Autor: Thomas Hardy
Tytuł oryginału: Fellow Townsman
Tłumaczenie: Jadwiga Korniłowiczowa
Wydawnictwo: PIW
Rok wydania: 1962
Thomas Hardy to brytyjski autor najbardziej rozpoznawalny dzięki powieści „Tessa de Uberville”, zaliczanej do jednej ze stu najważniejszych książek w historii. Lektura niewielkiej nowelki „W pewnym miasteczku” to dla mnie drugie po „Z dala od zgiełku” spotkanie z tym autorem. Podobnie jak poprzednie, to mogę zaliczyć do udanych, gdyż ta niewielka objętościowo książeczka niesie w sobie ważną myśl, by nie zwlekać z tym co ważne.
Bohaterem opowieści jest pan Barnet, człowiek majętny, dziedzic kupieckiego imperium handlu tkaninami, któremu pozostały po rodzicach majątek pozwala nie pracować i wieść żywot dżentelmena. W związek małżeński pchnął go rozsądek i chęć zdobycia małżonki równej mu majątkiem i przewyższającej go pozycją. Szybko okazało się, że kobieta jawnie gardzi swym mężem, zmieniając jego życie w pułapkę i mękę. W takich okolicznościach pan Barnet wspomniał biedną pannę Lucy, z którą przed ślubem łączyła go pewna bliskość. W związku z nią zaczyna dostrzegać szansę, z której nie skorzystał i dopatruje się szczęścia jakie mogła mu dać relacja, gdyby tylko nie przekreślił jej swym ożenkiem.
„W pewnym miasteczku” to powieść o wielkiej, niespełnionej miłości. O szansach przekreślonych już na wstępie i skazywaniu się na los, który pozornie tylko wydaje się łatwiejszy. To historia nieszczęśliwych ludzi, zmuszonych do akceptacji sytuacji w jakiej się znaleźli, a w końcu tak bardzo w niej okrzepli, że perspektywa zmiany losu jest równie pociągająca, co przerażająca. Znajdziemy tu niejedną niewykorzystaną szansę, czasem wręcz na granicy moralności, zawsze jednak odrzuconą w ostateczności. To w końcu opowieść o tęsknocie za tym, co nieuchwytne, co z perspektywy wydaje się czymś cudownym.
Nowelę czyta się bardzo dobrze. Thomas Hardy z wielkim wyczuciem przedstawia losy kilkorga przedstawionych bohaterów, zagłębiając się w ich najskrytsze pragnienia i lęki. To w końcu całkiem niezłe i sugestywne przedstawienie prowincjonalnego miasteczka, choć przedstawiona historia jest na tyle uniwersalna, że jej scenerią może być każdy czas i miejsce. Plastyczne opisy wydarzeń i tego, jak podchodzą do nich postacie pozwala bardzo dobrze wczuć się w nich i zrozumieć w pełni ich sposób myślenia, z którym niekoniecznie trzeba się zgadzać.
Opowieść cechuje spokojnie poprowadzona, zdystansowana do wydarzeń narracja, która nie wzbudza w czytelniku gwałtownych emocji, powoli wprowadzając go w nastrój beznadziei sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie. Nie sposób nie zauważyć, że ich postępowanie unieszczęśliwia przede wszystkim ich samych, jednak muszą się zmierzyć z konsekwencjami tego co postanowili i tego co robią.
,,W pewnym miasteczku” to niezwykle uniwersalna i ponadczasowa opowieść o tęsknocie, pragnieniu i lęku, który uniemożliwia osiągnięcie wymarzonego celu. To historia o tym, że czasem więzy moralności również stają się przeszkodą nie do przebycia i silne poczucie obowiązku oraz tego co robić należy, niekoniecznie ułatwia trwanie w tym co jest, a świadomość tego, że postąpiło się słusznie, nie musi przynosić ulgi w cierpieniu. To smutna relacja ze związku między dwojgiem ludzi, gdzie trudno wyobrazić sobie możliwość szczęśliwego zakończenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.