środa, 13 lutego 2013

Suknia ślubna i reszta

   Dzisiejszy mój wpis, dotyczyć będzie mojej ślubnej sukni, czyli pierwszego poważnego dzieła mych rąk. Oprócz sukni, w skład ślubnego stroju weszło szyfonowe bolerko z bardzo szerokimi rękawami oraz welon ze wzorzystej organzy. Bolerko zostało uszyte właściwie tylko do kościoła, bym nie kuła w oczy nagimi ramionami. A ponieważ nie lubię rękawów, trzeba było jakoś wybrnąć. Jak pisałam poprzednio, najpierw uszyłam prototyp, więc siłą rzeczy efekt końcowy musi przypominać, to co było wcześniej.
   Czyli ponownie: osiem klinów i wiązanie gorsetowe. Suknia z założenia miała swobodnie płynąć w tańcu, w związku z tym, nie zastosowałam w niej żadnych obręczy ani "kabelków". Krój w linii A, z godetami w kontrastowym kolorze, które zwiększyły obwód sukni u dołu do ponad 6 metrów. Ze względu na moją wygodę góra sukni nie została niczym usztywniona, zabrakło również podszewki. Na podszewce mogłaby układać się nieco lepiej, jednak sam ciężar sukni ładnie ciągnął ją w dół. By dekolt nie był tak  niepozorny, jak w prototypie postanowiłam ozdobić go odpowiednimi aplikacji. Ponadto, by ożywić morze bieli, w każdym szwie znalazła się zielona wypustka, co dało świetnie wyszczuplający efekt.

Efekt całościowy wyglądał tak:


   
Materiałem podstawowym była biała satyna, marzyłam o satynie jedwabnej, jednak przeważyły koszty i wybór padł na miękką poliestrową satynę  w kolorze mlecznej bieli. Ważne było, by biel nie wpadała w odcień błękitny  gdyż kłóciłoby się to z pozostałymi materiałami. Niezbędna była też satyna w kontrastującym kolorze ciemnozielonym, z której wykrojone zostały godety sukni. Do tkaninowych zakupów należało doliczyć mlecznobiały szyfon, który posłużył do uszycia bolerka oraz delikatnie kremowa, wzorzysta organza na niebanalny welon. Użyłam szyfonu o dość wysokiej gramaturze, ponieważ delikatniejszy wpadał odcieniem w błękit. Ponadto dodatki, czyli między innymi aplikacje. Musiałam znaleźć ładne dość duże elementy  w takich odcieniach zieleni, by pasowały do koncepcji. Jeszcze tylko satynowe tasiemki, zielone i białe. Te pierwsze w trzech szerokościach: 12 mm jako wypustki w szwach, 48 mm na wiązanie gorsetowe oraz 24 mm do rękawów i wiązania bolerka, tu celowo użyłam nieco innego koloru. Białe tasiemki znalazły się w dwóch miejscach,  12 mm posłużyła jako pętelki niezbędne przy gorsetowym wiązaniu. Nie było sensu w tworzeniu pętelek z satyny, gdyż odcień był identyczny, a dzięki wstążkom uniknęłam żmudnej i czasochłonnej dłubaniny. Ponadto, biała 24 mm lamówka, na obszycie dekoltu sukni i bolerka. Listę zamykają białe kwiatki, cięte z metra, które posłużyły do obrębienia welonu, ozdobienia grzebienia mocującego welon, oraz przełamania ciemnej zieleni godetów. Część kwiatków znalazło się również na spinkach we włosach, niektóre przy pomocy mazaka zmieniły kolor na zielony. 

   Gorsetowe wiązanie z bardzo długą wstążką prezentowało się tak:


    Z perspektywy czasu widzę, że część szwów wymagało poprawki ponieważ widoczne jest delikatne zmarszczenie tkaniny. Nie wiem, też czy nie pokusiłabym się jednak o podszewkę. Tak czy inaczej, uszycie tej sukni dało mi ogromną satysfakcję i powód do dumy. Szkoda tylko, że teraz leży spakowana na dnie szafy i nie wyjdzie z niej jeszcze dość długo, jeśli kiedykolwiek. Co ciekawe razem z bolerkiem zmieściła się w malutkim kartoniku. A ponieważ prasuje się bez problemu, więc ma tę zaletę, że nie zajmuje mi w szafie zbyt wiele miejsca.

4 komentarze:

  1. Magiczna jest ta suknia ślubna, w życiu takiej nie widziałam, jak z kart powieści fantastycznej :) Piękna!

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za miłe słowa :) O mniej więcej taki efekt mi chodziło.

      Usuń
  2. Ta sukienka prezentuje się zupełnie wyjątkowo, wyglądałaś naprawdę uroczo, dziewczęco, z zakrytymi ramionami wręcz skromnie. :) Bardzo fajnie wyszliście na pierwszym zdjęciu. Jesteś bardzo przezorna, że zdecydowałaś się najpierw uszyć prototyp. Znając siebie, gdybym zabrała się za szycie czegoś ważnego, pewnie bym o tym nie pomyślała i poszła od razu na żywioł. Chociaż kto wie... Może bym poszła po rozum do głowy, żeby nie zmarnować materiału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      Prototyp był konieczny, by dopasować wykrój, tak to jest jak się jest nadgabarytowym ;)

      Usuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.