Autor: Jan Mazur
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Rok wydania: 2019
Sięgając po najnowszy komiks Jana Mazura zatytułowany „Koniec świata w Makowicach” nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Szybki przegląd biografii i bibliografii, uświadomił mi, że jest to już doświadczony twórca, z wieloma nagrodami na koncie, a album, po który mam zamiar sięgnąć jest jego czwartym pełnoformatowym dziełem.
„Koniec świata w Makowicach” to opowieść o armagedonie i życiu po nim. Ale nie z perspektywy wielkiego miasta, a z puntu widzenia niewielkiej miejscowości gdzieś na wschodnich kresach kraju. Miejsce zawsze mocno odcięte od szeroko pojętego świata, takim zostaje również w obliczu zagłady jaka nastąpiła. Mieszkańcy radzą sobie najlepiej jak umieją, nie odrywając się od swoich codziennych zajęć, czy jest to praca na roli, czy picie piwa pod sklepem. To obraz świata, który zawsze jest i zawsze był gdzieś na uboczu cywilizacji, co sprawia, że wszelkie burze druzgoczące cywilizowany świat przechodzą bokiem.
Jednak kwestia społeczna i przedstawienie niewielkiej wiejskiej społeczności jest tylko jedną z poruszonych w komiksie spraw. „Koniec świata w Makowicach” to również opowieść o rodzinie i tym, jak trudne czasem bywa bycie razem z rodziną. To także opowieść o rewolucji, o wykorzystaniu okazji, by wyrwać się z okowów znanego, niedoskonałego świata, by spróbować wykreować go zgodnie z własną wizją. Z czego oczywiście wynikają kolejne problemy, gdy okazuje się, że burzyć jest łatwo, ale budować w myśl spójnej wizji zjednoczonej grupy jest już znacznie ciężej. To w końcu opowieść o ludzkim egoizmie i solidarności oraz o tym, jak czasem łatwo można zmienić jedno w drugie i jak niewiele trzeba, by takiej zamiany dokonać.
Nie znajdziemy tu infantylnego moralizatorstwa, gdyż autor nie krytykuje zachowań swoich bohaterów, nie potępia ich. Zostają przedstawieni z całym swoim bagażem słabości, z którymi czasem radzą sobie lepiej, czasem gorzej. Nawet jeśli jednak nie radzą sobie z nimi w ogóle i przez całą opowieść pozostają tacy sami, nie pada pod ich adresem bezpośrednia krytyka. Toksyczne relacje z rodziną, upadek ideałów, czy walka z własnym egoizmem, to tylko niektóre ze słabości, z jakimi mierzą się wykreowane przez Jana Mazura postacie.
Graficznie „Koniec świata w Makowicach” nie zachwyca. To bardzo proste, schematyczne, złożone z kilku kresek rysunki, którym daleko do plastycznego kreowania świata. To bardziej symbolika prostych obrazów, na których za pomocą minimalistycznej kreski oddane zostały emocje bohaterów. To w końcu całkiem sporo obrazków pozbawionych jakiegokolwiek tekstu, co w połączeniu z bardzo skromną oprawą graficzną, wymaga sporej wyobraźni, by zrozumieć co tak naprawdę autor pragnął przekazać.
Językowo komiks jest równie oszczędny, co graficznie. Tekstu nie ma w nim zbyt wiele a użyte w dialogach zdania są proste, co idealnie pasuje do bohaterów opowieści, będących prostymi ludźmi. Nie znajdziemy tu erudycyjnych popisów, ani kwiecistych metafor, zamiast tego jest minimalizm w środkach służący podkreśleniu znaczenia przekazywanej treści.
„Koniec świata w Makowicach” to całkiem udany, minimalistyczny w formie komiks poruszający wiele ważnych tematów i stawiający pytania, na które nie daje odpowiedzi wprost. To bardzo prowincjonalna opowieść, o ludziach zawsze mieszkających i bytujących gdzieś na pograniczach cywilizacji, którzy nawet jeśli korzystają z nowoczesnych technologii, to mentalnie zawsze pozostają poza granicami wielkiego świata. To w końcu całkiem przyjemna lektura, pozostawiająca po sobie pytania i zmuszająca, by zastanowić się, jakiej można udzielić na nie odpowiedzi.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.