Autor: Mariusz Zaruski
Wydawnictwo: LTW
Rok wydania: 2019
Mariusz Zaruski był bardzo interesującą postacią. Związany zarówno z morzem jak i z górami zapisał się polskiej historii. Zapalony taternik oraz założycie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowania Ratunkowego, autor kilku książek zarówno o górach, jak i o morzu, miał dość wyraźnie uformowane pojęcie tego, co to znaczy być taternikiem i czym jest zmaganie się z górą. Wydawnictwo LTW, po „Na skrzydłach wiatrów” i „Na dalekich morzach” poświęconych żeglarstwu zaprezentowało kolejny zbiór tekstów Mariusza Zaruskiego tym razem wybranych spośród tych poświęconych Tatrom.
„Na bezdrożach tatrzańskich” to wybór tekstów z dwóch napisanych przez Mariusza Zaruskiego książek. Pierwsza pod tym samym tytułem wydana była w 1923 roku, druga ukazała się rok wcześniej i było to „Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe”. Z obydwu książek opuszczone zostały niektóre rozdziały, zaś wydanie zostało wzbogacone o teksty wcześniej niepublikowane, biografię autora, ze skupieniem się na Tatrach oraz nieco statystyk dotyczących, czy to wejść dokonanych przez Mariusza Zaruskiego, czy też śmiertelnych wypadków, jakie miały miejsce w Tatrach w dwudziestoleciu międzywojennym. W książce znajdziemy również sporo zdjęć z tamtego okresu. I choć ich jakość nie jest idealna, to doskonale daje wyobrażenie temu, czym było chodzenie i wspinanie się po górach prawie sto lat temu.
Mariusz Zaruski był pierwszy taternikiem, który ruszył w góry zimą, zabierając ze sobą narty. Był pierwszym, który przyglądał się i analizował tatrzańskie lawiny, starając się zrozumieć w jakich warunkach zagrożenie nimi jest najcięższe. W pierwszej części książki znajdziemy opisy niektórych tatrzańskich, zimowych wypraw autora. A każda z nich jest zmaganiem się z górą. Zresztą właśnie to zmaganie się, ta specyficzna próba sił, jest dla Mariusza Zaruskiego kwintesencją taternictwa i alpinizmu. Znajdziemy tu również kilka tekstów, które mocno precyzują, czym dla autora jest wyprawa góry i dlaczego tak mierzi go, nazywanie jej sportem.
Równie ciekawa jest druga część książki, ta poświęcona formowaniu się i wyprawom Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowania Ratunkowego. To opowieść o tym, jak przy ogromnej sile woli i uporze, Mariusz Zaruski doprowadził do tego, że taka służba powstała. Jak zmagał się z brakiem sprzętu, niechęcią władz i problemami ludzi, którzy będą do niego należeć. W tej części również znajdziemy opisy wypraw w góry, tym razem zawsze w fatalnych warunkach, w końcu są to wyprawy ratownicze. Te akcje często kończą się tragicznie i w czasie ich trwania zmieniają się też zadania ratowników, sprowadzające się do zniesienia ciał z góry.
„Na bezdrożach tatrzańskich” czyta się bardzo dobrze. Miejscami styl autora jest aż przesadnie kwiecisty i plastyczny, jak na książkę niebędącą prozą, jednak jest to styl w jakim pisało się w okresie dwudziestolecia międzywojennego, który w tamtych czasach nie wydawał się aż tak nienaturalny jak teraz. Mariusz Zaruski oprócz niewątpliwych zasług pochwalić się mógł również talentem pisarskich. Jego relacje z wypraw, czy to ratowniczych, czy rekreacyjnych są emocjonujące i pozwalają wczuć się w zagrożenia oraz zachwyt jakie towarzyszą autorowi.
Jest to książka godna polecenia. Nie tylko miłośnikom gór, którzy na wyprawach zdarli już niejedną podeszwę. To świetna pozycja dla każdego amatora, który planuje wybrać się w wysokie góry. I choć od czasu jej napisania minęło blisko sto lat, to jednak szacunek jaki budzić powinny Tatry pozostał niezmienny. Patrząc na to jak bardzo skomercjalizowane i pełne ludzi są one dzisiaj, trudno uwierzyć, że potrafią być śmiertelnie niebezpieczne. „Na bezdrożach tatrzańskich” zestarzało się bardzo dobrze i nawet dziś budzi dawkę emocji oraz przemożną ochotę rzucenia wszystkiego i udania się w Tatry.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.