Autor: Marek Romański
Seria: Stary polski kryminał. Tom 2
Wydawnictwo: CM
Rok wydania: 2019
Po powieści kryminalne Marka Romańskiego sięgałam już wcześniej w ramach lektury serii wydawniczej „Kryminały przedwojennej Warszawy” ukazującej się nakładem oficyny wydawniczej CM. Ponieważ wspominam je całkiem nieźle, a i lubię czasem sięgnąć po klasyczny kryminał, nie wahałam się zbyt długo i w moje ręce wpadła książka „Tajemnica kanału La Manche”, która ukazała się w ramach uzupełnienia wyżej wspomnianej serii w nowym cyklu wydawniczym pod nazwą „Stary polski kryminał”. Jest to druga i na razie jedyna po „Białym jachcie” Adama Nasielskiego książka jaka pojawiła się w jej ramach.
Gdy na lotnisku w Calais trójka biznesmenów oczekuje przylotu barona van Lövenstama nie spodziewają się nawet jak zaskakujący obrót przyjmą planowane przez nich interesy. Właściciel wielkiej fortuny i prężnie działającej spółki Lövenstam nie wylądował w Calais, a z zeznań jego pilota i sekretarzy, którzy mu towarzyszyli wynika jasno, że wypadł po drodze z samolotu. Sprawa, nie dość, że niesłychanie medialna – baron posiadał ogromną fortunę, a akcje jego firmy kosztowały krocie – ma w sobie również pewną dozę tajemniczości. Tym większą, że zgodnie z umową z funduszem ubezpieczeniowym rodzinie zmarłego Lövenstama należy się gigantyczne odszkodowania, powiększone dwukrotnie, o ile baron zginie w trakcie przelotu samolotem.
Wielkie pieniądze i przetasowanie całej światowej giełdy to wystarczająco poważne przyczyny, by wszcząć gruntowne śledztwo w sprawie wypadku. Okoliczności tego niezwykłego skądinąd zdarzenia sprawiły, że zainteresował się nim słynny brytyjski detektyw Mac Grady. Jego wsparciem jest młody przedstawiciel przedsiębiorstwa ubezpieczeniowego Cola Flips. Obaj detektywi to postacie zupełnie inne, różniące się nie tylko powierzchownością i wiekiem, ale również sposobem działania. Mac Grady przywodzi na myśl Herculesa Poirot, gdyż nie ruszając się prawie w ogóle z Paryża i wydając dyspozycje, analizuje dokumenty, by wyciągnąć z nich jedyny możliwy wniosek. Cola Flips zaś to typ działacza. Nieustannie kursujący między Paryżem, Calais i Dunkierką przeprowadza gruntowne poszukiwania śladów barona oraz osób, które mogły by coś na jego temat wiedzieć.
Intryga kryminalna została zaplanowana całkiem nieźle i choć dość szybko można się domyśleć, co tak naprawdę wydarzyło się nad wodami kanału La Manche, to pełne jej rozwiązanie zaskakuje. Jest to ten rodzaj zagadki, w której trudno samemu wyciągnąć wnioski, gdyż autor nie dał czytelnikowi wystarczających przesłanek, które pomogłyby w dedukcji. Kluczowym okazały się wyniki analiz przeprowadzonych przez Mac Grady’ego, a je poznajemy dopiero na samym końcu. Co więcej, nie dostajemy nawet informacji, jakie dokładnie dokumenty studiował detektyw, więc obraz wydarzeń, jakie miały miejsce i ich przyczyn pozostaje zaciemniony bardzo długo.
Książkę czyta się całkiem nieźle, choć brakuje jej tej przyjemnej płynności języka, która nie pozwala odłożyć lektury na bok. Nieco też rażące są zawarte w niej błędy językowe, takie jak „dzień dzisiejszy”, czy „poddawanie w wątpliwość”. Na szczęście te błędy nie są nagminne, choć dla purysty językowego będą znaczące i mogą irytować.
„Tajemnica kanału La Manche” to całkiem udany, interesujący kryminał, którego akcja rozgrywa się w latach dwudziestych ubiegłego wieku. To ciekawie wykreowane postacie, które są wystarczająco charakterystyczne, nie będąc przy tym przerysowanymi, czy odrealnionymi. To również spory ukłon w stronę początków lotnictwa, gdyż samoloty mają w tej książce niejedną rolę do odegrania.
Recenzja powstała na potrzeby portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.