sobota, 28 czerwca 2014

Spaghetti z tuńczykiem

   Dawno, dawno temu pojawiały się na moim blogu przepisy. Postanowiłam wskrzesić ten zwyczaj, zwłaszcza, że mój kulinarny repertuar dość mocno się powiększył. Dziś, potrawa błyskawiczna, pomysł podsunęła mi koleżanka z pracy, jak zawsze dodałam coś od siebie. Prezentuje się tak:


   Potrzebne będą:
- puszka tuńczyka w zalewie (lepszy jest tuńczyk w kawałku, niż tak zwany "sałatkowy")
- około 15 suszonych pomidorów oraz olej, w którym pływały
- około 15 czarnych oliwek
- dwie niewielkie cebule
- 3-4 ząbki czosnku
- 4-5 kaparów w zalewie
- pół słoika koncentratu pomidorowego
- spaghetti pełnoziarniste
- sól i pieprz do smaku

   By przygotowanie było naprawdę błyskawiczne zalecam rozpocząć od wstawienia osolonej wody na makaron. W międzyczasie na patelni rozgrzewamy olej z suszonych pomidorów i szklimy na nim cebulkę, następnie dodajemy tuńczyka razem z zalewą i dusimy chwilę. W tym czasie kroimy na niewielkie kawałki suszone pomidory i oliwki, oraz rozdrabniamy czosnek i kapary, wrzucamy wszystko na patelnię, gdy tuńczyk się nieco podsmaży. Dodajemy odrobinę wody, by nic się nie przypaliło oraz koncentrat pomidorowy. Podsmażamy chwilkę doprawiając solą i pieprzem do smaku. Podajemy z ugotowanym al-dente makaronem.
   Sos jest dość gęsty i zwarty, sprawdzi się również jako pasta do kanapek. Jego ważną zaletą jest stosunkowo znikomy rybi zapach. Czas przygotowania ogranicza jedynie czas gotowania makaronu, dlatego potrawa idealnie się sprawdzi jako szybki obiad.

Nasza paczka i niepodległość. O sześciu polskich świętach

Autor: Zofia Stanecka
Ilustrował: Daniel de Latour
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2014
Stron: 80

   Jak nauczyć dzieci patriotyzmu? Jak w pełni wyjaśnić im sens i ideę narodowych świąt? Nie jest to łatwe zadanie i pomoc bardzo się przyda. Za wprowadzenie dzieci w zagadnienie wzięła się autorka popularnego cyklu książek dla dzieci o małej Basi, jak jej to wyszło? 

   Poznajemy szóstkę około dziesięcioletnich dzieciaków, tworzących tytułową paczkę, towarzyszymy im w spotkaniach w czasie wolnym od szkoły. Akcja ich przygód skupia się wokół bazy, kryjówki wśród krzaków, która ma dla nich specjalne znaczenie i jest dla nich świetnym przykładem oraz metaforą ojczyzny. Każda z przygód powiązana została ze świętem narodowym, począwszy od jedenastego listopada, gdy musieli zmierzyć się z inną paczką i obronić bazę przed najeźdźcami. Następne są święta majowe: Święto pracy, Dzień Flagi Narodowej, rocznica uchwalenia pierwszej konstytucji, czwartego czerwca młodzi bohaterowie świętują wolność obywatelką, by w końcu piętnastego sierpnia pomóc w potrzebie, niczym prawdziwe wojsko.

   Każdy z rozdziałów dotyczący kolejnych świąt podsumowuje notatka na temat jego historii i powodów ustanowienia. Informacje te podane zostały w bardzo przejrzysty sposób, okraszone pięknymi ilustracjami oraz osią czasu, przybliżającą kolejność wydarzeń powiązanych z dniem świątecznym. Podane informacje pokazują dziecku, że w świętach najważniejsze wcale nie jest, że mamy wolne od szkoły i pracy.

   Forma książki jest idealna dla młodych czytelników. Duże literki, niewiele tekstu na kolejnych stronach i przykuwające oko, kolorowe oraz czarno-białe ilustracje powinny zachęcić dziecko, do sięgnięcia po tę pozycję. Napisana została w bardzo przystępny sposób, a informacje historyczne zostały skoncentrowane do podstaw i okraszone komentarzami, dzięki czemu nie sprawiają wrażenia encyklopedycznych.

   Podobała mi się ta książka. Zabawna i przyjemna w odbiorze, przemyca wiedzę w sposób bardzo nienachalny. Przygody bohaterów, silnie powiązane z zagadnieniami niepodległościowymi, pomogą budować tożsamość narodową, pokazując, że tematy z nią związane, nie muszą być oderwane od codziennych problemów i zabaw dziecka. Jest to pozycja naprawdę godna polecenia i zachęcam każdego rodzica, by razem z dzieckiem odkrywał ideę narodowych świąt.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

Białe walce

Autor: Jan Nowicki
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2014
Stron: 222

   O tym, że Jan Nowicki jest aktorem wie prawie każdy, jednak o tym, że para się też sztuką pisarską dowiedziałam się dopiero, gdy zobaczyłam ten tytuł na półce. Byłam ciekawa, co ma do powiedzenia autor wielu, niezapomnianych filmowych kreacji, z Wielkim Szu na czele.

   Historię rozpoczyna wspólna podróż pociągiem do Ciechocinka pięciorga kuracjuszy, wszyscy już przekroczyli wiek osiemdziesięciu lat. Nawiązana w pociągu znajomość rozwija się w ciechocińskim sanatorium, by doprowadzić do zaskakującego finału. Każdy z bohaterów jest nieco karykaturalny. Mamy tu emerytowanego polityka o nieco ograniczonym umyśle i poglądach, snobistycznego doktora, entomologa, entuzjastę kleszczy, akuszerkę matkującą pozostałym oraz Mistrza Serafina, duchowego przywódcę ich wszystkich. W ostatniej postaci, nie sposób nie dostrzec autobiograficznych rysów. Dawniej aktor, teraz przede wszystkim filozof, raczy swoich towarzyszy przypowieściami, z których każda niesie mniej, lub bardziej przewrotny morał.

   Autor sam porównał swoją powieść do „Profesora Tutki”, ciężko mi to zweryfikować, gdyż nie miałam okazji zapoznać się z prozą Jerzego Szaniawskiego, z chęcią jednak nadrobię braki, gdyż „Białe walce” urzekły mnie swoją formą i tematyką. To książka pełna ciepła i humoru, przede wszystkim jednak obfitująca w życiową mądrość. Zmusza do zastanowienia się, jak postrzegamy starość, do spojrzenia na osoby w podeszłym wieku, z pominięciem pryzmatu ciążących na nich lat, zobaczenie w nich ludzi, a nie tylko staruszków. Ponadto z przypowieści mistrza wynikają również inne refleksje, na tematy bardziej codzienne i zdecydowanie lepiej zrozumiałe dla czytelników w każdym wieku.

   Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Silnie nacechowane postacie sprawiały, że czułam się jakbym oglądała sztukę, a nie czytała powieść. Wręcz widziałam przed oczami bohaterów siedzących na sanatoryjnych ławkach. Narracja poprowadzona została w gawędziarski sposób, dzięki czemu powieść nie nuży. Mądry i ciepły humor, sprawił, że niejednokrotnie zaśmiałam się w trakcie lektury a pełne optymizmu i nieco nierealne zakończenie opowieści mnie oczarowało.

   Jest to książka, którą szczerze polecam każdemu. Potrafi poprawić humor, a przede wszystkim pomaga zrozumieć nieco lepiej otaczający nas świat i oswoić starość, która przecież czeka każdego z nas. Takie książki pozostają w pamięci.

Za książkę serdecznie dziękują portalowi Sztukater.

czwartek, 26 czerwca 2014

Ostatni chyba już stosik w czerwcu

   To naprawdę dobry- książkowy miesiąc. Kolejne zakupy w antykwariacie i zrealizowana w końcu wielka wymiana z moją ulubioną wymianową użytkowniczką lubimyczytać, która zawsze znajdzie dla mnie jakieś perełki, poskutkowały kolejną notką z cyklu kolekcjonerskiego. Dziś aż dwie fotki. A po kolei wygląda to tak:


    Zwierzęta nocne Hanna Gucwińska, Antoni Gucwiński, Motyle naszych lasów i łąk Adam Malkiewicz Kolejne dwie "zielone" książeczki, które sprawiają, że mam już prawie wszystkie z serii. Do upolowania zostało już nie wiele, jednak w większości są to tytuły bardzo trudne do zdobycia.
   Pociągi John Coiley Tę serię również pamiętam z dzieciństwa i choć nie zapałałam do niej tak wielka sympatią, jak do tej powyżej, to jednak nie wahałam się, by przygarnąć tę książkę z antykwariatu za jakieś śmieszne pieniądze. Mój syn jest zachwycony.
   Pająki Heinz Sielmann To tom, kolejnej serii zapamiętanej z dzieciństwa, wybrana przez męża, kolejne źródło ciekawych informacji.
   North american P-51 Mustang Bill Gunston, Supermarine Spitfire Mike Spick To pierwsze dwie z czterech książek, które mój mąż upolował w antykwariacie. Zupełnie nie mój klimat.
   Samoloty bombowy PZL P-37 Łoś Jerzy B. Cynk Też nie moja bajka i też mężowski nabytek.
  Polska broń pancerna w 1939 roku Rajmund Szubański Ostatnia już książka upolowana przez męża, mam nadzieję, że będzie zadowolony z lektury.
   Kawaler w żółtym kaftanie Arturo Perez Reverte Tego autora pokochałam dawno temu przy okazji lektury Klubu Dumas. Powoli kompletuję jego cykl o Kapitanie Alatriste.
   Cztery palce Robert van Gulik Ta niewielkie czerwona książeczka, wyglądająca bardziej jak zeszyt, to ostatnia z brakujących mi, wydanych u nas pozycji tego autora, którego niezmiernie cenię za cykl o sędzim Di.
   Cierpliwość Maigreta Georgeos Simenon Kolejny kryminał tego autora w kolekcji, muszę się w końcu zabrać za lekturę.
   Niezłomna Daphne du Maurier Czytałam wiele o Rebece tej autorki i z ciekawości sięgnęłam po tę książkę dostępną w ramach wymiany.
   Król szczurów James Clewell Oczarowana Szogunem tego autora, dość krótko się wahałam, by sięgnąć po tę powieść, zwłaszcza, że zarekomendowała mi ją mama.
   Dwie Diany (dwa tomy), Neron, Paulina Aleksander Dumas (ojciec) Trzy kolejne powieści tego autora w mojej kolekcji, nie muszę chyba wspominać, że jestem ich bardzo ciekawa.
   Morderca w deszczu Raymond Chandler Kolejny kryminał w tym stosie, też klasyk, choć w nieco innym stylu. Wzięty z myślą o tacie, ale sama pewnie też kiedyś się na niego skuszę.
   Teatrzyk Zielona Gęś Konstanty Indefons Gałczyński Niedawno przygarnęłam bogatszy zbiór z Zieloną Gęsią i ten dostałam nieco z zaskoczenia, a nieco z własnej nieuwagi. Muszę dokładnie sprawdzić, czy są utwory, które się nie powtarzają.
   Dom z papieru Louis Carlos Dominguez Wahałam się nad tą książką, jednak polecił mi ją znajomy, więc przygarnęłam. Byłam pewna, że to obszerniejsze dzieło.


   Trzy córki króla (Trzy tomy) Natalia Rolleczek Przygarnięte pod wpływem impulsu, mam nadzieję, że mi podejdą.
   Dziedzictwo Belton Anthony Trollope To również natchnienie chwili, tym razem wiktoriańska Anglia.
   Komediantka Władysław Reymont Kolejna w kolekcji powieść tego pisarza. Kolejny autor, który czeka na mój dobry humor.
   Domostwo pani Wilcox Edward Morgan Forster Ponownie angielska klasyka, nie muszę chyba pisać, że jestem na nią łakoma, jak kot na sperkę.
   Biały kieł, Bellew zawierucha, Maleńka pani wielkiego domu Jack London Zestawienie dwóch opowieści w jednym tomie, oraz kolejna książka tego autora na moich półkach.
   Oliwia i Filip, Adam, syn Oliwii, Testament Oliwii George Bidwell Kolejna powieść tego autora, co w połączenie z cyklem spisywanych przez niego biografii tworzy już sporą kolekcję.
   Opowieść o Alvinie stwórcy Orson Scott Card Pierwszy tom sześciotomowego cyklu. Mam słabość do tego autora, a gdy trafiła się książka za grosze w antykwariacie, nie wahałam się ani chwili.
   Na zakrętach historii Jerzy Besala Nie dawno zaczytywałam się w czwarty tom Miłości i Strachu tego autora. Zdecydowanie lubię tak podaną historię.
   Pan światła, Dilvish przeklęty Roger Żelazny Dwie powieści z kanonu fantastyki, Ciekawa jestem jak mi podejdą.

   To już chyba wszystko w tym miesiącu. Stosiszcze ogromne i nie mam pojęcia, kiedy to wszystko przeczytam. Poczekalnia znów utyła i nawet fakt, że posłałam w świat aż 24 książki w tym miesiącu nie pociesza. Przydałyby się gumowe ściany.
   

środa, 25 czerwca 2014

Cień DAS-a

Autor: Anna Karwińska
Ilustrowała: Zofia Zebrzeska
Wydawnictwo: WAM
Rok wydania: 2014
Stron: 32

   Ciężko czasem polecić książkę, dziecku, które dopiero co opanowuje trudną sztukę samodzielnego czytania. Z jednej strony objętość i wydanie dzieła, nie może młodego czytelnika zniechęcić, z drugiej zaś, jako rodzice oczekujemy, by każda lektura, z którą zetknie się nasza pociecha wniosła coś, poza czczą rozrywką, w jego życie. Łatwo jednak zapomnieć, że nawet jeśli książka wyda nam się bezwartościowa, może oczarować dziecko i zachęcić by sięgnęło po ambitniejsze lektury. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na „Cień DAS-a”?

   Dwoje około dziesięcioletnich chłopców za pomocą nowatorskiej maszyny przenoszą się z roku 2114 w przeszłość, niestety okazuje się, że nie wszystko poszło po ich myśli i znaleźli się w zupełnie innym miejscu, niż planowali. Nieoczekiwanie dołącza do nich Marcin, ich rówieśnik żyjący współcześnie, który dzięki uświadomieniu im, że nie tylko nauka może zdziałać cuda, ratuje ich z opresji, kładąc przy okazji podwaliny pod jedną z najbardziej znanych polskich legend.

   Akcja książki zaczyna się w wieku dwudziestym drugim, jednak poznajemy go tylko wybiórczo, w książce nie została nakreślona konkretna wizja przyszłości, a jedynie kilka migawek, niezbędnych dla fabuły opowieści. Podstawą historii są przygody Jaśka i Filipa, opisów, czy kreacji świata prawie nie uświadczymy w trakcie lektury tej niewielkiej książeczki. Pewne wyobrażenie dadzą nam natomiast ilustracje, które można znaleźć na prawie każdej stronie.

   Język książki jest prosty i przystępny dla młodego czytelnika, a wplecione miejscami neologizmy i naukowy żargon są ciekawym urozmaiceniem fabuły, nadając całej historii koloryt fantastyki naukowej. Duża czcionka, żywa i pełna przygód akcja oraz bardzo liczne, miłe dla oka ilustracje powinny zachęcić młodych czytelników do lektury.


   Książka mi się podobała, choć nieco zabrakło mi w niej jakiejś wartości poza ciekawą rozrywką. Nie oczarowała mnie, ani pięknem języka, ani przesłaniem, którego zwyczajnie zabrakło. Jednak, jak pisałam wyżej, czasem największą wartością takiej rozrywkowej lektury, jest wzbudzenie w dziecku zamiłowania do czytania i w tej roli, ta pozycja sprawdzi się idealnie.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi: Sztukater.

wtorek, 24 czerwca 2014

Złota czara

Autor: Henry James
Tytuł oryginału: The golden bowl
Tłumaczenie: Anna Kłosiewicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 708
 
   Do Henry'ego Jamesa zapałałam sympatią już po lekturze „Portretu damy” kilka lat temu, potem były kolejne jego powieści i opowiadania.”Złota czara” jest zdecydowania najgrubszą z książek jego autorstwa, z którymi miałam do czynienia. Mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać, gdyż styl autora poznałam dość dobrze, a że bardzo mi on odpowiada wiele obiecywałam sobie po tej pozycji. Czy się zawiodłam? Absolutnie!

   Można odnieść wrażenie, że w tej książce niewiele się dzieje, brakuje tu nagłych zwrotów akcji, czy szokujących wydarzeń. Całość rozgrywa się w głowach poszczególnych bohaterów i fabuła opiera się na łączących ich relacjach. Brakuje w powieści odniesień do czasu, w którym wydarzenia mają miejsce, możemy jedynie domyślać się, że jest to w okolicach przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Nie znajdziemy tu natomiast żadnych odniesień do rozgrywających się na świecie wydarzeń.

   Meggie, młoda Amerykanka, dziedziczka fortuny poślubia księcia Ameriga, którego jedynym majątkiem jest jego arystokratyczny tytuł i pozycja społeczna. Dwa lata później jej, wciąż dość młody, ojciec, pan Verver żeni się z Charlotte Stant, ubogą przyjaciółką Meggie. Wszyscy znaleźli się w przedziwnym uczuciowym czworokącie, zwłaszcza, że książę i panna Stant byli sobie niegdyś bardzo bliscy, jednak, pomimo łączącego ich uczucia, rozstali się ze względu na brak pieniędzy. Świadkiem tych uczuciowych zawirowań jest Fanny Assingham, przyjaciółka każdego z nich, poniekąd odpowiedzialna na zaaranżowanie obu małżeństw.

   Bohaterowie próbują jakoś rozwiązać ten gordyjski węzeł łączących ich uczuć, jednak nie jest to możliwe bez poświęcenia czegoś im bliskiego. Skrępowani ograniczeniami, jakie nakłada na nich etykieta i wychowanie nie potrafią porozmawiać zupełnie szczerze. Każde z nich jest zmuszone coś ukrywać, by nie zranić innych. Niejednokrotnie odniosłam wrażenie, że porządna awantura znacznie oczyściłaby toksyczną atmosferę, w jakiej się znaleźli, ale żadne z nich nie zostało nauczone rozładowywania emocji, zaś każde perfekcyjnie opanowało grę pozorów. Starają się postępować jak najlepiej, by nie krzywdzić nikogo poza sobą, jednak nie zawsze im się to udaje.

   Nie jest to lekka lektura i nie tylko jej objętość może sprawiać kłopot. Henry James ma dość specyficzny język, który może zachwycić, może jednak sprawić wrażenie przekombinowanego. Długie, wielokrotnie złożone zdania, najeżone licznymi metaforami wymagają skupienia przy czytaniu. Ponadto fakt, że powieść opiera się na uczuciach bohaterów, może sprawić wrażenie, że w książce „nic się nie dzieje”. Bardzo mi odpowiada możliwość, tak dogłębnego wniknięcia w psychikę postaci, okazja by poznać myśli i dręczące ich dylematy. Ponadto lektura tak napisanej powieści wprowadza w specyficzną zadumę i pozostawia po sobie dość silne, choć podane w subtelny sposób, wrażenia.

   Fanów tego pisarza, z pewnością nie trzeba zachęcać, by sięgnęli po „Złotą czarę”. Jest to typowa dla niego powieść, gdzie znacznie ważniejsze od akcji są relacje między bohaterami. Zdecydowanie odradzam ten tytuł miłośnikom lekkich powieści, w których co rozdział dzieje się coś nowego, gdyż może ich zwyczajnie zanudzić.


środa, 18 czerwca 2014

Kolejne czerwcowe nabytki

   Dziś przyszło do mnie kilka paczek i choć już wiem, że to nie koniec łowów z tego miesiąca, to jednak wrzucę fotkę teraz, gdyż stosik sam w sobie jest obszerny. W większości to paczka do zrecenzowania od Sztukatera i spontaniczne zamówienie z Arosa. A prezentuje się to całkiem ładnie.


   Klasycznie już od dołu licząc:

   Smerfy i jajko Pierre Culliford Wprawdzie zdążyłam już przeczytać pożyczony od brata egzemplarz, jednak postanowiłam powiększyć moją kolekcję komiksów o Smerfy właśnie.
   Nasza paczka i niepodległość Zofia Stanecka Niewielka książeczka tłumacząca dziecku ideę świąt państwowych. Przygarnięta do recenzji.
   W krainie Czarnoksiężnika Oza Lyman Frank Baum Po perypetiach z dwoma tomami pierwszymi, wymiana poszła całkiem sprawnie i już mam u siebie dwa pierwsze tomy.
   Polskie konstrukcje motoryzacyjne 1966-1970 Andrzej Zieliński Ta jedna pozycja w stosiku, to akurat książka męża i pierwotna przyczyna zamówienia w Arosie.
   Księżycowy kamień Wilkie Collins Zainteresowałam się tą powieścią, czytając różne pochlebne recenzje, postanowiłam sprawdzić, czy przypadnie mi do gustu, ale jestem prawie pewna, że tak.
   Ruth Elizabeth Gaskell Przeczytana w formie e-booka teraz będzie cieszyć oko papierową wersją. Również z Arosa.
   Para w ruch Terry Pratchett Nie potrafię zbyt długo czekać, by nabyć nowe dzieła tego autora, a skoro już robiłam zamówienie... Ostatnia z czterech zakupionych tym razem książek.
   Zamki w Polsce Przewodnik turystyczny Maciej Węgrzyn Kolejna przeznaczona do recenzji, choć spodziewałam się bardziej albumu, niż przewodnika, zabrakło mi informacji, że to jednak tego typu pozycja. Mimo wszystko jestem jej bardzo ciekawa.
   Taniec z ogniem na beczce prochu Krzysztof Dmowski Żeglarsko-przygodowa powieść, stwierdziłam, że może być ciekawa, więc przygarnęłam. O tym, że to tom pierwszy z cyklu tez oczywiście dowiedziałam się po fakcie.
   Arte Halina Grudziecka Zgodnie z opisem- fantastyka, mam nadzieję, że będzie się dobrze czytać, bo dość obszerna.
   Pieśni bez nut Jacek Różycki-Robinson Kolejne podejście do rodzimej, współczesnej poezji. Mam nadzieję, że będzie udane.
   Białe walce Jan Nowicki Książka znanego aktora, zainteresowało mnie, co ma do przekazania na płaszczyźnie literackiej.
   Cień DAS-a Anna Karwińska Ostatnia z recenzentek, pozycja dla dzieci, zobaczymy, czy warta uwagi.

   Ot i tyle, jak można zauważyć, stosik niemały. Na pierwsze recenzje trzeba będzie nieco poczekać, aż uporam się ze "Złotą czarą" Henry'ego Jamesa, która choć fascynująca, zdecydowanie nie jest lekturą na szybkie przeczytanie. Nie muszę chyba wspominać, że szalenie się cieszę, z tego stosiku. A na złagodzenie nieco niesmaku wynikającego z faktu, że znów przybyło mi książek, pocieszam się, że w ostatnim tygodniu już 16 sztuk wyprawiłam w świat.

sobota, 14 czerwca 2014

Zdobyczy czerwca część pierwsza

   Maj zakończyła spektakularnymi zakupami w antykwariacie, tak mnie to rozzuchwaliło, że zawitałam w nim ponownie. Ponadto kilka drobnych zakupów przez Allegro i dwie konkursowe wygrane- jedna z matrasowego konkursu na recenzje, druga  z niewielkiego konkursiku na jednej z facebookowych stron. i tak, ziarnko, do ziarnka aż uzbierał się stosik, ot taki miły dla oka:


   Od dołu licząc:

   Mięczaki z muszlą i bez muszli Katarzyna Bulman, Beata Pokryszko, Zwierzęta rekordziści Michel Cuisin Te dwie tak w ramach uzupełnienia serii., jeśli licytacja, która kończy się jutro, pójdzie po mojej myśli, to zostanie mi już tylko siedem tomów do upolowania. Ponieważ są to krótkie książeczki, sukcesywnie czytam kolejne części.
   Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu Lyman Frabk Baum To wygrana w jednym z konkursów. Przy okazji autorzy konkursu dość skutecznie mnie strolowali. Było napisane, że nagrodą jest zestaw dwóch pierwszych tomów i w paczce którą otrzymałam były dwa tomy numer jeden. No i zaczęłam się zastanawiać, w oczekiwaniu na odpowiedź organizatora. Okazało się, że to pomyłka i była osoba, która dostała dwa tomy drugie. Umówiliśmy się na pocztową wymianę. A sama książka? Jest przede wszystkim przepięknie wydana, zaczęłam już czytać dziecku.
   Spóźnione wyzwania John Boyne, Transsyberyjska Piotr Milewski, Zacisze Gosi Katarzyna MichalakKręte ścieżki Richard Paul Evans Ta czwórka razem ponieważ jest to wygrana w matrasowym konkursie na majowe recenzje. Oprócz książek dostałam też wielki worek kosmetyków, choć zdecydowanie wolałabym więcej lektur. Te pozycje są zupełnie nie w moim klimacie i nie mam chęci ich czytać, już zapakowane czekają poniedziałku, by wybrać się do nowego domku. W sumie mogłabym je pominąć w stosiku, ale to tak ładnie wygląda, że je tu dorzuciłam.
   Komu dziecko, komu, Błękitna krew, Młodość nie radość, Wielki szlem Magdalena Samozwaniec Ta czwóra do kolejna zdobycz z odkrytego przeze mnie ostatnio antykwariatu, jakoś tak było mi po drodze do niego, a po lekturze Zalotnicy niebieskiej miałam chęć na kolejne powieści tej autorki. Wielki szlem już przeczytany, podobał mi się, choć nie wiem, czy skuszę się na zrecenzowanie.
   Mamma Lucia Mario Puzo To ostatnia w tym stosiku pozycja i ostatnia, póki co, antykwariatowa zdobycz. Lubię tego autora, więc nie wahałam się gdy zobaczyłam tę książkę.

   To wszystko w dzisiejszej odsłonie. Czekam jeszcze na końcówkę licytacji oraz na przesyłkę za już zapłaconą pozycję i na wymieniony tom Krainy Oz. Do tego ta czwórka od Matrasa, która idzie do nowego domku, to oczywiście wymiana, więc i spora paczka wymiankowa powinna jeszcze do mnie dotrzeć. A jeszcze kupując książkę dla męża skusiłam się w Arosie na kilka książek dla siebie, ponadto paczuszka od Sztukatera też powinna przyjść. Coś zasobny ten czerwiec się robi, oj zasobny...

czwartek, 12 czerwca 2014

Agnes Grey

Autor: Anne Bronte
Tytuł oryginału: Agnes Grey
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2012
Stron: 240

   Po twórczość pozostałych sióstr Bronte sięgnęłam już dawno temu, rozpoczynając swą przygodę od Charlotte i jej „Jane Eyre”, która całkowicie mnie oczarowała. Nieco później sięgnęłam po pozostałe jej powieści, wydane u nas w kraju i choć mogą wydać się nieco monotematyczne, jednak urzekły mnie pięknym stylem i dobrą kreacją postaci. Jakoś w międzyczasie sięgnęłam również po „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte i choć jest to powieść w zupełnie innym klimacie niż książki najstarszej z sióstr, również ma w sobie specyficzną magię. Byłam niezmiernie ciekawa, jak w ich świetle zaprezentują się dzieła najmłodszej, Anne Bronte, po dość długim oczekiwaniu w końcu udało mi się to sprawdzić i mogę jedynie pożałować, że nie zrobiłam tego wcześniej.

   Tłem akcji powieści jest brytyjska prowincja, choć nie mamy zbyt wiele okazji by pozachwycać się opisami przyrody i krajobrazów. Fabułę rozpoczyna zarysowanie sytuacji rodzinnej tytułowej bohaterki, która będąc córką niezamożnego pastora postanawia zacząć na siebie zarabiać jako guwernantka. Początkowo trafia do arystokratycznej rodziny i trójki małych dzieci, które sprawiają, że musi zrewidować swoje poglądy na nauczanie. W końcu zostaje towarzyszką i nauczycielką  dwóch dorastających panien, z którymi spędzi kilka lat życia.

   Tytułowa panna Grey była nieco rozpieszczana i zagłaskana przez rodzinę, wyręczano ją w większości zajęć, nie kłopotano niczym, pozwalając, by swobodnie zgłębiała wiedzę. Gdy rodzinę dopadł finansowy kryzys, to właśnie ona znalazła w sobie odwagę, by pójść do pracy i pomóc bliskim w uporaniu się z kłopotami. Początkowo naiwna i nie znająca życia, szybko zmuszona jest zweryfikować swoje poglądy, i uczy się postępować z ludźmi, zawsze jako podstawę przyjmując szczerość i życzliwość. Trudy nauczania nie szczędzą jej ciosów, jednak Anges wie, że musi stawić im czoła i nie może się poddać. Upór i determinacja sprawiają, że chociaż znajduje się w otoczeniu nieżyczliwych jej osób, zawsze jest w stanie znaleźć w sobie wystarczająco wiele hartu ducha, by trwać w tym, co postanowiła. Dziewczyna wszystko przyjmuje z niezmąconym spokojem, ze stoicyzmem przyjmując konsekwencje podjętych decyzji.

   Oprócz Agnes mamy okazje poznać dość urozmaiconą mieszankę pobocznych bohaterów. Pani Murray, której jedynym życiowym celem jest znalezienie córkom bogatych mężów, nawet jeśli nie ma to wiele wspólnego z ich przyszłym szczęściem. Jej starsza córka jest idealnym odzwierciedleniem pragnień matki, próżna, lubi bawić się uczuciami innych, jednak jej głównym celem w życiu jest poślubienie dziedzica sąsiedniego majątku. Miejscowy proboszcz, pan Hartfiled myśli raczej o własnych przyjemnościach niż o swoich parafianach, jego totalnym zaprzeczeniem jest młody wikary, pan Weston, który z tego powodu nie budzi sympatii swego przełożonego.

   Akcja powieści toczy się dość leniwie, nie ma w niej nagłych zwrotów i niespodziewanych zdarzeń, przypomina pod tym względem powieści najstarszej z sióstr Bronte. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że bohaterów i wydarzenia poznajemy przez pryzmat samej Agnes. Panna Grey nie ocenia swoich bliskich a jedynie opisuje nam ich zachowania pozwalając byśmy sami wyrobili sobie o nich opinię. Finał powieści jest przewidywalny gdyż akcja biegnie utartym schematem, jednak książka i tak wzbudza emocje.

   Niewyszukany, jednak niezmiernie urokliwy język powieści, sprawił że przeczytałam ją jednego dnia. Bez zbędnej egzaltacji, w sposób subtelny i dyskretny przyglądamy się kiełkującemu powoli uczuciu. Towarzyszymy Agnes w lekcjach, jakich udziela jej życie, przyglądając się jak dojrzewa. Bohaterka odnotowuje zachowania towarzyszących jej osób, nie wnikając w ich pobudki, które czytelnikowi wydają się proste i dość czytelne. Nie możemy mieć jednak pewności, czy panna Grey nie potrafi odczytać zachowania swych znajomych, czy tylko boi się, lub nie chce opisywać ich interpretacji.

   Zdecydowanie podobała mi się ta powieść. Przypomniała mi „Villette”, „Shirley” oraz „Profesora” Charlotte Bronte, podobnie, jak w tamtych trzech pokazana została kobieta, która nie chce tylko biernie czekać na księcia z bajki, ale ciężką pracą stara się polepszyć swoje życie. Polubiłam Agnes Grey i smutno było mi się z nią tak szybko rozstać.

   Gorąco polecam tę książkę wszystkim miłośnikom angielskiej literatury dziewiętnastowiecznej, może nie cechuje jej tak wartka akcja, jak w powieściach Jane Austen, ani wiszące nad bohaterami nieszczęście, jak w przypadku „Wichrowych Wzgórz”, jednak jest to powieść pełna uroku i trudno się od niej oderwać.


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Wiek XVI- XVIII Uwolnienie i konsumpcja żądz

Autor: Jerzy Besala
Cykl: Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn, Tom IV
Wydawnictwo: Zyska i S-ka
Rok wydania: 2014
Stron: 516

   Wiek XVI- XVIII jest czwartym tomem cyklu: „Miłość i strach” Jerzego Besali, obszernego dzieła, opisującego, jak przez kolejne stulecia zmieniały się uczucia rządzące społeczeństwem oraz to, jak ludzkość sobie z nimi radziła. Nie miałam okazji poznać trzech wcześniejszych tomów, jednak lektura tej książki zdecydowanie rozbudziła mój apetyt na pozostałe odsłony cyklu, jak również sprawiła, że niecierpliwie wyglądam ostatniej części, poświęconej wiekom XIX i XX.

   Wielką podróż przez uczucia i emocje rozpoczynamy we Włoszech, gdyż to właśnie tam pojawiły się nowe idee, które stopniowo przenikały całą Europę. Kobiety powoli wychodziły ze swojej nic nie znaczącej roli, zdobywały wykształcenie i zaczęły buntować się przeciwko byciu tylko marionetkami w męskich rękach. U niektórych pojawiła się chęć samodzielnego sprawowania władzy oraz całkowitego decydowania o sobie i własnej przyszłości.

   Zmiany powoli ogarniały inne narody:, Francję, Hiszpanię, Anglię, Cesarstwo Niemieckie, Polskę i Rosję, a wraz z rosnącą rolą kobiety w polityce, postępowała też pewna swoboda obyczajów, która z czasem rozrosła się w sposób monstrualny, pogrążając w wyuzdaniu i odrzuceniu wszelkiego wstydu. Do tego doszła hipokryzja najwyższych warstw społeczeństwa, bo o ile arystokracja pozwoliła sobie na zupełny promiskuityzm, o tyle za takie same zachowania w klasie robotniczej można było trafić na szafot. Swoboda seksualna różny miała wymiar w zależności od kraju, jednak wszędzie można było zauważyć nieco większą tolerancję dla cielesnych zabaw. Jednak wraz z rozbudzeniem zmysłowych przyjemności, zanikały powoli prawdziwe uczucia. Głównym celem kontaktów międzyludzki stało się zaspokojenie żądz oraz egoistyczna przyjemność, zamiast budowania trwałych relacji opartych na prawdziwym uczuciu. Wielu władców i przedstawicieli arystokracji pogrążyło się w seksoholizmie, gdyż miłość sprowadzona została tylko do fizycznego jej aspektu. Dotyczyło to zarówno mężczyzn, jak i kobiety.

   Z książki Jerzego Besali poznajemy głównie obyczaje panujące wśród arystokracji, gdyż to na ich temat zachowało się najwięcej źródeł. Liczne pamiętniki oraz listy w pełni oddają hipokryzję i wyuzdanie tamtych czasów, gdzie pod pięknymi słowami o wielkiej miłości, kryła się jedynie silna żądza. Ubogie mieszczaństwo i chłopi byli tylko marionetkami w rękach większych od siebie i o ich uczuciach ciężko czegoś się dowiedzieć. Nędza i przykład idący z góry, często doprowadzały do zaniku więzi rodzinnych oraz śmierci prawdziwych uczuć, w tłumie zaczynała się rodzić świadomość własnej siły, co wraz z końcem wieku XVIII doprowadziło do rewolucji.

   Książka ta jest w równej mierze dziełem historycznym, co psychologiczno- socjologicznym. Można w niej wyróżnić dwa główne typy rozdziałów: czysto biograficzne oraz filozoficzne. W pierwszym typie, mamy szczegółowe notki biograficzne kolejnych ważnych postaci w historii Europy, od królowej Margot, do Elżbiety I Tudor; od Ludwika XIV po Katarzynę Wielką; od Shakespeare'a po markiza de Sade. W rozdziałach z drugiej grupy możemy prześledzić, jak z czasem zmieniały się poglądy na świat i życie człowieka prezentowane przez kolejnych filozofów: Kartezjusza, Woltera, Rousseau. Przyjrzeć się kiełkującemu protestantyzmowi oraz zobaczyć, jak w świadomości społeczeństwa dojrzewał libertynizm.

   Jest to niezmiernie ciekawa i pasjonująca lektura. Została napisana dość przystępnym językiem, jednak pozostaje typowo naukową pozycją. Pełna niełatwych, obcojęzycznych zwrotów może momentami nieco zmęczyć i zmusić do chwilowego odpoczynku. Zwłaszcza filozoficzne rozdziały nieco mnie nużyły, choć bardziej ze względu an tematykę, niż z innych względów. Biografie kolejnych bohaterów tej obszernej książki były bardzo interesujące, autor starał się nie oceniać historycznych postaci, jedynie przedstawić różne aspekty ich życia i profil psychologiczny, często obciążony traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa.

   Zdecydowanie polecam tę książkę nie tylko miłośnikom historii. Każdy, kto lubi zdobywać ciekawe informacje oraz odbywać kształcące podróże w przeszłość, znajdzie ich bardzo wiele w tej publikacji. Może nie zawsze będzie to łatwa lektura, jednak z pewnością jest to dzieło wartościowe, które pozwala poszerzyć horyzonty i lepiej zrozumieć przemiany zachodzące w społeczeństwach przez wieki a także szerzej spojrzeć na to co dziś dzieje się na świecie.

Za przeczytanie książki serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

niedziela, 1 czerwca 2014

Podsumowanie maja

   Dzisiaj Dzień Dziecka, więc niestety maj dobiegł końca. A wraz z majem minęło mi sporo lektur, choć nie spodziewałam się ich aż tylu. jednak krótka wizyta u brata sprawiła, że w moje ręce wpadły trzy dziecięce książeczki oraz trzy komiksy o smerfach, skutecznie zawyżając statystyki.
   W liczbach maj wyglądał tak:

   Przeczytałam 12 książek, no dobra, 9 książki + 3 komiksy. W sumie było to 2836 stron, co dało ładny wynik nieco ponad 91 stron dziennie. Nie wiem, kiedy znajduję czas na czytanie, ważne, że znajduję.
   Kolekcja też mi się ładnie rozrosła, gdyż w maju przybyło mi równo 20 nowych pozycji, co znów sprawiło, że kupiłam więcej książek, niż przeczytałam i kolejka do przeczytania nie maleje, a wręcz się rozrasta. Co zrobić? Ważne, że jestem zadowolona z czytelniczego wyniku.

  A kolejno były to:

   Pomnik cesarzowej Achai Andrzej Ziemiański 

   Obiecałam sobie, że za ten cykl wezmę się dopiero, jak wydane zostaną wszystkie tomy. Niestety zbyt późno zorientowałam się, że do końca przygód Tomaszewskiego i Kai jeszcze bardzo daleko. Trzeci tom męczyłam długo, więc może to i lepiej, że nieco odpocznę od tego świata, mam tylko nadzieję, że nie będę musiała czekać zbyt długo. Pokusiłam się natomiast o zrecenzowanie tej pozycji.

   Dekameron Giovanni Boccaccio

   Pierwszy i w sumie jedyny klasyk w tym miesiącu. Złożony z pięciu niewielkich tomów zbiór równo stu opowiadań o różnym charakterze słynie przede wszystkich ze swej erotycznej natury. Dziś przytoczone tu historie nie bulwersują, jednak z pewnością stanowiły zdecydowaną rewolucję w pojmowaniu stosunków damsko-męskich. W opowiadaniach niejednokrotnie występują duchowni, całkowicie wręcz pozbawieni chrześcijańskich cnót. Z tych też przyczyn ta książka na wiele lat była "zakazana" i, jak moja mama wspomniała, w czasach PRLu można było zostać spytanym o dowód, przy zakupie tego tytułu. Znajdzie się tu nieco gorszących scen, choć więcej tu mowy o seksie, niż samego seksu. Przeważa też postawa by w miarę możliwości realizować własne żądze, by nie oglądać się na innych, gdy chcemy realizować własne pragnienia. Całość, mimo licznych archaizmów czytało mi się bardzo przyjemnie a różnorodność tematów ujętych w opowieściach sprawiała, że książka nie nudzi.

   Mój Che. Bardzo intymnie Aleida March

   Obiecałam sobie, że jeszcze w maju dam sobie spokój z zamawianiem książek od Sztukatera. Nie wyszło, a ta książka jest jednym z dwóch powodów takiego stanu rzeczy. Już dawno zainteresowała mnie postać Che Guevary, by to człowiek, którego trudno określić jednoznacznie i nie dziwię się, że ludzie na równi go wielbią, co nienawidzą. Tu poznajemy relację bliskiej mu kobiety oraz "kubański" okres jego życia. Książkę czyta się dobrze, jednak zdecydowanie nie nadaje się na jedyne źródło wiedzy o tym Argentyńczyku, będącym ikoną anarchistów i rewolucjonistów. Więcej wrażeń z lektury, zawarłam w recenzji. Oddałam ją bratu i bardzo się ucieszył, gdyż stanowi idealne uzupełnienie posiadanych przez niego książek o Che.

   Recepta na miłość Paula Roc

   Książka, która wpadła, jako dopełnienie zamówienia recenzenckiego.Miłosna historia o młodych lekarzach: stażystach i praktykantach. Jest to typowy romans, przewidywalny i dość liniowy. Bohaterowie odnajdują szczęście, godzą się z własnym życiem i rozwiązują problemy, z którymi borykali się od dawna. Szkoda, że tak mało tu Barcelony. ale nie można mieć wszystkiego. Zrelaksowałam się przy niej, o czym szerzej pisałam tu. Nie wrócę do niej, i cieszę się, że już znalazła nowy dom.

   Odmieniec Philippa Gregory

   Historyczny romans, plus powieść przygodowa z banalnym wątkiem kryminalnym. Może znajomość z tą autorką powinnam zacząć od innej książki, jednak tak wyszło, że akurat ta wpadła mi w ręce. Nie urzekła mnie i jakoś nie korci mnie do poznania dalszych przygód Izoldy i Luci. Na szczęście powieść już znalazła przytulny kącik, więc nie będzie się bezproduktywnie kurzyć na półce, ja bym do niej nie wróciła. Więcej na jej temat w recenzji.

   Ja już potrafię, o sukcesie na sedesie Agnieszka Frączek

   Każdy rodzic prędzej, czy później staje przed trudnym zadaniem, nauczenia swojej latorośli korzystania z toalety i rozstania z pieluchą, a później z nocnikiem. Na rynku jest sporo publikacji, które mają to ułatwić, a ta jest bardzo udana. Krótkie i zabawne rymowanki oraz guzik na spłuczce, wydający szumiące dźwięki zachęca młodego człowieka, to oswojenia się z toaletowymi tematami. Dużą zaletą jest też bardzo ciekawa kreska, dzięki której ilustracje bawią i są miłe dla oka. Zdecydowanie polecam zarówno rodzicom, jak i maluchom. 

   Elmer i Róża David McKee

   Krótka, pełna kolorów historia o Elmerze słoniku w kolorową kratkę i przypadkowo spotkanej różowej słonicy imieniem Róża. Książeczka jest kolorowa i z pewnością przykuje oko niejednego małego czytelnika. Ważny jest również temat opowieści, gdyż przesłaniem tej pozycji jest tolerancja i pokazanie, że na świecie są różne słonie i bycie w innym kolorze niekoniecznie czyni wyjątkowym, bo wyjątkowość zależy nie tyle od nas samych, co od otoczenia w jakim się znajdujemy. 

   Biedny Pettson Sven Nordqvist

   Opowieść o Pettsonie oraz jego niesfornym kocie Findusie. Gdy Pettsona dopadł lekki marazm i nic mu się nie chce, kot Findus próbuje go rozerwać, po kolejnych próbach zakończonych porażką, sympatyczne kocisko przypomina sobie, że jest jedna rzecz, która pozwoli wyjść staruszkowi z ponurej zadumy. Wyciąga więc wędkę z komórki i sugeruje swemu panu wyprawę na ryby i choć mężczyzna nieco się opiera, jednak w końcu ulega namowom kota i nieco poprawia mu się humor. Zdecydowanie podoba mi się sposób narysowania tej historii, od razu widać, że autor pochodzi ze Skandynawii, którą można rozpoznać na ilustracjach, góry, las i jeziora, drewniane domki i pustka wokół. Ilustracje, prezentujące wnętrze chaty Pettsona zachwycają drobiazgowością a same postacie budzą sympatię. Spodobała mi się ta książeczka i z chęcią zapoznam się z innymi przygodami tej dwójki.

   Smerfy: Czarne Smerfy, Smerf Naczelnik, Smerfetka Pierre Culliford

  Dwa pierwsze komiksy o Smerfach pamiętam ze swojego dzieciństwa. Gdy tylko nadarzyła się okazja, by przeczytać je po raz kolejny nie wahałam się ani chwili, przy okazji poznając przygodę Smerfetki oraz poznając historię Głodu w krainie Smerfów. W tych trzech komiksach zawartych zostało siedem opowiadań o małych niebieskich ludzikach. I tak oprócz perypetii z czarną muchą Bzz, poznajemy Latającego Smerfa i poznajemy Złodzieje Smerfów- Gargamela, pragnącego uzyskać kamień filozoficzny, w drugim komiksie mamy okazję poznać historię związaną z tirlipifionem, dziełem Gargamela, któremu nie mógł oprzeć się Harmoniusz sprowadzając na wioskę straszne nieszczęście. Od zawsze lubiłam Smerfy, zarówno w formie animowanej, jak i komiksowej, a po ostatniej lekturze zauważam, że przeszły pozytywnie próbę czasu.

   Ptaki wodne Europy Tadeusz Stawarczyk

   Losowo wybrałam pierwszą z piątkowych "zielonych" zdobyczy. Jest to typowa pozycja w tej serii, opisy różnych interesujących gatunków zwierząt przeplatają się z ciekawostkami na ich temat. Mamy okazję poznać mieszkańców terenów szuwarowych, bagien, plaż a nawet nadmorskich skał i rozlewisk północnej tundry. Przepiękne, kolorowe rysunki bardzo dobrze oddają wygląd opisywanych gatunków ptaków, przyciągając wzrok. jestem wielką fanką tej serii, a jakość kolejnych tomów utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że słusznie cenię ją sobie tak wysoko.

   Jak widać koniec miesiąca upłynął pod znakiem krótkich lektur, jednak w międzyczasie męczę pond pięćset stronicowe opracowanie historyczne, stąd też te krótkie przerwy dla relaksu. Pomijając dwa współcześnie napisane romanse jestem zadowolona z moich majowych lektur, a magiczna liczna 1000 przeczytanych tytułów na koncie, cudownie się zbliża. Mam zamiar osiągnąć ją jeszcze w tym roku.