Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Rok wydania: 2019
„Grawitacja myśli. Wiersze” Katarzyny Tokarskiej-Leszczuk to debiutancki zbiór poezji autorki, współpracującej na co dzień z ludźmi z poważnymi problemami. Jakieś echo tej pracy pozostawiła w swoich wierszach, których tomik, był kolejną pozycją ze współczesnej poezji po jaką sięgnęłam w ostatnim czasie. Był też zdecydowanie największym rozczarowaniem, gdyż po dość obiecującym początku, z każdym kolejnym utworem czułam się coraz bardziej znużona pracami Katarzyny Tokarskiej-Leszczuk.
Tematyka wierszy jest w nich najbardziej pociągająca. To codzienne zmagania z życiem i samym sobą, wielkie wojny o własną tożsamość oraz niewielkie potyczki, toczone na co dzień z własnymi słabościami. To również pytania o sens istnienia, nas jako ludzkości i nas jako jednostki, będącej częścią społeczeństwa. Jest to temat pozornie prosty, jednak od tego jak dogłębnej analizy dokonano zależy, czy będzie on ciekawy, czy raczej nudny i infantylny. Katarzynie Tokarskiej-Leszczuk udało się to pierwsze, niestety efekty nie okazały się równie dobre, jak założenie.
„Grawitacja myśli” to tomik zawierający około siedemdziesięciu wierszy. Są to utwory skomponowane dość swobodnie z rymami nie we wszystkich frazach. W formie są swobodnym wylewem myśli, czasem ubranym w kształt klasycznego wiersza z w pełni zachowaną rytmiką, czasem są po prostu odpowiednio skomponowanymi i podzielonymi na frazy zdaniami. Taki sposób pisania poezji jest mi dość bliski, brak sztywnym ram oraz swoboda w stosowaniu rymów sprawia, że wiersze czyta się całkiem dobrze.
Tym, co było dla mnie największym problem i co spowodowało rozczarowanie, było użyte słownictwo. I chociaż, gdy na każdy z utworów spojrzeć osobno, jak na twory zupełnie niezależne, z zachowaniem sporego odstępu czasu między jednym a drugim, to wydają się być całkiem zgrabne i przyjemne. I w pewnym sensie takie są, jednak ich największym wrogiem jest nie najszersze słownictwo. Gdy w każdym utworze pada słowo „Istnienia” (częstokroć pisane właśnie wielką literą), to człowiek miał już go zdecydowanie dosyć. Tym bardziej, że prawie zawsze pojawia się ono na końcu wersu i zostaje zrymowane bardzo dokładnym rymem z rzeczownikami, które również pochodzą od czasowników. Rymy takie jak: „istnienia – cierpienia – westchnienia” są tak częste, że irytują.
Co warto podkreślić, że pojedyncze wierze są całkiem przyjemne, chociaż nawet w obrębie jednego utworu zdarza się spore nagromadzenie wyżej wspomnianych rymów do „istnienia”. Jednak, gdy na każdy utwór spojrzeć jako oderwany od całości tekst i czytać tę książkę, nie od okładki do okładki, a z czystej potrzeby serca, domagającego się obcowania z poezją, to z pewnością wrażenia były by lepsze. Tym bardziej, że poruszona tematyka przedstawiona została w dość dojrzały sposób, co również jest atutem „Grawitacji myśli”.
Debiutancki zbiór Katarzyny Tokarskiej-Leszczuk ma swoje mocne strony, niestety w czasie lektury ciężko było mi się nimi cieszyć. Tym większa szkoda, że pod względem literackiej wrażliwości wydały mi się całkiem bliskie i trafiające do serca. Niestety sposób w jaki tematy zostały poruszone stał się dla mnie nie do przejścia i odniosłam wrażenie pewnego dysonansu, gdyż przy całkiem dojrzałym spojrzeniu na świat i nasze w nich miejsce, zabrakło mi nieco literackiej dojrzałości, karzącej pisarzowi, czy poecie czerpać garściami z ogromnego worka słów, z synonimów, antonimów i wszystkiego, co pozwoliłoby na uniknięcie tak wielkiej, że aż rażącej liczby powtórzeń.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.