Autor: Stefan Czerniecki
Wydawnictwo: Bernardinum
Rok wydania: 2014
Sięgając po książkę Stefana Czernieckiego miałam dość mieszane uczucia. Z jednej strony ciekawość, gdyż opowieść o wyprawie w zakazane rejony Wenezueli, w celu zdobycia jednej z tamtejszych gór stołowych wydała mi się bardzo interesująca. Z drugiej strony, szybki przegląd patronów medialnych książki oraz wgląd w notkę dotyczącą autora a w końcu gorąca rekomendacja Wojciecha Cejrowskiego wzbudziły moje pewne obawy. W związku z tym, do „Czekając na Duida” podeszłam ze sporą rezerwą, by po lekturze być z niej całkiem zadowoloną.
Amazonas ziemia zakazana na terytorium Wenezueli, fragment bezkresnej selwy, do której dostać się można płynąc wzdłuż Orinoko, bądź którejś z jej dopływów. Kraina, na którą z góry spoglądają pojedyncze góry stołowe – tepui, budzące ogromne emocje, odkąd po raz pierwszy wpadły w oko białego człowieka. Pionowe ściany i płaskowyż na górze, cóż tam może się kryć? Czy niczym w „Zaginionym świecie” Artura Conana Doyle tam znalazły schronienie dinozaury? Jednak przyrodnicza i geograficzna niedostępność jest praktycznie bez znaczenia, gdy wziąć pod uwagę sytuację polityczną w Wenezueli. Komunistyczne rządy Chaveza wiązały się między innymi z zamknięciem Amazonas dla ruchu turystycznego. Wniknięcie w zamkniętą strefę wymagało niezwykłej determinacji i odpowiednich znajomości. Autorowi po bardzo wielu próbach, w końcu się to udało, jednak liczne wojskowe kontrole i rewizje, na każdym kroku przypominały podróżnikom, gdzie są i kto tu rządzi.
W książce dość sporo miejsca poświęcono sytuacji politycznej Wenezueli, zarówno w kontekście jej mieszkańców, jak i indiańskich plemion i turystów. Bez ogródek przeczytamy o tym, dlaczego Caracas jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na Ziemi, czy o propagandzie Chaveza, kupującego lojalność obywateli na wielkich loteriach organizowanych w odciętych od cywilizacji wioskach. Wenezuela jawi się jako kraj, w którym dla własnego bezpieczeństwa o polityce lepiej nie rozmawiać. Zdominowany przez żołnierzy i przestępców świat wielkich miast oraz wioski, w których żyje się bezpiecznie i nieśpiesznie.
Tym, co podobało mi się w książce Stefana Czernieckiego jest lekkie pióro, dzięki któremu książkę czyta się bardzo przyjemnie. Są w niej fragmenty budzące grozę, są i takie mocno rozleniwiające czytelnika. Autorowi idealnie udało się oddać nastroje w jakich byli bohaterowie trzyosobowej podróży w głąb Amazonas.
Książka podzielona jest na kilkanaście chronologicznie ułożonych rozdziałów, w których autor opisuje kolejne etapy podróży. To prawie pamiętnikarska narracja, która jest najmocniejszą stroną książki. Każdy z rozdziałów kończy się serią pięknych fotografii przedstawiających miejsca i ludzi. Gdzieniegdzie w środku relacji z wyprawy znajdziemy krótkie wstawki i z nimi miałam największy problem w trakcie lektury. Są one bardzo różne, często mało obiektywne, pełne reprezentacji poglądów autora. Niektóre z nich były mocno osadzone w wierze, będącej czymś bardzo ważnym dla autora.
„Czekając na Duida” to ciekawa pozycja wśród książek podróżniczych. Z jednej strony niezmienna egzotyka Ameryki Południowej, podkręcona jeszcze przez niebezpieczeństwa towarzyszące wyprawie do Wenezueli. Z drugiej dobrze napisany dziennik, relacja z jedynej w swoim rodzaju przygody, ze spełnienia marzenia, jakim było odwiedzenie miejsca niedostępnego dla innych. Osobom mocno sceptycznym względem jakiegokolwiek wyznania miejscami może wydać się nieco zbyt mocno osadzona w wartościach ważnych dla autora. Może to nieco przeszkadzać i zaburzać odbiór całości, choć, co bardzo ważne, nie znajdziemy tu otwartej, czy nawet skrytej, pogardy dla osób myślących inaczej. Dzięki temu książka, poza kilkoma krótkimi fragmentami, nie jest irytująca, a wręcz przeciwnie – jest pasjonująca i czyta się ją całkiem przyjemnie.
Recenzja powstałą na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.