sobota, 2 kwietnia 2016

Upadła świątynia

Autor: Dominika Węcławek
Seria: Fabryczna Zona
Cykl: Kompleks 7215
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Fabryka Słów
ISBN: 978-83-7964-121-5
Stron: 300

   „Upadła świątynia” to trzecia powieść osadzona we wchodzącym w serię „Fabryczna Zona” uniwersum „Kompleks 7215”. Autorem dwóch pierwszych tomów umiejscowionych w tym świecie jest Bartek Biedrzycki, Dominika Węcławek postanowiła osadzić opowieść w tych samych postapokaliptycznych realiach.

   Nic nie zapowiadało wojny, jednak gdy pewnego pięknego czerwcowego dnia Zofia, matka dwójki dzieci, zobaczyła na warszawskim niebie kilka przelatujących wojskowych samolotów, przeczucie kazało jej spakować plecaki i razem z rodziną udać się do piwnicy. Intuicja jej nie zawiodła, a podjęta spontanicznie decyzja zapewniła przetrwanie jej bliskim, gdy atomowe wybuchy przetoczyły się przez cały znany świat. Jednym z dzieci Zofii był Konstanty, główny bohater właściwej opowieści, umiejscowionej dwadzieścia jeden lat po zagładzie.

   Kreacja przedstawionego postapokaliptycznego świata, choć nie poraża oryginalnością, przykuwa uwagę. Zwały radioaktywnego śniegu przetaczają się przez zrujnowaną Warszawę, w której, między pozostałościami po budynkach, czają się zmutowane i śmiertelnie niebezpieczne stworzenia. Ludzie, jakim udało się przeżyć zagładę znanego im wcześniej świata, zeszli do podziemi, opanowując tunele metra i wszystkie dostępne piwnice. Na tak ograniczonej i pozbawionej światła powierzchni konflikty między różnymi grupami ocalonych były nie do uniknięcia. Poszczególne ugrupowania co rusz toczą wojny, próbując zdominować resztę dostępnych zasobów. Inną metodą przejęcia kontroli stały się polityczne rozgrywki, o których w powieści wspomniano bardzo wyrywkowo. W opisach uniwersum sporo zabrakło, gdyż w trakcie lektury często miałam problem, by połapać się w zawiłych stosunkach między poszczególnymi grupami. Prawdopodobnie znajomość prozy Bartka Biedrzyckiego pomogłaby odnaleźć się w uniwersum „Kompleksu 7215”.

   Główną postacią tej historii jest Konstanty, wolny strzelec, wykonujący rozmaite zlecenia wymagające wyjścia na powierzchnię. Jest on jednym z członków misji, która ma zbadać, czym jest rosnąca w siłę Upadła świątynia. Niestety, o tym, jaki jest cel wyprawy, podjętej przez kilka zjednoczonych ugrupowań, dowiadujemy się dość późno. Przez to fabuła zdaje się rozmywać, co zdecydowanie nie ułatwia odbioru książki.

   Kreacje postaci nie zachwycają, zarówno Konstanty, jak i jego dość liczni towarzysze nie zapadają w pamięć. Główny bohater, którego poznajemy zarówno z biegiem opowiadanej historii, jaki i ze wspomnień dotyczących jego pierwszych lat po zagładzie, został przedstawiony najdokładniej ze wszystkich. Dowiadujemy się o motywach i celach, do jakich starał się dążyć. Pozostałe postacie sprawiają dość enigmatyczne wrażenie. Poznajemy je pobieżnie, każda z nich posiada jakiś wyjątkowy talent czy cechę charakterystyczną i to w zasadzie wszystko, co można o nich stwierdzić. Relacje między bohaterami również wydają się niepełne i zarysowane jedynie ogólnie.

   Książkę czyta się dość szybko, czemu zdecydowanie sprzyja nieskomplikowany język. Nielicznie pojawiające się neologizmy opisujące wyjątkowe cechy uniwersum nie sprawiają prawie żadnych problemów. W znacznie większe zakłopotanie może wprowadzać czytelnika wrażenie braków w opisie przedstawionego świata. Na kartach powieści padają liczne określenia, których znaczenia musimy domyślać się z kontekstu, co nie zawsze jest wykonalne.

   W trakcie lektury dojmującym uczuciem, jakie mi towarzyszyło, było zagubienie. Trudno było mi się odnaleźć w meandrach silnie rozbudowanego i pełnego charakterystycznych szczegółów uniwersum. W połączeniu z nieco rozmytą fabułą o dość zaskakującym finale wyszło Dominice Węcławek dzieło nieco chaotyczne. Fragmenty opisujące akcję, której w tej książce nie brakuje, są dobrze napisane, wydarzenie zmieniają się dynamicznie i sprawiają realistyczne wrażenie, dzięki czemu przykuwają uwagę czytelnika i sprawiają, że mimo nieścisłości w opisie świata, lektura nie irytuje.

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Insimilion.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.