poniedziałek, 2 września 2013

Panie z Cranford

Autor: Elizabeth Gaskell
Tytuł Oryginału: Cranford
Tłumaczenie:  Aldona Szpakowska
Rok wydania: 1970
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 240

   Pierwszą styczność z tą autorką miałam przy okazji lektury jej, dość obszernej powieści, „Żony i córki”, która urzekła mnie barwnym stylem, piękną kreacją bohaterów i nieśpiesznym klimatem angielskiej prowincji. Po kolejny utwór tej pisarki sięgnęłam bez zastanowienia licząc na podobne wrażenia i odczucia. Nie zawiodłam się i chociaż „Panie z Cranford” jest książką zupełnie inną, miło spędziłam przy niej czas i z równie wielką ochotą do niej wrócę.

   Na książkę składa się zbiór silnie powiązanych ze sobą opowieści, które łączy sielska atmosfera Cranford oraz postacie przewijających się przez miasteczko pań i z rzadka występujących panów. Stare panny, wdowy oraz panie z towarzystwa żyją zgodnie z ustalonymi, niepisanymi regułami, których nieprzestrzeganie grozi wykluczeniem towarzyskim. Kodeks rządzi wszystkim, począwszy od tego jak długie mogą być wizyty oraz w jakich godzinach można je składać, a skończywszy na tym, co można podać na przyjęciu, bądź w co można się ubrać. Damy z braku innych zajęć zajmują się głównie roztrząsaniem zaistniałych sytuacji oraz komentowaniem otaczającego ich, skromnego, świata.

   Tak naszkicowana prowincja może wydać się nudna i monotonna, posiada jednak swój specyficzny urok. Budzi tęsknotę do czasów, w których wydarzenia nieśpiesznie przemijały, a gdy okazywały się zbyt bulwersujące, zwyczajnie się o nich nie rozmawiało, udając że nie miały miejsca. Z drugiej strony reguły rządzące towarzyskim gronem w Cranoford są dość sztywne i zrzucenie ich ram zawsze wiąże się z publiczną naganą. Nie ma miejsca na indywidualizm, a niegrzecznym można być jedynie wtedy, gdy posiada się odpowiednie pochodzenie, bądź wystarczająco wysoki tytuł. Dobrze urodzeni mogą pozwolić sobie na więcej swobody, maluczkim pozostaje nie wychylać się poza utarty schemat.

   Idyllę zakłócają tragiczne wydarzenia, z którymi skromne grono niezamożnych dam daje sobie radę i w godny podziwu sposób przeciwstawia się wyrokom losu. Nie szukają poklasku ani uznania, liczy się dla nich sama świadomość niesionej pomocy oraz wzajemna solidarność. Smutno jest pomyśleć, że taki świat nie ma szans przetrwać, musi odejść, gdyż brak mu następców. W Cranford brak jest młodych osób, które mogły i chciałyby kultywować taki model społecznych zachowań. Tytułowe panie tworzą ostatni bastion spokojnego, solidarnego życia, życzliwości okazywanej nawet nieznajomym oraz wiary w to, że ludzie są dobrzy.

   Książka roi się od ciekawych osób, każda z poznanych pań ma w sobie coś, dzięki czemu nie jest tylko banalną, szarą postacią, a bohaterką pełną i wielowymiarową. Autorka w doskonały sposób wykreowała różne, choć na pozór dość podobne, charaktery pań sprawiając, że dopełniają się nawzajem tworząc zamknięte grono towarzyskie. Mistrzostwo z jakim Elizabeth Gaskell włada piórem pozwala zanurzyć się w nieśpiesznym klimacie angielskiej prowincji i poczuć ducha XIX- wiecznego miasteczka. Opowieść niesie ze sobą całą gamę pozytywnych emocji, przeplecionych tęsknotą i świadomością, że takiego świata już nie ma i nie będzie.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam ciekawe postacie :) Chetnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, to moje klimaty, Anglia i XIX wiek ma w sobie pełno magii i uroku :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam zestawienie Anglia + xix wiek :) Na tych wakacjach przeczytałam wszystkie najważniejsze powieści gotyckie z tamtego okresu - na pewno by ci się podobały :) Recenzje u mnie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zaintrygowana, świetna książka.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.