Wydawnictwo:
Zyska i S-ka
Rok
wydania 2015
Stron:
376
Niezbyt
często sięgam po współczesne romanse, zdecydowanie wolę
powieści, które lepiej pozwalają mi na oderwanie się od
rzeczywistości, z jaką mam do czynienia na co dzień. Czasem jednak
zdarza mi się sięgnąć po tego typu lekturę i w ten sposób
trafiłam na debiutancką powieść Barbary Spychalskiej-Granicy.
Bohaterką
i jednocześnie narratorką opowieści jest Magda Zięba, około
trzydziestoletnia rozwódka, ciężko pracująca w biurze projektowym
swego starego znajomego. Jej jedynymi radościami w życiu, są
spacery z suczką rasy bokser, okazjonalne zakupy oraz spotkania z
przyjaciółmi. Gdy pewnego dnia przypadkiem spotyka Benedykta, nie
podejrzewa nawet jak bardzo zmieni to jej codzienne, dość samotne
życie.
Książka
charakteryzuję się typową dla romansu fabułą. Zwyczajna, szara
codzienność zostaje zburzona przez spotkanie z kimś niezwykłym.
Oczywiście w tym samym czasie da o sobie znać były mąż, który
będzie próbował odnowić kontakty z bohaterką, co więcej jej
przyjaciel i szef Andrzej, również nagle odkrywa, że Magda ma w
jego życiu szczególne znaczenie. Zwrotów akcji znajdziemy tej
powieści dość sporo, jednak nie mogę stwierdzić, by którykolwiek
z nich mnie zaskoczył. Typowy schemat romansu jest tu wykorzystany w
najdrobniejszych szczegółach, zburzona samotność, rozkwitająca
nadzieja, rodzące się uczucie, trudność w podjęciu wyboru,
zawiedzione zaufanie oraz rozterki wśród przyjaciół, to tylko
część, tego co czeka czytelnika na kartach tej książki.
Ponieważ
to Magda opowiada swoją historię, jej charakterystykę poznajemy
najlepiej, Jest kobietą skrzywdzoną przez nieudane małżeństwo,
jednak wciąż nie wyzbytą nadziei i naiwności. Momentami zupełnie
ślepa wobec tego co ją otacza, ma kłopoty by zrozumieć nawet to,
co próbuje jej przekazać własny organizm. Teoretycznie bystra
pracownica, bez której firmie ciężko byłoby się obejść w życiu
osobistym i codziennych decyzjach cechuje ją krótkowzroczność i
brak szerszej perspektywy, jest niedomyślna i ma problemy z oceną
otaczających ją osób. Humor poprawia sobie kupując kolejne
torebki, buty, apaszki, choć na dobrą sprawę wcale ich nie
potrzebuje.
Z
pozostałych postaci z pewnością na wzmiankę zasługuje nieco
tajemniczy Benedykt, który od początku historii przedstawiony jest
w jak najlepszym świetle. Czytając między wierszami w domysłach
Magdy, od razu możemy się domyślić czym się zajmuje, choć dla
samej bohaterki do ostatnich chwil pozostało to tajemnicą. Kolejnym
z mężczyzn pojawiających się wokół pani Zięby jest Andrzej,
jej pracodawca i przyjaciel ze studiów, wraz z żoną Elżbietą
stanowią paczkę dobrych znajomych, co nie przeszkadza mu po latach
odkryć, że jednak Magda byłaby dla niego lepszą towarzyszką
życia. Andrzej wydał mi się słabym człowiekiem, zdominowanym i
uzależnionym finansowo od teścia, co wydało mi się absurdalne w
świetle tego, że prowadzi biuro projektowe, współpracując z
zagranicznymi kontrahentami. Jego żona Elżbieta jest typem wiernej
i zawsze oddanej małżonki, której jedynym celem w życiu jest
dbanie o siebie i pełny żołądek męża. Znudzona takim stanem
rzeczy postanawia poszukać pracy, by ruszyć się z domu. Ostatnią
z postaci, które przyjdzie nam spotkać jest Ewa, najlepsza
przyjaciółka głównej bohaterki, szczęśliwa matka i żona,
pozbawiona nadmiernych pretensji do świata, zawsze życzliwie służy
pomocą, gdy tylko Magda jej potrzebuje.
Językowo
książka jest dość przeciętna, pomijając niezmiernie irytującą
manierę narratorki, do nazywania swojej suczki „psią”. Narracja
poprowadzona jest płynnie i dość wartko, nie znajdziemy tu jednak
nic, co stylistycznie mogłoby zachwycić czytelnika. Bohaterowie
zostali zarysowani powierzchownie a ich kreacja również nie jest
nadzwyczajna. Wobec żadnego z nich nie poczułam nawet odrobiny
sympatii, ciężko również powiedzieć, by ich charaktery
zachwycały, o poszukiwaniu jakiejkolwiek głębi można zupełnie
zapomnieć.
Mimo
wszystko spędziłam przy tej książki kilka przyjemnych chwil i
chociaż mnie nie zachwyciła, to nie mogę stwierdzić, by budziła
moją niechęć, bądź irytację. Jest typową przedstawicielką
gatunku i choć można by jej zarzucić, że powinna bardziej
wzruszyć, albo wzbudzić jakieś cieplejsze uczucia, jednak myślę,
że miłośnikom tego typu lektur powinna sprawić sporą
przyjemnością.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.