Autor: Zygmunt
Zeydler-Zborowski
Cykl: Franciszek
Kociuba
Wydawnictwo: LTW
Rok wydania: 2019
„Czerwona
nitka” to drugi po „Dr Orłowski prowadzi śledztwo” kryminał
Zygmunta Zeydler-Zborowskiego jaki trafił w moje ręce. Dość dobre
wspomnienia po pierwszym z nich sprawiły, że oczekiwałam
nieprzesadnie skomplikowanej opowieści, w której sprawiedliwość
znów zatriumfuje w najbardziej nieoczekiwany sposób. Nie zawiodłam
się w swoich oczekiwaniach i „Czerwona nitka” idealnie wywiązuje
się z roli niezobowiązującego kryminału, który czyta się
szybko, ale i pewnie równie szybko umyka z pamięci.
Głównym
bohaterem jest Franciszek Kociuba, młody policjant z niewielkiej
miejscowości który znajdując w rzece zwłoki kobiety widzi w nich
wielką szansę rozwoju kariery. Mimo tego pod względem uczciwości
i czystości intencji niewiele można mu zarzucić. Oprócz Franka na
kartach książki pojawia się również major Downar znany z innych
książek tego autora. Znajdziemy tu również kapitana Grabickiego,
człowieka niezwykle ambitnego i aroganckiego, który jednak w niezły
sposób wykorzystuje swoje zalety. Jednak kreacje bohaterów
stworzone zostały nieco schematycznie i pozbawione są tego czegoś,
co od razu wzbudziłoby sympatię czytelnika. Postacie wydają się
zwyczajne i odrobinę nudne, pozbawione są nawet drobnych dziwactw,
czy charakterystycznych wad, dzięki którym byłyby rozpoznawalne.
Intryga
kryminalna z początku wydaje się mocno dziurawa. Milicjantom
początkowo brak punktu zaczepienia, który pozwoliłby skierować
śledztwo na właściwe tory. Jednak żaden z nich się nie poddaje,
ale to dzięki prawidłowej dedukcji Franka Kociuby udaje im się w
końcu znaleźć się na właściwiej ścieżce prowadzącej do
rozwiązania zagadki. Zaszczytną rolę doprowadzenia sprawy do końca
wziął na siebie major Downar, który w widowiskowym wręcz stylu
rozwiązał, pozornie beznadziejną, sprawę. Wątek kryminalny
wydaje się być nieco przekombinowany i zbierając porozrzucane po
książce poszlaki, ciężko byłoby znaleźć rozwiązanie zgodne
tym ujętym w fabule.
W
pewnym sensie najciekawsze w tej książce było odwzorowanie realiów
PRLu. Począwszy od języka – w książce roi się od słów,
wydawać by się mogło całkiem zwyczajnych, jednak nie używanych w
takich kontekstach już dzisiaj. Za przykład mogą służyć
chociażby „stosunki” na określenie romansu między dwojgiem
osób. Analogiczna sytuacja jest z nadużyciem słowa „babka” w
odniesieniu do ofiary. Dziś budzi to pewien niesmak, jednak fraza
tak zgrabnie została wpleciona w fabułę, że bez problemu odnosimy
wrażenie, że tak się po prostu wtedy mówiło i nie ma w tym nic
nadzwyczajnego.
„Czerwoną
nitkę” czyta się nieźle. Nie przesadnie skomplikowana składnia
i język prawie zupełnie pozbawiony specjalistycznego słownictwa (o
ile daktyloskopia nie liczy się jako specjalistyczne słownictwo)
sprawiają, że kolejne strony do rozwiązania intrygi mijają
błyskawicznie. Niestety zabrakło trochę budowania napięcia i
następujące po sobie wydarzenia przyjmuje się bez większych
emocji. Nawet zagadka: „kto zabił?” nie jest przesadnie
intrygująca.
„Czerwona
nitka” to przyzwoity kryminał, którego lektura upływa
błyskawicznie i całkiem przyjemnie. Nie jest to książka budząca
burzliwe emocje, jesteśmy raczej dość obojętnymi świadkami
rozgrywających się wydarzeń. I o ile kuszące może być dobre
odwzorowanie wczesnego PRLu, które wypadło naprawdę nieźle, to
ciężko w „Czerwonej nitce” znaleźć postać, z którą można
by szczerze sympatyzować. Książką Zygmunt Zeydlera-Zborowskiego
to w gruncie rzeczy całkiem niezły kryminał i choć samodzielne
rozwiązanie zagadki jest prawie niemożliwe, to jednak można poczuć
pewien podziw dla zmyślności zapętlenia intrygi.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.