W końcu, po wielu, wielu miesiącach zrobiłam sesję zdjęciową mojej najświeższej kreacji. Uszyta została specjalnie na Closterkellerowe koncerty. A że na koncerty chadzam raz do roku, więc co najmniej raz do roku, jesienią wyciągam ją z szafy.
Jak zawsze najpierw szyłam prototyp, przy wymagających kieckach jest to o tyle fajne, że po pierwsze mam dwie sukienki, a po drugie mogłam już w trakcie szycia nanieść drobne poprawki do wykroju, które okazały się potrzebne. Ogólnie jeśli chodzi o wykrój, to kombinowałam go nieco sama. Jako wzór posłużyła mi bluzka gorsetowa, z gotowego wykroju z Burdy, wystarczyło kilka poprawek z rozmiarem. Dół zaprojektowałam sama, a było to bardzo proste. Ale koniec pisaniny, parę zdjęć w ramach przerwy:
Oraz detal, czyli to co mam we włosach, również moja produkcja:
W ramach komentarza dodam jedynie, że kiecka jest dość uniwersalna, nie jest stricte Gothic, w przeciwieństwie do tej właściwej. Krój opierał się na klinach, gorset złożony z ośmiu klinów i odpowiadające im kliny spódnicy, która z przodu sięga do uda, a z tyłu lekko za kolano. Na podszewce doszyta została jedna warstwa tiulu obrębionego koronką oraz dwie zielone falbany. Tu spódnicę sukienki szyłam tylko z koronki, dlatego pod czernią nie prześwituje zieleń.
Kiecka Gothic, w moim ulubionym Closterowym kolorze, czyli Cyan:
Jest dokładnie taka, jaka miała być, na bawełnianej podszewce, na której aż roi się od tiulowych falban- cztery warstwy i nieco więcej z tyłu. Spódnica jest uszyta z satyny pokrytej koronką, ma dwie warstwy, dzięki czemu spod czerni przebija żywy turkus. Kupowanie tych wszystkich tkanin, tasiemek i koronek, była bardzo przyjemne, duży kawał czarnej koronki nabyłam już wcześniej, pozostałe elementy nabyłam docelowo (Allegro rządzi, gdybym kupowała wszystko w sklepach, pewnie bym musiała zrezygnować z połowy drobiazgów, ceny potrafiły być trzy a nawet pięciokrotnie niższe). W każdym szwie górnej części jest podwójnie złożona bawełniana koronka. Ta sama koronka posłużyła wraz z szyfonową tasiemką do obrębienia rękawków, oraz tiulowych falban i koronki na spódnicy (zużyłam jej ponad 60 metrów!). W dekolcie jest inna taśma, nabijana koralikami. Tył zdobi gorsetowe wiązanie na szyfonową wstążkę, nie chciałam satynowej. Do tego taśma satynowa ze zwisającymi koralikami w linii łączenia spódnicy z górą oraz oczywiście odpowiednie guziczki. Za śmiesznie małe pieniądze udało mi się nabyć worek metalowych guzików, w których znalazły się różyczki- idealne by puścić je przez środek oraz dwa ażurowe guziki z motywem kwiatowym w sam raz na centralny punkt rękawiczek/karwaszy- nie wiem, jak je nazwać.
A teraz czas na fotki:
Oraz detale:
Koronka wykończająca dekolt:
Guziczki idące przez środek oraz taśma wzdłuż linii spódnicy:
Kokarda we włosach i rękawek/ramiączko:
I rękawiczka/karwasz:
To tyle, była to zdecydowanie moja najbardziej skomplikowana kreacja, jak do tej pory. Bawełniana podszewka sprawia, że kieckę nosi się super i sprawdza się na koncertach. Koszt sukienki oszacowałam na jakieś 160-180 złotych nie licząc wszystkich godzin spędzonych przy maszynie do szycia. Ale jestem zadowolona z efektu, a to chyba najważniejsze.
Naprawdę, jestem pod wrażeniem :-)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się kreacja podoba;) Moja przyjaciółka jest fanką Closterkellera :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Closterkeller raz byłam na ich koncercie przy okazji zlotu motocyklowego na które jeździmy rok rocznie.
OdpowiedzUsuńPiękne sukienki w klimacie!!!
Jestem pod wrazeniem pomyslu i wykonania. Bardzo klimatyczne kreacje.
OdpowiedzUsuńI teraz siedze i slucham piosenek Closterkeller.
Świetne wykonanie, druga kolorystyka bardziej mi się podoba, może dla tego, że jestem fanką błękitu, ale chyba ta druga forma spódnicy bardziej mnie urzekła. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuje wszystkim za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńŁadna. Podoba mi się. Chociaż najbardziej by mi się spodobało połączenie czerni z bielą.
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na te kiecki :) Brawo!
OdpowiedzUsuńA te rękawiczki nazywają się mitenki/mitynki :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie do końca. Z tego co znalazłam, to mitenki to takie bez palców, ale z pełną dłonią. (jak na przykład rowerowe). Takie chyba nie mają osobnej nazwy... (albo ja nie znalazłam ;))
UsuńCzekam i czekam... Więcej ciuszków! ^^
OdpowiedzUsuńPrzyznaj się, maszyna pewnie kurzy się w kącie? :D
Maszyna, niczym wyrzut sumienia stoi na wierzchu :) Mam parę fotek do zrobienia, bo jeszcze nie wszystko wrzuciłam na bloga i jest to strasznie trudne :)
UsuńWow, extra. Dawno nie wrzucałaś żadnych notek związanych z szyciem, a szkoda. Masz ponadprzeciętne umiejętności :) Ja, jak większość ludzi, umiem tylko przyszywać guziki, cerować i robić szmaciane zwierzaki.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńA nie wrzuciłam, bo mi zapał do szycia padł na łeb na szyję :( no i nienawidzę wykończeń! Mam pół szafy materiałów... ale weny do szycia brak zupełny :/