelacyjny, a jeśli nie jest, to szczęście mu pomaga. Opowiadania miejscami są nieco figlarne, a i sam Arivald, nie stroniąc od cielesnych uciech, znacznie odstaje od wizji poważnego czarownika.

   Miło spędziłam czas przy tej książce i chociaż, z pewnością, nie jest to lektura która na długo pozostanie w pamięci, to jednak z wielką przyjemnością do niej wrócę. Ma w sobie jakiś taki niezobowiązujący urok, dzięki któremu stanowi bardzo dobrą, lekkostrawną, rozrywkę. Z przyjemnością polecam ją każdemu, kto choć trochę lubi klasyczne fantastyczne światy.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać,