czwartek, 24 września 2015

Jeżozwierz

Pojawił się znikąd, nagle zaczął bywać w tej samej okolicy. Urzeka jego pokraczny chód, niepewnie stawiane kroki. Widzisz, że inni garną się do niego oczarowani jego zabawnym sposobem bycia. Jest czarujący, potrafi być. Potrafi sprawić, że nie widać pełnego biało-czarnych kolców ogona, choć wydaje się to niemożliwe. A jednak wielu do niego przychodzi, pogłaszczą, pogadają, odejdą do siebie. Ale nie ty. Ty patrzysz na jego czarną mordkę, w której lśnią schowane nieco, ciemnobrązowe, nieufne oczy. Widzisz, że jego przyjazna postawa to tylko pozór. Ale coś cię do niego ciągnie. Nie zwodzi cię jego sympatyczna minka. Obserwujesz jak reaguje, kiedy jego ogon unosi się rozrzucając wokół kolce. Patrzysz jak inni wyciągając igły odwracają się od niego, by już nie wrócić. Dlaczego więc tak bardzo pragniesz się do niego zbliżyć, sprawić by tobie zaufał?

Oswajasz go powoli i nie jest to łatwe, w równej mierze poznajesz go lepiej, co odkrywasz samą siebie. Przynosisz mu jabłka i marchewki, które chrupie śmiesznie marszcząc nosek. Niepewnie wyciągasz do niego rękę, by pogłaskać czarne, aksamitne futerko. Czasem działasz za szybko, płoszysz go, widzisz jak się stroszy. Odchodzi na kilka dni, by znów powrócić, skuszony wyjątkowo soczystą brzoskwinią. Nie rezygnujesz, choć nie wiesz nawet dlaczego tak się uparłaś, by oswoić właśnie jego. Nie puszystego króliczka, czy zabawną wiewiórkę.

Aż w końcu, udało się. Czujesz, że łączy was coś wyjątkowego. Gdy zrazi się do innych przychodzi do ciebie, szukając pociechy. Sprawiłaś, że przy tobie nie myśli nawet o swojej broni, o ogonie pełnym igieł a w jego oczach zawitała ufność. Spędzacie ze sobą wiele czasu, cementując łączącą was przyjaźń. I choć to absurdalne staje ci się bliski, jak już dawno nie był nikt inny. Wspiera cię, gdy tego potrzebujesz, zawsze jest w pobliżu, gdy świat wydaje ci się nie do zniesienia. Tuli się do ciebie, ufnie zasypiając pod twoimi nogami. Jego ogon zwisa smętnie, kolce ciągną się po ziemi wydając się być bardziej ozdobą, niż czymkolwiek innym. Czasem tylko podziwisz, jak bardzo się stara, by ich nie użyć, jak pod wpływem twojej kojącej dłoni zaczyna ufać innym. Ci co cię otaczają, niekoniecznie zdają sobie sprawę z tego wszystkiego, jednak widzą jak jeżozwierz się oswaja. Nie ucieka, gdy poczuje się zagrożony, nie rzuca kolcami na wszystkie strony, gdy ktoś go osaczy. Łagodnieje.

Do czasu. Chyba podświadomie gdzieś czułaś, że ten moment musi nadjeść, jednak i tak trafił cię jak grom. Może nawet czułaś zapowiedź tego co się wydarzy? Ktoś spłoszył jeżozwierza, skrzywdził a ty nie zdążyłaś go osłonić. Stałaś najbliżej i gdy się zjeżył, sypnęły się kolce. Odszedł potem. A ty stoisz tu teraz obolała. Boisz się ruszyć, bo każdy ruch potęguję tylko ból, gdy kolce wchodzą coraz głębiej. Zaciskając zęby wyrywasz je jeden po drugim, ostre zadziory szarpią twoje ciało, kolce nie wychodzą łatwo, sączy się krew. Łykając łzy myślisz… Czy zrobił to celowo, czy po prostu byłaś pod ręką i tylko dlatego oberwałaś? Czy chciał się na tobie zemścić za to, że zbudziłaś w nim ufność do świata? Czy przyjdzie do ciebie ponownie szukając ciepłego słowa i kojącego spojrzenia? Trudno ci znaleźć odpowiedź na te pytania, doskonale wiesz, że wahają się gdzieś pomiędzy nie a tak. Masując pokłutą skórę, myślisz. I nie wiesz co dalej zrobić.

Następnego dnia wstajesz późno. Napuchnięta i obolała, przynosisz jabłko i kładziesz je tam gdzie zwykle. Czy przyjdzie tym razem?

***

Przyszedł wieczorem. Niepewnie wyłonił się z gęstych krzewów, ostrożnie stawiając rozchwiane kroki zbliża się do leżącego jabłka. Czy przyciągnęło go tu przyzwyczajenie, czy nadzieja na smaczny kąsek? Jego wąsy drgają, a nosek śmiesznie się marszczy, gdy wciąga powietrze przesycone zapachem owoców. Powoli podchodzi coraz bliżej i wtedy cię dostrzega. Momentalnie się zatrzymał, prycha nerwowo, spogląda na ciebie z wyrzutem i stroszy broń na ogonie. Ty nie robisz nic, czekasz, wiesz aż za dobrze, że każdy ruch może być przedwczesny i jeżozwierz spłoszy się już na dłużej. Patrzysz co zrobi i gdy on zaczyna się cofać z uniesionym ogonem, ogarnia cię smutek. 

Wiesz, że nie będzie łatwo znów go oswoić. Nie masz jednak zamiaru się poddawać. Zbyt wiele czasu poświęciłaś za pierwszym razem, by teraz zrezygnować. Wierzysz, że uda ci się pokonać lęk w jego oczach, że znów nadstawi swą kosmatą głowę, by poczuć kojący dotyk twojej dłoni. A jednocześnie boisz się, że jutro może już nie przyjść, że odszedł na zawsze. Strach i nadzieja nie dają ci spać, czekasz z niecierpliwością na jutro niepewna tego co może przynieść. I myślisz, jak zwykle zbyt wiele myślisz! Zastanawiasz się, co kazało mu dzisiaj wrócić i co sprawiło, że jednak się wycofał. Czy straciłaś jego zaufanie, a może jedynie nie pogodził się do końca z tym co się stało wczoraj? Zmęczona i udręczona próżnymi myślami zasypiasz znowu.

Następnego ranka sprzątasz obeschnięte jabłko i kładziesz w jego miejsce soczystą brzoskwinię. Czekasz, potrafisz długo czekać.

***

Czekałaś na niego cały dzień, a on tym razem nie przyszedł. Nie skusiła go pachnąca brzoskwinia, nawet nie pojawił się w pobliżu. Poczułaś ból, który przyćmił nawet ten od jątrzących się ran po kolcach. Czy jeżozwierz jeszcze wróci? Czy chociaż pozwoli ci jeszcze kiedyś spojrzeć w ten jego śmieszny pyszczek i ciemne, jakby mądre oczy? Siedzi teraz gdzieś daleko, samotny, może równie nieszczęśliwy co ty. Jeży kolce na swym grzbiecie i ogonie, odgradza się nimi od świata. Wszak, gdy nikomu nie pozwoli się zbliżyć, nikt go nie skrzywdzi, nie zrani. Ta świadomość jest dla ciebie równie, jeśli nie bardziej przygnębiająca niż własne poczucie straty. Nie wiesz, czy jeszcze kiedyś do ciebie przyjdzie, czy odszedł na zawsze, w kolczastej zbroi zamykając się przed światem. Wiesz, że mało kto zauważy jego brak, a prawdopodobnie nikt nie zrozumie twojej straty. Przed tobą kolejna ciężka noc, przewracasz się z boku na bok, roniąc ciche łzy. Ból nie daje ci spać, ślady po igłach dziś dokuczają jakby nieco bardziej. A jednak w twoim sercu wciąż tli się iskierka nadziei i wiesz, że tak łatwo nie dasz jej zgasnąć. Osłaniasz ten płomień, bo tylko on ci już pozostał. Kto by pomyślał, że będziesz tak bardzo tęsknić za głupim jeżozwierzem?

Następnego ranka sprzątasz przywiędłą brzoskwinię, wykładasz świeżą i czekasz.

***

Jeżozwierz wciąż się nie pojawił. Wspominasz wszystkie piękne chwile, które spędziłaś w jego towarzystwie. Jego chybotliwy chód, nieporadne kroki, to jak śmiesznie chrupał twarde marchewki. Rozpamiętujesz, jak przyjemne było się przy nim wygadać, co z tego, że cię nie rozumiał, ważne że był przy tobie zawsze, gdy było ci to potrzebne. Patrzył na ciebie, tymi małymi oczkami, podsuwał kosmaty łepek i po prostu był obok. Czujesz dojmujący smutek, ogarnia cię samotność.

A przecież wcale nie jesteś sama. Masz wokół siebie rodzinę, przyjaciół. Mnóstwo osób, którym zależy na tobie i na twoim szczęściu. Czemu więc czujesz się, jakby ktoś pozbawił cię kawałka duszy? Nie myślisz o miesiącach, jakie mu poświęciłaś, to nie jest ważne, choć potęguje poczucie straty. Sprawia, że staje się ona tym bardziej realna, dotkliwsza. Twój wrodzony optymizm każe ci wierzyć, że za kilka, może kilkanaście dni, będziesz się śmiała z tego co właśnie przeżywasz. Jednak to w niczym nie umniejsza twojego przygnębienia. Będziesz cierpliwie czekać aż jeżozwierz dojrzeje do tego, by wrócić. Wierzysz, że wróci. Musi!

Kolejny ranek nadszedł, brzoskwinia nawet nie ruszona. Wykładasz młodą marchewkę i czekasz. Wciąż czekasz.

***

Jeżozwierz wciąż nie przychodzi a ciebie powoli ogarnia totalna bezsilność. Nie wiesz co robić a to bardzo nieprzyjemne uczucie zdarza ci się wyjątkowo rzadko. Martwisz się o niego, o to jak sobie radzi sam, z dala od ciebie, choć dobrze wiesz, że nie byłaś mu niezbędna. Rodzi się w tobie szalone uczucie by jednak go poszukać. Ale gdzie? Jak? Co zrobisz, jak w końcu go znajdziesz, a on znów zjeży się na twój widok? Przecież nie będziesz potrafiła go przekonać by wrócił, to tylko zwierzę, na nic zdadzą się nawet najbardziej racjonalne argumenty. Jedyne co możesz zrobić, to spróbować znów go oswoić, okazać mu serce i wyrozumiałość. Choć rany po kolcach bolą bardzo mocno i nie chcą się goić, już dawno mu je wybaczyłaś. Nie potrafisz się gniewać i on o tym wie. A jednak nie wraca. Widocznie wciąż się boi, strach i uraza są ciągle silniejsze, zbyt mocno w nim tkwią by zechciał wrócić. Obwiniasz się o to, co się stało, choć przecież nie mogłaś nic robić. Ale czy na pewno? Czy nie miałaś możliwości by go ochronić, nie pozwolić go zranić? Nie dowiesz się tego nigdy, nie masz jak, pozostaje ci zadręczać się tym. I czekać, cierpliwie czekać. Zaczynasz nienawidzić to czekanie obciążone bezsilnością, rozczarowaniem i porażającym smutkiem. Błagasz go w myślach, by wrócił, bo inaczej nie jesteś w stanie tego zrobić. Kolejna ciężka noc przed tobą. Wystarczy, że zamkniesz oczy i go widzisz, jak siedzi samotny w norze, okryty płaszczem kolców. Żal ci go. Tęsknisz za nim. Powoli przestajesz wierzyć w jego powrót.

Rankiem sprzątasz nienaruszoną marchewkę i wykładasz pachnące jabłko.

***

Jeżozwierza wciąż nie ma. I dobrze, myślisz sobie. Jego problem, nie twój. Jak nie chce może już w ogóle nie przychodzić. Poradzisz sobie bez, przecież to tylko głupie zwierzę! Niech sobie radzi, skoro tak mu wygodniej. Jeżeli przekłada pustkę lasu, nad przyjazną dłoń i owocowy smakołyk, to dlaczego ty masz się tym przejmować. Po co się zadręczać. Mija kolejny piękny dzień, a ty zamiast cieszyć się nim wśród najbliższych myślisz o tym cholernym jeżozwierzu. Czas z tym skończyć. Szkoda zdrowia, nerwów, czasu. Zasypiasz wzburzona.

Tego ranka później niż zwykle wyszłaś, by uprzątnąć nietknięte jabłko, niemal mechanicznym ruchem wykładasz brzoskwinię.

***

Czekałaś na niego cały dzień. Po wczorajszym buncie, chyba nawet gorliwiej niż zwykle. Zaczyna do ciebie docierać, że on już nie wróci. Odszedł na zawsze. Z pewnością nie pamięta już twoich pieszczot. Przecież to tylko zwierzę. Głupotą było wierzyć w jego przywiązanie. Jeszcze głupszym było samej wiązać się z nim aż tak bardzo. I choć wciąż tłumaczysz sobie, że to tylko nieco zabawny przerośnięty gryzoń, to jednak kłucie w sercu robi się coraz dotkliwsze. Nie masz już nadziei by wrócił, otrząsasz się ze złudzeń. Chyłkiem ocierasz ostatnią łzę po nim. Nie będziesz już płakać, przestajesz czekać. Szkoda marnować czas na coś, co nigdy nie nastąpi.

Rankiem sprzątasz jabłko. Dziś nie przyniosłaś nic świeżego.

***

Dziś udało ci się prawie w ogóle o nim nie myśleć. Zajęłaś się intensywnie pracą, spędziłaś miły wieczór z rodziną. Łudzisz się, że uda ci się zapomnieć, wierzysz, że dasz radę przezwyciężyć chandrę. Przecież nie będziesz pogrążać się w rozpaczy z powodu jeżozwierza!

***

Przechadzając się dziś po ogrodzie zauważyłaś jego ślady. Czy to na pewno on? Boisz się uwierzyć, że wrócił. Zbyt mocno tego pragniesz. A wtedy dobiega cię ciche chrząknięcie. Tak, to on. Stoi niepewne na skraju zarośli i patrzy ci prosto w oczy. Podchodzi niepewnie, człapiąc niezdarnie. Nie jeży się już, kolce ciągną się smętnie za nim. Wyciąga szyje wciągając w nozdrza twój zapach. Zbliża się podkładając swój kosmaty, czarny łepek pod twoją wyciągniętą dłoń. Dotykasz jego futra, a w oczach błyszczą ci łzy. Wrócił, a ty czujesz, jakby ogromny głaz stoczył się z twojego serca. Ulga i szczęście sprawiają, że ze wzruszenia trudno ci się poruszyć. Boisz się, by znów go nie spłoszyć, mimo że w jego oczkach widzisz tę samą ufność, co dawniej. Zaczynasz wierzyć, że jesteś dla niego ważna. W jakim innym celu by do ciebie wracał? Łzy radości ściskają ci gardło.

***

Dziś znów do ciebie przyszedł. Chrupał wyłożone specjalnie dla niego owoce, po czym ułożył się u twoich stóp. Jest nieco inny niż przedtem, bardziej łasy na pieszczoty, z większą chęcią podsuwa łepek pod twoją dłoń. Ciebie to wszystko też zmieniło. Nie potrafisz patrzeć na niego nie widząc ostrych kolców, gdzieś w głębi duszy czai się lęk. Strach zarówno przed tym, że znów się zjeży, jak i przed tym, że kiedyś odejdzie na zawsze. Postępujesz z nim ostrożniej, niż wcześniej, bardziej się pilnujesz. Wiesz, że chociaż wszystko dobrze się skończyło, nic już nie będzie takie samo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.