Tytuł oryginału: Gulliver’s Travels
Tłumaczenie: anonimowy przekład z 1784 r.
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2017
Napisane na początku XVIII wieku „Podróże Guliwera” to jedna z tych książek, o których prawie każdy słyszał i o których większość osób ma choćby znikome pojęcie. Kilkukrotnie ekranizowana, bądź będąca źródłem, na jakim oparto bajki dla dzieci o podróżniku w kraju liliputów jest powieścią bezapelacyjnie wchodzącą do klasyki literatury brytyjskiej. Lektura takiego dzieła zawsze jest pewnym wyzwaniem, gdy przychodzi skonfrontować swoje wyobrażenie znanej z innych źródeł fabuły z tym, jak wyglądało to w oryginale.
Powieść podzielona jest na cztery części, cztery wyprawy Guliwera, z których każda kończy się w wyimaginowanej krainie. Począwszy od świata Liliputów, poprzez zamieszkany przez olbrzymy Brobdingnag, latającą wyspę Laputę a skończywszy na świecie koniopodobnych Houyhnhnmów. Wszystkie epizody wyglądają podobnie, głód podróży i chęć zarobku skłania Guliwera do wzięcia udziału w zupełnie zwyczajnym rejsie handlowych a na skutek nieprzewidzianych okoliczności (czy jest to kaprys pogody, czy bunt załogi), podróżnik trafia samotnie na nieznaną wcześniej szerokiemu światu wyspę. Tam budząc wielką ciekawość wśród tubylców spędza pewien czas, poznając ich zwyczaje i prowadząc liczne dyskusje, by wrócić do domu przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Przypadki Guliwera w zasadzie niczym się nie różnią od opisywanych w typowych osiemnastowiecznych powieściach podróżniczych. Pierwszoosobowa narracja sugeruje, że czytamy dziennik głównego bohatera, który przedstawia nam swoje spostrzeżenia dotyczące poznanych światów. „Podróże Guliwera” stanowią parodię tego typu powieści, o czym świadczyć mogą częste zwroty do czytelnika, w których narrator wprost stwierdza, że w przeciwieństwie do innych autorów, nie chce go zanudzać zbyt wnikliwym przedstawianiem detali własnych podróży. O parodystycznym charakterze książki świadczą też przedstawione światy, będące niezamierzonym celem wypraw Guliwera. Są one w tak oczywisty sposób nierzeczywiste, że nie czytelnik nie ma najmniejszych wątpliwości, iż powstały jedynie w umyśle autora.
Jednak to nie parodystyczny charakter tej powieści jest jej największą zaletą. Znacznie cenniejsze są uwagi autora dotyczące współczesnego mu społeczeństwa. Wśród przedstawionych narodów, każdy w bardzo wyraźny sposób różni się od społeczności europejskiej i wszystkie posiadają dominującą cechę charakterystyczną, stanowiącą hiperbolę wad ludzkich. Czy będzie to kłótliwość niewielkich Liliputów, którzy ciągną przez lata błahy konflikt, czy też zupełne oderwanie od rzeczywistości narodu poznanego w trzeciej wyprawie, który do perfekcji opanował teoretyczne rozważania na temat codzienności, zupełnie pomijając jej praktyczne aspekty. Guliwer opowiadając spotkanym tubylcom o społeczeństwie, z którego pochodzi nie szczędzi krytyki i choć często stara się wybielić przedstawiany obraz, jego rozmówcy bez problemu wyciągają słuszne wnioski co do rzeczywistego jego obrazu. Dzięki przerysowaniu wad oraz skonfrontowaniu ich z wizerunkami wymyślonych narodów w „Podróżach Guliwera” znajdziemy wysokiej klasy satyrę na społeczność współczesną autorowi.
Powieści nie czyta się zbyt lekko. Tłumaczenie z osiemnastego wieku, wprawdzie mocno uwspółcześnione pod względem gramatycznym (choć trafiły się drobne wpadki korektorskie, jak choćby krócica pisana przez „u”), może sprawiać problem jeśli chodzi o składnię. Wielokrotnie złożone zdania o konstrukcji, jakiej współcześnie raczej się nie używa nie są łatwe w odbiorze. Lektury nie ułatwiają też dość liczne archaizmy. Język, pomimo że wymagający, jest przy tym niezwykle plastyczny i zachwyci każdego, kto ceni sobie kunszt operowania słowem.
Nie dziwię się, że George Orwell wybrał „Podróże Guliwera” jako jedną z sześciu książek, które ocaliłby, gdyby wszystkie inne miały ulec zagładzie. Jest to wspaniały obraz ludzkiego społeczeństwa i choć szkicowany był w osiemnastym wieku nie traci prawie nic na aktualności. Filozoficzno-etyczny aspekt powieści porusza wciąż aktualne dylematy odnośnie moralności ludzkiej, stawiając retoryczne pytanie, czy człowiek rozumny tak na dobrą sprawę naprawdę potrafi dobrze korzystać ze swego rozumu. Jest to jedna z tych książek, które znać wypada, nie tyle ze względu na powszechność odwołań do jej fabularnej strony, co raczej z powodu poruszanych w niej treści. I choć lektura może stanowić wyzwanie, to zdecydowanie warto je podjąć.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.