Jakoś nie wiem kiedy, ale już uzbierałam sześć tytułów, w sam raz na kolejną notkę z krótkimi opiniami o przeczytanych książkach. Literatura rozmaita, gdyż lubię zmieniać klimaty, jak zawsze klasyka i fantastyka, literatura dziecięca i młodzieżowa też znalazła tu swoje miejsce. Przymierzam się do recenzji jednej z książek, ale muszę jeszcze do niej dojrzeć, możecie za to zgadywać, którą mam na myśli. Dość już pustych słów czas przejść do konkretów.
Wyjątkowo wredna ceremonia Tomasz Bochiński
Już jakiś czas temu zachwycili mnie Bogowie przeklęci i świat grabarzy wykreowany przez tego autora. Tu poczytałam o początkach Moncka i opowiadania szalenie mi się podobały. Ten grabarski, czarny humor jest przeuroczy. Ciekawe były też dwa ostatnie opowiadania, w których można było się domyślić udziału przodków Elizabediatha, a które pięknie wprowadziły w historię przedstawionego, bardzo pociągającego świata. Ponadto zdecydowaną zaletą książki są barwne i prawdziwe postacie, takie, którym do ideału daleko, ale mimo wszystko są na tyle sympatyczne, że trudno ich nie lubić. Jedna z niewielu dość świeżych pozycji w fantastyce.
W ramach nadrabiania zaległości sięgnęłam po kolejną sztukę tego autora. Jest niezmiernie zabawna, jednak daje też do myślenia. Czy wina i kara zawsze są takie same? Czy można karać, gdy samemu nie jest się bez skazy? Postacie, jak to u Szekspira, dość wyraźne i jednoznaczne, lecz nie przeszkadza to by z nimi sympatyzować, lub ich nie lubić. Lektura bardzo przyjemna i rozluźniająca, w sam raz na jedne wieczór.
Powrót Sherlocka Holmesa Arthur Conan Doyle
Kolejny zbiór opowiadań, w których Sherlock czaruje czytelnika swoją zdolnością dedukcji i umiejętnością wyciągania zaskakująco prawdziwych wniosków. Historie są różne, w niektórych w grę wchodzi polityka, w innych jedynie skandal obyczajowy a często brutalna zbrodnia. Czasem detektyw musi postąpić przeciw prawu, by działać zgodnie z własnym sumieniem. Opowiadania czytało mi się nieźle, choć nieco mnie już nużą krótkie historyjki z Holmesem w tle. Powtórzę się, jednak naprawdę wolę dłuższe książki tego autora, w których można się rozkoszować starannie kreowaną rzeczywistością. Może muszę co nieco od niego odpocząć, choć w sumie niewiele mi już do przeczytania zostało, by zakończyć przygodę z lokatorami Baker Street 221 B.
Może trudno w to uwierzyć, ale jest to moje pierwsze spotkanie z panną Shirley, a ponieważ na półce czeka prawie cały zbiór jej przygód w końcu postanowiłam sięgnąć po pierwszą powieść. Książkę czytało mi się dość dobrze, jednak Ania momentami mnie strasznie irytowała. Ta jej egzaltacja i słowotok strasznie działały mi na nerwy. Nie przepadam za takimi osobami i jak widać ciężko mi taką polubić nawet na kartach książki. Podoba mi się, że nieco z tego wyrosła i w ten sposób chętnie sięgnę po kolejne części jej przygód, gdyż podejrzewam, że mogą bardziej mi przypaść do gustu.
Książka jest bardzo intymna, taki list autorki do matki, w którym poznajemy jej rozważania, myśli i marzenia. Fabuła w tej książce nie jest ważna, za to aż można poczuć żar późnego prowansalskiego lata. Ekspresjonistyczna i piękna, zmusza do myślenia o miłości, przemijaniu i dojrzałości. Bardzo przyjemnie spędziłam przy niej czas, choć nie jest to łatwa pozycja. Dla wielu może się wydać paplaniną o niczym, wszak fabuła sprowadza się do raptem jednego kluczowego wydarzenia. Reszta jest tłem, a może to właśnie fabuła jest tłem, które pozwala nadać więcej sensu w monologach, z których aż kipi od uwielbienia do świata? Zdecydowanie nie jest to książka dla każdego, na pewno nie dla tych, co szukają skandalu, który otaczał autorkę przez całe jej literackie życie. Raczej dla tych, co lubią się zastanowić, pomyśleć, rozmarzyć...
Książka bardzo świeżutka, gdyż dziś rano leżakowała jeszcze na empikowym regale. Nie wiem, czy jest ktoś, kto by nie znał tego małego, kopiącego, czarnego zwierzątka. Tu w pięknie ilustrowanej książeczce przekazuje co w świętach jest naprawdę ważne. Dla małych miłośników krecika pozycja obowiązkowa, a ponieważ mój syn go uwielbia, więc szybciutko postanowiliśmy zapoznać się z tym, jak Krecik spędził święta.
"Narodziny dnia" i "Wyjątkowo wredna ceremonia" najbardziej mnie zainteresowały. "Anię.." czytałam dawno temu, a do krecika chyba każdy ma sentyment:) czekam na recenzje:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam krecika, tego co Ty masz to nie czytałam i bardzo zazdroszczę, bo ciężko go dostać w bibliotekach!
OdpowiedzUsuńNo plany fajne, a ja zamierzam mieć książkowy romans z Ivo Andriciem, dawnym jugosłowiańskim pisarzem, jeśli jego książki oczywiście znajdę bo po ostatnich remontach w mej bibliotece nie mogłem ich znaleźć, zamierzam je przeczytać już trzeci raz, Bałkany wymiatają jednym słowem :-))
OdpowiedzUsuńTyle, że to nie plany, a już przeczytane pozycje ;) Miłego romansu z Ivo.
UsuńPopatrzałam na Anię z Zielonego Wzgórza i mam ochotę sięgnąć po nią raz jeszcze- chociaż marzy mi się również mieć serię u siebie a półce.
OdpowiedzUsuńMój brat uwielbia Sherlocka Holmesa, koniecznie musze mu polecić, 'Anie z Zielonego Wzgórza' pamientam z podstawówki :)
OdpowiedzUsuń