piątek, 28 sierpnia 2015

Departament Straconego Czasu

Autor: Daria Galant
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Rok wydania: 2015
Stron: 58

   O ile czasem zdarza mi się oglądać spektakle dramatów współczesnych, o tyle nie miałam dotąd okazji, by po takowy sięgnąć w wersji papierowej. Jest to debiutancki dramat Darii Galant, która do tej pory pisała powieści i scenariusze oraz tworzyła filmy dokumentalne. Z żadną jej twórczością nie miałam do tej pory styczności, więc nie jestem w stanie w żaden sposób stwierdzić na ile „Departament Straconego Czasu” wyróżnia się spośród innych dzieł autorki.

   Tytułowy departament to urząd, wchodzący w skład Ministerstwa Działań Społecznych. Ludzie w ramach programów ministerialnych mogą otrzymywać wypłatę zasiłków w zamian za rezygnacje z własnych celów i poświęcenie się społeczeństwu. Wielokrotnie jednak sprowadza się to do trwania w marazmie i unikania realizacji swoich potrzeb i marzeń.

   W ministerstwie zjawia się czworo petentów, na pierwszy rzut oka różni ich wszystko, jednak łączy ich jedno, każde z nich zrezygnowało z samorealizacji i stoi biernie w miejscu. Wśród bohaterów poznamy Eryka Sypnewskiego- aktora telenowel, który dla pieniędzy i z wygody zrezygnował z grania czegoś ambitnego. Kolejną bohaterką jest Hanna Smagłowicz, nauczycielka plastyki, dawno zrezygnowała z własnej twórczości. Staś Wołeń od lat niezmiennie tkwi w korporacji, zamiast się realizować spełniać marzenia młodości. Adella Frasyna woli biernie trwać w małżeństwie, w którym od dawna jest ofiarą męża alkoholika i utracjusza. Wszyscy otrzymują, bądź chcą otrzymać pieniądze z departamentu za stracone lata i swoją niechęć do zmian.

   Cała czwórka bohaterów zostaje zamknięta w budynku ministerstwa, a czas jaki spędzają czekając, aż ktoś ich wypuści przeznaczają na dyskusję i refleksję o własnym życiu i celowości ich wizyty w departamencie. Jednak ciężko wierzyć, by którekolwiek z nich odważyło się w końcu zmienić coś w sowim życiu.

   Stworzony przez pisarkę Departament Straconego Czasu jest alegorią tego jak łatwo marnujemy czas, nie próbując nawet samorealizacji. Tkwiąc w przypadkowej sytuacji, trzymając się nieciekawej stabilizacji, zamiast zaryzykować, by pójść za głosem serca i własnych marzeń. Łatwiej jest znosić nudną codzienność, często będącą wynikiem przypadkowych wyborów, niż rzucić się na głęboką wodę i spróbować chociaż zbliżyć się do swojej wymarzonej kariery. Departament jest dla bohaterów wymówką, bo przecież nie mogą nic zmienić w życiu, gdyż mają umowę podpisaną z ministerstwem, narzucającą im trwanie w bierności, a za niewywiązanie się z umowy grożą finansowe konsekwencje.

   Sztuka zdecydowanie zmusza do myślenia, gdyż poruszony przez dramatopisarkę temat z łatwością można dostrzec wokół nas. Ilu jest takich, którzy nie mają odwagi ani chęci, by chociaż spróbować? Nie mając nawet wymówki w postaci Departamentu Straconego Czasu, wiele osób tkwi w tym, co ich spotkało, gdyż mizerna stabilizacja jest bezpieczniejsza niż spróbowanie czegoś nowego. Polecam tę krótką lekturę każdemu, kto choć raz poczuł, że wbrew własnym pragnieniom stoi w miejscu, miast iść na przód. Z chęcią zobaczyłabym również realizację teatralną tego dramatu.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

1 komentarz:

  1. Jaka prześwietna alegoria. Nie zdajemy sobie często sprawy, jak dużo czasu tracimy na zupełnie bezsensowne sprawy.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.