Tytuł oryginału: La cithare nue
Tłumaczenie: Krystyna Sławińska
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: MUZA
Stron: 272
Do sięgnięcia
po powieść tej chińskiej artystki skusiła mnie miła oku okładka oraz fakt, że dostępna
była w promocji. Opis na okładce obiecywał miłą, subtelną i uroczą wycieczkę do
starożytnych Chin. Lubię dalekowschodnie klimaty i mam wobec nich zdecydowanie więcej
wyrozumiałości niż względem miejsc mi bliższych i czasów bardziej aktualnych.
Jest to siódma książka tej autorki,
która ukazała się na naszym rynku, jednak wiem już na pewno, że tych wcześniejszych
szukać nie będę.
Na fabułę
książki składają się dwa epizody oddalone od siebie o ponad półtorej wieku, by
w końcu połączyć się w jedno. Powieść tematyką przypomniała mi nieco książkę
Miłość Peonii Lisy See. W przedstawionej historii przeplata się miłość i
muzyka. Uwielbienie rzemieślnika do instrumentu, w który zmienia kawałek drewna
oraz pasja artystki przelewająca się przez każdy dźwięk wydany przez
siedmiostrunową cytrę. Opowieść mogła być prosta i urocza, niestety taka nie
była. Nawet zachwalane przez niektórych zakończenie nie zrobiło na mnie
specjalnego wrażenia ani tym bardziej mnie nie zaskoczyło.
Bohaterami
książki są w sumie dwie wspomniane wyżej osoby. Postacie poboczne pojawiają
się, jednak nie zostały przez autorkę obdarzone nawet odrobiną indywidualności.
Są jak statyści, którzy do zagrania mają swoje niewielkie, nic nieznaczące
role, służą jako tło. Może by mi to nie przeszkadzało, gdyby dwoje głównych
bohaterów cechowało coś więcej niż ich artystyczne i rzemieślnicze uzdolnienia.
Zarówno Sheng Feng, jak i Młoda Matka niewiele więcej są wstanie pokazać
czytelnikowi. Podejmowane przez nich akcje są zwyczajnym płynięciem z prądem,
dostosowaniem się do wydarzeń, w które zostali wmieszani. Nawet ciężko było
znaleźć u nich jakieś indywidualne myśli, na szczęście mieli chociaż uczucia.
I tak zbliżam
się do tego, co w tej książce irytowało mnie zdecydowanie najmocniej. Jej
język! Domyślam się, że autorka wzorowała się na klasycznej chińskiej poezji,
jednak to co wyszło spod jej pióra nie dawało się czytać. W tekście co rusz
pojawiały się opisy przyrody, czy wstawki z historii Chin, które teoretycznie
wprowadzić miały w orientalny nastrój, a faktycznie tylko irytowały. Szereg
zdań, z których nie wynikało absolutnie nic, które aż jeżyły się od powtórzeń i
banałów. Opis kilku erotycznych scen sprowadzał się do: On zrobił to, ona
tamto. Zmęczyłam tę książkę z dwóch powodów: po pierwsze po lekturze kilku
opinii chciałam poznać zachwalane zakończenie, a po drugie, chciałam z czystym
sumieniem móc napisać tę recenzję.
Podsumowując. Książkę
uważam za bardzo słabą i mocno przekombinowaną. Dość prosta i w sumie
interesująca fabuła została opakowana w mocno krzykliwe opakowanie. Zamiast
subtelnego budowania nastroju i konstruowania uroczego klimatu odpowiedniego do
takiej treści, książka roi się od zdań, które zdają się być napisane przez
rozegzaltowaną nastolatkę. Obłoki, drzewa, rzeka wszystko to przyćmiewa
opowiedzianą historię i przytłacza ją tak, że ciężko odnaleźć jej pierwotny sens.
Może wina leży po stronie tłumaczki, ale tak, czy inaczej będę unikać książek
tej autorki. Nie wiem, czy mogę polecić tę powieść komukolwiek, dla mnie była
to najsłabsza lektura od dłuższego już czasu.
Jeszcze
wspomnę o małym irytującym drobiazgu, który sprawił, że prawie rzuciłam książkę
w kąt. W pewnym momencie autorka wspomina o Chińczykach, którzy zapuszczali się
aż na daleką północ, by tam polować na karibu, ciekawe, że nie wspomniała iż
musieliby pójść daleko na wchód i przeprawić się przez cieśninę Beringa by
polować na te północnoamerykańskie renifery.
Zgadzam sie, ksiazka slaba i bardzo mnie rozczarowala. Nie wspomne nawet, ze z tylu okladki jest dokladne streszczenie ksiazki, ktore juz totalnie odbiera przyjemnosc z czytania!
OdpowiedzUsuńOj tak, spodziewałam się, że ten opis jest raczej wprowadzeniem w historię, niż jej zupełnym streszczeniem.
UsuńLubię tą tematykę, ale skoro tak nieznośna w czytaniu to sobie podaruję.
OdpowiedzUsuńJa właśnie bardzo lubię taką tematykę, tym większy ból czułam przy tej lekturze...
Usuń