piątek, 20 grudnia 2019

Ławeczka księżnej Daisy

Autor: Gabriela Anna Kańtor
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2019

   Sięgając po powieść Gabrieli Anny Kańtor nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Z krótkiej notatki na okładce wynikało jedynie, że jest to współczesna opowieść zahaczająca w jakiś sposób o postać księżnej Daisy von Pless. Kobiety nie tylko pięknej, ale i po każdym innym względem niezwykłej, którą to postać autorka powieści „Ławeczka księżnej Daisy” przybliża czytelnikom.

   Powieść można podzielić na dwie części. Akcja pierwszej dzieje się współcześnie, gdy znana dziennikarka Leila, po medialnym kryzysie ucieka od warszawskiego życia i zaszywa się w Pszczynie. Kobieta sama nie wie, co ciągnie ją akurat do tego śląskiego miasteczka, nie ma z nim prawie żadnych wspomnień, poza jednym reportażem sprzed lat. Równolegle do rozgrywającej się akcji fabuła przybliża czytelnikowi postać księżnej Daisy von Pless za pomocą listów pisanych przez babcię do wnuczki. Fragmenty epistolarne są dość gęsto okraszone zdjęciami samej księżnej, jej bliskich oraz przepięknego majątku w Pszczynie. Czy listy mają cokolwiek wspólnego z przeżyciami Leili? Odpowiedź na to pytanie ukryta jest w zakończeniu powieści.

   Wspomnienia o księżnej w znacznym stopniu przypominają kronikę. Zawarta w siedmiu listach opowieść, to typowa, rozbudowana nota biograficzna postaci. Poznajemy wydarzenia z jej życia, jej postawę względem innych oraz jej dążenia do uczynienia lżejszym życia swoim poddanym. Jest to dość sucha relacja, pozbawiona emocji oraz wglądu w uczucia i myśli Daisy oraz jej bliskich. To raczej przedstawienie faktów, niż przybliżenie lub snucie spekulacji na temat tego jaka naprawdę była księżna. Znajdziemy tu jej kronikarski obraz, ale nie wgląd w jej duszę i umysł, o których możemy jedynie wnioskować na podstawie przedstawionych faktów. Opowieść o niej, jest wręcz ucieleśnieniem słów: „po owocach ich poznacie”.

   Zupełnie inaczej ma się sprawa z tym, co przeżywa Leila, gdyż „Ławeczka księżnej Daisy” to w znacznym stopniu powieść o poszukiwaniu sensu życia. O szukaniu i znalezieniu celu i swojego w nim miejsca. To opowieść o tym, jak coś pozornie odległego od tego, z czym przyszło nam się mierzyć na co dzień, może być bliskie i jak wiele może dawać satysfakcji. To również historia mocno rodzinna, w której więzy z najbliższymi nabierają wyjątkowego znaczenia. Zdecydowanie natomiast nie jest to historia miłosna. Nawet gdy w pobliżu Leili pojawia się mężczyzna, to prawie od początku dowiadujemy się o jego homoseksualizmie. Odniosłam nawet wrażenie, że jego orientacja została wprowadzona właśnie w celu uniknięcia konieczności pisania o kiełkującym romansie. Czytelnikowi znacznie łatwiej przyjąć przyjaźń pozbawioną wszelkich seksualnych podtekstów, o ile bohaterowie rozmijają się w orientacji seksualnej.

   „Ławeczkę księżnej Daisy” czyta się bardzo dobrze. Opowieść zaprezentowana na nieco ponad stu pięćdziesięciu stronach czyta się prawie jednym tchem. Składnia zdań nie jest przesadnie skomplikowana, podobnie jak użyte przez autorkę słownictwo. Ponadto Gabriela Anna Kańtor posługuje się piórem wybitnie lekkim, dzięki czemu kolejne strony mijają nie wiadomo kiedy.

   Najnowsza powieść tej autorki to idealna lektura na lato. Lekka, łatwa i przyjemna, zawiera w sobie również sporo życiowej mądrości oraz jeszcze więcej ciepła. To idealna okazja na poznanie, choćby skrótowe, losów kobiety, o której mawiano, że jest równie dobra, co piękna. To w końcu opowieść o jednym z piękniejszych pałaców ziemi wałbrzyskiej i choć sam pszczyński majątek pojawia się jedynie w roli tła, to jednak wspominany jest na tyle często, że budzi chęć, by przyjrzeć mu się z bliska.

Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.