Autor: Justyna Morawiec
Ilustracje: Izabela Kaczmarek-Szurek
Wydawnictwo: RM
Rok wydania: 2014
Stron: 48
Ocena: 4/6
Zachęcanie dzieci do
obcowania ze sztuką nie jest łatwe. Zmuszenie ich, by na chwilę
choć przestały wpatrywać się w ekrany tabletów i smartfonów a
zwróciły baczną uwagę na obrazy malowane kilkanaście, bądź
kilkadziesiąt dziesięcioleci temu, jest jeszcze trudniejsze. Wymaga sporo
inwencji, by dziecko sztuką zainteresować, a nie tylko pokazać.
Pomocą dla rodziców powinna być niniejsza pozycja.
Aleksander Gierymski,
urodzony w Warszawie był malarzem, najwięcej tworzył pod koniec
dziewiętnastego wieku, a główną tematyką jego obrazów byli
prości, współcześni mu ludzie przy zwyczajnych dla nich
zajęciach. Wśród obrazów, które stworzył „W altanie”
wyróżnia się arystokratyczną tematyką a przede wszystkim
odniesieniem do osiemnastego wieku.
Książka składa się z
dwóch części, pierwszą z nich jest krótka historyjka, w której
współcześnie żyjący chłopiec przechodząc przez niezwykłą
bramę trafia na scenę malowania wspomnianego wyżej obrazu. Druga,
znacznie obszerniejsza, poświęcona jest analizie obrazu oraz
przybliżeniu postaci malarza. Autorka zwraca uwagę na detale,
odwzorowujące epokę prawie tak samo obcą artyście, jak nam. W
książce aż roi się od zadań plastycznych do samodzielnego
wykonania, co jest dodatkową atrakcją.
Zdecydowanie
zainteresowała mnie ta książka. Została napisana takim językiem,
że dzieciom powinna się spodobać, a liczne dodatki, jak na
przykład gra planszowa zamieszczona na samym końcu, uatrakcyjnią
młodocianym czytelnikom kontakt z lekturą. Myślę, że spełnia
ona swoje edukacyjne zadanie i pozwala przybliżyć się nieco do
sztuki. Z pewnością dzięki zadaniom pozwoli bardziej analitycznie
spojrzeć na proces tworzenia obrazów. Jedyne, co mogę zarzucić
tej książce, to mało dla mnie atrakcyjny obraz, zdecydowanie
wolałabym coś innego, choć to akurat bardzo subiektywne odczucie.
Przeszkadzał mi również ten wszędobylski miętowo-seledynowy
kolo, który zdominował okładkę i kilka wewnętrznych stron, a budził we mnie szpitalne skojarzenia.
Polecam tę pozycję
każdemu dziecku, i rodzicom, którzy chcą zainteresować swoje
pociechy sztuką. Jest to dość przyjemna w odbiorze książka, a z
jej lektury skorzystają nie tylko najmłodsi, gdyż na sztukę
trzeba umieć spojrzeć, nauczyć się kontemplować, co w świecie
wszechogarniającej nas błyskawicznej papki kulturalnej nie jest
łatwe. Myślę, że ta książka świetnie wywiązuje się ze
swojego zadania.
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi: Sztukater.
Uważam, że dzieci powinny od najmłodszych lat interesowac sie sztuką. Rodzice często o tym zapominają, czemu sie oczywiście nie dziwie w natłoku tylu spraw mieć na cokolwiek czas to już sukces. Chciałabym aby mój młodszy braciszek ja przeczytał.
OdpowiedzUsuńDosyć często jest tak, że książki, które powinny zachęcić młodego człowieka do sztuki, działają wręcz odwrotnie. To ciężki kawał chleba, takie zachęcanie. Dlatego cieszę się, że niniejsza książka spełnia swoje zadanie rzetelnie.
OdpowiedzUsuńPrzekład Tolkiena ten, który mi polecałaś, pani Skibniewskiej, dlatego tym bardziej cieszę się z tego tomiszcza, które dorwała po niższej cenie ;) A lektury Kusziela już się nie mogę doczekać!
OdpowiedzUsuńA to miło mi, że moja opinia na coś się przydała :D Ale były tłumaczenia, gdzie zamiast Froda był Fredek a to i tak nie była najgorsza wpadka :D
Usuń