Autor: Tony Halik
Wydawnictwo: Bernardinum
Seria: Biblioteka Poznaj Świat
Rok wydania: 2006
Pamiętam, jak będąc dzieckiem z wielką przyjemnością oglądałam, tak zwaną, telewizję edukacyjną, która we wczesnych latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, w niczym nie przypominała tej znanej z czasów obecnych. Królowały nieliczne, często dobrze zrobione programy, podparte sporą wiedzą merytoryczną. Jedną z takich audycji, był „Pieprz i wanilia” cykl reportaży podróżniczych prowadzonym przez Tony’ego Halika i Elżbietę Dzikowską. Wspominam ten program bardzo dobrze i już wtedy zrodził się mój podziw dla ludzi, którzy potrafią przemierzać bezdroża, by poznać nowe miejsca i światy. Długo natomiast trwało, zanim sięgnęłam po pierwszą z dość licznych wydanych w Polsce książek podróżniczych Tony’ego Halika i wiem już na pewno, że nie będzie to moje ostatnie spotkanie z jego reportażami.
„180 000 kilometrów przygody” to zapis z podróży po Ameryce Łacińskiej. Nie jest to kronika, ani dziennik, to zbiór krótkich opowieści o przygodach, które spotkały Tony’ego Halika oraz jego ówczesną żonę w trwającej blisko cztery lata wyprawie. W roku 1962 mieszkający w Buenos Aires podróżnik zapragnął odpocząć od letnich upałów na Alasce. Tak zrodził się pomysł niezwykłej przygody, w którą zabrał swą żonę Pierrette oraz psa, później towarzyszył im urodzony w podróży syn Ozana. Środkiem lokomocji był jeep pickup, zmodyfikowany tak, by nie tylko udźwignął wszystko, co potrzeba, ale też, by dał radę dotrzeć absolutnie wszędzie, gdzie chęć przygody zagna podróżników. Gdyż plan dotarcia na Alaskę, był jedynie szkicem, modyfikowanym w ramach odkrywanych po drodze atrakcji i ciekawostek.
Trasa wyprawy rozpoczętej w Buenos Aires schodzi na południe, aż po Ziemię Ognistą, by później odbić na północ przez Chile, Peru, Boliwię, Kolumbię i wszystkie małe państewka Ameryki Środkowej aż po Meksyk. Wyprawa szła dalej, przez Stany Zjednoczone i Kanadę, by zakończyć się na Alasce, jednak w książce uwagę poświęcono jedynie krajom Ameryki Łacińskiej, których egzotyka, zarówno jeśli chodzi o świat przyrody, jak i kulturę oraz historię ludów ją zamieszkujących jest niezwykle pociągająca, z racji swej odmienności. O dalszych losach wędrówki nie dowiadujemy się nic, poza króciutkim wspomnieniem, że się odbyła.
Książkę czyta się wyśmienicie i trudno nie docenić umiejętności narracji Tony’ego Halika, który idealnie maluje obrazy oraz kreśli rozgrywające się na jego oczach zdarzenia. Wyrywkowo zdawane relacje nie nudzą, skupiają się na tym, co autor uznał za najbardziej interesujące i najciekawsze. Czasem znajdziemy tu zwyczajną relację obserwatora, niekiedy zaś przytoczone są opowieści ludzi, których podróżnik spotkał na swojej drodze, zarówno Indian, jak i miejscowych z europejskim pochodzeniem. Język, którego używa Tony Halik jest bardzo przystępny i niezwykle bogaty, pełny lokalnych słów i zapożyczeń z wielu języków, które jednak są zawsze wyjaśnione, tak by nie trzeba było się domyślać ich znaczenia.
„180 000 kilometrów przygody” to pasjonująca książka, która zabiera czytelników w świat bardzo odległy, nie tylko w przestrzeni ale i w czasie. Wyprawa Tony’ego Halika miała miejsce prawie osiemdziesiąt lat temu. Ten okres przyniósł nie tylko wiele zmian na scenie politycznej państw Ameryki Łacińskiej, ale i ogromny przeskok technologiczny. To sprawiło, że opisywanego przez podróżnika świata już dawno nie ma. Dlatego też jego relacja zachwyca egzotyką i nieosiągalnością.
Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.