Autor:
Daria Galant
Wydawnictwo:
Warszawska Firma Wydawnicza
Rok
wydania: 2015
Stron:
58
O
ile czasem zdarza mi się oglądać spektakle dramatów
współczesnych, o tyle nie miałam dotąd okazji, by po takowy
sięgnąć w wersji papierowej. Jest to debiutancki dramat Darii
Galant, która do tej pory pisała powieści i scenariusze oraz
tworzyła filmy dokumentalne. Z żadną jej twórczością nie miałam
do tej pory styczności, więc nie jestem w stanie w żaden sposób
stwierdzić na ile „Departament Straconego Czasu” wyróżnia się
spośród innych dzieł autorki.
Tytułowy
departament to urząd, wchodzący w skład Ministerstwa Działań
Społecznych. Ludzie w ramach programów ministerialnych mogą
otrzymywać wypłatę zasiłków w zamian za rezygnacje z własnych
celów i poświęcenie się społeczeństwu. Wielokrotnie jednak
sprowadza się to do trwania w marazmie i unikania realizacji swoich
potrzeb i marzeń.
W
ministerstwie zjawia się czworo petentów, na pierwszy rzut oka
różni ich wszystko, jednak łączy ich jedno, każde z nich
zrezygnowało z samorealizacji i stoi biernie w miejscu. Wśród
bohaterów poznamy Eryka Sypnewskiego- aktora telenowel, który dla
pieniędzy i z wygody zrezygnował z grania czegoś ambitnego.
Kolejną bohaterką jest Hanna Smagłowicz, nauczycielka plastyki,
dawno zrezygnowała z własnej twórczości. Staś Wołeń od lat
niezmiennie tkwi w korporacji, zamiast się realizować spełniać
marzenia młodości. Adella Frasyna woli biernie trwać w
małżeństwie, w którym od dawna jest ofiarą męża alkoholika i
utracjusza. Wszyscy otrzymują, bądź chcą otrzymać pieniądze z
departamentu za stracone lata i swoją niechęć do zmian.
Cała
czwórka bohaterów zostaje zamknięta w budynku ministerstwa, a czas
jaki spędzają czekając, aż ktoś ich wypuści przeznaczają na
dyskusję i refleksję o własnym życiu i celowości ich wizyty w
departamencie. Jednak ciężko wierzyć, by którekolwiek z nich
odważyło się w końcu zmienić coś w sowim życiu.
Stworzony
przez pisarkę Departament Straconego Czasu jest alegorią tego jak
łatwo marnujemy czas, nie próbując nawet samorealizacji. Tkwiąc w
przypadkowej sytuacji, trzymając się nieciekawej stabilizacji,
zamiast zaryzykować, by pójść za głosem serca i własnych
marzeń. Łatwiej jest znosić nudną codzienność, często będącą
wynikiem przypadkowych wyborów, niż rzucić się na głęboką wodę
i spróbować chociaż zbliżyć się do swojej wymarzonej kariery.
Departament jest dla bohaterów wymówką, bo przecież nie mogą nic
zmienić w życiu, gdyż mają umowę podpisaną z ministerstwem,
narzucającą im trwanie w bierności, a za niewywiązanie się z
umowy grożą finansowe konsekwencje.
Sztuka
zdecydowanie zmusza do myślenia, gdyż poruszony przez
dramatopisarkę temat z łatwością można dostrzec wokół nas. Ilu
jest takich, którzy nie mają odwagi ani chęci, by chociaż
spróbować? Nie mając nawet wymówki w postaci Departamentu
Straconego Czasu, wiele osób tkwi w tym, co ich spotkało, gdyż
mizerna stabilizacja jest bezpieczniejsza niż spróbowanie czegoś
nowego. Polecam tę krótką lekturę każdemu, kto choć raz poczuł,
że wbrew własnym pragnieniom stoi w miejscu, miast iść na przód.
Z chęcią zobaczyłabym również realizację teatralną tego
dramatu.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Jaka prześwietna alegoria. Nie zdajemy sobie często sprawy, jak dużo czasu tracimy na zupełnie bezsensowne sprawy.
OdpowiedzUsuń