sobota, 2 lutego 2019

Podsumowanie stycznia

   Wraz z nowym rokiem postanowiłam wrócić do blogowania i częstszego czytania, bo z tym też ostatnio był problem. Powiedzmy, że póki co udaje mi się dotrzymać postanowienia i dość regularnie pojawiają się nowe notki, a blog doczekał się nowej oprawy graficznej. Wynik czytelniczy też jest niczego sobie, bo przez ten miesiąc przeczytałam w sumie 7 książek, które podziwiać można na zdjęciu poniżej. Cztery z nich pochodzą z Poczekalni, reszta to spontaniczne zakupy, które czekają na swoja notkę stosikową.

   Spośród przeczytanych pozycji dwie nie były zbyt treściwe. Jest to stojąca na drugim planie książka "Rok w lesie" Emilli Dziubak oraz wciśnięta pomiędzy "Piknik pod Wiszącą Skałą oraz "Wiedźmę Jego Królewskiej Mości" "Odprawa posłów greckich" Jana Kochanowskiego. Pozostałe pozycje to już "zwyczajne" pozycje, trzy powieści, jedna książka popularnonaukowa oraz z pewnych względów najciekawsza pozycja w tym zestawieniu, czyli zbiór nowel autorstwa Gabrieli Zapolskiej. Przechodząc do bardziej szczegółowych opinii.

  "Rok w lesie" Emilia Dziubak to książka obrazkowa przeznaczona dla dzieci. Znaleźć tu można sceny z życia lasu i jego mieszkańców miesiąc po miesiącu. Przepiękne barwne ilustracje, oraz sztywne kartki świetnie się sprawdzają przy wspólnej "lekturze" z dzieckiem. Dodatkowo na pierwszych stronach przedstawieni w kilku słowach zostali bohaterowie tej opowieści o leśnym życiu, zarówno ci więksi, jak dziki, czy rysie, jak i ci najmniejsi, jak kowale bezskrzydłe. Jest to godna uwagi pozycja, do której zaglądać można wielokrotnie, by poznawać i śledzić leśne życie.

   "Rzecz o ptakach" Noah Strycker To książka, na którą czaiłam się już od jakiegoś czasu i w końcu przyszedł ten moment, by po nią sięgnąć. To zbiór kilkunastu opowieści o konkretnych gatunkach i rodzinach ptaków, a poruszone w nich tematy często wychodzą daleko poza ornitologię. Jak dla mnie czasem odrobinę zbyt daleko. Choć na szczęście nie zdarza się to często a zbędnego uczłowieczania awifauny też tu nie znajdziemy. Autor niejednokrotnie bywa dość stronniczy względem ptaków, w tym sensie, że spogląda na ich miejsce w ekosystemach z ich perspektywy, wspominając o zagrożeniach ze strony nieptasich drapieżników, jakby nie było to częścią równowagi w przyrodzie. Niemniej jednak wrażenia z lektury mam bardzo pozytywne i każdemu "ptasiarzowi" z czystym sercem tę książkę mogę polecić.

   "Piknik pod wiszącą skałą" Joan Lindsay to historia, którą najpierw poznałam w wersji filmowej. Sięgając po książkę miałam nadzieję, na poznanie nieco większej ilości szczegółów tej niesamowitej, ponoć autentycznej historii z antypodów. Lektura upłynęła mi przyjemnie idealnie wpasowując się w moje gusta literackie, choć niekoniecznie spełniła wszystkie moje oczekiwania. Trochę mało odczuwalna była w niej groza, o  jakiej wspominano wielokrotnie na łamach powieści, ogólne wrażenia mam jednak bardzo dobre.

   "Odprawa posłów grackich" Jan Kochanowski Uzupełniając listę nieprzeczytanych szkolnych lektur nie mogłam pominąć tej, a że nabyłam ją ostatnio na jednaj z WOŚPowych aukcji, postanowiłam, że nie będzie zagrzewać miejsca w Poczekalni i od razu przystąpiłam do lektury. Nie jest to łatwa książka. Napisana archaicznym, nie zawsze zrozumiałym językiem  sprawia, że czyta się ją relatywnie długo względem dość mizernej objętości. Liczne wyjaśnienia nieco ułatwiają sprawę, jednak wciąż, zamiast czerpać radość ze słów, trzeba było się mocno skupić nad zrozumieniem ich sensu. Tak czy inaczej nie żałuję poświęconego na nią czasu i cieszę się, że w końcu udało mi się do niej wrócić.

   "Spalić wiedźmę" "Wiedźma Jego Królewskiej Mości" Magdalena Kubasiewicz Obie kupiłam jakieś półtorej roku temu, przy okazji jakiejś ciekawej promocji na stronie wydawnictwa. Poszukując z początkiem roku jakiejś lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury, rzuciły mi się w oczy. I faktycznie spełniły moje oczekiwania w tym zakresie, obydwa tomy to przyjemna i szybka lektura, która wciąga fabułą oraz intryguje przedstawionymi postaciami. Jest to całkiem przyjemny kawałek typowo rozrywkowej lektury, do której z chęcią wrócę. Z równie wielką przyjemnością poznam dalsze losy postaci, o ile takie się pojawią.

   "Drobne utwory" Gabriela Zapolska Pominięta wcześniej pozycja o dość niepozornym grzbiecie, to nie tylko bardzo interesująca, choć niekoniecznie równa, lektura ale też niesamowita historia. Kupiłam ją w ramach WOŚPowych aukcji i ku mojemu ogromnemu zdumieniu odkryłam, że byłam pierwszą jej czytelniczką po prawie siedemdziesięciu latach od wydania.Wydana w 1950 roku trafiła do Biblioteki Cukrowni w Gostyniu (o czym mówią liczne pieczątki), będąc żywym dowodem na walkę z analfabetyzmem klasy pracującej wczesnego PRLu. Coś jednak poszło nie tak i nikt nie sięgnął po nowelki Zapolskiej, gdyż książka trafiła do mnie z nierozciętymi stronami. Nie zrobiłam niestety zdjęć, zanim porozcinałam kartki, by móc ją przeczytać, zamieszczam za to poniżej kilka zbliżeń, na których widać co nieco. Same opowiadania są dość nierówne, od nieco naiwnych i niezgrabnych, bo te najbardziej przenikliwe, dające dowód na to, jak bystrą obserwatorką ludzi była Gabriela Zapolska. 





   To już koniec podsumowania miesiąca. Wciąż mam pewną recenzencką blokadę, ale ponieważ czekam na kolejne książki od Sztukatera, to i z nią będę musiała sobie poradzić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.