Październik nie był dla mnie książkowo łaskawy. Z jednej strony może nie tak straszny wynik, z drugiej zaś, biorąc pod uwagę, że z tego stosu dwie książki odłożyłam przed końcem, to wynik robi się mocno skromny. Z drugiej strony, w końcu na poważnie rozpoczął się sezon grzybowy, więc zdecydowanie miałam co robić. Gatunkowy miszmasz, jak zawsze u mnie ostatnio. Weszły nowe recenzentki, które jeszcze nie doczekały się notki stosikowej. No i sięgnęłam po jedną swoją pozycję. Ona też najlepiej uratowała wrażenia z moich październikowych lektur.
Ivar i zagubiony diplodok Lisa Bjärbo Książka dla kilkulatka o dinozaurach to bardzo dobry pomysł, biorąc pod uwagę, że prehistoryczne gady zawsze cieszą się uznaniem wśród najmłodszych.
W 80 podróży dookoła świata Marcin Wolski Gdyby to była książka o podróżach i wrażeniach może było nieźle, ale za dużo w niej polityki i takiej obrzydliwej wyższości względem wszystkiego co inne i niepasujące do wizji autora. Nie zmęczyłam, po jakichś stu stronach miałam zwyczajnie dość.
Krew. Medyczne i kulturowe aspekty na przestrzeni dziejów To zbiorowe opracowanie wynikłe z uniwersyteckiej konferencji pod tym samym hasłem. Prace w niej zawarte są naprawdę rozmaite, od sztuki, przez kulturę i język, po medycynę. Ciekawa pozycja.
Patolodzy. Panie doktorze, czy to rak? Paulina Łopatniuk Autorkę znam bardzo dobrze z bloga, książka jest jego przedłużeniem. Patrząc po opiniach niektórym przeszkadza niezwykle kwiecisty styl pataolożki, mnie urzeka bezwględnie.
Trauma Tola Charak Książka trafiła do mnie przypadkiem i została drugą porzuconą pozycją w tym miesiącu. To typowa książka - terapia, w której autorka wyrzuca z siebie wszystkie problemy, żale i pretensje do innych. Napisana znośnie, ale ileż można męczyć czyjąś wiwisekcję emocjonalną, tym bardziej, że wspomniana trauma użyta została zdecydowanie na wyrost
Minas Warsaw Magdalena Kozak Jakże to było przyjemne, takie połącznie klasycznego fantasy z urban fantasy rozgrywającym się w warszawskich Pałacu Kultury. Pewne rzeczy mi nie leżały, ale ogólnie zabawa była przednia.
Wierszydła. Część 2 Jarosław Czepieliński To nie jest zły tomik, ale mnie wynudził zupełnie. Nie zagrało, to co w poezji kluczowe - współodczuwanie z poetą.
To tyle, jak widać bardzo skromnie i nieco wstydliwie - nie lubię porzucać książek. Mam nadzieję, że listopad będzie bardziej łaskawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.