Wiem, że marzec dopiero co się rozpoczął, ale już udało mi się naskładać pięć tytułów, za chwilkę będzie szósty, a pewnie zaraz potem kilka kolejnych. W związku z tym postanowiłam już dziś zacząć pisać o marcowych lekturach, by nie musieć z początkiem kwietnia pisać o zbyt wielu książkach naraz. A będzie dziś w 80% klasycznie, w 40% kryminalnie i w 40% obyczajowo. Ale po kolei:
Profesor Charlotte Bronte
Odkąd poznałam wszystkie cztery wydane w Polsce powieści Charlotty Bronte to ciągle mnie zastanawia, czemu właśnie Dziwne losy Jane Eyre są najbardziej znaną z nich. Zwłaszcza, że jest powieścią, która zdecydowanie odbiega od pozostałych trzech, do których należy również książka o której piszę dzisiaj. Tym razem główną postacią jest mężczyzna, a nie silna i wyzwolona kobieta. Tytułowy profesor ciężką pracą dochodzi do przyzwoitego majątku dającego mu niezależność po drodze zdobywając miłość swego życia. Fabuła tej książki bardzo przypomina mi fabułę Villette tej samej autorki. Główną różnicą jest płeć bohatera, charakterem obie postacie są do siebie bardzo podobne. Jednak mimo tego nie odniosłam wrażenia by książka była wtórna. Na pewno książka jet wielką pochwałą dla Anglii, chociaż jej akcja dzieje się w znacznej mierze w Belgii, to wszędzie można się natknąć na peany pochwalne na cześć angielskiej tradycji i wychowania. Podsumowując, książkę czytało mi się bardzo dobrze i zdecydowanie polecam ją miłośnikom angielskiej literatury.
Woroszyłowgrad Serhij Żadan
Książkę tę udało mi się wygrać w konkursie na lubimyczytac, sama raczej bym po nią nie sięgnęła. A ponieważ już znalazła nowy dom, postanowiłam dać jej szansę, zanim mnie opuści. Muszę przyznać, że czytało się ją dość dobrze, choć częste, narkotyczne wizje i retrospekcje rozpraszały oraz sprawiały, że i tak rozmyta nieco fabuła rozpływała się jeszcze bardziej. Nie jestem fanką współczesnej literatury, choć muszę przyznać, że ta książka do najgorszych nie należy. Absurdalne momentami sceny rodem ze wschodnio-ukraińskiej prowincji przywodziły mi na myśl filmy Emira Kusturicy, które bardzo lubię. Powieść jest warta przeczytania, chociaż zupełnie nie wpasowuje się w moje literackie preferencje.
Bajki Jean de La Fontaine
Mam ogromny sentyment do tych klasycznych francuskich bajek, a gdy są przełożone przez polskich poetów, to nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. Pamiętam jak w dzieciństwie zaczytywałam się nimi i próbę czasu przeszły bardzo dobrze. Zamierzałam przeczytać je memu dziecku, ale jak zaczęłam, to nie mogłam się oderwać, mimo że syn już dawno przestał mnie słuchać. Pełne dwuznaczności i nieśmiertelne w swym przesłaniu. Ponadto wydane zostały dość ładnie, a zabawne ilustracje cieszą oko. Zapewne sięgnę po nie jeszcze nie jeden raz, by znów czerpać z nich ogromną przyjemność. Czy komukolwiek trzeba ten tytuł polecać? Nie spotkałam nikogo, kto znając twórczość Jeana de La Fontaine'a wyrażał się o niej z niechęcią.
Z miłości do prawdy Karina Pjankowa
Zachwycona powieścią Prawa i powinności tej autorki sięgnęłam po ten tytuł z wielkim oczekiwaniem. I chociaż ta powieść nie urzekła mnie tak, jak poprzednia, to jednak bardzo mi się podobała. Kryminał w pięknie wykreowanym, pełnym różnorakich ras uniwersum to coś, czego nie mogłam nie polubić. Zwłaszcza, że książka napisana jest bardzo dobrze. Ciężko mi się było od niej oderwać i nawet nie wiem, kiedy minęło mi te pięćset stron. Główna bohaterka, choć pod wieloma względami wybitna jest mimo wszystko bardzo ludzka. Ma swoje małe potknięcia i czasem szczęście nieco jej pomaga, jednak nie na tyle często by zniechęcało to do lektury. Jedyne co mi się nie podobało, to samo zakończenie. W zasadzie tylko ostatnich parę stron, które wywołały u mnie reakcję: Ale jak to?! Gorąco polecam tę książkę, gdyż choć nie jest to literatura wysokich lotów, to jednak wybitna w swej rozrywkowej klasie.
Pies Baskerville'ów Arthur Conan Doyle
Jest to moje trzecie spotkanie z panami Holmesem i Watsonem, i chyba najbardziej znana z powieści o wielkim detektywie. Przeczytałam ją w jeden wieczór i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Obraz ponurych, jesiennych wrzosowisk Dartmoor był bardzo sugestywny. Aż można było poczuć wiatr niosący ze sobą wilgotne, zatęchłe powietrze znad bagien. Ponadto, choć od początku zdawałam sobie sprawę, że tytułowy pies to wielka mistyfikacja to jednak nastrój grozy towarzyszył mi podczas lektury, a nawet już po jej zakończeniu. Autor w mistrzowski sposób zbudował napięcie, wokół w sumie dość banalnej, historii. Mamy tu również prawdziwie nikczemnego przestępce, który na swe usprawiedliwienie nie ma absolutnie nic, a który stanowi godnego przeciwnika dla Sherlocka Holmesa. Książka naprawdę warta polecania.
To tyle na dziś, na pewno jakoś pod koniec miesiąca pojawi się kolejna notka, choć nie wiem, czy w międzyczasie nie naskrobię jeszcze jednej. Mam teraz w planach kilka krótkich dzieł, więc zobaczę ile się tego nazbiera.
Profesor Charlotte Bronte
Odkąd poznałam wszystkie cztery wydane w Polsce powieści Charlotty Bronte to ciągle mnie zastanawia, czemu właśnie Dziwne losy Jane Eyre są najbardziej znaną z nich. Zwłaszcza, że jest powieścią, która zdecydowanie odbiega od pozostałych trzech, do których należy również książka o której piszę dzisiaj. Tym razem główną postacią jest mężczyzna, a nie silna i wyzwolona kobieta. Tytułowy profesor ciężką pracą dochodzi do przyzwoitego majątku dającego mu niezależność po drodze zdobywając miłość swego życia. Fabuła tej książki bardzo przypomina mi fabułę Villette tej samej autorki. Główną różnicą jest płeć bohatera, charakterem obie postacie są do siebie bardzo podobne. Jednak mimo tego nie odniosłam wrażenia by książka była wtórna. Na pewno książka jet wielką pochwałą dla Anglii, chociaż jej akcja dzieje się w znacznej mierze w Belgii, to wszędzie można się natknąć na peany pochwalne na cześć angielskiej tradycji i wychowania. Podsumowując, książkę czytało mi się bardzo dobrze i zdecydowanie polecam ją miłośnikom angielskiej literatury.
Woroszyłowgrad Serhij Żadan
Książkę tę udało mi się wygrać w konkursie na lubimyczytac, sama raczej bym po nią nie sięgnęła. A ponieważ już znalazła nowy dom, postanowiłam dać jej szansę, zanim mnie opuści. Muszę przyznać, że czytało się ją dość dobrze, choć częste, narkotyczne wizje i retrospekcje rozpraszały oraz sprawiały, że i tak rozmyta nieco fabuła rozpływała się jeszcze bardziej. Nie jestem fanką współczesnej literatury, choć muszę przyznać, że ta książka do najgorszych nie należy. Absurdalne momentami sceny rodem ze wschodnio-ukraińskiej prowincji przywodziły mi na myśl filmy Emira Kusturicy, które bardzo lubię. Powieść jest warta przeczytania, chociaż zupełnie nie wpasowuje się w moje literackie preferencje.
Bajki Jean de La Fontaine
Mam ogromny sentyment do tych klasycznych francuskich bajek, a gdy są przełożone przez polskich poetów, to nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. Pamiętam jak w dzieciństwie zaczytywałam się nimi i próbę czasu przeszły bardzo dobrze. Zamierzałam przeczytać je memu dziecku, ale jak zaczęłam, to nie mogłam się oderwać, mimo że syn już dawno przestał mnie słuchać. Pełne dwuznaczności i nieśmiertelne w swym przesłaniu. Ponadto wydane zostały dość ładnie, a zabawne ilustracje cieszą oko. Zapewne sięgnę po nie jeszcze nie jeden raz, by znów czerpać z nich ogromną przyjemność. Czy komukolwiek trzeba ten tytuł polecać? Nie spotkałam nikogo, kto znając twórczość Jeana de La Fontaine'a wyrażał się o niej z niechęcią.
Z miłości do prawdy Karina Pjankowa
Zachwycona powieścią Prawa i powinności tej autorki sięgnęłam po ten tytuł z wielkim oczekiwaniem. I chociaż ta powieść nie urzekła mnie tak, jak poprzednia, to jednak bardzo mi się podobała. Kryminał w pięknie wykreowanym, pełnym różnorakich ras uniwersum to coś, czego nie mogłam nie polubić. Zwłaszcza, że książka napisana jest bardzo dobrze. Ciężko mi się było od niej oderwać i nawet nie wiem, kiedy minęło mi te pięćset stron. Główna bohaterka, choć pod wieloma względami wybitna jest mimo wszystko bardzo ludzka. Ma swoje małe potknięcia i czasem szczęście nieco jej pomaga, jednak nie na tyle często by zniechęcało to do lektury. Jedyne co mi się nie podobało, to samo zakończenie. W zasadzie tylko ostatnich parę stron, które wywołały u mnie reakcję: Ale jak to?! Gorąco polecam tę książkę, gdyż choć nie jest to literatura wysokich lotów, to jednak wybitna w swej rozrywkowej klasie.
Pies Baskerville'ów Arthur Conan Doyle
Jest to moje trzecie spotkanie z panami Holmesem i Watsonem, i chyba najbardziej znana z powieści o wielkim detektywie. Przeczytałam ją w jeden wieczór i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Obraz ponurych, jesiennych wrzosowisk Dartmoor był bardzo sugestywny. Aż można było poczuć wiatr niosący ze sobą wilgotne, zatęchłe powietrze znad bagien. Ponadto, choć od początku zdawałam sobie sprawę, że tytułowy pies to wielka mistyfikacja to jednak nastrój grozy towarzyszył mi podczas lektury, a nawet już po jej zakończeniu. Autor w mistrzowski sposób zbudował napięcie, wokół w sumie dość banalnej, historii. Mamy tu również prawdziwie nikczemnego przestępce, który na swe usprawiedliwienie nie ma absolutnie nic, a który stanowi godnego przeciwnika dla Sherlocka Holmesa. Książka naprawdę warta polecania.
To tyle na dziś, na pewno jakoś pod koniec miesiąca pojawi się kolejna notka, choć nie wiem, czy w międzyczasie nie naskrobię jeszcze jednej. Mam teraz w planach kilka krótkich dzieł, więc zobaczę ile się tego nazbiera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.