wtorek, 29 grudnia 2020

Ines pani mej duszy

 


Autor: Isabel Allende

Tytuł oryginału: Ines del alma mia

Tłumaczenie: Marta Jordan

Wydawnictwo: Muza

Rok wydania: 2013

Prozę iberoamerykańską zaczęłam czytać właśnie od Isabel Allende i jej zachwycającego „Domu duchów”. I choć od czasu, kiedy po niego sięgnęłam minęło już całkiem sporo lat, wciąż wśród moich lektur znajdują się powieści tej chilijskiej autorki. Tak sięgnęłam po „Ines, pani mej duszy” i muszę przyznać, że lektura odrobinę mnie zaskoczyła, jednak jak zwykle w przypadku tej autorki przyniosła bardzo pozytywne wrażenia.

„Ines, pani mej duszy” jest powieścią biograficzną. Jej główną bohaterką jest niezwykła kobieta, która zapisała się w historii konkwisty Chile. Ines Suarez, pochodząca z biednej hiszpańskiej rodziny, wyruszyła za ocean by odnaleźć męża. Na miejscu dowiedziała się, że została wdową, jednak nowy świat wywarł na niej tak silne wrażenie, że już nie wróciła do Hiszpanii. Tak poznała Pedra Valdivię i wraz z nim wyruszyła na podbój zupełnie jeszcze dzikiego Chile.

Ines jest postacią historyczną i Isabel Allende pisząc powieść oparła się na licznych źródłach. Dzięki temu, książka napisana w konwencji pamiętnika sprawia wrażenie autentycznych wspomnień niezwykłej kobiety. Jest to też pasjonujący kawałek historii dotyczący konkwisty Ameryki Łacińskiej, znacznie mniej spopularyzowanej, niż ta dotyczące północnego kontynentu. Wiedza o podboju tej części świata z reguły jest dość ogólna i rzadko kiedy wychodzi poza wzmianki o okrucieństwie względem tubylców i gromadzeniu ogromnych ilości złota i klejnotów, wyrywanych za wszelką cenę z nowego świata.

Kreacje postaci są mocnym punktem opowieści. To bohaterowie pełnokrwiści i choć poznajemy ich przez pryzmat samej Ines – wszak pojawiają się w jej wspomnieniach, to narratorka nie ma dla nich litości. Nie wybiela ich, podkreślając wady, ale też nie oczernia celowo przedstawiając tylko w złym świetle. Najmniej obiektywną kreacją jest kreacja samej Ines i chociaż nie można odmówić kobiecie, snującej swoją opowieść sporej dozy autokrytycyzmu, to jednak wciąż jest to tylko jej spojrzenie na siebie samą.

Fabuła powieści wciąga i przykuwa uwagę. To w końcu typowa książka przygodowa, zabierająca czytelników w egzotyczny świat, pełen niebezpieczeństw i bogactw. Częste potyczki z tubylcami, ale i próby asymilacji i życia pośród nich. To w końcu historia o budowaniu swojego miejsca na ziemi, o ponoszeniu kosztów, by w perspektywie stworzyć coś wspaniałego.

Jak zawsze powieść Isabel Allende czyta się wyśmienicie. Bogate słownictwo, pozwalające poczuć ducha Ameryki południowej oraz to nie do końca uchwytne „coś” czyniące literaturę iberoamerykańską tak charakterystyczną. Idealny balans między tempem akcji a opisem świata w jakim się ona rozgrywa sprawia, że ciężko się od tej książki oderwać.

„Ines, pani mej duszy” to bardzo przyjemna lektura i niezwykła podróż do Chile w połowie szesnastego wieku, w czasy, kiedy europejska kolonizacja tego kraju dopiero się rozpoczynała. To świetna historia, fabularyzowana biografia silnej i niezwykłej kobiety, o której poza samym Chile i może jej rodzinną Placentą niewiele się mówi i pisze. To w końcu dość szczegółowy, niewybielany obraz tego, jakie konsekwencje dla autochtonów niosła ze sobą konkwista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania, choć lojalnie ostrzegam, że komentarze poniżej pewnego poziomu nie zostaną opublikowane.