Autorzy: Ewa Białołęcka, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn, Aneta Jadowska, Aleksandra Janusz, Anna Kańtoch,Marta Kisiel, Magdalena Kubasiewicz, Anna Nieznaj, Martyna Raduchowska, Milena Wójtowicz, Aleksandra Zielińska
Ilustracje: Magdalena Babińska, Karolina Brylska, Agnieszka Jednaka, Joanna Wójtowicz
Wydawnictwo: SQN Imaginatio
Rok wydania: 2019
Bardzo lubię projekty wydawnicze spod marki SQN Imaginatio. Nie tak dawno zachwycałam się antologią opowiadań „Inne światy” inspirowanych obrazami Jakuba Różalskiego, która urzekła nie tylko reprodukcjami obrazów, ale i jakością tekstów. Logicznym więc i spodziewanym krokiem w moich czytelniczych planach, było sięgnięcie po kolejną, bogato (choć nie aż tak) ilustrowaną antologię sygnowaną przez to samo wydawnictwo. „Harda horda” to książka o tyle szczególna, że za jej całokształt odpowiadają jedynie kobiety.
Dwanaście autorek i tyleż samo opowiadań, każde napisane inaczej, niepowtarzalne stylem, nieodbiegającym, od tego do jakiego można było przywyknąć czytając ich poprzednie utwory. Wszystkie różne, jak kobiety, które je napisały, mają w sobie jednak wspólny mianownik, sprawiający, że „Harda horda” jest antologią tematyczną. A temat jest z jednej strony bardzo konkretny, z drugiej zaś daje ogromne pole do popisu, zarówno pod względem interpretacyjnym, jak i samego wykonania. Myślą przewodnią książki jest mianowicie przekraczanie granic, a te można pokonywać na najróżniejsze sposoby.
Temat przewodni antologii skłonił część autorek to wyruszenia poza koniec znanego nam świata. Jednak nawet wizje apokalipsy, jak i życia po niej są bardzo różnorodne. Ludzkość czasem radzi sobie lepiej, czasem gorzej. Koniec świata dla części ludzkości zawsze jest nowym początkiem. Również samą zagładę poznajemy w różny sposób. W opowiadaniu „Ognisty warkocz” jesteśmy wręcz naocznymi świadkami katastrofy spowodowanej kolizją Ziemi z asteroidą. Z kolei w tekście „Z góry patrzą” Anny Hrycyszyn widzimy jedynie skutki, jakie zagłada znanego świata przyniosła mieszkającej na nim ludzkości. Jeszcze bardziej enigmatyczna jest post apokaliptyczna wizja przedstawiona w opowiadaniu „Dróżniczka” Aleksandry Janusz, będącym w głównej mierze wspomnieniami jednej bohaterki, której osobisty świat wali się zupełnie tak, jak rzeczywistość wokół.
Koniec świata można też ubrać w zupełnie inną atmosferę. Tak też zrobiła Ewa Białołęcka w opowiadaniu „Tylko nie w głowę”, które mocno przywodzi na myśl film – parodię zombie apokalipsy „Wysyp żywych trupów” Edgara Wrighta. W „Locie wieloryba” Mileny Wójtowicz wizja końca świata jakiego znamy, silnie wiąże się z powstaniem zupełnie nowych realiów, w których bez problemu odnajduje się główna bohaterka – przywodząca na myśl kobiece postacie wykreowane przez tę autorkę w książkach „Wrota”, „Podatek”, czy „Załatwiaczka”.
Jednak koniec świata i częściowa zagłada ludzkości, to tylko jeden ze sposobów przekroczenia granicy. Równie wyrazista jest ta między życiem a śmiercią. Na tej płaszczyźnie skupiła się Marta Kisiel, która w mrocznym, gotyckim prawie tekście, przywodzącym na myśl „Piknik pod Wiszącą skałą” Joan Lindsay przeprowadza bohaterów na drugą stronę. Niezwykle przejmujące jest opowiadanie Agnieszki Hałas „Jest nad zatoką dąb zielony”, gdzie cytat zaczerpnięty z poematu Puszkina w pewnym sensie staje się zaklęciem. Śmierć i życie budzą wielkie emocje, od których nie wolne jest opowiadanie „Po drugie” Aleksandry Zielińskiej. Tu również, jak w przypadku dwóch poprzednich tekstów śmierć dotyka tych najbardziej bezbronnych.
Złamanie granicy między życiem i śmiercią jest też głównym motywem w opowiadaniu „Bezduch” Martyny Raduchowskiej. Jest to historia ściśle powiązana z uniwersum znanym czytelnikom z kart „Szamanki od umarlaków”, w której poznajemy jak destrukcyjną siłę może mieć miłość, gdy idzie w parze ze śmiercią. Nekromancja i duchy pojawiają się również w opowiadaniu „Dokąd odeszły cienie” Magdaelny Kubasiewicz, to również opowiadanie, które będzie mieć swoje rozwinięcie, a poznanych bohaterów Lilijas i nekromantę Noah, będziemy mieli jeszcze okazję spotkać.
Najmroczniejszym z tekstów jest „Szanowny panie M.” Anny Kańtoch, w którym w dusznej atmosferze Egiptu gdzieś w dziewiętnastym wieku młoda Brytyjka pisze list emanujący bliżej nieokreśloną grozą i niebezpieczeństwem. Najlżejszy tekst z kolei zaserwowała czytelnikom Aneta Jadowska. Jej „Zielona zemsta” to opowieść o zemście doskonałej, dokonanej w świecie pełnym magii i wynikających z niej ograniczeń.
Jak na typową antologię przystało znajdziemy tu mieszankę stylów i klimatów. Wszystkie opowieści łączy jednak wysoka jakość wykonania. Język, choć dla każdej noweli, odmienny nie pozostawia wiele do życzenia i przechodząc z jednego opowiadania w kolejne nie odczuwa się spadku jakości. Są tu opowiadania silnie skupione na emocjach, zarówno na ich przekazaniu, jak u Agnieszki Hałas, jak i na wzbudzaniu ich w czytelniku, jak u Marty Kisiel czy Anny Kańtoch. Są też takie, gdzie akcja gra pierwsze skrzypce, jak w przypadku tekstu Anety Jadowskiej, czy Ewy Białołęckiej.
„Harda horda” to również pięknie wydana pozycja. Gruba oprawa i liczne ilustracje przykuwają oko. I choć można przyczepić się intensywnej czerwieniu grzbietu książki, to poza tym wizualnie trudno jej cokolwiek zarzucić. Dużo większym, w moim mniemaniu, mankamentem jest brak spisu treści, przez co dotarcie do opowiadania konkretnej pisarki jest uciążliwe i nielogiczne, zwłaszcza że rozmieszczeniu teksów nie towarzyszy żaden dający się odczytać porządek. Utwory początkujących, młodych autorek przeplecione są z tymi pisanymi przez bardziej doświadczone koleżanki.
Najnowsza antologia wydana przez SQN Imaginatio zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Jest to świetna pozycja, by poznać te autorki, których utworów wcześniej się nie czytało, to również bardzo dobra okazja, by sięgnąć po teksty, których zwykle nie kojarzy się z daną pisarką. „Harda horda” to niezła pozycja, choć spora rozbieżność tematów wraz z dużą rozbieżnością stylów sprawiła, że dla mnie była to książka, do której ciężko było mi wrócić. Z drugiej strony, gdy już po nią sięgnęłam równie ciężko było mi ją odłożyć.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.