czwartek, 13 sierpnia 2015

Lokatorka Wildfell Hall

Autor: Anne Bronte
Tytuł oryginału: The tenent of Wildfell Hall
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2014
Stron: 526

   Anne Bronte jest zdecydowanie najmniej rozpoznawalną z trójki utalentowanych sióstr, jednak podobnie, jak w przypadku Charlotte i Emily, jej twórczości warto poświęcić chwilę uwagi. W Polsce wydane zostały jedynie dwie powieści, „Agnes Grey” oraz będąca przedmiotem tej recenzji „Lokatorka Wildfell Hall”, obu książkom stylistycznie znacznie bliżej do tego, co wyszło spod pióra autorki „Jane Eyre”, niż do mrocznego klimatu „Wichrowych wzgórz”.

   Akcja „Lokatorki Wildfell Hall” dzieje się w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku, w dwóch prowincjonalnych posiadłościach. Pierwszą jest tytułowe, nieco zaniedbane Wildfell Hall i jego okolice. To właśnie tu po raz pierwszy spotykamy tajemniczą panią Graham przedstawioną czytelnikowi z perspektywy Gilberta Markhama, narratora tej części opowieści. Drugim narratorem jest sama pani Graham, dzięki jej pamiętnikowi dowiadujemy się, jakie okoliczności sprawiły, że wraz z synem zamieszkała w tak ponurej okolicy. Poznajemy jej przeszłość oraz kulisy tego, co wydarzyło się w Grassdale, a czego skutkiem było odcięcie się od świata i zaszycie się w niezbyt gościnnym Wildfell Hall.

   Autorka umiejętnie naszkicowała portrety bohaterów, zarówno poważanego i odpowiedzialnego Gilberta Markhama, jak i pełnej bożej bojaźni Helen Graham. Równie dokładnie przedstawiony został pan Huntingdon, wystarczy śledzić jego poczynania by zauważyć całą jego okrutną przewrotność i niezmierny egoizm cechujący jego zachowanie. Dzięki prostym sztuczkom zawładnął sercem Helen, by wykorzystując jej młodzieńczą naiwność oraz dobre serce poślubić ją. W pani Huntington powoli następuje wielka przemiana, gdy jej cierpliwość i wyrozumiałość oraz wiara w męża po raz kolejny wystawione zostały na zbyt ciężką próbę. Godne podziwu jest jej poczucie przyzwoitości, które nie pozwala szukać pociechy tam, gdzie niechybnie by ją znalazła, skazując jednocześnie siebie na publiczne potępienie.

   Poboczne postacie jakie przewijają się na kartach opowieści zostały wyrysowane równie skrupulatnie. Jest to pełen przekrój rozmaitych charakterów, z których żaden nie jest jednolicie biały, bądź czarny. Każda z postaci ma swoje słabości, posiada również silne cechy charakteru, wiele z nich czasem błądzi, jednak równie często znajdują w sobie siłę, by postąpić szlachetnie. Dzięki temu są to postacie bardzo prawdziwe, nieprzerysowane a same charaktery, czy wzorce zachowań są ponadczasowe i uniwersalne.

   Fabuła powieści porywa, chociaż zwroty akcji nie zaskakują czytelnika, który potrafi spojrzeć nieco szerzej na rozgrywające się wydarzenie, niż narratorzy, patrzący na przedstawiane postacie przez pryzmat własnych uczuć i emocji. Od lektury ciężko się oderwać, historia jest spisana pięknym, plastycznym językiem, dzięki któremu bez większych przeszkód możemy poczuć się częścią przedstawianych wydarzeń. Autorka wiele miejsca poświęciła uczuciom i emocjom, jakie towarzyszą bohaterom, czemu zdecydowanie sprzyja pierwszoosobowa narracja.

   Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu miłośnikowi klasycznych, romantycznych opowieści, wielbicielom prozy sióstr Bronte tym bardziej. Nie jest to może bardzo oryginalna historia, jednak to nie o to w niej chodzi i mimo że niektóre sceny mogą się wydać nieco wtórne, to jednak przyjemność z lektury jest ogromna dzięki umiejętnemu operowaniu słowem i bardzo dobrej kreacji bohaterów. Bardzo przyjemnie spędziłam czas na lekturze, choć zakończenie było przewidywalne, czyli dokładnie takie, jakiego można było oczekiwać od tego typu powieści.

1 komentarz:

  1. Też byłam zachwycona i zdumiona, bo miałam wrażenie, jakbym czytała książkę napisaną na pewno nie przez kogoś, kto stworzył "Agnes Grey". Niemniej też zachwycił mnie język i opisana hisotria.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.