Dzisiejszym tematem są pierogi. Uwielbiam większość pierogów, z wyjątkiem ruskich, a jak najdzie mnie faza, to potrafię kleić je co tydzień, albo i częściej. Te świetnie nadają się na obiad, podane z cebulką, jakoś mam niechęć do skwarków, ale pewnie też by pasowały. Równie pyszne są podsmażone na złoty kolor. Moje wyglądają tak:
Zacznę od przepisu na ciasto pierogowe, gdyż ten jest uniwersalny i niezależnie od tego, jaki farsz napakujemy do środka przygotowanie wygląda tak samo.
Potrzebne będą:
- 1,5 kg mąki
- jedno żółtko
- pół szklanki oliwy z oliwek
- wody, ile zabierze (około litra, zależnie od jej twardości, która ma też kolosalny wpływ na twardość ciasta)
Żółtko, oliwę i około pół szklanki wody należy rozmieszać na w miarę jednolitą mieszaninę, dodajemy do mąki. Wyrabiamy ciasto wciąż dolewając wody, tak by miało plastyczną konsystencję i nie kleiło się do rąk. Powinno wyglądać tak:
Po zagnieceniu ciasta należy je przykryć odłożyć na jakieś pół godziny, by odpoczęło. Z takiej porcji ciasta wychodzi około setki pierogów, choć wszystko zależy od tego, jak kto grubo wałkuje. Znaczenie ma też, jak twarde wyjdzie ciasto, a tu jak już wspomniałam: im twardsza woda, tym ciasto twardsze.
Teraz pozostaje już po kawałku rozwałkować, powycinać kwadraty, bądź kółka, jak kto woli i nałożyć farsz. Dokładnie zakleić brzegi. Gotowe pierogi wrzucić do wrzącej osolonej wody, gotować delikatnie mieszając, by nie przykleiły się do dna. Jak wypłyną i woda zacznie wrzeć można je łowić. Odcedzić i zahartować w misce z zimną wodą. Po chwili wyjąć i podać do zjedzenia, ze skwarkami, cebulką, czy jak kto lubi, albo rozłożyć na półmiskach by obeschły i schować do lodówki na później.
A teraz słów kilka o farszu z soczewicy:
Potrzebne będzie:
- 0,5 kg zielonej soczewicy
- 400 g wędzonego boczku
- 3-4 cebule
- czarny pieprz
Soczewicę ugotować do miękkości w nieosolonej wodzie, ale tak, by nie zaczęła się rozpadać. Ważne, by miała dość sporo wody, gdyż bardzo mocno ja chłonie. Warto ugotować ją wcześniej, ponieważ po zestawieniu z ognia nasiąka jeszcze wodą. Potem można odcedzić. Boczek drobniutko pokroić i wrzucić na patelnię (bez tłuszczu, wszak sam boczek jest tłusty) Jak zacznie się rumienić i skwierczeć, dolać nieco wody i poddusić. Gdy woda wyparuje dorzucić drobno posiekaną cebulkę i po chwili ponownie podlać wodą. Następnie dorzucić soczewicę i dodać pieprzu do smaku- wymieszać. Soli nie dodawałam, gdyż wędzony boczek najczęściej jest wystarczająco słony.
Soczewicy chyba jeszcze nie jadłam, ale pierogi uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńJadłam pierogi z soczewicą, jednak nigdy ich nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam pierogi, mógłbym je jeść tonami :-) Fajny przepis, aż ślinka cieknie :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pierogi - a najbardziej kocham ruskie:D Wybacz
OdpowiedzUsuńNigdy nie umiałam lepić pierogów. Robiłam to kiedyś z babcią jak byłam mała:) Było zabawnie.
Straszny leniwiec ze mnie, bo pierogi lubię (ale te tradycyjne lub z kapustą), tylko robić mi się ich nie chce. :D
OdpowiedzUsuńwyglądają świetnie i jaki fajny pomysł na soczewicę, którą muszę włączyć koniecznie do swojej diety...jak nic wypróbuję i dam znać;))
OdpowiedzUsuńWyglądają naprawdę ładnie, ale po pierwsze nie lubię soczewicy, a po drugie nie chciałoby mi się ich robić. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wygląda ładnie... Ale nie zjadłabym. :D
OdpowiedzUsuń