Autor: sir David Attenborough
Tytuł oryginału: Adventures of the young naturalist. The ZOO quest expeditions
Tłumaczenie: Adam Tuz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2018
Od dziecka miałam wielką słabość do programów i książek przyrodniczych. Dość szybko też i już zdecydowanie świadomie zwróciłam uwagę na filmową twórczość sir Davida Attenborougha. Niewiele czasu było potrzeba, bym z wielkim zainteresowaniem sięgnęła po książki przyrodnicze jego autorstwa, ubolewając jedynie nad tym, że jest ich tak mało. Wydane w tym roku nakładem Prószyńskiego i Spółki „Przygody młodego podróżnika” powitałam z wielką radością i niecierpliwie zabrałam się do lektury.
Najnowsza książka sir Davida Attenborougha jest w pewnym sensie wyjątkowa. Nie jest to typowa pozycja popularnonaukowa, w której, wśród licznych, barwnych fotografii, poznajemy mnóstwo przyrodniczych ciekawostek, czy nieznane gatunki roślin i zwierząt. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest brak kolorowych zdjęć, które zastąpione są przez te utrzymane w monochromatycznej kolorystyce. Ponadto jest to typowa książka podróżnicza, z tym, że autor zdecydowanie bardziej skupia się na łowach w egzotycznych sceneriach, niż na obyczajach spotykanych ludzi.
„Przygody młodego podróżnika” to zapis trzech wypraw, w których brał udział sir David Attenborough, a których celem było zdobycie egzotycznych zwierząt na potrzeby londyńskiego ogrodu zoologicznego. Pierwsza z nich odbyła się w roku 1954, w czasach, w których takie praktyki były czymś zupełnie normalnym, a o współczesnych standardach i przepisach dotyczących ochrony gatunkowej nikt nawet jeszcze nie myślał. Sir David Attenborough w „Przygodach młodego podróżnika” zrelacjonował trzy wyprawy, w których wziął udział. Jego celem była Gujana, w której poszukiwał okazów z oryginalnej południowoamerykańskiej fauny. Kolejnym krokiem były łowy na smoka z Komodo, była to zdecydowanie najbardziej szalona wyprawa, która odbyła się w okresie sporych niepokojów w Indonezji. Część trzecia książki poświęcona jest łowom w Paragwaju, a głównym ich celem było złapanie zwierząt z rzędu pancerników.
Opowieści o łowach na egzotyczne zwierzęta są pod wieloma względami niezwykłe. Nie tylko stworzenia, które wchodzą w krąg zainteresowań przyrodników, ale i niezwykłość krajów, w których ich poszukują wielokrotnie zdumiewa. Biorąc pod uwagę, że opisywane wydarzenia rozgrywały się ponad siedemdziesiąt lat temu, można uświadomić sobie ogrom różnic, nie tylko wśród krajów takich jak Indonezja, Gujana, czy Paragwaj, ale nawet tak nam bliskich jak Holandia. Opis sceny, w której sir David Attenborough poszukuje na lotnisku w Amsterdamie pokarmu dla młodego ostronosa uświadamia czytelnikowi, jak wiele zmian zaszło od tamtych czasów. Pokonywanie logistycznych trudności jest niezwykłe nie tylko ze względu na trudno dostępne obszary, które przemierza grupa łowców, ale i ze względu na wielce osobliwy, żywy ładunek, który muszą ze sobą zabrać.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Jak zawsze w przypadku publikacji autorstwa sir Davida Attenborougha mamy do czynienia z dobrze napisaną literaturą popularnonaukową. Tu przy okazji autor pokazuje się również jako bardzo dobry reportażysta. Jego relacje z podróży, nie tylko zawierają mnóstwo interesujących szczegółów, czy zabawnych ciekawostek, ale też przemycają sporo wiedzy przyrodniczej i podróżniczej. Język publikacji jest na bardzo wysokim poziomie a autor po raz kolejny łączy umiejętność przekazywania przyrodniczej wiedzy ze świetnym piórem.
„Przygody młodego podróżnika” to pasjonująca lektura. Relacjonowana krok po kroku podróż (właściwie trzy podróże) w poszukiwaniu rzadkich gatunków zwierząt jest niezwykła zarówno ze względu na swój cel, jak i na egzotykę przemierzanych miejsc. Sir David Attenborough po raz kolejny oddaje czytelnikom dzieło wyjątkowe i choć tym razem, znacznie słabiej ilustrowane, to jednak pełne pasji z odkrywania świata, którego dawno już nie ma. Jest to świetna propozycja zarówno dla miłośników książek podróżniczych, jak i dla tych, którzy zawsze chętnie czytają o zwierzętach.
Recenzja powstała na zlecenie portalu Sztukater.
Hm, ja jednak nie kwalifikuje tego jako książki popularnonaukowej (no bo umówmy się, poziom wiedzy i realia życia tych egzotycznych zwierząt i ludzi znacząco się zmieniły), a bardziej podróżniczo-autobiograficzną. Acz podobała mi się, bo bardzo przyjemnie jest napisana.
OdpowiedzUsuńBo to książka to jednak miks podróżniczej z popularnonaukową. Z jednej strony typowa wyprawa i odkrywanie nowego wraz z wynikającymi z tego przygodami, z drugiej jednak trochę wiedzy tu przemycono.
UsuńNo i jednak normalnym jest, że literatura popularnonaukowa się starzeje i to że poziom życia i wiedzy mocno się zmienił nie powinien być argumentem, by książce odmówić praw bycia popularnonaukową ;). Dobrym przykładem będą tu pozycje Maurice'a Maeterlincka, pisane te sto lat temu nadal pozostają czystą popularnonaukową lekturą, choć dzisiaj z pewnym pobłażaniem można patrzeć na poziom wiedzy w nich zawarty.