Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2014
Stron: 618
Jacek Piekara na szczyt
listy książkowych bestsellerów wdrapał się dzięki książkom
opisującym przygody Mordimera Madderdina w alternatywnej wizji
średniowiecza. Każdy, kto miał okazję przeczytać, któryś ze
zbiorów opowiadań o inkwizytorze, wie że jak mroczne i brutalne
jest stworzone przez autora uniwersum. W „Ani słowa prawdy” mamy
okazję zagościć, w znacznie ciekawszym i bardziej zbilansowanym
świecie. A i sama postać Arivalda w niczym nie przypomina
pracownika Świętego Oficjum.
O samym uniwersum nie
dowiedziałam się niestety, aż tyle ile bym chciała. Jest to
typowo fantastyczny świat, w którym roi się od potworów i
nieludzi. Choć nieco zaskakiwać kreacja elfów i krasnoludów,
które jedynie pozornie łapią się w utarte schematy. Miejscową
geografię oraz faunę poznajemy wyrywkowo, bez wglądu w całość.
Mieszkańcy przedstawionych ziem prezentują sobą cały wachlarz
charakterów i osobowości, są tu ludzie okrutni, zaskakująco
dobrzy, jak również zupełnie zwyczajni, postacie proste i takie o
poplątanym życiorysie.
Głównym bohaterem
opowiadań jest Arivald, czarodziej z Wybrzeża, choć magiem został
przypadkiem, nie kończył akademii, w przeciwieństwie do swoich
kolegów po fachu. Wcześniej był najemnikiem, a magią zaczął się
parać, wskutek zbiegu okoliczności i braku pomysłu na nowe
zajęcie. Dzięki temu jest sprawnym i silnym człowiekiem,
wyszkolonym w walce, jak na najemnitę przystało. Oprócz tego
odnalazł w sobie talent do czarów, ale częstokroć to nie jego
magiczne umiejętności, a zdrowy rozsądek i prozaiczne podejście
do życia ratują go z opresji. Arivald jest człowiekiem poczciwym,
który nawet muchy nie skrzywdzi, chyba że zmuszą go do tego
okoliczności. Pomocny, nigdy nie szuka wymówek, gdy przyjaciele go
potrzebują, nie ma również oporów, by szukać rozwiązań, które
zadowolą każdą skonfliktowaną stronę. Ma żywy umysł i myśli
niestandardowo, co nie raz mu pomogło.
Z pośród zamieszczonych
w książce, ułożonych chronologicznie, dziesięciu opowiadań
najbardziej podobały mi się pierwsze dwa. W obu Arivald dzięki
bardzo nowatorskiemu podejściu znalazł wyjście ze, zdawać by się
mogło, beznadziejnej sytuacji. W pierwszej sytuacji uratował
wioskę, która była mu domem, przed dansarskimi korsarzami, w
drugim udało mu się udaremnić spisek, w jaki wplątano całą
akademię. Pozostałe teksty są równie przyjemne w odbiorze, często
zaskakują, niejednokrotnie pobudzają do śmiechu. W niektórych
opowiadaniach mamy okazję poznać kulisy polityki w stworzonym
świecie, od odwiecznej wojny z wiedźmarzami i Moribrondem, jak w
opowiadaniu „Klątwa wiedźmarzy” poprzez dyskretny wpływ na
stosunki międzynarodowe, jak ma to miejsce w historii „Arivald i
wiedźmy”
Lektura upłynęła mi
bardzo przyjemnie, książka jest napisana lekko i przyjemnie, bez
tego ponurego klimatu, tak wyraźnie obecnego w książkach o
Mordimerze. Głównego bohatera nie sposób nie polubić, choć już
po którymś z opowiadań zaczęło mnie irytować, że Arivald jest
we wszystkim taki rewelacyjny, a jeśli nie jest, to szczęście mu
pomaga. Opowiadania miejscami są nieco figlarne, a i sam Arivald,
nie stroniąc od cielesnych uciech, znacznie odstaje od wizji
poważnego czarownika.
Miło spędziłam czas
przy tej książce i chociaż, z pewnością, nie jest to lektura
która na długo pozostanie w pamięci, to jednak z wielką
przyjemnością do niej wrócę. Ma w sobie jakiś taki
niezobowiązujący urok, dzięki któremu stanowi bardzo dobrą,
lekkostrawną, rozrywkę. Z przyjemnością polecam ją każdemu, kto
choć trochę lubi klasyczne fantastyczne światy.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Lubimy czytać,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.