Autor: Stefan Grabiński
Wydawnictwo: Wydawnictwo CM
Cykl wydawniczy: CM Klasyka
Rok wydania: 2019
Stefan Grabiński uznawany jest za polskiego Edgara Alana Poe lub Philipa Howarda Lovecrafta, gdyż podobnie jak oni skupia się w swoich tekstach na wnikaniu w granicę poznawania, niejednokrotnie ją przekraczając. W jego opowiadaniach groza miesza się z niezwykłą poetyką, a niesamowitość z przywiązaniem do rozwijającej się technologii. Napisana kilka lat przed drugą Wojną Światową „Wyspa Itongo” zawiera w sobie wszystkie te pierwiastki, stając się pełnoprawną polską powieścią grozy.
Głównym bohaterem opowieści jest Jan Gniewosz. Nieślubne dziecko poczęte w niezwykłych okolicznościach przy pełnej aprobacie duchów przywiązanych do tajemniczego, opuszczonego domu. Wychowujący się w rodzinie kowala do ukończenia kilkunastu lat wzrastał w błogiej nieświadomości swojego przeznaczenia. Jednak ono upomniało się o niego i od tej pory Jan, pod skrzydłami doktora Będzińskiego wypełniał nadaną mu rolę, pośrednicząc w rozmowach między żyjącymi a zmarłymi. Z biegiem lat trafia również na tytułową wyspę Itongo, gdzie jego rola sprowadza się do rozmów z duchami przodków i demonami żywiołów.
Tym co najbardziej uderza w historii Gniewosza, to jego przeznaczenie. Od chwili, w której jego biologiczni rodzice zmylili kroki, by spotkać się w nawiedzonym domu, kieruje nim los. Niczym starożytne fatum jest mocą, z której nie można się wyzwolić i każda próba z założenia skazana jest na klęskę. Nie oznacza to, że Jan nie próbuje się z nim mierzyć. Cała książka jest zbiorem opowieści przytaczających jego kolejne próby wyzwolenia się spod siły przeznaczenia.
Ta książka to również szybki przegląd przez tematy, które były na topie w latach trzydziestych dwudziestego wieku i nieco wcześniej. Znajdziemy tu, jakże modny wtedy, spirytyzm i okultyzm. Seanse z udziałem zaproszonych gości, pragnących porozumieć się z utraconymi bliskimi. Drugim równie ważnym wątkiem jest rozwój psychiatrii i psychologii, Jan Gniewosz trafia do zakładu, gdzie poza wzmacnianiem jego zdolności mediumistycznych, zostaje poddany pełnej psychoanalizie. Kolejnym tematem jest zmierzch epoki odkryć geograficznych. W świecie, który w przeciągu dekad malał coraz bardziej, gdzie odległości przestawały być wielkim problemem oraz gdzie coraz mniej było już na mapach białych plam, wciąż silnie żył głód odkrywania nowych lądów i poznawania nowych światów.
Kompozycyjnie książka znacznie bardziej przypomina zbiór opowiadań niż powieść. Poszczególne etapy życia Jana przedstawione są bardzo dokładnie, ale całą jego historię poznajemy wyrywkowo. Każdy z rozdziałów tworzy spójną całość, przytaczając konkretny moment z życia Gniewosza i choć wszystkie one łączą się w jedno, to równie dobrze funkcjonują samodzielnie.
„Wyspa Itongo” zachwyca nie najłatwiejszym jednak językiem. Jest napisana w bardzo niewspółczesny sposób, pełna wielokrotnie złożonych zdań, w których czasem trudno uchwycić ich sens, a które tworzą niesamowity klimat i idealnie odzwierciedlają ducha opowieści. To również niezwykle bogate słownictwo, pełne synonimów i niezwykle trafnych epitetów opisujących rzeczywistość. Pod tym względem powieść również przywodzi na myśl dzieła Lovecrafta oraz Poego.
„Wyspa Itongo” Stefana Grabińskiego to wspaniała opowieść z pogranicza grozy i fantastyki, niczym nie ustępująca utworom jego słynnych amerykańskich kolegów. To jeden z tych utworów, które słusznie plasują autora, zaraz obok Jerzego Żuławskiego, jako jednego z ojców polskiej fantastyki i grozy. To wspaniała metafizyczna podróż poza granice własnej woli i przeznaczenia. To w końcu niezwykle przyjemna rozrywka, której żadna minuta nie wydaje się zmarnowana i cieszę się, że Stefan Grabiński ponownie zagościł w planach wydawniczych, gdyż jego twórczość zupełnie niesłusznie, zdawała się popadać w zapomnienie.
Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.